Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-05-2021, 21:51   #26
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Russo, po oddaniu części zapasów, wrócił tylko na chwilę do śniadania. Wkrótce po tym, nikt nie niepokoił magów. Wyglądało na to, że padać będzie cały dzień, z czego doskonale zdawali sobie sprawę wszyscy magowie, przebieg pory deszczowej był oczywisty nawet dla ucznia sfery Sił.
Życie w ośrodku przebiegało swoją rutyną, ignorując przybyszy. Nikt nie przeszkadzał Patrickowi pracować w ogarniętym miejscu, z którego urządził sobie tymczasowy warsztat, nikt nie niepokoił Mervi pracującej przy komputerze. Nikogo też nie zaczepiał Russo, zajęty swoją pracą. Niestety, duchowny nie mógł liczyć na to samo ze strony przebudzonych, gdyż wkrótce zajął go Samuel wraz z Alane. Zastali go przy papierkowej robocie - jak okazało się po fakcie, co wyjaśnił japonce Samuel, pisał wnioski o azyl dla dwóch kobiet i jednego mężczyzny - ale spokojnie odpowiedział na ich pytania.
W kwestii lokalnych wierzeń, duchowny nie znał tutejszej mitologii i nie był przekonany, czy coś takiego jeszcze istnieje. Tutejsze wierzenia były, na płaszczyźnie opowieści, silnie schrystianizowane. Dawne zwyczaje przejawiały się w tradycji, zabobonach i magii. Już nie wypędzano duchów tylko robiono egzorcyzmy na diabła, już nie tylko uderzano w bęben, lecz również śpiewano chrześcijańskie modlitwy przy tym, co nie przeszkadzało po wszystkim zabić kurczaka w którego rzekomo miał wcielić zły duch. Gustaw, szaman u boku Aluna, praktykował bardziej pierwotną formę magii, ale o szczegółach ksiądz za dużo nie wiedział.
W kwestii zapasów oraz przybyszy, Russo wypowiedział się jasno i zdecydowanie. Twierdził, że gdyby znaleźli przypadkiem u niego dużo więcej zasobów niż twierdził, kolejne wizyty nie odbywałyby się tak pokojowo, a i dalsza współpraca byłaby gorsza. Dodatkowo, twierdził, że tak narawdę lekarstw akurat dostaje za dużo na swoje potrzeby. To są leki, nie broń, nie pieniądze, nie żywność odbierana z ust, to są lekarstwa, których Alun zabrania sprzedawać, a tylko używa ich. Oczywiście, głównie dostają je żołnierze, w tym ranni w walkach, ale biorąc pod uwagę możliwości logistyczne, jeśli tylko pomaga to ludziom, jest to dobre. “Za darmo dostaliście, za darmo dawajcie” - dodał ksiądz wyjaśniając tutajsząsytuaję.
Samuel notował wszystko, szczególnie intensywnie, na osobnej kartce - aby najpewniej móc ją przekazać w razie czego - miejsce gdzie odjechali i położenie dalszych osad. Opis był na zasadzie gdzie skręcić, kiedy jechać prosto i tak dalej, ale generalnie był bardziej użyteczny niż pokazanie na mapie, na której nie było większości dróg dojazdowych w stanie aktualnym.

Kiedy zostawili Russo swoim sprawom i nim się zjawili u któregokolwiek z pozostałych magów japonka zatrzymała Samuela.
- Nim staniemy z tym duchem twarzą w twarz, masz dla mnie jakieś rady? Poprzednio udało się przy wymianie myśli, ale nie wiem czy będzie tutaj na to czas.
- Zależy - druid zaczął powoli - co chcemy osiągnąć. Tak naprawdę to liczyłem, iż będziesz asekurować nas po tej stronie rękawicy.
- Och. No dobrze, skoro czujesz, że tak będzie lepiej. Aczkolwiek pan Healy też nie wyglądał jakby się szykował do przejścia na druga stronę. Będziesz tam sam - to mogło zabrzmieć jak obraza dla kogoś kto jest adeptem ducha, ale Akane wyrażała szczerą troskę.
- A kto powiedział, że mam zamiar przechodzić przez rękawicę - Samuel spojrzał na nią nie kryjąc zaskoczenia.
Japonka nie kryła zmieszania.
- A, em.. cóż… jakoś tak jak się wspomniałeś o tym, że jaśniejesz w penumbrze to myślałam, że się wybierzesz na drugą stronę. Zagalopowałam się. No to skoro wszyscy jesteśmy po tej stronie to chyba warto zorganizować sobie nieco spokoju dookoła aby nikt nam nie przeszkadzał.
- Tak - verbena przyznał szczerze - najlepiej byłoby w nocy. To moja ulubiona pora - wyszczerzył się diablo - ale dzień też jest dobry. Jeśli pójdzie dobrze, to nawet przy walce, nic oczywistego po tej stronie nie zajdzie - stwierdził idąc niespiesznym krokiem - pchanie się tam osobiście to proszenie się o problemy. Generalnie większośc duchów wyczuwa nas i z tej strony. Trochę działa to jak latarnia na muchy, każdy ma rezonans, lecz do nas się garną zwykle. Czasem jest to dość… kłopotliwe.
- Ta… jak miałam trening kiedyś się uczepił mnie mały duszek. Mistrz pomógł mi się go pozbyć - japonka wspomniałą swoje mało udolne interakcje z druga stroną. Potem na chwilę zamilkła. Niedługo potem jęknęła.
- W sumie mam jeszcze jedno pytanie. Niezwiązane z duchem i całą resztą - dziewczyna wyglądała na speszoną ale czekała na to czy mężczyzna będzie chętny jej wysłuchać.
- Tak?
- Czy.. - nastąpiła chwila ciszy - Mervi ci się podoba?
Druid zaśmiał się płytko lecz szczerze.
- Kocham wszystkie kobiey równie mocno - powiedział szczerze - no dobra, chórzystki trochę mniej, bo czasem to zakonnice - wyszczerzył się.
- Hm - dostał w odpowiedzi. Potem japonka ponownie westchnęła. - W sumie nie wiem czego się spodziewałam. Dziękuję za szczerą odpowiedź. W sumie chyba mi lepiej z tego powodu nawet - odwzajemniła tę dozę szczerości.
- W sumie to pytanie mówi więcej o tobie - stwierdził dając do zrozumienia moa ciała, iż nie będzie drążył.
Akane zaśmiała się krótko.
- Tak. Nie jest mnie trudno rozgryźć. Muszę jednak dbać o swoje emocje, a to mi ciążyło - powiedziała zadowolona. - Zobaczę, jak idzie Healy’emu. Może nie zdążyli się na nowo pogryźć z panną Laajarinne.
Posyłając Samuelowi szeroki uśmiech japonka ruszyła szybciej przeskakując z nogi na nogę w kierunku “pracowni” irlandczyka. Ta znajdowała się przy samochodzie. Tam Healy zrobił sobie mały daszek i grzebał przy sprzęcie obecnie całkowicie zdemontowanym. To co rzucało się w oczy do rękawica założona na lewą dłoń Patricka. Metalowa, z jakimiś kablami pod płytkami i kilkoma zagłębienia na powierzchni, w które to Syn Eteru powtykał jakieś drobiazgi. Healy powoli składał nieduży cylinder dopasowując wnętrze do zewnętrznej osłony i montując dziwne łożyska. Akane dostrzegła że od czasu do czasu wykonuje gesty dłonią z rękawicą i powizduje a wtedy… materiał w jego dłoni odkształca się i zmienia sam z siebie dopasowując do życzeń maga. Nie były to duże zmiany, ot drobne poprawki… większość konstrukcji była składana w całkiem tradycyjny sposób.
- Jak się czujesz? - dziewczyna zapytała zatrzymując się obok stołu. - Spałeś cokolwiek jeszcze?
- Trochę…- odparł Healy i otarł spocone czoło dodając.- Bywało lepiej ze mną, ale jeszcze się trzymam w kupie.
Dziewczyna przyjrzała się temu jak Patric pracuje.
- Czy… chcesz porozmawiać o tym co ci się śniło?
- Nie bardzo…- przyznał Healy i spojrzał na Akane.- Aczkolwiek takiego pytania spodziewałbym się po Mówczyni Marzeń. Ty też analizujesz sny?
- Zależy, przede wszystkim zajmuję się emocjami. Jeśli twoje sny są w stanie wzbudzić w tobie tak silne wstrząśnięcie jakie widziałam w nocy to być może będę umiała pomóc - dziewczyna powiedziała łagodnym tonem.
- Nie wiem… czy analiza emocji pomoże… czy też… - odparł Healy zajęty pracą.- … same emocje mają w tym znaczenie. Sen to obrazy, symbolika… znaczenia… nie emocje. Te zresztą widziałaś w nocy.
- Sny to też wynik obaw i trosk panie Healy. Jedno z drugim jest nierozerwalnie połączone. Nasze myśli i emocje wraz z obrazami jaki mieliśmy okazję zobaczyć mieszają się tworząc sen. Szczególnie jeśli przeżyło się traumatyczne przeżycia - japonka urwała na moment. - Do tego jeszcze są oczywiście wizje. Te mogą ale nie muszą być bezpośrednio ze śniącym powiązane. To jednak też można rozszyfrować jeśli ma się do tego klucz. Czy potrzebujesz właśnie czegoś takiego?
-Twoje sny… innych sny… w moim przypadku kwestia jest deczka bardziej skomplikowana.- odparł Healy i nie przerywając pracy dodał. - Moje sny to… inna para kaloszy. Ale skoro chcesz, to równie dobrze mogę ci opowiedzieć. Jeśli zachowasz to dla siebie.
- Wysłucham i zachowam dla siebie - dziewczyna przyłożyła dłoń do swojego serca w geście przyrzeczenia.
Healy zaczął więc beznamiętnym i monotonnym tonie mówić o mieście, o labiryncie uliczek i zaułków gdzie emocje i myśli materializowały się w mieszkańców. O mieście - mapie umysłu. O sali tronowej, o martwocie miasta, o drugim Patricku będącym w połowie maszyną, o jego słowach. Była to nieco chaotyczna i nieskładna opowieść przecząca niezwykle “mechanicznym” i pozbawionym emocji tonie wypowiedzi.
Akane słuchała uważnie nie przerywając. Potem ukłoniła się głęboko.
- Dziękuję, że się ze mną tym podzieliłeś - wyprostowała się - Khm, jeśl dobrze rozumiem ten półmechaniczny ty był bez emocji? Miasto było puste? To brzmi jakbyś był odseparowany od swoich emocji. Uczuć. Ten mechaniczny ty, się znaczy. Przez co zrobił coś czego ty się obawiasz. Ale musiałabym dłużej nad tym pomyśleć aby to lepiej zrozumieć i powiedzieć coś pewniejszego.
- Nie poganiam. - odparł Irlandczyk uśmiechając się blado.- Możesz nad tym rozmyślać ile dusza zapragnie. Zawsze to jakaś rozrywka w tym miejscu.
- A wolisz bardziej mistyczną odpowiedź czy mam spróbować jakoś to przekuć na coś bliższe naukowemu żargonowi?
- Jak ci będzie wygodniej.- stwierdził Healy po chwili namysłu.- Mimo że jestem technomantą jak Mervi nieobca mi jest mistyczna gadka.
- Huff to dobrze. Bo coś czuję że więcej czasu by mi zajęło przetłumaczenie - dziewczyna wysiliła się na żart.
- Jest jeszcze jedno o czym chciałam porozmawiać. Wtedy w nocy, khm, przestraszyłam się. Dlatego wylądowałeś na podłodze.
- Acha… nie masz co się tłumaczyć. Zrobiłaś co zrobiłaś. Ja zrobiłem… co zrobiłem.- wzruszył ramionami Irlandczyk. Uniósł tłumik sprawdzając czy łożyska w nim poruszają gładko.
Dziewczyna na moment stała cicho z zaciśniętymi ustami. W końcu się ukłoniła i zostawiła Patricka robocie.
- Na razie. - odparł ciepło Irlandczyk i zerknął na odchodzącą Akane. Następnie rzekł za nią.- No i... nie martw się tym co się stało w nocy. To był drobiazg bez znaczenia. Mamy wszak i tak dużo na głowie.
- Postaram się - dostał w odpowiedzi.

***

Mervi miała szczęście… Ale też czas. Nie chcąc zajmować się mało ciekawymi dla niej sprawami natury duchowej - nawet jeśli te sprawy mają ostre kły, pazury i duchowa walka może przerodzić się w całkiem emocjonującą walkę - wybierając to, w czym czuła się najlepiej. Buszowaniu w poszukiwania za informacjami. Nie stresując się za bardzo, robiąc to niemal rozrywkowo, wirtualna adeptka wyszperała całkiem ciekawe informaje o Juriju, bazując głównie na Paradigmie. Pierwotnie pominęła większość jego pracy, z bardzo prozaicznego powodu, na którym musiał się wyłożyć i Edynburg - czasopismo redagowane było po angielsku i francusku, natomiast Jurij nalegał, aby informacje autorskie o nim pisać cyrylicą po rosyjsku. Synowie Eteru znani byli ze swych dziwactw i już nie takie zachcianki realizowali w swoim czasopiśmie.
Jurij specjalizował się w chemii. Opublikował kilka raz z produkcji gazów bojowych, przeznaczonych do walki z cyborgami które zakłócały działanie elektroniki, działały żrąco na każdą nieorganiczną tkankę czy wyłączały konkretne, znane modele interface mózg-maszyna stosowane przez Iterację X czy NWO. Szczególnie wyżeranie tkanek nieorganicznych musiało być zabawne, gdyż jak Mervi przypuszczała, czytając działanie, gaz był w stanie przerobić większość współczesnych ubrań z tworzyw sztucznych na kolorową papę która spływała z ciała. Musiał być to zapewne przedni widok, grupa nagich magów ucieka przed cyborgiem któremu topią się metalowe nogi…
Dodatkowo Jurij opisywał teorie gazów wywołująych halucynację oraz o działaniu narkotycznym. To już się mniej podobało wirtualnej. Rosjanin jak to rosjanin zasłynął też magyczną metodą destylacji wódki z… podeszw butów. Ciekawe ilu eteryków korzysta z takiej roty.

Podczas tych jej poszukiwań zjawił się Healy z niedużą paczką obwiązaną wstążeczką. Postawił ten prezent przed dziewczyną z uśmiechem na obliczu i czekał aż otworzy go.
Mervi spojrzała wpierw na Healy'ego, później na ekran laptopa, przeniosła wzrok na paczuszkę, znowu na ekran i po chwili na eterytę. Wyglądała na zdezorientowaną.
- Zakładam, że to dla mnie? - zapytała.
- Tak. Dla ciebie.- Healy rozpakował prezent. W środku był dron i kabel światłowodowy, dość długi zresztą. - Uruchamiasz, podczepiasz kabel do drona i swojego laptopa. Wysyłasz w górę i masz poprzez niego mocną antenę do wzmocnienia sygnału. Zamontowałem dwa głośniczki w nim, co byś mogła opracować jakiś podprogowy sygnał dźwiękowy o odpowiedniej częstotliwości by odwracać od niego uwagę każdego kto go zobaczy. No i mam program do jego obsługi. Taki prosty, ale łatwy do przerabiania.
Mervi już w trakcie wyjaśnień Patricka, wzięła z pudełka drona i kładąc na łóżku oglądała go z każdej strony... kabel światłowodowy też. Im dłużej zajmowała się obserwacją, tym szerzej uśmiechała się. Spojrzała na mężczyznę i odstawiwszy dalej komputer (wręcz z nabożną delikatnością), po prostu wstała do eteryty i przytuliła go mocno wieszając mu się na szyi.
- Cieszy mnie, że ci się podoba. Poszło w to dużo roboty i morfowania i sporo zasobów.- westchnął Healy głaszcząc ją po głowie.- I tu jest mały problem… Pewnie zabrzmię jak stara płyta, ale tu jest Afryka. Im dłużej będziemy tu siedzieć, tym więcej będę musiał ciągnąć od epoki kamienia łupanego w górę, więc… może da się tak odrobinę nagiąć twoje wymagania przy kolejnych projektach? Bo im dalej w las tym trudniej będzie mi załatwić coś hi-tech z samych beczek po ropie i kamieni.
Technomantka westchnęła ciężko.
- Wiesz, że to dla mnie trudne? - puściła Patricka, aby móc spojrzeć na niego - Nie jestem Glitchem, dla mnie nie pójdzie "na wiarę" urządzenie... - skrzywiła się - Jakoś to robicie, jasne, ale dla mnie... potrzeba sensu w ustalonych prawach, choćby i używać wszystkich możliwych kruczków prawnych, ale nie tworzyć nowych praw oderwanych od starych, jednak... - odwróciła głowę w bok - ...spróbuję się nagiąć…
- Hej. Ja to rozumiem. I też wolę trzymać się logiki. Czasem to logika filmowa co prawda, ale zawsze logika którą Śpiący mogą przyjąć. - odparł Irlandczyk i pogłaskał po głowie adeptkę. - Eeemm… postaram się w zabawkach dla ciebie jak najmniej stosować mojej magyi, ale… estetyka to już nie problem? Łatwiej mi zrobić dobry komp, który działa na zasadach takich jak zwyczajny laptop, ale wygląda jak maszyna do pisania z monitorem ciekłokrystalicznym.
- Po prostu... - ponownie zwróciła głowę w stronę technomanty - ...nie szalej za mocno z tą estetyką, dobrze? Steampunkowa nie jest zła, ale jeżeli nagle komputer będzie w ramach tej estetyki wydmuchiwał parę z każdym naciśnięciem klawisza... - rozłożyła ręce - Chyba rozumiesz.
- Rozumiem… postaram się. A teraz zapłata. Buziak. O tu. - Irlandczyk wskazał swój policzek żartując.
Mervi bez narzekania złożyła szybki pocałunek na policzku irlandczyka, a po chwili namysłu pocałowała też w drugi policzek.
- Premia. - usiadła znowu przy laptopie, przysuwając go bliżej siebie.
- Można zapytać co już znalazłaś?- Healy przysiadł się do dziewczyny zerkając jej przez ramię.
- Że twój kolega lubi nagich magów, wódkę z buta i plastelinę z robotów. - odparła całkiem poważnie.
- Brzmi jak typowy Ekstatyk. - zadumał się Irlandczyk i podrapał po podbródku.- I nie pasuje ani na mesjasza za jakiego ma go Russo, ani na rewolucjonistę siedzącego w dżungli, brudnej i śmierdzącej wilgocią. Albo się pomyliliśmy i to nie nasz gość… albo cokolwiek go tu wygnało, musiało nieźle nastraszyć przy okazji, skoro znosi takie niewygody.
- Czasem brakuje ci wyobraźni, gdy mówimy o eterytach. - Mervi wyraźnie to rozbawiło - Jurij pisał do Paradigmy, chemik co bawi się mniej grzecznie. Lubuje się w gazach bojowych, tych co potrafią stapiać materię nieorganiczną, psują elektronikę i tak dalej, a co za tym idzie i magom ubrania zniszczą, nie tylko kończyny technola. Też inne... bardziej narkotyczne gazy. - mruknęła mało radośnie - Wiesz, jak te co ci mózg orzą w jakimś celu. A wódka z buta... cóż... rusek. Umie destylować ją metodą "z podeszw butów". Tak, jak chciałabym z nim popić wódkę to nie wiem, czy akurat taką…
- Aaa… bo chyba wybrałaś nieodpowiednie przykłady. Widziałem jak kilku magów piło szampana z buta. Co prawda była to szpilka Kari… ale jednak. - wspomniał Irlandczyk zamyślając się.
- Wolę zwykłe sposoby, dziękuję. - pokręciła głową uśmiechając się lekko - Poszukam jeszcze więcej informacji, a ty... Czy nie miałeś teraz być Ghostbusterem?
- Miałem, ale mamy jeszcze czas. Poza tym muszę popracować nad detalami i… zrobiłem sobie krótką przerwę. Ciągła robota z czasem działa negatywnie na skuteczność. Od czasu do czasu, trzeba odprężyć umysł.- odparł ciepło Irlandczyk i sprecyzował.- I oni naprawdę pili z buta. I nie było w tym magyi… ot zwykłe zboczenia ekstatyków.
- Yh... To za dużo dla mnie. - wzdrygnęła się - Ja za to lubię pracować... długo... A szukanie informacji jest relaksujące i odstresowuje, bo zajmuje myśli.
- Powinnaś sobie zainstalować jakiegoś staroszkolnego FPSa i podmienić wszystkich wrogów na awatary nielubianych magów. To dopiero odstresowanie.- zażartował Healy wstając.- Strzelanie do nich. Dobra… to ja się zbieram. Owocnych łowów życzę.
Sięgnął do kieszeni i wyjął z niej USB.
- Tu masz programik do drona… myślę że ulepszanie go będzie lepszą rozrywką dla ciebie niż pisanie go przeze mnie.
- Podejrzewam, że za mało wybuchów oferowało to pisanie. - wzięła USB - Miłego PacMana.
- Raz mi eksplodował dużym crashem jeśli to masz na myśli.- zaśmiał się Healy.

***

Mervi jeszcze dłuższą chwilę oglądała swój prezent, ale to nie on w tym momencie, a monitor, na którym wciąż wyświetlone były ostatnie wyniki poszukiwań, tak bardzo ją przyciągało. Na razie położyła obok wzmacniacz sygnału, aby ponownie móc zatopić się w wyszukiwaniu kąsków informacji, jakich łaknęła... jakiekolwiek by one być nie miały.
Paradigma dała trochę wskazówek, ale wskazówki to było dla technomantki za mało. Potrzebowała faktów, nie możliwości, które przyszłyby magom do głowy.
Postanowiła wgryźć się w temat gazów bojowych, o których pisał rosjanin. Chciała wiedzieć czy zostały takie już gdzieś użyte, czy może on sam z nich robił użytek. Teorie narkotycznych gazów wystarczająco fascynowały eterytę, aby i ich tropem poszła. Chciała dowiedzieć się gdzie Jurij buszował w swojej eteryckiej fiksacji. Szukała także czy pozostały jego oficjalne chemiczne opracowania, kiedy ostatnio bardziej "na widoku" je publikował. Może uczelnianie?

Niestety, trop publikacji naukowych był ślepy, ale to nie dziwiło. Wkopanie się w system uczelni wyższych wyjawiło, że Jurij nigdy nie pracował naukowo. Skończył chemię w Petersburgu, a potem kręcił się po różnych, mniejszych firmach. Miał bardzo dobre noty, ciekawe było to, czemu nie poszedł jednak w stronę nauki. Raczej pieniądze nie były aż tak ważne, jeśli się już przebudził na tym etapiem, a jeśli nie - to mogło wyjaśniać drogę komercyjną.
Mervi nie była zadowolona. Yurij nawet nie robił dla zbrojeniówki, żeby jego historia była ciekawsza na tym etapie. Gazy bojowe przeciwko metalokształtnym musiały bardziej zainteresować magyczne towarzystwo, nawet i technokrację chcącą się przed tym bronić. Yurij o tym pisał w Paradigmie, więc mógł nie taką uwagę na siebie sprowadzić... ale to były tylko domysły. A Merv nie lubiła domysłów.
Gdzie są fakty?
Chciała poznać eterytę jak najlepiej mogła, ale wpierw potrzebowała punktu zaczepienia w poszukiwaniach. Gdy odnajdzie ślad Yurija, będzie miała większą szansę także na uzyskanie informacji o jego porywaczu. Czy może i o samym Domu?
Zaczęła przeszukiwać dostępne jej bazy informacji przy pomocy swoich programów szpiegujących, które zostały nastawione na wyciągnięcie danych odnośnie rosjanina opisanego przez wyrwane już informacje o nim samym. Pokusiła się nawet zajrzeć w dane przebudzonych (jak by chciała hermetykom przeczesać wiedzę!), na tyle, na ile była w stanie zerknąć w to, co wrzucono tutaj. Może ktoś z eteryckiej braci zostawił ślad kontaktu.
W tym momencie braki w sferze socjalnej mogły utrudniać...

W tym momencie technomantka była po prostu rozeźlona. NIC! Co za typ! Tylko kontakt face-to-face? Jak go spotka, to mu chyba w twarz to da za bycie dziadem, co się kompów boi...
 
Asderuki jest offline