Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-05-2021, 12:00   #100
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 35 - 2519.X.12; zmierzch

Miejsce: G.Środkowe; górskie pustkowie; obóz u podnóża góry
Czas: 2519.X.12 Backertag (4/8); zmierzch
Warunki: na zewnątrz ciemno; umi.wiatr, zachmurzenie, b.mroźno


Anthon



Ból w świeżo odniesionych ranach nie pozwalał zasnąć. Tak samo jak emocje jakie przyniósł ze sobą krótki wypad w pobliże pradawnej górskiej twierdzy. No i była jeszcze świadomość, że w pobliżu, przy ognisku są łowcy czarownic. Z drugiej strony podróżowali przecież razem i razem jadali posiłki przy ogniskach przez cały poprzedni tydzień. I jakoś Deacher ani jej ludzie nie wzięli się za robienie porządków z czarownikiem. A śledcza mówiła tak jakby zdawała sobie sprawę albo chociaż podejrzewała, że Anthon posiada zdolności magiczne. No i były jeszcze słowa zielarki jaka siedziała na omszałym pniu w tym małym obozie.

- Przestań się zgrywać na męczennika Anthon. Masz im coś do powiedzenia to im to powiedz i nie zasłaniaj się kobietą. - powiedziała może pod wpływem impulsu a może od tego nerwowego oczekiwania na powrót reszty towarzyszy. Ale powiedziała zaskakująco twardo, wręcz z irytacją na takie zagrywki.

- Jak i tak zamierzasz rzucać jakieś czary czy co tam to chyba i tak się o wszystkim dowiedzą. Więc może po prostu sam ich uprzedzisz co zamierzasz a nie liczysz, że ja cię wyratuję jak będzie już za późno. - prychnęła wyraźnie niezadowolona rolą jaką przewidział dla niej Anthon w swoim planie jaki jej właśnie przedstawił.

- Poza tym nie słyszałam jeszcze o łowcach czarownic co by się wahali wziąć zrobić porządek z jakimś czarownikiem gdy wiedzieli, że jest czarownikiem. Gdyby coś do ciebie mieli to już by cię tu z nami nie było. Mieli cały tydzień aby się z tobą rozprawić gdyby chcieli. - rudowłosa mówiła przyciszonym ale jednak dobitnym tonem wylewając z siebie irytację na takie zachowanie towarzysza Karla.

- A śledcza nie wiem. Uderzyła się w głowę. Rany głowy zawsze są niebezpieczne. Na razie jest nieprzytomna. Może się obudzi za godzinę. Może rano. A może nigdy. Nie wiem na tą chwilę. Trzeba poczekać. - powiedziała jakby na uspokojenie i powrót do w miarę neutralnego tematu. Spojrzała na czarnowłosą liderkę łowców czarownic jaka leżała nieruchomo na posłaniu w pobliżu ogniska. I na tym rozmowa się skończyła. Ona usiadła na pniu przygotowując jakieś mikstury a on próbował zasnąć w tą zimną, mroczną noc.



Miejsce: G.Środkowe; górskie pustkowie; brama bramna
Czas: 2519.X.12 Backertag (4/8); zmierzch
Warunki: na zewnątrz ciemno, granat nieba; umi.wiatr, zachmurzenie, b.mroźno


Karl



W ograniczonej przestrzeni wewnątrz wieży broń ręczna wydawała się mieć większe zastosowanie niż zasięgowa. Zwłaszcza jak zapowiadała się walka wewnątrz pomieszczenia. Dlatego Jensen zarzucił swój arkebuz na plecy a w dłoń ujął miecz i pistolet. Podobnie postąpili jego żołnierze odkładając kusze i łuki na rzecz mieczy, szabel i tasaków. Tylko oni mieli jeszcze tarcze do dyspozycji.

Wadą klatki schodowej czy raczej celowym zamysłem projektanta było to, że była wąska. Od biedy mogły się tam minąć dwie osoby przy obopólnej współpracy w tym manewrze. Ale gdy była mowa o walce to tak naprawdę jedna osoba w zupełności blokowała drogę. Dlatego napastnicy musieli iść po kolei. Schody były oświetlone pochodniami więc nie musieli obawiać się ciemności. Na samym czele szedł Karl, za nim Alex i raniony przez pułapki Manfred. Potem Jensen i jego ludzie.

Zaskoczenie udało się napastnikom w pełni. Co prawda wbiegający pierwszy Karl widział, że obrońcy musieli usłyszeć ich kroki na schodach jak i same otwierane drzwi ale widocznie nie spodziewali, że to ktoś obcy. A do tego z obnażonym mieczem. Pierwszego strażnika Karlowi udało się wyłączyć z walki prawie od razu. Siekł go mieczem a tamten nie zdążył nawet wyjąć swojego. Padł z wrzaskiem bólu i zaskoczenia na posadzkę podłogi a Ostlandczyk mógł ruszyć na następnego. Ten zdążył już jednak rzucić łuk i wyjąć swój oręż więc walka zaczęła się na dobre.

Przez drzwi na schody wbiegli już Alex i Manfred a zaskoczeni strażnicy nie bardzo mieli ochotę walczyć. Raczej chcieli dać dyla może aby ochłonąć z zaskoczenia a może aby w ogóle dać dyla. W wieży zrobiło się ciasno, tłoczno i głośno gdy wszyscy zaczęli na siebie krzyczeć, pokrzykiwać, jęczeć z bólu gdy ktoś oberwał a broń stukała o tarcze i pancerze albo broń przeciwnika. Wydawało się, że napastnicy zdobędą wieżę dzięki zaskoczeniu i chwilowej bezwładności przeciwnika ale wówczas pojawił się on.




https://news.toyark.com/wp-content/u...Knight-032.jpg


- Na nich psie krwie! Zgnieść ich! Zgnieść jak pchły! - wrzasnął potężny rycerz w potężnej zbroi. I jako jedyny z obrońców stawił poważny opór napastnikom. Całkiem skuteczny. Jednym cięciem miecza rozpłatał Manfreda. Ochroniarz Karla wrzasnął przeraźliwie gdy chlusnęła czerwona jucha z jego brzucha i upadł na podłogę. Jego pan nie miał czasu ani możliwości sprawdzić czy ten tylko oberwał czy już całkiem po nim. Czarny rycerz zajął się nim osobiście. Gdy Karl robił unik pancerna pięść rycerza trafiła go w twarz łamiąc mu nos i odrzucając na ścianę po jakiej się osunął. Uderzenie zamroczyło go na chwilę, że wypuścił miecz z ręki. A na jego miejsce wskoczył Jensen z mieczem i pistoletem. Oraz jeden z jego żołnierzy którzy dotąd nie mieli miejsca aby w tym tłoku gdzieś się wpasować. Dopiero gdy zabrakło Karla i Manfreda zrobiło się miejsce.

- Dalej chłopcy! Za Sigmara! - zdążył krzyknąć strzelec nim zaczął pojedynek z opancerzonym wojownikiem. Przykłady jakie dawali dowódcy podziałał na żołnierzy obu stron. Alex i żołnierze Jensena walczyli zażarcie tak samo jak strażnicy którzy otrząsnęli się już z zaskoczenia i widząc jak rycerz świetnie sobie radzi dołączyli do niego próbując odzyskać panowanie nad górnym poziomem wieży. W tym czasie chwilowe zamroczenie po ciosie zeszło z Karla. Wciąż krwawił obficie z rozbitej twarzy ale właściwie nic mu nie było. Chwilowo plecy sojuszników oddzielały go od rycerza i jego strażników.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline