Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-05-2021, 23:29   #34
druidh
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Kanały były wąskie, wymuszały marsz gęsiego, w owalnym kształcie. Od czasu do czasu do głównych kanałów wpadały boczne odnogi - okrągłe rury, do których nie mieli szans się wcisnąć. Pary nie było nigdzie widać, choć istotnie mieli wrażenie, że jest tu nieco cieplej, niż na powierzchni. Wokół unosił się za to smród. Nie aż taki, jak to sobie wyobrażali, ale od czasu do czasu ruch powietrza sprawiał, że zapachy docierały do ich nozdrzy, i nie było to miłe doświadczenie.
- No, jak widzicie kanały opadają w stronę rzeki, jak i całe miasto. Krasnoludy sprytnie połączyły je z podziemny strumieniem, gówna i szczochy płyną same. Jak przyjdzie większy deszcz, to też pomaga z wyczyszczeniem rur. - Fritz, jak się okazało, co nieco o systemie wiedział. I, jak pozostali mieszkańcy Krassenburga, nie wyrażał się źle o krasnoludach, gdy był sam. - Woda powinna być czysta, ale dajcie pozór, można od czasu do czasu w coś wdepnąć.
- Hyyyy - dało się słyszeć jakiś przytłumiony dźwięk.
- No, tak bywa za pierwszym razem. Jak coś, lepiej rzygać w przód, żeby od razu popłynęło. Maskę se załóżcie, powinna pomóc.
- Z czym jeszcze są połączone kanały? Gdzieś są wejścia poza miastem?
- zapytał Gerhardt.
- Na górze - Fritz pokazał palcem kierunek - są wykute małe otwory, żeby wody podziemne wpływały. Tam, to co najwyżej szczur wlezie, a i to nieduży. Na dole wszystko pod murami do rzeki płynie. Otwór jest zakratowany, jakbyście pytali. Można otworzyć, ale ja mam klucze do kłódki.
Poklepał się po kieszeni, gdzie coś - zapewnie wspomniany klucz - zadzwoniło metalicznie.
- Fy efly off nie ffaa faafaałów… - coś zaszeleściło na chwilę - czy jeśli ktoś nie zna kanałów łatwo mu będzie w nich znaleźć drogę? - powiedziała szlachcianka na jednym wydechu i zanim Fritz zdążył odpowiedzieć szlachcianka zdobyła się na drugi i trzeci wydech.
- Pewnie, tu tylko parę kanałów, nie pogubicie się.
- Czy wszystkie wejścia są zamknięte na kłódkę?
- Jedno, i tak, jest zamknięta. No, chyba, że pytacie o kratki na ulicy, te to może każdy podnieść.
- Czy ostatnio nie zginęły do nich klucze?
- głos szlachcianki ucichł, a zaraz po nim dało się usłyszeć ponowne szamotanie.
Fritz zrobił krok, a alkohol w końcu przypomniał o sobie. Kanalarz poślizgnął się na kępce mchu, po czym klapnął ciężko tyłkiem w strumyczku.
- Kurwaa - pozwolił sobie na przekleństwo, gramoląc się z powrotem na nogi. Gdy już mu się to udało, uderzył ponownie ręką w kieszeń. - Nie zginęły, przecie mam je ze sobą ciągle.
Proces szamotania rozpoczął się od początku.
- Mogły zginąć na chwilę i potem nagle się znaleźć?
- Nie mogły, pilnuję ich.
- Czy przez kratki przeciśnie się dorosły człowiek albo dziecko?
- kolejne dwa wydechy Pergundy dały dwa kolejne pytania.
- No, wejście do głównych kanałów widzieliście, wszystkie są takie same. - Kanalarz beknął, a zapach podłej wódy rozszedł się wokół. Palcem zatoczył krąg wokół wylotu wąskiej rury w ścianie. - Przez te małe do tych bocznych… No, dzieciok by się może wcisnął, jeśli mały.
- Czy można je zamknąć kłódkami, tak jak główne wejście?
- Nie bardzo. Poza tym, tyle ich jest w całym mieście...

Pergunda prawdopodobnie machnęła ręką przy kolejnym zdaniu.
- Płynne elementy poruszają się po dnie, gdyby coś dużego przemieszczało się wąskim przejściem… - po tym nastąpiła chwila ciszy.
- …od kratki do głównego kanału mogło by zostawić ślady również na górze przejścia, prawda?
Fritz podrapał się po głowie, jakby nie rozumiejąc po co ktoś miałby się przeciskać wąską rurą.
- Bo ja wiem.. Pewnie tak…
- Ten klucz do kłódki to porządny? Wytrychem się nie da otworzyć? A może ktoś chciał pożyczyć albo dorobić?
- pytał trochę z obowiązku. Martwiły go boczne przejścia. Małe dziecko akurat mogło się zmieścić i “zupełnym przypadkiem” właśnie małe dzieci ginęły. A mutanci, zwierzoludzie albo szczurołaki też daleko nie wszystkie były potężnej postury.
Przewodnik westchnął głęboko i wyciągnął z kieszeni dwa klucze zawieszone na jednym kółku.
- Ten do biura, ten do kraty. Noszę je ze sobą. Na cóż ktoś miałby tam łazić? Sam tam nie chodzę, kanały koniec końców wpadają do takiego jeziorka, zanim wszystko wypłynie pod murami. Zabić się można przy zejściu.
Dopóki rozmawiali, na dole wydawało się cicho. Gdy jednak przestali, do ich uszu zaczęły docierać przeróżne odgłosy. Być może i naturalne, ale budzące niepokój. Ciurkanie wody, szum wiatru, jakieś szurania, jakby małych pazurków.
- To co, zobaczyliście już co chcecie? Kazali mi was pilnować, nie chcę batów dostać, jak komuś coś się stanie.
- Jeszcze nie. Ludzie w domach śpią, to dobra pora by się tu rozglądać. Nie będziemy oglądać każdego kanalika, ale na ten w okolicy domu Durchów musimy się dostać. To przy południowo-wschodnim murze, tuż przy rzece w sumie. Tam chodźmy się rozejrzeć, pójdę przodem tylko prowadź
- zakomenderował Garil, domyślając się, że wzrok człowieka pijanego jest gorszy od wzroku człowieka trzeźwego a nawet ten nie mógł dorastać do pięt jego własnemu jeśli chodzi o poruszanie się w półmroku.
Krasnolud prowadził tedy powoli kolumnę marszową w nadziei, że na odcinku od magistrali do przykanalika odnajdzie jakikolwiek nietypowy ślad. Wewnątrz bał się znaleźć kolejną, błyszczącą zielonkawo łuskę.
 
__________________
by dru'

Ostatnio edytowane przez druidh : 11-05-2021 o 09:04.
druidh jest offline