Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-05-2021, 20:50   #366
Col Frost
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
- A ta sprawa no prawdę rzekłszy to rzeczywiście chodzi o ten skromny zapas ciężkiej wody. Udało nam się wywieźć z Paryża te kilka odzyskanych kanistrów po marcowej katastrofie i planujemy je ukryć przed Niemcami. Udało nam się znaleźć interesujące jaskinie w okolicach Tuluzy ale właśnie się głowę jak tam pojechać i sprawdzić czy wszystko jest tam jak należy do przechowywania tych kanistrów i w ogóle. Wcale nie takie to proste, zwłaszcza teraz jak trwa wojna. - wyznał profesor co to za sprawa go trapi i to rzeczywiście związana z ciężką wodą z takim trudem odzyskaną z zatopionego kutra rybackiego prawie u wrót niemieckich wybrzeży.

- Hm… rozumiem, że potrzebuje pan sprawdzić te jaskinie osobiście? - Noemie odezwała się po dłuższej chwili zamyślenia. Była ciekawa czy przysłano by tu kogoś dodatkowo do obserwacji małżeństwa gdy oni zajęliby się weryfikacją jaskiń. Na ile cała ta sprawa była istotna dla Agencji?

- Bo jeśli byłby pan w stanie komuś przekazać co miałby sprawdzić i czego dopilnować, możemy kogoś wysłać - Franek miał na myśli Pierre’a lub… - Mogę nawet pojechać osobiście.

- No tak, raczej tak. Raczej wolałbym widzieć to miejsce. Niestety kompletnie się nie znam na jaskiniach. A szczerze mówiąc nawet sama podróż do Tuluzy w tych warunkach nie wydaje mi się taka prosta jak przed wojną. Lokalizacja tych jaskiń wydaje mi się odpowiednia, raczej nie jest to popularne miejsce więc chyba są dość małe szanse, że Niemcy mogliby tam się dostać a już tym bardziej odkryć te kanistry. No ale ja sam nigdy tam nie byłem. A ze zrozumiałych względów nie chciałbym angażować w to przypadkowych osób a dla mnie samego to dość trudne przedsięwzięcie. W końcu chodzi o kilka dość ciężkich baniaków. - Frederick ożywił się gdy widocznie mówił o czymś do czego miał przekonanie. Przynajmniej w teorii. Jednak praktyka, zwłaszcza w warunkach wojny, mocno utrudniała mu wykonanie tego zadania.

Franek podrapał się po brodzie. Cóż, teoretycznie było to wykonalne. Bella miała przecież auto, dwoje czy troje agentów mogło robić za odpowiednią ochronę, pod warunkiem, że w podróż wyruszą oboje małżonkowie i nikt nie będzie musiał zostać żeby pilnować pani Jolliot. Problem polegał na tym, że nie mieli takich rozkazów.

- A gdybyśmy byli w stanie umożliwić panu taką podróż? Nie mówię, że jesteśmy, musielibyśmy się najpierw skontaktować z naszymi przełożonymi - spojrzał w kierunku swojej nowej koleżanki, zastanawiając się czy może nie przemilczała jakichś wytycznych, otrzymanych w Paryżu, które okazałyby się teraz przydatne. - Byłby pan skory do jej odbycia? Oczywiście wraz z małżonką i pod naszą opieką.

To mogło rozwiązać kilka problemów. Po pierwsze zabezpieczenie ciężkiej wody przy bieżącej sytuacji na froncie jest piekielnie istotne. Po drugie, gdyby udało im się wyjechać po cichu, mogliby wykiwać niemieckich agentów, zakładając że to naprawdę oni zostawili tamte spadochrony. A nawet jeśli Szwaby dowiedziałyby się o wyjeździe, to straciłyby inicjatywę i musiałyby improwizować, a to dawało szansę na to, że popełnią błąd.

Noemie spojrzała na profesora z zaciekawieniem. Także wolałaby podróż. Opuścić teren, z którym ewentualny napastnik mógł się już zapoznać.

- Tak, oczywiście, że tak. Musiałbym się przekonać czy warunki jakie panowały by w jaskini byłyby odpowiednie do przechowywania kanistrów. Zwłaszcza, że nie wiadomo jak długo musiałyby tam siedzieć. Możliwe, że potrzebne by były jakieś prace aby je zakopać czy coś takiego. Mam tam kolegę w Tuluzie jaki mi właśnie powiedział o tej jaskini ale on kompletnie nie zna się na ciężkiej wodzie. Więc nawet jakby nas zaprowadził gdzie trzeba to resztę musiałbym sam to wszystko sprawdzić. Ale Irene nie czuje się zbyt dobrze to lepiej aby została na miejscu. Jej stan zdrowia od przeprowadzki z Paryża mocno się pogorszył. - Frederick chętnie przystał na plan takiej wspólnej wycieczki i zdawał się to mieć nieźle obmyślane. Brakowało mu tylko swobodnego transportu do Tuluzy. Jednak z tym zastrzeżeniem, że wolałby zostawić małżonkę na miejscu. Ona zresztą w milczeniu potwierdziła jego słowa skinieniem głowy.

- To komplikuje nieco sprawę - przyznał Franek. - Niemieccy agenci będą mieli ułatwione zadanie jeśli podzielimy przydzieloną państwu ochronę na dwie części lub, co gorsza, zrezygnujemy z pilnowania kogoś. Nie, to nie wchodzi w grę, przykro mi - pokręcił głową. - Obawiam się i mówię to z naprawdę ciężkim sercem, że pani Jolliot będzie musiała się przemęczyć - spojrzał na Annabelle, oczekując aprobaty.

- Musi Pan zrozumieć jeśli zostawimy tu Pańską żonę mogą ją porwać i użyć jako karty przetargowej by uzyskać ciężką wodę. - Noemie spojrzała niepewnie na kobietę starając się ocenić jej stan. - Czy nie byłoby szansy by mogła Pani zostać w bezpieczniejszym miejscu?

- A kto miałby porywać starą kobietę? I tu nie jest bezpiecznie? - Irene odparła pytaniem chyba nie bardzo czując się komfortowo w tej sytuacji.

- Nie no proszę na nią spojrzeć. Jest zbyt słaba aby uczęszczać na uczelnie. Irene źle zniosła ten wybuch wojny. Gdzie tu ją pakować do samochodu i wieźć taki kawał? Naprawdę nie mogą państwo czegoś wymyślić na tą okoliczność? - Frederick pokręcił głową i wskazał na swoją przygaszoną zonę. Ta może nie wyglądała na obłożnie chorą ale też nie była okazem zdrowia. Wydawała się dość wątła i krucha. I jakaś przygaszona. Zupełnie na odwrót niż tryskający energią i optymizmem mąż. Ten zaś popatrzył na dwójkę gości jakby liczył, że zawodowi agenci międzynarodowej organizacji jacy tu do nich przyjechali będą mieli na to jakieś inne rozwiązanie niż zmuszanie jego żony do podróży gdy oboje sobie tego nie życzyli.

- Wolelibyśmy tego uniknąć, dlatego pytam o jakieś bezpieczniejsze miejsce, w którym moglibyśmy pani pilnować? Jakaś rodzina, znajomi w Paryżu? - Noemie spoglądała na małżeństwo. - I obawiam się, że wiek Pani nie będzie miał dla Niemców żadnego znaczenia. Tak samo jak Pani samopoczucie.

- W Paryżu? Dopiero stamtąd przyjechaliśmy. - Irene zdziwiła się słysząc taką propozycję. - A tego miasta nie znamy. Dopiero tu przyjechaliśmy. - dodała tonem wyjaśnienia, że to miejsce jest również dla nich nowe i mało znane.

- A państwo nie mogą zorganizować jakiejś ochrony mojej żony? - Frederick popatrzył pytająco na dwójkę gości jakby liczył, że leży to w ich zasięgu skoro są reprezentantami jakiejś organizacji.

- Na razie to my jesteśmy państwa ochroną - odparł Franek - i trzeba się liczyć z tym, że w ciągu najbliższych dni to się nie zmieni. W takim wypadku jedynym wyjściem jest odpuszczenie sobie podróży do Tuluzy i liczenie na to, że pański znajomy wypełni zadanie jak należy.

- Trwa wojna i nie będzie łatwo uzyskać nowe siły, wystarczające do ochrony takiego miejsca. - Noemie dodała cicho swoje spostrzeżenie i wyjrzała przez jedno ze znajdujących się w salonie okien.

- Przykro mi to mówić. Ale nie mogę odpuścić sprawy ciężkiej wody. To sprawa priorytetowa, ważna dla bezpieczeństwa Francji i całego świata. Nie można pozwolić aby ten bezcenny produkt wpadł w ręce Niemców. Jeśli nie mogą mi państwo towarzyszyć to trudno. Pojadę sam a państwo mogą zostać na miejscu. - profesor fizyki jądrowej powiedział to wolno ale dobitnie. W głosie brzmiała pewność siebie jaka sugerowała, że nie ma zamiaru rezygnować z obranego celu.

- Może nie podejmujmy pochopnych decyzji. Przedstawiliśmy nasze punkty widzenia, państwo też, może teraz się nad tym zastanowimy i spotkamy się następnym razem. - polska naukowiec odezwała się łagodnym, proszącym głosem jakby obawiała się wybuchu kłótni jakiej wolała uniknąć.

- Oczywiście. Nie planujemy państwa do niczego zmuszać. Chciałam by byli państwo jedynie w pełni świadomi niebezpieczeństwa, które wam zagraża. - Noemie uśmiechnęła się pocieszająco. - Jutro porozmawiamy jaka jest Wasza decyzja.

Agenci opuścili dom Jolliotów i udali się w stronę samochodu. Oczywiście nie zamierzali zdejmować obserwacji z pary naukowców. Postanowili prowadzić ją parami. Ponieważ jednak była ich w sumie trójka, zmiany następowałyby co pięć godzin i zmieniałaby się tylko jedna osoba na raz, w środku zmiany drugiego "stróża". Franek zadzwonił z pobliskiej budki do wynajętego mieszkania i powiadomił swojego partnera o której powinien się zjawić pod domem Jolliotów. Zaproponował też Anabelle, żeby to ona jako pierwsza udała się na spoczynek. Po podróży z Paryża musiała być zmęczona.
 
__________________
Edge Allcax, Franek Adamski, Fowler
To co myśli moja postać nie musi pokrywać się z tym co myślę ja - Col

Col Frost jest offline