Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-05-2021, 17:52   #20
Quantum
 
Quantum's Avatar
 
Reputacja: 1 Quantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputację
Nie wiedział, jak poradziłby sobie bez pomocy Erika Kuntza, doświadczonego zwiadowcy, który poprowadził jego oraz grupkę uchodźców przez lasy, gubiąc pogoń bandy Chaosu. Najgorsze w tym wszystkim było to, że stracił Klarę z oczu; rozdzielili się w czasie ataku. Zwykle nie modlił się do Sigmara, ale teraz w myślach błagał Młotodzierżcę, by kobieta wciąż żyła i miała się dobrze.
— Z całych sił szukał będę, aż odnajdę - powiedział pewnie do mężczyzny. - Dziękuję za wszystko, Eriku, wiedz, że jakem von Sauber, nie zapomnę ci tego. Daj Sigmar, żeby ci się dobrze wiodło i oby jeszcze kiedyś nasze życiowe ścieżki się skrzyżowały. Szerokiej drogi!
Pożegnał się ze zwiadowcą, po czym spiął Krowę i ruszył w stronę Talabheim. Cel miał tylko jeden.


Przedmieścia Oka Lasu zastał śmierdzące, gwarne i gęsto zaludnione. Nie dziwił się temu ostatniemu, wszak uchodźcy ciągnęli po Burzy do wielkich miast, gdzie można było łatwiej i szybciej zacząć nowe życie. Stare zwykle nie istniało, spalone i zniszczone przez bandy Chaosu. Z tłumu wyławiał paskudne gęby rzezimieszków i innych typów spod ciemnej gwiazdy, którzy żerowali na słabszej i bezbronnej tkance miasta. Jego postać była na tyle charakterystyczna, że nie miał problemu, by ktoś go zaczepił.

Srokata, lekka klacz bojowa o imieniu Krowa przedzierała się powoli przez zatłoczone uliczki, niosąc w siodle dość wysokiego, żylastego mężczyznę. Odziany był w skórznię dobrej jakości, nogawice i czepiec kolczy a na to narzucony miał czarny płaszcz z kapturem. W olstrach na froncie pasa znajdowały się dwa bliźniacze pistolety skałkowe, z których rajtar potrafił zrobić odpowiedni użytek, gdy zachodziła potrzeba. Z boku, przy pasie wisiała szabla, tuż obok niej lewak i sztylet. Ekwipunku dopełniały wypchany plecak z różnymi klamotami na nim zawieszonymi oraz sakwa podróżna znajdująca się za siodłem.

Był mężczyzną o kruczoczarnych włosach, zaroście tego samego koloru oraz niebieskich oczach. Całkiem przystojnym, choć rysę na jego szlacheckiej urodzie stanowiła paskudna blizna biegnąca od lewego oka aż do podbródka - jeden z “prezentów”, jaki zostawili mu po sobie zwierzoludzie. Klara robiła, co mogła, by nie stracił oka i udało jej się to, ale blizna źle się zrosła i naszła dziwnymi, fioletowymi żyłkami, przez co Viktor wyglądał jak na weterana Burzy przystało. Czasami policzek bolał, gdy pogoda gwałtownie się zmieniała, ale zdążył już do tego przywyknąć.

Ulice Taalagadu przedstawiały sobą obraz nędzy i rozpaczy. Dosłownie. Gdzie nie spojrzeć tam żebracy, wychudzone kobiety z dziećmi, szaleńcy zwiastujący nadejście końca świata i ci, którzy na tym marazmie próbowali szybko się dorobić. Może i pokonano Archaona, ale ciężkie czasy dopiero nadchodziły, czuł to. Sam musiał sięgnąć do kieszeni, gdy wypytywał o Klarę, ale w końcu, po dłuższych próbach dowiedzenia się czegokolwiek, opłaciło się. Odnalazł Starą Sofię, a ta wręczyła mu wiadomość od medyczki. Viktorowi aż serce podskoczyło do gardła, gdy przeczytał list. Żyła! Była cała i zdrowa. I była szansa, że jeszcze dzisiaj się z nią zobaczy.
— Dziękuję, Sofio! - rzucił tylko w biegu, wskakując w siodło Krowy i ruszając w stronę gospody pod którą mieli zebrać się uchodźcy.

Zgrzytał zębami za każdym razem, gdy musiał zwalniać, aż w końcu klacz przedzierała się przez tłum swobodnym stępem, bo inaczej nie można było. Nie zwrócił nawet zbytniej uwagi na kłócących się z Kislevitami Hohlandczyków, gdyż rozmyślał o Klarze a myśl o tym, że znów się spotkają sprawiała, że dziwna radość niosła mu się po trzewiach. Chłopy przed nim przeszły od słów do czynów, więc Krowa szybko wykorzystała szansę, by przecisnąć się obok i był w dalszej drodze.

W końcu, zapytawszy parę razy o drogę, udało mu się dotrzeć pod karczmę “Pod Węgorzem”. Przejechał wzrokiem po zgromadzonym tłumie zebranym przy budynku gospody, ale nie wychwycił nigdzie blond czupryny Klary. Podjechał więc do jednego ze strażników stojących nieopodal.
- Witaj, dobry człowieku. Szukam pewnej kobiety, powiedziano mi, że będzie wśród grupy, która wyrusza do Breitblatt. Nazywa się Klara Hauser. Niskawa, ładna, ma jasne włosy i niebieskie oczy. Jest medyczką, może o niej słyszałeś? Albo gdzieś ją widziałeś, gdy ten tłumek się zbierał?
Jeśli strażnik nic nie wiedział, wypytał też jego kolegów i ludzi w tłumie. A gdyby i to nie przyniosło rezultatu, zamierzał wydrzeć się, ile miał sił w płucach:
— KLAAARA?! KLAAARA! TO JA, VIKTOR!
 

Ostatnio edytowane przez Quantum : 17-05-2021 o 09:40.
Quantum jest offline