- Rozdzieliliśmy się - odpowiedział Anthon. - Miałem plan, ale niestety chuj go strzelił i na figę wyszedł. Nim zrewidowałem swoje poglądy i opcje było już zbyt późno by ich dogonić. Zbytnie ryzyko, że bym skończył SAM w jakiś wnykach. Więc wróciłem. Karl z chłopakami szli szukać jakiegoś wyłomu czy miejsca gdzie można się po linie dostać. W sumie nie dogadaliśmy co zrobią gdy to znajdą, ale zakładam, że wrócą tu.
Anthon rozejrzał się czy nikt nie jest blisko i zniżył głos
-Jana, słuchaj mnie dziewczę drogie… Mam sekret ważny do zdradzenia. Osobisty. Prawdopodobnie okaże się istotny w ciągu najbliższych dni. Moi chędożeni przełożeni zakazali mi go zdradzać poza bezpośrednią groźbą śmierci i mieli ku temu swoje powody.- zrobił krótką pauzę aby dać jej zrozumieć - Więc… przyrzeknij, że jeśli sytuacja mnie nie zmusi aby samemu się wydać to zachowasz dla siebie co powiem… a przed Karlem powiedzmy, że pół roku od dziś. Potem możesz mu wszystko opowiedzieć jeśli będziesz chciała. Nie chcę między wami, gołąbeczki, stawać ością nieszczerości. - znów zrobił pauzę na moment
- To jak będzie, Śliczna? Mogę na ciebie liczyć?
// jeśli się zgodzi //
Anthon wyciągnął z plecaka tubę z dokumentami, a z niej swój glejt magistra złotego kolegium
- Jestem magiem szkolonym w Altdorfie. - zatrzymał się na chwilę z satysfakcją obserwując jej niedowierzanie. Zawsze sprawiało mu frajdę rzucenie komuś tego w twarz, choć teraz wyjątkowo starał się tego nie “rzucać”
- Trochę naskrobałem w kolegialnej polityce kilka miesięcy temu i ta wyprawa jest dla mnie zesłaniem-z-częściowego-wyboru aby sprawy ucichły. To nie ważne teraz. Ważne jest to, że jestem diablo dobrym magiem i jak będzie potrzeba to zacznę ciskać pociskami wrzącego srebra i innymi numerami. I tu problemem stają się łowcy. Jakbyś była świadkiem tego i ci zaczęli by się rzucać potrzebuję cię abyś ich powstrzymała, albo przynajmniej spróbowała powstrzymać przynajmniej do momentu jak skończę zabijać kultystów… mogę na ciebie liczyć? W sytuacji gdy musiałbym się ujawnić wolałbym nie musieć oglądać się za siebie czy zaraz jeden z nich nie zdzieli mnie toporzyskiem przez potylicę.