Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-05-2021, 07:55   #365
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
post drużynowy

Miejsce: Francja; cen Francja; Clermont - Ferrand; mieszkanie Joliotów

- Tak to teraz możemy porozmawiać na spokojnie. Bo tak w pierwszej chwili nie bardzo chyba zrozumiałem kim państwo są i o co właściwie chodzi.
- To jest pani Annabelle Fournier - Adamski wskazał na koleżankę. Ton głosu miał miły i przyjacielski. Starał się wypaść raczej na kogoś w rodzaju życzliwego nieznajomego, niż formalnego urzędasa na państwowej posadce. - Przyjechała wczoraj z Paryża by się z państwem spotkać. Oboje reprezentujemy rząd Republiki Francuskiej, a konkretniej jedną z podległych mu jednostek organizacyjnych i proszę mi wierzyć, że gdyby to nie było absolutnie konieczne, nie narzucalibyśmy się państwu. To co teraz powiem, może zabrzmieć niewiarygodnie, ale zapewniam, że to najprawdziwsza prawda. - Franek odetchnął, po czym kontynuował: - Mamy podstawy przypuszczać, że państwa osobami oraz ich wkładem w naukę, a przynajmniej jego częścią, interesuje się niemiecki wywiad wojskowy. Istnieje ryzyko, że niemiecka agentura, na terytorium naszego kraju, w tej właśnie chwili stara się do państwa dotrzeć. Pani Fournier przyjechała z propozycją, która ma na celu uniknięcie najgorszego, to jest porwania państwa i wywiezienie go do III Rzeszy.
Noemie przyjrzała się z zaciekawieniem ludziom, którymi tak bardzo interesowali się NIemcy. Byli tak... niepozorni. Gdyby nie to całe zamieszanie żyli by sobie pewnie spokojnie.
- Mój towarzysz w dużym skrócie wyjaśnił cel naszej wizyty, ja z przyjemnością odpowiem na wszelkie pytanie, na tyle na ile oczywiście pozwalać będa moje kompetencje. - Uśmiechnęła się życzliwie do gospodarzy. - Uprzedzam też, że do niczego nie planuję państwa zmuszać.
- Co wy mówicie? - zdziwiła się córka sławnej, polskiej pani naukowiec. Wydawała się zaskoczona powodem takiej wizyty o jakim mówili goście.
- Oczywiście rozumiemy powagę sytuacji i wagę naszych badań. - jej mąż sprawnie przejął pałeczkę rozmowy. - Z serca jesteśmy przeciwni współpracy z faszystami. Jednak mogą nam państwo wyjawić kim są i kogo reprezentują? - Frederic zapytał zdecydowanym ale uprzejmym głosem jakby czekał na dokładniejsze przedstawienie kim są ich goście i powiedzą coś więcej o sobie niż same imiona jakie zdradzili do tej pory.
- Wątpię by państwo słyszeli o naszej organizacji - ton Franka wciąż pozostawał miły, na jego twarzy pojawił się nawet uprzejmy uśmiech. - W zasadzie jest tak jak mówiłem przed chwilą, jesteśmy podwładnymi francuskiego rządu. W największym uproszczeniu można nas określić pracownikami wywiadu. Międzynarodowego. Sojuszniczego - dwa ostatnie słowa wypowiedział po polsku, spoglądając na panią Jolliot. W zasadzie strzelał w tej sytuacji w ciemno, nie wiedział, czy kobieta w ogóle zna polski, ale liczył, że słysząc ojczysty język matki, może nabrać do nich choć trochę zaufania. W każdym razie był to chyba lepszy wybieg niż zdradzenie wszystkiego o Spectrze, zwłaszcza że pomieszczenie nie było sprawdzone, a para naukowców na razie nie zdradzała chęci współpracy, za co jednak ich nie winił.
- Ja z góry zaznaczę, że reprezentuję także wojsko francuskie. Proszę mi wybaczyć cywilne ubranie, ale nie chciałam wzbudzać niepotrzebnych podejrzeń, rozmawiając z państwem. - Noemie wydobyła z marynarki cywilnej garsonki swoje dokumenty wojskowe i podała Joliotom. - Wraz z nadmienioną przez mojego kolegę organizacją od jakiegoś czasu dbamy o to by Niemcy nie okradali nas z technologii, a także ludzi którzy w ją kreują. Z tego co udało nam się ustalić państwa badania stały się dla naszego wroga interesujące.

Małżeństwo Joliotów wydawało się jeszcze bardziej zmieszane i zaskoczone tym wszystkim niż przed chwilą. Spojrzeli na swoich gości i na siebie nawzajem z wyrazem zmieszania. Tego się widocznie w ogóle nie spodziewali po wizycie gości w cywilnych ubraniach.
- Wywiad? Międzynarodowy? - zapytała zdumiona Irene chyba nie bardzo wiedząc co o tym wszystkim myśleć.
- No tak, wywiad, to wiele tłumaczy. - Frederic chyba pierwszy otrząsnął się z zaskoczenia. Podrapał się z roztargnieniem po brodzie i złapał dłonią dłoń małżonki jakby chciał jej dodać otuchy.
- No dobrze, niech będzie, że wywiad, nawet międzynarodowy. Ale proszę wybaczyć ale chciałbym zobaczyć jakieś referencje. Może jakaś legitymacja albo numer telefony do waszych przełozonych. Proszę się nie gniewać ale nie bardzo się różnicie od młodych ludzi jakich codziennie spotykamy na uczelni i w biurach. A nie chciałbym wyjść na głupca i paść ofiarą jakichś żartów. - francuski naukowiec widocznie powziął jakąś decyzję ale zaczął od czegoś znajomego dla siebie czyli referencji swoich rozmówców. W końcu na razie widział dwójkę młodych ludzi jacy w zwykłych ubraniach siedzieli u nich przy stole w pokoju gościnnym.
- Profesorze… zawierzam pańskiej wiedzy i doświadczeniu. - Noemie powstrzymała ciężkie westchnienie. - To są moje dokumenty, może je pan potwierdzić w paryskiej jednostce wojskowej. Jak się pan jednak pewnie domyśla, jeśli jestem z wywiadu i dostałam rozkaz… to go zniszczyłam. Jeśli mam swój numer agenta, to go nie podam. Nie mam gwarancji czy wasz dom nie jest na podsłuchu więc nie podam też żadnego numeru, bo ryzykowała bym tym że ktoś nieporządny będzie miał dostęp do siatki i narażę życia moich towarzyszy.
- Jeśli uważa pan, że plamiłabym honor munduru żartami cóż… pozostaje mi przełknąć tę gorycz. Zastrzegamy jednak, że jestem tu jedynie po to by nakreślić państwu sytuację w jakiej się znaleźli, strzec was… i w miarę możliwości nie dopuścić byście dostali się w ręce Niemców. Czy wyrażam się jasno? - Belgijka spróbowała złagodzić swe słowa smutnym uśmiechem. - Czy pozwolicie, że przedstawię wam tą sytuację?
- No proszę mówić. Słuchamy. - Frederic jeszcze raz spojrzał na książeczkę wojskową porucznik żandarmerii która siedziała przy stole w cywilnym ubraniu. Wydawał się mieć wątpliwości ale skoro była chętna coś wyjaśnić to dał znak, że on jest gotów jej wysłuchać.
- Od jakiegoś czasu są państwo pilnowani, z uwagi na intendent z ciężką wodą mieliśmy obawy, że Niemcy prędzej czy później się państwem zainteresują. - Noemie sięgnęła po swoją książeczkę wojskową i schowała ją do wewnętrznej kieszeni żakietu. - Niedawno odkryto trzech niemieckich spadochroniarzy w pobliskim lesie. Niestety straciliśmy ich trop. Podejrzewamy, że są w mieście lub jego najbliższej okolicy. Mam rozkaz państwa pilnować, uznałam jednak, że by państwa nie niepokoić częstym widokiem mojej osoby spróbuję porozmawiać. Czy zaobserwowali państwo w swoim otoczeniu coś niepokojącego? Nowe twarze? Czy wydało wam się by ktoś za państwem szedł?
- Spadochroniarze? O matko… Chcą nas porwać? - Irene zamrugała oczami i taka perspektywa musiała być dla niej bardzo złowieszcza bo przyłożyła dłoń do ust by oddać te obawy pewnie nawet nie do końca świadoma tego naturalnego gestu.
- Spokojnie kochanie nikt nas nie porwie. Sama widzisz, że ci państwo przyjechali to zadbać o nasze bezpieczeństwo. - mąż położył dłoń na dłoni żony i zwrócił się do niej ciepło i uspokajająco. Chyba pomogło bo córka sławnej polskiej chemiczki pokiwała głową na znak, że już dobrze.
- A jeśli chodzi o państwa to nie bardzo wiem co powiedzieć. Niedawno przyjechaliśmy z Paryża i wiele twarzy jest dla nas nowych. Właściwie to od jesieni gości tutaj uniwersytet ze Strasburga to jeszcze oni się tutaj gnieżdżą. Dlatego jesteśmy niezmiernie wdzięczni uczelni Balzaka, że jeszcze i dla nas znalazła miejsce. Ale nowych no poza naszymi współpracownikami to dla nas wiele kolegów jest nowych a o studentach nie wspomnę. - Frederic wrócił do pytania zadanego przez kobietę w żakiecie przedstawiając jak to wygląda z ich perspektywy. Franciszek o tyle mógł potwierdzić jego słowa, że wiedział iż rzeczywiście do wybuchu wojny Joliotowie urzędowali w Paryżu. A przenieśli się tutaj ze dwa tygodnie temu. A wraz z nimi niewidzialny parasol agentów Spectry.
- Rozumiem. Chciałam się dowiedzieć czy państwa ewentualny wyjazd byłby możliwy, wtedy spróbowałabym rozpocząć procedury przeniesienia państwa na inną uczelnię. Jeśli nie, czy możliwe by było byśmy państwu towarzyszyli w codziennych obowiązkach. - Noemie zaproponowała dwa rozwiązania. - Co do pańskiej wcześniejszej prośby. Jedyne co mogę zrobić to zapytać moje dowództwo czy ktoś będzie mógł się z państwem skontaktować w sposób dogodny dla obu stron.
- Ah tak… - Frederick pokiwał głową ze zrozumieniem. Spojrzał na swoją żonę i mocniej uściskał jej dłoń. Zastanawiał się nad tym wszystkim dłuższą chwilę nim się odezwał.
- Irene nie czuje się najlepiej. Ta cała wojna i okropna sytuacja są dla niej bardzo męczącę. Dlatego nie skłaniamy się ku większym podróżom. I dlatego tylko ja wykładam na uczelni. - powiedział sławny profesor wskazując na siedzącą obok małżonkę. A jak wiedział Franciszek rzeczywiście na uczelni pojawiał się tylko francuski naukowiec a jego małżonka rzadko opuszczała dom.
- Natomiast myślę, że jesteście na tyle młodzi aby udało się was przemycić na uczelnię jako personel pomocniczy. Macie jakieś wykształcenie naukowe albo techniczne? - zapytał gdy ten drugi pomysł jaki przedstawiła Noemie wydał mu się chyba łatwiejszy do zrealizowania w praktyce.
- A i jest pewna sprawa jaka nas mocno absorbuje na uczelni. Też związana z naszymi badaniami oraz ciężką wodą jaką z takim trudem udało nam się odzyskać. To kolejny powód dla jakiego nie jestem skłonny opuszczać tego miejsca póki to nie zostanie uregulowane. - powiedział zaznaczając, że jest coś jeszcze co go trapi.
- Ja mogę się zająć tłumaczeniem, jeśli będzie taka potrzeba. - Noemie wzruszyła ramionami i spojrzała na swojego towarzysza.
- Obawiam się, że z personelu naukowego mógłbym udawać co najwyżej ciecia - Franek wzruszył ramionami, uśmiechając się lekko. - A co to za sprawa, która wa tu trzyma, panie profesorze?
- Więc chyba ja byłabym bardziej pomocna na uczelni, myślę że mój kolega spokojnie może kosić państwu trawnik przez najbliższe dni. - Belgijka także spojrzała uważnie na profesora. - Skoro ponownie pracuje profesor nad czymś związanym z ciężką wodą… możliwe, że to z powodu tych badań Niemcy tutaj są. Czy wszystkie pańskie notatki są bezpieczne?
- Tak sądzę. Do tej pory nie mogę uskarżać się na warunki pracy na uczelni ale sami pewnie państwo wiedzą jak to jest po przeprowadzce. Zwłaszcza jak się siedzi na walizkach. - powiedział Frederic rozkładając ramiona i lekko się uśmiechnął.
- A co do państwa wizyty na uczelni może pani faktycznie by była ekspertem od tłumaczenia. - wskazał na Noemie przyznając, że jej propozycja wydaje mu się sensowna. - Ale pan to mi na słabo wygląda na dozorcę. Trzeba by chyba poszukać czegoś innego. - Francuz pokręcił głową, że raczej nie wyobraża sobie dziarskiego blondyna w roli dozorcy albo ogrodnika.
 
Aiko jest offline