Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-05-2021, 20:15   #28
Zell
Edgelord
 
Zell's Avatar
 
Reputacja: 1 Zell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputację


Kiedy trójka magów weszła do zajmowanego przez nich pokoju, Mervi w milczeniu pracowała przy laptopie. Początkowo ignorowała magów, aby zaraz wstać powoli, zamykając klapę od komputera.
- Dłużej się nie dało? - zapytała tym bezemocjonalnym tonem, biorąc do ręki zapisane odręcznie kartki z dużego zeszytu, bez linii.
- Zmarnowaliście czas czy czegoś się dowiedzieliście?
Healy zerknął na Samuela nie podejmując się tłumaczenia verbenowego mumbo-jumbo na ludzki. Akane również zostawiła mu tłumaczenie samiej zbierając swoje rzeczy aby się przebrać. Samuel westchnął ciężko.
- Nic specjalnego. Wygląda na to, że tym obszarem zawiadywał kiedyś potężniejszy duch który jest niedysponowany. Nic nadzwyczajnego, typowa sytuacja, stare wierzenia umierają, świat się zmienia. Zmora bała się też Gustawa, wygląda na to, że facet dobrze ustawia duchy po kątach.
- Czyli nic ciekawego się nie dowiedzieliście? - westchnęła ciężko - Shame. - spojrzała na trochę krwi na barku Akane i znowu spojrzała na Samuela - No wiesz? Nie umiesz nawet magyi używać bez zachlapywania innych swoją krwią?
- Zawsze jest to jakiś argument za wspólnym prysznicem - Samuel odparł w podobnym tonie co Mervi.
- Wolna droga. - wzruszyła ramionami - Akane na pewno jest za. - wskazała kierunek - Tam macie łazienkę.
Słysząc swoje imię japonka podniosła spojrzenie i zerknęła na szatę.
- Jesteś pewna, że chcesz mu na to pozwolić? Wczoraj się do niego tak kleiłaś - powiedziała wystawiając język i odsuwając palcem dolną powiekę. Z tym gestem ruszyła do wyjścia z pokoju.
- Nie zadław się tylko zazdrością, dziecinko. - Mervi przewróciła oczami.
Akane uśmiechnęłą się zaskakująco łagodnie stając przy drzwiach.
- Nah - wzruszyła ramionami. - Działaj, ale mnie w zwoje złośliwości nie wciągaj.

Mervi spojrzała na Patricka i Samuela.
- A tej o co chodzi? - zapytała zdziwiona.
Druid zaczął powoli rozpakowywać “magiczne” narzędzia oraz zdjął marynarkę przewidzianą na chłodną noc.
- Moje zdolności profetyczne nie są rozwinięte - stwierdził bez zainteresowania.
- Przecież jedyne co w tobie może podniecać to informacje jakie posiadasz. - rzuciła na łóżko Samuela i Patricka pliczek kartek.
- Cóż… gdybym ja potrafił zrozumieć kobiety to… cóż, byłbym najpotężniejszym mistrzem Umysłu na Ziemi. Niestety nie będę udawał, że was rozumiem.- dodał Irlandczyk zwracając się do Mervi i chwycił za kartki powoli przeglądając je. - Coś ciekawego udało ci się odkryć? Przydadzą nam się solidne dobre wieści. Samuel stanął za Patrickiem na palcach puszczając mu zza ramienia żurawia w kartki.
- Tylko tyle, że nasz chemik jest aspołecznym typem akomputerowca i wkurzył mnie. - parsknęła - Śmiał ukryć przede mną informacje o sobie! Tylko podstawy mam... trochę jego fiksacji z paradigmy... Jak on śmiał! - Mervi zaczęła chodzić po pokoju porzucając sztywną nutę - A i do pisemka eterytów dużo nie pisał. Co on, Fireson? O nie, tego mu płazem nie puszczę.
Na kartkach Mervi zapisała wszystkie informacje, jakie znalazła o Juriju, w tym i cytaty z Paradigmy. Cyrilicą. Dodatkowo kartki były zarysowane szkicami geometrycznymi... i obrazkami przedstawiającymi HitMarka topiącego się od spodu.
- Też nie mam Facebooka - Samuel wzruszył ramionami - uroczy - skomentował grafikę.
- Ale chyba twoja edukacja nie jest ukryta, co? - zamyśliła się - Muszę poszukać, bo w sumie nie sprawdziłam... - spojrzała na grafikę - Przyszło mi to do głowy, jak czytałam w Paradigmie o gazach bojowych robiących breję z robota.

- Ci z Białego Domku najwyraźniej nie lubili opuszczać swojej małej domeny. Z pewnością też większość odkryć zatrzymywali dla siebie. Nic dziwnego więc, że nie ma zbyt wiele ich śladów w sieci.- ocenił Patrick drapiąc się po karku.
Mervi zatrzymała się na słowa eteryty.
- Te cholery rzucają mi wyzwanie. - zacisnęła dłoń - Ukrywają informacje!
Akane wróciła przebrana w swoją prostą piżamę. Zerknęła w stronę pozostałych magów i usiadła na swoim łóżku słuchając ich wymiany zdań.
- Zupełnie jak wirtualni, hermetycy i wszyscy inni - Samuel stwierdził zajmując łazienkę po Akane.
- VA MOGĄ! - Mervi uniosła za nim głos - Nic nie rozumie, drzewojad jeden, Wirtualni SĄ informacją!

- Ten… no… Joseph Febuu Antonio… trzeci jak mu tam… Ten od Hermesa. - Healy ignorując ten cały spór zwrócił się do Mervi. - On może być nitką, którą sprujesz ten gobelin sekretów. Pozostali może i zostawili niewiele śladów, ale Hermes lubi porządną dokumentację swoich członków, nieprawdaż?
- Przynajmniej w tym są dobrzy. - mruknęła technomantka - Może spróbuję pogadać z innym... Może... - zamyśliła się - Tytalus może mieć dodatkowe info.
- Na razie nigdzie się nam nie spieszy. Trzeba się dobrze przygotować. A ja jeszcze nie zabrałem się za wóz ucieczkowy. - przyznał Patrick.
- A no właśnie… - Akane się odezwała w końcu - Miałam nadzieję jutro zmienić się w lisa i podążyć do obozu gdzie może być Juri. Wolałabym to zrobić spoza tego miejsca aby w razie czego nie sprowadzić tutaj ich z powrotem.

Mervi milczała początkowo, ale nagle wypaliła po Akane, wpatrując się w japonkę z niepokojącym olśnieniem.
- Zachipujemy cię!
- Nie.
Mervi wyraźnie nie zwracała uwagi na protesty.
- Mam już połączenie, ale chip będzie nawet lepszy! I rzeczywisty! Nie tylko będzie dawał lokalizację, ale też... O, drugi wszczep do mózgu! Dzięki temu bardzo realnie dostaniemy tu podgląd i podsłuch oraz możemy dobrze kontrolować twoje funkcje życiowe!
Akane patrzyła sceptycznie na VA.
- Jeśli dobrze pamiętam nie wspominałaś o tym, że wyznajesz sferę życia.
- Ja bym jednak odradzał. Nie wiemy jakie pułapki i zabezpieczenia przygotował szaman. A co jeśli cię w nie złapie. Nie dość że będziemy musieli odzyskać dwójkę magów, to jeszcze się o nas dowie. - wtrącił Patrick.
- Chip nie będzie magyą. - dodała z dumą - Nie nakieruje na nas. A Sfera Życia to twoja i Samuela robota, nie? - spojrzała na Patricka - Bo ty nic poza naklejeniem plasterka nie umiesz?
- Potrafię robić masaż, bardzo dobry.- odgryzł się Irlandczyk żartobliwie.
- I tak się nie dam zaczipować - powiedziała stanowczo japonka.
Mervi zmarszczyła brwi
- ...czemu...? - zapytała Akane z bólem.
- Bo mierzi mnie na samą myśl o tym aby mieć wewnątrz swojego ciała jakąkolwiek mechaniczną część - ta odpowiedziała szczerze. - Poza tym wydaje mi się, że żadne niemagyczne urządzenie nie będzie w stanie ci przesyłać aż tyłu specyfikacji po ledwo istniejącym połączeniu internetowym. Póki co “prawdziwa” technologia jest zbyt duża do takich zabaw.
Technomantka wyglądała na dogłębnie skrzywdzoną odmową i słowami.
- Ignorant... - odwróciła głowę siadając na łóżku - Typowy mistyk... - parsknęła pod nosem, a słowo "mistyk" zabrzmiało w jej ustach jak "gówno".

Irlandczyk machnął ręką dodając.- Eeem… to akurat mogę zminiaturyzować i dołączyć do jakiejś obroży. Wciąż jednak martwi mnie ten plan… może wpierw jakiś skan umbry nad bazą co by mieć pewność, że nie ma tam żadnych pułapek na nadnaturali?
Samuel wrócił akurat z kąpieli, w czarnej pidżamie.
- Już brakuje mi tu peelingu - stwierdził z rozrzewnieniem.
Japonka uśmiechnęła się pod nosem na te słowa jakby miała rozwiązanie na jego problemy.
- Jestem w stanie ukrywać swoją obecność panie Healy. Do tego wiem jak oddać zachowanie zwierząt. Plus… nawet bez swoich rekwizytów będę w stanie się tam bronić. No i wciąż będziemy z naszą obrażoną VA mieć połączenie myślowe.
- Nawet przed duchami? Jeśli to szaman ze sferą Ducha to… ja bym na jego miejscu zrobił z nich kilka psów podwórzowych.- wyjaśnił swoje wątpliwości Healy. - Śpiący to akurat nie problem czy zagrożenie. Tylko duchy właśnie.
- Zawsze mogę uciec, ale tak przeciw duchom też - japonka wyjaśniła. - Nie zamierzam niepotrzebnie ryzykować, to ma być zwiad, nie misja odbicia Juriego.
- Cóż… ktoś musi robić za drużynowego pesymistę. - Patrick przypomniał jej wcześniejszą swoją wypowiedź.

- Widzę planowanie - druid usiadł na brzegu łóżka i słuchał.
- Tak - Akane krótko przytoczyła druidowi ich wymianę zdań. - Czy zwiad duchowy od twojej strony mógłby zostać łatwo wykryty, albo czy raczej mógłby jakoś zaalarmować szamana?
Mervi wybrała milczenie, jednocześnie wlepiając wzrok w komputer i najwyraźniej ignorując resztę.
- Mój? - Samuel zapytał.
- Tak - odpowiedziała Akane.
- Mam przez umbrę podróżować? Średni pomysł. Aktualnie też nie mam przyjaznego ducha który by się jakoś lepiej nadawał. Niby trochę Korespondencję znam ale mamy tutaj lepszych w tym.
- Czyli zostaje zwiad jako lis. Już poczyniłam pewne przygotowania, wolę też nie nadużywać gościnności Russo i zabrać się za wyciąganie Juriego z tego wszystkiego szybciej niż później - japonka dodała jeszcze patrząc na Patricka.
- Pośpiech raczej nam nie służy, ale rozumiem twoją motywację. - odparł Irlandczyk.
- Też wolałbym nie przebywać tu długo - Samuel poparł japonkę - ale też nie chciałbym nic schrzanić pośpiechem. Może przed zwiadem spróbujemy zagrać w otwarte karty? Spotkanie z nim, rozmowa czego oczekuje? Wydaje się mi, że ryzyko z tym związane jest mniejsze nawet jak zaostrzy po spotkaniu nas zabezpieczenia, niż ryzyko, iż zorientuje się o nas przed spotkaniem i nabierze podejrzeń.
- I pozbawić nas największego atutu? Że my o nim wiemy, a on o nas nie? Zresztą… co możemy mu dać na wymianę za schwytanego wroga? Jaką mamy dla niego ofertę? Nie odda go nam na piękne oczy.- stwierdził Irlandczyk i wzruszył ramionami. - Zresztą… czego on może oczekiwać od grupki magów, która mu wlazła na podwórko?
- Jeszcze kilka dni i będą o nas plotki - Samuel powiedział przeciągając się.
- Mógłby chcieć zniszczenia opozycji - japonka powiedziała nieco cicho wahając się przed wypowiedzeniem tych słów.
- Machać magyą po polu maga... Jakie to... mistyczne... - Mervi parsknęła wciąż patrząc w ekran - Ale jasne, przecież to nie tak, że BEZ MAGYI da się zrobić zwiad. Nie ma innej opcji. W ogóle. - spojrzała na Samuela - Twój pomysł to świetne odwrócenie uwagi, byłabym za.
- Może chcieć zniszczenia swoich wrogów, ale bez Jurija jakim zagrożeniem dla potężnego maga z dostępem wojskowych minionków jest komunistyczna banda rebeliantów siedząca w dżungli.- wzruszył ramionami Healy i zerknął na Mervi. - No… nadal na talerzu jest opcja zwiadu satelitarnego o której wspomniałem. Najmniej inwazyjna.

- Może ktoś umiałby nawet im NIEMAGYCZNIE do bazy wleźć... Może, taka szokująca idea, zrobić tam nawet miejsce dla lisa, aby bezpiecznie powęszył i w razie czego zrobić chaos, aby nawiał. - spojrzała na Akane - Szkoda, że to niemożliwe, co?
- Robienie chaosu wyrzuci całkiem opcje pokojowe z menu. Nawet jeśli ten chaos miałby tylko lisa ochronić przed wykryciem. No i nie wiem czy duchy strażnicze niemagycznych szpiegów też nie wykryją. - wzruszył ramionami Irlandczyk. - Po prostu, na miejscu szamana, zabepieczyłbym siedlisko przed magami. Pewnie mu te zabezpieczenia zostały z czasów, gdy nasz rusek hasał wolny.
Akane westchnęła ciężko.
- Jedyny powód dla którego chciałam pójść jako lis, bo się nie będzie rzucał w oczy. Równie dobrze, mogę być człowiekiem o innym wyglądzie albo po prostu po nocy tam pójść. Nie jestem mistrzem skradania, ale potrafię unikać spojrzeń. Czasem się przydaje jak masz psychofanów - skończyła opierając głowę na ręce. - Proponuję skorzystać z opcji rozmów jeśli się okaże że bez takiego odwrócenia uwagi nie będę mogła się przedrzeć lub w ogóle zbliżyć.
- Mnie tylko te możliwe pułapki i duchy martwią. Śpiący… nie są dla nas problemem.- ocenił Irlandczyk i wzruszył ramionami proponując.- Może wpierw obejrzymy bazę z bezpiecznej odległości nim spróbujemy się do niej zakraść?
- Śpiący są problemem - Samuel odpowiedział - nie tylko ogień, a może najmniej. Trudno używa się naszego największego atutu na ich oczach. Szczególnie gdy mogą wierzyć w atut przeciwnika.
- Taaak. Śpiący są problemem… w przypadku walki. Natomiast podczas szpiegowania, Śpiących najłatwiej zmylić.- doprecyzował Irlandczyk. - Wątpię więc by szaman polegał na ich zmysłach chroniąc swój tyłek i magicznego więźnia.

Mervi podniosła głowę.
- Samuel zrobi nam za dywersję, a Patrick z nim zostanie. - odezwała się pewnie - Potrzebujemy zająć szamana, skierować jego uwagę na coś innego. A Samuel umie gadać i nie antagonizować. - spojrzała na irlandczyka - Nie chcemy walki, ale na wszelki wypadek będziesz tam... choć szaman może nie lubić eterytów.
- Jeśli to wolny elektron to pewnie nie lubi każdego maga. Tyrani źle znoszą konkurencję.- odparł ironicznie Healy któremu ten pomysł w ogóle się nie podobał. Ale skoro się uparli… znów.
Druid spojrzał na Mervi szerokimi oczami jakby nie wiedząc czy może się zaśmiać.
- Chyba mnie nie znasz - odpowiedział.
- Nie zantagonizujesz jak Patrick by mógł. - wzruszyła ramionami.
- Uwierz mi, w tym możemy być może konkurować. Ja przygotowuję do występów innych - podkreślił słowa - samemu zwykle palnę kilka słów za dużo.
- To nie mów za dużo... ale mów długo. Zajmiecie szamana, ja z Akane tam poszukamy Jurija. Nie możemy się rozdrobnić, musimy od razu go uwolnić.
- To najgłupszy plan jaki wymyśliłaś. - stwierdził sceptycznie Irlandczyk. - No tak… ruszajmy na rympał. A nuż się uda. A nuż szaman będzie chciał bawić w elokwentne rozmowy przez płotek podczas gdy dwie inne magiczki będą mu buszować w ogródku bez rozpoznania terenu. Może wróćmy najpierw do przygotowań i badania terenu… nim rzucimy mu wyzwanie?
- Jeśli nas przyłapie na buszowaniu mu w ogródku, zobaczy ślady naszych działań, to potraktuje to jako wypowiedzenie wojny - Samuel zawiesił wzrok w powietrzu, gdzieś ponad nimi, wyglądał jakby chciał coś powiedzieć, lecz ostatecznie zastygł wpatrując się w ścianę.
Akane powiodła za nim spojrzeniem i rozszerzyła swoje spojrzenie na umbrę dotykając swojego amuletu leżącego obok łóżka. Nie dostrzegła nic co mogło ją zainteresować.
- Jeśli mamy uwolnić ruska to mamy na to jedną szansę. Potem… to będzie wojna pozycyjna. Więc… lepiej dobrze przygotujmy ten jeden raz i drogę ucieczki. - stwierdził Healy stanowczo. - Jeśli chcemy negocjować jego uwolnienie i załatwić to drogą dyplomatyczną, to … trzeba jakieś karty przetargowe mieć. Tak czy siak, choć wiem że ci się nie podoba w tej dżungli Mervi, to chwilę tu musimy siedzieć, by przygotować wszystko na ostatni guzik.
- Nie podoba mi się, że zbyt ciężko ci zrozumieć i przyjąć do wiadomości podejście pozbawione walki. I nie, nie mamy naprawdę iść w dyplomację. Dyplomacja to tylko dla zatarcia prawdziwego obrazu, dym i lustra. - mruknęła technomantka.
- W takim razie… wpierw bezinwazyjne rozpoznanie terenu, by całe to wykradzenie Jurija odbyło się bez wzbudzania alarmów.- rzekł Patrick wzruszając ramionami. - Stanowczo zbyt lekko traktujesz przeciwnika. On uwięził maga… więc zapewne zabezpieczył jego celę i fizycznie i magyicznie. Ja bym tak zrobił na jego miejscu, a on nie wygląda na amatora.
Następnie dodał wzdychając ciężko.- A potem zwiewamy tak szybko jak się da. Bo pewnie szybko doda dwa do dwóch.
- I przeprowadzi akcję odwetową lub po prostu wyładuje swoją złość na pierwszej rzeczy, na jakiej może, a my będziemy odlatywać w kierunku zachodzącego słońca - Samuel pokręcił głową - wolałbym nie zostawiać za nami takie wrażenia.
- Jakie rozwiązanie więc proponujesz? - zapytał retorycznie Patrick. - Bo ja liczę, że zamiast szukać winnych wśród miejscowych pogoni za nami. I może to mu wystarczy… nas przepłoszyć? Ostatecznie przecież i tak będzie nadal władał tą okolicą.

- Jeśli poszedłby na taką ugodę, byłoby to zacne - druid zamyślił się - ale aby to ocenić, trzeba nam wiedzieć więcej. Jeśli nie… - zawiesił na chwilę głos - ...widzę dość brutalne rozwiązanie. Jeśli szaman nie należy ani do Cechu ani Tradycji…
- Po prostu go zabijemy. - Mervi bezczelnie wcięła się Samuelowi w zdanie.
- Nie po prostu - druid pokręcił głową - ale wykonamy wyrok w imieniu Tradycji. Dodatkowo, od tego momentu dopiero zacznie się prawdziwa praca. Będzie trzeba po sobie posprzątać, może podstawić figurantów. Nic co byłoby łatwe ani nic, na co miałbym czas i ochotę.
- Patrick przekaże, że Rada ma dupę ruszyć i to połatać. - Technomantka powiedziała wprost - Wysłali zbieraninę przypadkowych magów, powinni się spodziewać, że też będą musieli choć kogoś innego kopnąć, jak napaskudzimy.
- Może nie dzielmy jeszcze skóry na niedźwiedziu którego nie upolowaliśmy, co? - odparł Healy pocierając czoło.- Dobrze że mam plany karabinu elektromagnetycznego w głowie. Przyda nam się sensowna snajperka.
I spojrzał na Samuela dodając. - Wierzysz w skłonność miejscowego do jakiejkolwiek ugody?
- Tak - druid powiedział pewnie - czy może precyzyjniej, wierzę, że nie jest idiotą. A to znaczy, że nawet jeśli nam odmówi, to nie będzie odmowa na zasadzie nie, lecz wystawi nam warunki nie do spełnienia twierdząc, iż jest to rekompensata. Jeśli jest z Tradycji lub orbitował wokół, musi wiedzieć jak załatwia się tego typu polityczne sprawy. Może nawet być niechętny do ataku z zaskoczenia bez uprzedniej prowokacji. Patrzcie - druid gestykulował - ja się tylko broniłem. Tak podejrzewam. Chyba, że jest idiotą, a wtedy albo jest łatwym przeciwnikiem, albo prędzej czy później zjedzą go swoi lub zespół szturmowy Tradycji.

- To co robimy? - Mervi zapytała niecierpliwie.
- Akcje gdzie wysyłamy dwójkę niedyplomatów do rozmowy kiedy my myszkujemy za plecami szamana - japonka powiedziała a na jej twarzy malowała się wątpliwość. - I chcemy to zrobić w ten sposób, bo umie się bronić przed spojrzeniem korespondencji, lub mógłby je wyczuć. Do tego nie chcecie mnie posłać samej bo jego duchy mogłyby mnie dostrzec i zaatakować lub go zaalarmować. Powiem wam, że albo mamy do czynienia z bardzo potężnym magiem przynajmniej na naszym poziomie, ale brakuje nam informacji. Bo póki co wygląda na to, że potrafi zarządzać duchami, spowodować silną burzę, chronić się skutecznie przed spojrzeniem korespondencji i do tego jeszcze jest jakiegoś rodzaju wieszczem. To się może ze sobą mieszać, ale brzmi jakby nasz mag był bardzo wszechstronny i do tego bardzo mocny w tej swojej wszechstronności. Jak bardzo cieszę się, że chcecie mnie pilnować i zadbać o moje bezpieczeństwo nie wydaje mi się aby to było specjalnie rozsądne abyśmy niemal wszyscy się wepchali do obozu pełnego uzbrojonych w broń maszynową ludzi. Pozwólcie mi jutro sprawdzić ten obóz samej z zachowaniem maksimum ostrożności. Przeskanuję go od strony patrolujących go duchów, ewentualnych pułapek, magy i wart jakie tam trzymają. Wszystko ograniczę do poziomu magyi obserwacyjnej. Jeśli będzie taka możliwość to spróbuję sprawdzić środek, jak nie odpuszczę i będziemy mogli zastanowić się co dalej.
Po tych słowach Akane odwróciła się do Mervi i powiedziała jedno.
- Google Earth.

Od pierwszych słów Akane, wzrok technomantki stężał, a przy ostatnich przeszyła dziewczynę lodowatym spojrzeniem.
- Google. Earth. Jak mogłam zapomnieć! Teraz już bez problemu, każdy z nas sobie spojrzy do środka obozu. Silly me. - sarknęła i spojrzała na Samuela - Jest coraz lepsza w obrażaniu nas, co?
Samuel jednak nie skomentował, chociaż gdy Akane wspomniała o Google Earth coś dziwnego pojawiło się na jego twarzy.
Japonka przetarła skronie.
- Przepraszam, nie chciałam aby to tak zabrzmiało. Mówiłam poważnie. Nie jest to najdokładniejsze narzędzie, ale jeśli było wykonane śpiącymi metodami, to jeśli obóz jest wystarczająco duży i nie ruszany od pewnego czasu to jest możliwe, że będzie tam rzut z góry, z którego można skorzystać. No i nic nas nie kosztuje sprawdzić - dziewczyna spojrzała ponownie na Mervi smutno.
- Naprawdę nie chcę ci zachodzić za skórę wszystkim co robię, ale podobnie jak ty nie cierpisz mistycznej magii, ja nie mogę znieść myśli o jakiejkolwiek maszynie w swoim ciele. No i nie znam się na technologii na tyle dobrze aby znać uśpione majstersztyki chowane przed masami. Znam tylko to co jest dostępne na co dzień.
- Zwykły Śpiący rozumie więcej z tych uśpionych "majstersztyków" niż ty, najwyraźniej. - Mervi odparła zimno - Zrozumiałam, masz fobię technologii w ciele i może też typową nieufność do VA, nic szokującego czy nowego, więc i dalej nie nalegam na taką pomoc. Zazwyczaj jednak mistycy nie podważają naszych zdolności i wiedzy w używaniu tego nikomu niepotrzebnego substytutu magyi... chyba że intencjonalnie chcą nam pokazać, jak nisko o nas sądzą. - wykrzywiła usta - Zastanawiam się teraz: czy Samuela masz zamiar przeprosić?
- Nie podważyłam twoich zdolności. Wyraziłam wątpliwość czy to zadziała, tak samo jak pan Healy wyraził swoje wątpliwości względem tego abym szpiegowała jako lis - Akane powiedziała poważnie. - Wystarczyło mi podać przykład, że się mylę.
Po tych słowach spojrzała na druida.
- Panie de Balzac, czy moje słowa były dla ciebie krzywdzące?
Druid zamrugał oczami.
- Jakie słowa? Przepraszam, ale się wyłączyłem na czas waszych pyskówek. Coś konstruktywnego mnie ominęło?
Uśmiechnął się krzywo na koniec.
- To co powiedziałam kiedy się panna Laajarinne pytała co robimy - odpowiedziała krótko Akane.
W spojrzeniu, jakim Mervi obdarzyła Samuela, był widoczny zawód i poczucie zdrady. Technomantka nie odezwała się jednak do żadnego z magów.

- A no tak, co robimy - Samuel udał pacnięcie się w czoło - jeśli przyjąć poważne kryteria oceny, pierwsze opinie należą do Patricka, jeśli on chce zajmować się bezpieczeństwem. Ale wtedy - druid podniósł palec podkreślając - ma on tylko kompetencje negatywne. Mówi co odpada, ale nie co ma być. Stara metoda z organizacji wypraw, korpus bezpieczeństwa zwykle skreśla złote pomysły reszty, ale sami nie proponują bo najchętniej to wystrzelaliby sobie drogę.
Mimo, że słowa były kierowane do irlandczyka Akane z każdym zdaniem miała bardziej skarconą minę. W końcu odezwała się z dużą trudnością jakby musiała wywalczyć każde słowo z swojego gardła.
- Spróbujmy z tymi czipami.
- To już zostało ustalone. - Mervi odparła bez emocji - Jest to kontrproduktywne, skoro osoba z tym w sobie jest szczerze niechętna. Nie tym razem. Inne propozycje. - Mervi wsparła brodę na razem złożonych dłoniach wyraźnie nie biorąc już pod uwagę chipów dla Akane w tej akcji.
- Zawsze możesz ją zakolczykować - Samuel zaśmiał się - nie wiem czemu uparłaś się akurat na wszczepy skórne.

Mervi nic nie mówiła, ale nie zaprzeczyła też pomysłowi. Czekała na decyzję magów. Sama już swoje powiedziała.
- Wspomniałem już raz kiedyś… od czego trzeba było zacząć. Tylko że zamiast google earth zaproponowałem wojskowe satelity. - odparł ironicznie Healy i wzruszył ramionami dodając retorycznie. - Ale kto tu mnie słucha?
- Satelity wojskowe, jeśli Mervi nie ma jakiś zachomikowanych backdoordów, pewnie potrwają tygodnie? - Samuel zapytał spostrzegawczo.
- Nie ma na tym świecie satelity, komputera, bazy danych do których Mervi nie mogłaby wejść. I myślę że nie zajęłoby to jej więcej niż parę godzin. - odparł Healy z pełnym zaufaniem w możliwości przyjaciółki.
Mervi spojrzała na Patricka z wyraźną wdzięcznością.
- Nie wiem co ty chcesz zrobić przez tygodnie. - odezwała się do Samuela - Satelity niemilitarne już obadałam, a militarne to tylko kwestia wyboru najlepszego połączenia i najmniejszej szansy, że tosterogłowi będą akurat na linii. Jeżeli miałabym użyć bardziej... magycznych sztuczek, to byłoby to w chwilę. Bez tego, bo i nie mam zamiaru ryzykować, że szaman coś wywęszy, zajmie to... Uważając na przeszkody... - przymknęła oczy - Dzień. Ale zrobię szybciej. - stwierdziła z silnym naciskiem.
- Jestem w takim razie za - japonka powiedziała bez wahania.
- A następny dzień drużynowy wirtualny odsypia? - Samuel zaśmiał się z sympatią - Dla mnie jest w porządku.

- Przez ten czas zrobię drukarkę, tak więc gdy już ruszysz na zwiad do obozu wroga nie będziesz szła na oślep.- dodał z uśmiechem Irlandczyk zwracając się do japonki.
- Ale co ma do tego drukarka? - Mervi przytuliła Patricka szepcząc - Dzięki.
- No… żeby wydrukować zdjęcie całego obozu. Dobrze by Akane miała je przy sobie. - odparł Syn Eteru. - Ułatwi to jej zadanie.
Samuel uśmiechnął się pod nosem.
- Nie trzeba, dostanie ode mnie minimapę przed oczami. Z pingami i błyskającymi znaczkami. - pocałowała Patricka w policzek - Ale i tak chcę drukarkę. Kompaktową.
Akane nie skomentowała ale wyglądała na nieco zaskoczoną. Samuel lekko rozciągnął się i zaczął szukać czegoś w swych rzeczach.
- To jutro Mervi robi zwiad, my się jeszcze przygotowujemy. Mamy coś jeszcze do obgadania? Chciałbym nie stracić całej nocy, a mam jeszcze coś do roboty - druid wyjął z bagaży małe, drewniane pudełeczko na zatrzask, odłożył je i poszukał mniejszego. Było puste.
- Ja chyba nie mam już nic do dodania - powiedziała japonka.
- Ja też nie.- potwierdził Healy. - Kto z nas powiadomi Russo o tym że rozwiązaliśmy jego problemy?
- Mogę z nim pogadać jutro - Samuel stwierdził wyjmując małą lupę - ale ostatnio tak długo z tobą gawędził, że chyba cię polubił - zwrócił się do Patricka.

***

Mervi zaczęła składać swój laptop. Samuel powoli przygotował sobie w rogu pokoju stanowisko pracy. Na razie założył małą lupę na oko i zaczął pracować z mikroskopijnymi pędzelkami i małym zestawem farb na lwim pazurze.
A Mervi... bezczelnie stanęła za nim, zaglądając mu przez ramię.
- Co to? - zapytała zaciekawiona.
- Praca.
Druid burknął pod nosem skupiony. Symbole, patrząc na nie z góry nie układały się w całość, a raczej w wielobarwny, jednolity malunek. Najpewniej po to była Samuelowi lupa, aby na tak małej powierzchni zmieścić docelową treść.
- Więcej szarego by było fajne, przy tym, co wygląda jak pantofelek. - Mervi także najwyraźniej się w to wtopiła uwagą.
- Daj mi dokończyć, to jest koronkowa robota - druid powiedział na chwilę pauzując pracę - możesz patrzeć w milczeniu. Potem muszę zrobić pudełko, to jak będziesz grzeczna to możesz nawet pomóc.
Akane pokręciłą głową schowała się pod kołdrę i wyciągnęła ze swojej torby zeszyt i długopis. Potem zaczęła w nim bazgrolić.
Healy zaś przeciągnął się i wstał, by się umyć przed snem. Po wczorajszej pobudce o północy, potrzebował się wyspać przed jutrzejszym dniem.
Technomantka już nie hałasowała, ale nie przestawała obserwować tego, co robił druid. Malowanie, chociaż precyzyjne, nie trwało zbyt długo. Wkrótce kieł pokrył się wielobarwną mieszaniną wzorów w układzie małych, kolorowych, wyglądając z daleka na brunatne, plam. Chwilę dmuchał na fetysz pozwalając wraz z farbami, zakrzepnąć magyi. Mervi wydawało się, że czuje pod skórą coś bliskiego znanemu jej dobrze aromatowi Korespondencji, ale nie była do końca pewna. Akane wyczuła szersze spektrum, od Pierwszej, przez Ducha i Umysł. Słabe efekty, acz o złożonej, zmyślnej strukturze.
Gdy farby przestały schodzić, położył kieł na czarnej chustce, obok pierwszego fetyszu w wyciętej kości. Następnie wyjął z aktówki multitool, garść narzędzi które było trudno zidentyfikować, spirytus, większe pędzle i pudełka dziwniejszych rzeczy. Zamyślony popukał w pudełko.
- Skoczysz do łazienki i umyjesz mi je?
Zapytał wirtualną o mniejsze pędzelki na chwilę przystając w myślach. Widać analizował.
- Ale nie zrobisz reszty beze mnie...
- Nie, nie - pokręcił głową - potrzebuję chwili aby przemyśleć plan.
- No dobra. - Mervi delikatnie wzięła pędzelki i bez zastanowienia po prostu weszła do łazienki.

Healy rozebrany od pasa w górę mył się, nie zwrócił wielkiej uwagi na fakt że ktoś otworzył drzwi. Bądź co bądź… wszyscy tu byli dorośli, a Irlandczyk nie wstydził się swojego ciała.
- Ja tylko na chwilę. - Mervi przepchnęła się przy Patricku, aby wejść do środka i umyć pędzelki - Nie przeszkadzaj sobie.
- Nie zamierzałem.- odparł Patrick nie przestając się myć.
Faktycznie, po dokładnym wymyciu pędzelków, Mervi jakby nigdy nic wyszła z łazienki zamykając drzwi za sobą i oddała Samuelowi przybory.
- Co teraz?

Samuel nie do końca dotrzymał słowa, gdyż już jak Mervi szła, zaczął nanosić na górę pudełka duży kleks czarnej farby. Nie malował nim, tylko lekko mieszał.
- Jeśli chcesz pomóc, trzeba kropli krwi. Obok masz igłę i gazik. Może być kropelka z opuszka na kleks. Mnie też możesz przekuć - uśmiechnął się kątem.
- Panna Laarjanne nie lubi igieł - odezwała się japonka spod kołdry dalej szaleńczo bazrgoląc w swoim zeszycie.
Mervi wyraźnie spięła się, ale Akane dała jej moment na odzyskanie rezonu.
- Nie, to nic. - spojrzała na igłę, ale po chwili wzdrygnęła się - Nie wolisz użyć czubka sztyletu?
- Jak chcesz - druid odpowiedział szczerze - po prostu nożem się dłużej goi i jest gorzej dla kogoś, kto nigdy krwi nie dawał. Temu kupuję te igiełki jak ze szpitala - wskazał wolną ręką jednorazowe opakowania - mają być też sterylne, więc wystarczy tylko okolice przetrzeć. Coś jak na testy alergiczne czy inne wymazy. Jest szybciej.
Zamyślił się.
Mervi znowu spojrzała na igły.
- To... W sumie lepsze.. Coś jak do glukometru, nie? - spróbowała się uśmiechnąć... ale było to nerwowe - A... mógłbyś ty tym... nakłuć mnie...?
- Dokładnie - uśmiechnął się i odłożył pędzel. Chwilę mocował się z otwarciem igły… Ale nie, Mervi przejrzała jego grę. Udawał aby szybko chwycić jej palec nad farbą i nakłuć fachowo, z precyzją i z zaskoczenia. Faktycznie, była to dobra metoda, gdyż wirtualna adeptka nie miała czasu stresować się igłą zbliżającą do skóry. Dwie szkarłatne krople leniwie spłynęły po palcu, zwisając na opuszku, aż skapały na pieczęczeć. Druid podał jej wacik. Po chwili sam zrobił to samo.
- Wirtualni znają się na Korespondencji, więc nie będę mówił ci czym jest więź sympatyczna. Ale tu chodzi nie tylko o nią - powiedział rozmazując prawą stronę kleksu we wzór. Były to czarne, jasne runy, chyba celtyckie? Mervi nie miała pojęcia jakie mają pochodzenie. Miejscami się zakrzywiały. Po środku była czarna plama, lewa strona wieka pudełka pozostawała wolna.
- Dzieło powinno być osobiste. Sztuka bez osobistego wkładu jest niczym innym jak powielaniem jej z matrycy. To nie tylko obelga, sprowadzając przebudzonego do roli rzemieślnika powtarzającego po bardziej uzdolnionych magach - Samuel kończył znaki - ale też z gruntu mniej skuteczne. Czy poznasz własną sztukę gdy będzie kopią? Czy w razie potrzeby tak samo łatwo wycofasz zmiany jak je uczyniłaś ty, czy może raczej będziesz rozplątać własne dzieło jak ktoś obcy? A ponad wszystko… Miło jest się podpisać.
Podał jej pędzel.
- Wzory pociągnij od plamy na środku, ciągłą linią. Potem nie muszą się łączyć. Nie próbuj rysować czegoś, po prostu namaluj proste i krzywe które kojarzą ci się z pojęciem uwięzienia lub ukrycia. Potem poprawię to jeszcze.

Technomantka chwilę rozpracowywała w głowie plan... ale kiedy zaczęła tworzyć swoją "pracę", nie wahała się. Wyliczała dokładnie potrzebne ruchy. Jej obraz był czysto geometryczny, jak najbardziej idealny, jak była go w stanie ukazać, jednak... Coś uległo zmianie?
Wyglądało to jak dość nieoczekiwane zaburzenie formy. Idealnie wyliczone wzory zachwiały się, ręka straciła sztywność. Im bliżej środka, tym więcej chaosu się wdawało tworzącego... wzór. Dopełniający zamknięcia środka poprzez dodanie labiryntów pnączy kresek.
Mervi przestała malować, jedynie wpatrując się w malunek. Widziała jak w środku przeskakują wielobarwne piksele, a same krzywe lśnią jak neony.

- Interesujące.
Samuel pokiwał głową i dopisał tylko na górze i na dole po jednej, prostej runie. Następnie wziął drugi, błękitny pędzel i zaczął nim oraz czarnym, na zmianę, domalowywać symbole na trzech bocznych ściankach, lecz nie na przedniej z zatrzaskiem.
- Mam nadzieję, że nie schrzaniłam. - odparła patrząc na neony.
- Nie dałbym ci nic, co mogłabyś schrzanić - druid odpowiedział dalej malując.
Akane znowu wyczuła Ducha i Umysł, może też Pierwszą? Tym razem i Mervi poczuła, że zaczyna się magya. Druid zaczął od przedniej ścianki. Zatrzask namalował w czarnym półkolu, wokół którego uczynił jakieś napisy, nie runy, barwy niebieskiej. Więcej run nie było. Odłożył narzędzia malarskie i zaczął szukać czegoś w małych pojemnikach, grzechocząc.
Mervi zainteresowała się poszukiwaniem.
- Za czym patrzysz?
- Najgorszy element - druid pokazał na dłoni dwie cienkie, płaskie blaszki. Jedna była barwy srebra, a druga czerwona, chyba jakiś stop miedzi.
- Nie mów, że będziesz je rozgrzewał na dłoni. - technomantka spojrzała uważnie.
- Nie, ale zapamiętam twoje fantazje - odparł delikatnie majstrując z blaszkami przy zamku - trzeba je dobrze zagiąć dłonią i sprasować metal do metalu aby się nie ruszyły. Najlepiej niech w mechanizmie siedzą - powiedział delikatnie grzebiąc w tym. Mervi poczuła wyraźnie prostą magyę Korespondencji, zmieszaną z innymi sztukami.
Mervi wiedziała, że mogłaby pomóc... gdyby wiedziała co dokładnie Samuel robi. Później go umęczy o wyjaśnienia.

- I gotowe - druid powiedział zadowolony - na jakiś czas wystarczy - powiedział wkładając do pudełka dwa fetysze - a i na przyszłość się może przyda, o ile tyle przetrwa.
- Co robiłeś na koniec? Z Korespondencją? - zapytała.
- Masz czip w głowie czy wyczułaś?
Zapytał z demonicznym uśmiechem.
- Mam komórkę. - wzruszyła ramionami - A co, boisz się, że jestem cyborgiem not environment friendly?
- Gorzej - druid zaśmiał się - boję się, że umiesz bez komputera.
- To byłoby tak straszne? - wyjęła komórkę i pokazała Samuelowi ustawiony alarm wibracyjny z opisami alarmów.
- Nie zaglądałaś w telefon - druid uśmiechnął się dając do zrozumienia, że nie będzie drążył tematu.
- Nie muszę. Wystarczy, że odpowiedni alarm zawibruje przy mnie. - włożyła telefon do kieszeni - Rozpoznajesz z doświadczeniem. Więc co robiłeś? Po co ci to było?
- Prosta pieczęć skorelowana z duchem - druid wyjaśnił niechętnie.
Mervi wyraźnie nie zauważyła niechęci druida.... albo ona ją nie obeszła?
- Wytłumaczysz mi to? - głos technomantki wyrażał pełnię jej zaciekawienia tematem - Co robiłeś, jak, dlaczego i tak dalej? - przybliżyła się do druida.
- Jeśli nie znasz sfery ducha, może być ciężko - Samuel stwierdził poważnie - a potem jeszcze przydałoby się się orientować w kilku bardziej ezoterycznych aspektach. Generalnie to pudełko jest awaryjnym fetyszem. Gdyby zmory częściowo lub całkowicie się wydostały, ma to ją powstrzymać na pewien czas i zaalarmować nas. Dodatkowo powinno to tłumić ich wpływ na ludzi, świadomy i nie, a także wykrycie cóż to w tym pudełku jest. Nie wiem jak wy, ale gdy któraś zmora spróbuje czegoś cięższego na pudełko… - zamyślił się - ...ja to słyszę jak tłuczące się szkło. Pierwsza warstwa, fałszywa blokada która z hukiem rozpada się na kawałki.
- Brzmi fajnie. - rzuciła zaaferowana Merv - Może bym w końcu była w stanie ustawić tak swoją technologię, aby też taki alarm mieć. - zamyśliła się - W sumie... Musisz się rozebrać z tej piżamy. - powiedziała poważnie.
- Nie robię striptizu za darmo i na trzeźwo - druid powiedział wzruszając ramionami i powoli ogarniając mistyczne narzędzia.

- To chcesz w tym wyjść na zewnątrz? - technomantka zapytała zdziwiona.
- Teraz to chcę spać - druid powiedział drapiąc się w tył głowy - godzina nie jest przyjemna, a ja mam rano obowiązki.
- Czyli rezygnujesz z transferu danych? - mruknęła z zawodem.
- Odraczam - Samuel uśmiechnął się w sposób, w jaki uśmiechają się ludzie którzy mają jakiś zabawny komentarz lecz powstrzymują się przed jego wygłoszeniem.
- Miałam nadzieję, że wynegocjujemy warunki... opłaty...
- Kupczysz się jak hermetyk - druid zaśmiał się - albo Syndykat, jeden pies.
- To ty pierwszy zechciałeś info za info. - przypomniała - Ja teraz chcę to usystematyzować.
- A musisz wszystko zamykać w pudełka?
- W ten sposób warunki są jasne, każdy wie co otrzyma i co ma dać. Bez miejsca na nadużycia. - wyjaśniła - To dla bezpieczeństwa interesów obu stron.
- Nie wpadłaś jeszcze na to, że są rzeczy których albo nie da się zamknąć w sztywne ramy albo nie powinno? - Samuel powiedział powoli przypatrując się uważnie Mervi, jakby na coś czekając.
Mervi spojrzała niepewnie.
- Znaczy... - czuła się oceniana - No... nie ustala się zasad dla nieważnych błahostek, które nie zagrożą nikomu, a umowa jest taką ochroną... Wiesz, żeby nie ucierpiał ktoś, jeżeli trafi na osobę fałszywą, o złych zamiarach.
- Nie słuchałaś bajki o błędzie Tkacza - uśmiechnął się diabolicznie - odwaliło mu bo chciał usystematyzować to co systematyzowane być nie powinno, bo chciał zawładnąć czymś co go przerastało. Moja Sztuka taka jest. I nie jest przedmiotem handlu, a przyjacielskiego układu.
- Twoje podejście jest... obarczone ryzykiem. - spojrzała z niepewnością co do jego podejścia - Może kiedyś zaboleć za mocno, a będzie za późno, gdy zorientujesz się, że przyjaciel przyjacielem nie jest... - dodała cicho.
- Życie to krew i ból, jak zaboli to znaczy, że się nie oszukujemy, i nie budujemy fałszywych ścian między nami a światem - druid odpowiedział w duchu Verbeny, co brzmiało trochę ironicznie biorąc pod uwagę jakich narzędzi używał - ale wiesz co. Ja jestem przyjacielem każdego. Ale nikt nie będzie moim. I z tą pogodną myślą zostawię cię do łóżka - powiedział z lekkim uśmiechem pakując ostatnie przybory i idąc ku posłaniu.
- Myślałam, że będziesz się czuł pewniej w takim wypadku... - odparła - W końcu mnie nie znasz.
- Może jestem dobry w te klocki - odpowiedział kładąc się - dobranoc.

***

Mervi pokręciła głową i podeszła do łóżka, gdzie pod kołdrą była Akane. Potrząsnęła skrytą Japonką.
- Aki, co rysujesz? - sama zaczęła szukać swojej piżamy w torbie.
Dziewczyna mruknęła.
- A nie będziesz się śmiać? - zapytała.
- Nie mam humoru do śmiechu. - odsunęła kołdrę z głowy Akane. Zobaczyła najpierw burzę czarnych włosów spod której wystawiony został zeszyt w którym były bazgroły. Z początku tylko takie było wrażenie. Były to narysowane ostrymi i grubymi krechami obrazki osób z zniekształconymi twarzami, gdzieś pomiędzy człowiekiem a zwierzęciem. Linie były agresywne, dynamiczne a postacie miały oczy bez tęczówek, a ich mimika wyrażała złość. Z wielu ust błyskały ostre zęby. Nie były źle narysowane, ale wyglądały bardzo groteskowo. Japonka zacisnęłą usta z niepewnościa patrząc na reakcję finki na to co narysowała.
- To... Jakieś bóstwa? Mityczne stworzenia z Azji? - Mervi oglądała obrazki.
- … nie - zaczęła niepewnie - To tylko moje emocje.
- To masz dużo agresji w sobie. - oddala Akane zeszyt.
- Tak. Także dużo innych. Bardzo dużo - dziewczyna wzięła zeszyt i przekartkowała go. Była tam narysowana osoba siedząca na ziemi w deszczu a z jej białych oczu spływały kaskady łez. - Z moim avatarem czasami ciężko je utrzymać we władaniu.
- Powiedziałabym ci co można zrobić, aby dał żyć, ale... - urwała - Nie, to może nie być dobre.
- Powiedzieć możesz, czy za tym podążę to już będzie mój wybór - dziewczyna się uśmiechnęła.
- Bo wiesz... - Mervi próbowała znaleźć słowa - Czasem... chcesz, aby on się przymknął...
Mervi zobaczyła na ścianie neonowy rozbłysk, jakby grożenie palcem. Nie było one jednak groźne ani srogie, raczej rozbawione, jak do przyjaciela po długich perypetiach.
- ...no i... W sumie pomyśl o nim jak o nieznośnym kumplu, co pod siebie chce wszystko. Możesz mu dorzucić środki nasenne do szklanki, ale się w końcu obudzi... Może lepiej mu wywalić wprost co ci nie leży i dojść do układu, jak macie to przeżyć? Nie do układu - zrobię wszystko co on każe, bo jest mądry i nieomylny. Chcieliby!
Akane zamrugała mocno zszokowana. Potem się zaśmiała cicho.
- Już sobie to wyobrażam. Huu… - odetchnęła z rozbawieniem. - Mam układ ze swoim avatarem. Akurat lubię go i raczej współpracujemy ze sobą. Droga do jedności jest jednak długa i trudna.
- Gdybym ja szła w dynamikę jak i Glitch... Dawno zostałabym Maruderem. - westchnęła - Mój Avek jest po prostu nie tyle co dynamiczny... on jest popierdolony.
- Kyōki ni wa hōhō ga arimasu - mruknęła japonka - W szaleństwie jest metoda - przetłumaczyła smutno.
- Przepraszam, ale chyba też pozwolę sobie jednak iść już spać.
Technomantka po prostu narzuciła na głowę Akane kołdrę i bez słowa poszła do łazienki.

 
__________________
Writing is a socially acceptable form of schizophrenia.
Zell jest offline