Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-05-2021, 16:45   #367
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 96 - 1940.VI.04; wt; późne popołudnie; Clermont - Ferrand

Czas: 1940.VI.04; wt; późne popołudnie; godz. 16:15
Miejsce: Francja; cen Francja; Clermont - Ferrand; mieszkanie Joliotów
Warunki: wnętrze mieszkania, jasno, cicho, ciepło na zewnątrz jasno, zachmurzenie, łag.wiatr, chłodno


Frank i Noemie (por. Annabelle Fournier)



Kolejne spotkanie w wynajętym mieszkaniu słynnego polsko - francuskiego małżeństwa odbyło się w tym samym gronie co wczoraj. Chociaż obie strony dzisiaj miały nieco lepsze wieści niż poprzednio. W ogrzanym mieszkaniu na pewno było przytulniej niż na zewnątrz. Nawet w samochodzie kolejne godziny spędzone w jednej pozycji na obserwacji mogły dać się we znaki. Ale nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego. Dziś rano Frederick tak jak to miał w swoim zwyczaju, rano zamówił drożkę aby pojechać na uczelnię a potem popołudniu zabrała go z powrotem do domu. Jak wiedzieli juz Frank i Pierre te popołudniowe powroty były mniej stabilne niż poranna rutyna ale zazwyczaj dość przewidywalne. Pewnie po części zależało od ilości zajęć w danym dniu tygodnia jakie miał profesor. I te powroty odbywały się gdzieś między 14-tą a 16-tą. Podobnie było i dzisiaj. I jakoś nie udało się dostrzec żadnych zamachowców ani porywaczy profesora i jego żony. Ale też jakoś nie było słychać w radio czy gazetach by złapano jakiś niemieckich lotników. A ich spadochrony znaleziono już kilka dni temu. Nadal więc nie było wiadomo czy to tylko drobny element wojennej zawieruchy nie mający nic wspólnego z profesorami czy jednak właśnie na odwrót i to celowe działanie niemieckiego wywiadu.

Agentom udało się skontaktować z paryską centralą. Chociaż nie bez trudności i opóźnień. Wynajmowane przez spectrowców mieszkanie nie miało telefonu. Na szczęście niedaleko, ledwo kilka kamienic dalej była poczta. I tam można było próbować się zadzwonić. Jednak jak Noemie próbowała wczoraj po wizycie u profiesorów to zrobić okazało się to niemożliwe. Linie telefoniczne z Paryżem były przerwane. Właściwie podobnie wyglądało z innymi większymi miastami. Zwalano winę na niemieckich sabotażystów i Luftwaffe. Ponieważ problem nie leżał w możliwościach sił lokalnych bo te linie musiały być naprawione ręcznie gdzieś tam pod Paryżem albo po drodze to urzędnik poczty poradził młodej kobiecie po drugiej stronie okienka by się dowiadywała. Aparatura tutaj była sprawna więc jak naprawią linię to będzie można dzwonić. Ale na razie nie było sensu czekać na próżno. Zwłaszcza, że na poczcie zebrał się całkiem spory tłumek podobnie zdenerwowanych i zdezorientowanych ludzi którzy albo chcieli wysłać wiadomość albo czekali na taką wiadomość.

Z Sorenem udało się dodzwonić późnym wieczorem. Już było po 22-giej gdy Noemie usłyszała przez trzaski w słuchawce jego głos. I mogli porozmawiać chociaż trzeba było się pilnować by nie chlapnąć niczego o Joliotach czy ciężkiej wodzie. W końcu rozmawiali z publicznej linii podatnej tak na uszkodzenia jak i podsłuchy. Soren wysłuchał jak się sprawy mają i obiecał oddzwonić rano.

- Luftwaffe ciężko bombarduje miasto. Głównie lotniska. Więc na razie odpuśćcie sobie drogę lotniczą. No a przy okazji zbombardowali też linie telefoniczne bo ciężko się dodzwonić poza miasto. Nie wiem jak będzie w kolejnych dniach ale musicie liczyć się z tym, że łączność telefoniczna z Paryżem zostanie zerwana. Wówczas musicie działać samodzielnie. - uprzedził nie wiedząc pewnie czy uda mu się dodzwonić rano jeśli Niemcy znów wznowią bombardowania z powietrza. Ale jak się dzisiaj okazało Noemie udało się dodzwonić do Paryża po ledwo dwóch kwadransach czekania na połączenie.

- Proszę pilnować naszych dziadków. Są dla nas bezcenni. - gdy już upewnił się, że rozmawia z właściwą osobą zaczął sprawnie przekazywać instrukcje belgijscej agentce. Brzmiało jakby główne zadanie z jakim ich wysłano na południe nie uległo zmianie.

- Podobnie jak ciasto jakie zamierzają upiec. Proszę dołożyć wszelkich starań aby nie dostało się ono w niepowołane ręce oraz udało je się upiec jak należy. - zaznaczył, że ciężka woda jest nie mniej ważna niż sami w marcu i nie można pozwolić by wpadła w ręce Niemców.

- Wycieczka na południe to bardzo dobry pomysł. Tam na południu jest spokojniej i panuje stabilniejszy mikroklimat. - zapewne chodziło mu o poparcie pomysłu wycieczki do Tuluzy która z pewnym przymrużeniem oka leżała na południe. Chociaż raczej na południowy - zachód już nie tak daleko Pirenejów i hiszpańskiej granicy.

- Wysyłam do was kuzynów. Ale przez ten cały bałagan jaki u nas panuje nie do końca wiem kiedy do was dotrą. Jeśli sytuacja stanie się nie do zniesienia spróbujcie zorganizować pomoc na miejscu. - z kuzynami to pewnie chodziło mu o innych agentów Spectry a ten bałagan to wojenny zamęt w Paryżu, na drogach, kolejach, łączności jak i samej centrali jaka była w trakcie ewakuacji. Nie mniej pod koniec dzisiejszego lub jutrzejszego dnia ci “kuzyni” powinni dotrzeć tutaj. O ile jakiś wypadek nie pokrzyżuje tych planów. I na tym poranna rozmowa z paryskim zwierzchnikiem się skończyła.

Później było kilka raczej rutynowych godzin biernej obserwacji przed uczelnią Balzaca aż pojawiła się znajoma dorożka i Frederic skończył swój dzień pracy i wrócił do domu i czekającej w nim Irene. I wreszcie przyszedł czas na kolejną wizytę dwójki agentów.

- Kolega mi przyniósł dzisiaj dobrą wiadomość. Zgodził się pożyczyć mi samochód na tą podróż do Tuluzy. To dobrze, bo ma on duży bagażnik. Będzie można w nich schować kanistry z ciężką wodą. - oznajmił gościom naukowiec zadowolonym tonem gdy jego żona już podała na stół herbatę, cukier i herbatniki. I oboje byli ciekawi z jakimi wieściami przychodzą goście. Czasu było coraz mniej. Bo czy wierzyć niemieckiemu radiu, że zgnietli właśnie ostatnie ogniska oporu pod Dunkierką czy brytyjskiemu, że ewakuowali przeważającą większą część połączonych sił to obie strony zgadzały się, że walki pod tym nadmorskim miastem ustały. A to by znaczyło, że dzień w jakim niemieckie uderzenie ruszy na południe zbliża się coraz bardziej. Ale pokrzepiająco mówił brytyjski premier Churchill. Radio transmitowało jego przemówienie jakie wygłosił w Izbie Gmin. Zapowiadał walkę do końca. Na morzu, lądzie i w powietrzu. Na ulicach miast i polach, na plażach i w górach i aż do ostatecznego zwycięstwa. To nic, że większa część Europy wpadła w niemieckie łapy jak wojna się skończy to Niemcy będą pokonane a alianci zwycięzcami. Brzmiało to bardzo pokrzepiająco, dało się wyczuć wiarę w te słowa. Ale jak na razie, na dzień dzisiejszy, to te alianckie zwycięstwo zdawało się bardzo odległe gdy ziemia i miasta francuskie uginały jęczały pod niemieckimi bombami, ludzie pierzchali w panice przed wyjącymi stukasami a niemieckie czołgi wjeżdżały do kolejnych polskich, holenderskich, belgijskich i francuskich miast.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline