Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-05-2021, 01:01   #2
Alex Tyler
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację

„Stajemy twardo wbrew wszystkim przeciwnościom
Strzegąc naszego najświętszego domu
Chronimy ludzkość przed wszelkim plugastwem
Czynem umacniając ducha maluczkich

Stajemy twardo wbrew wszystkim przeciwnościom
Broniąc potężnych murów domeny Sigmara
Ogniem wypalamy zarazę Chaosu
Nasze przeznaczenie jest wykute w kamieniu

Stajemy twardo wbrew wszystkim przeciwnościom
Niezależnie co Niszczycielskie Potęgi na nas ześlą
Nigdy nie pozwolimy mu upaść
Bo jesteśmy Strażnikami Imperium”


Choć Elsbeth dawno nie odwiedzała Ubersreiku, to wspominała owo miejsce jako dużo bardziej pogodne i zatłoczone. To tutaj ongiś stawiała swe pierwsze kroki w błogosławionym zawodzie, więc zdołała je dobrze zapamiętać. Jednak obecnie atmosfera w mieście była wyraźnie odmienna od tego co wyryło jej się w pamięci. Ludność zdawała się nader posępna, niespokojna i płochliwa. Od krętych uliczek zaś wionęło odorem śmierci, a miast przekupniów i zwykłych przechodniów łatwiej było napotkać zalegające na bruku stosy trupów. Eichmann nie orientowała się w detalach konfliktu, który niedawno miał tu miejsce, bowiem niewielką wagę przywiązywała do spraw materii i świeckich waśni, troskę wyrażając jedynie o stan ducha swojego państwa. Ufała zaledwie, że wszystko przebiegło zgodnie z wolą Sigmara. Choć to, co dotychczas usłyszała, nie dawało jej całkiem spokoju. Graf Sigismund mimo wzorowej reputacji został siłą odsunięty przez armię przysłaną ze stolicy. Czemuż to? Łowczyni czarownic doskonale znała podstępną i przewrotną naturę Chaosu. Ziarno Rujnujących Potęg potrafiło zakiełkować w nawet najbardziej cnotliwym człeku, dlatego należało stale mieć się na baczności i nie ufać nikomu. A zwłaszcza pozorom. Opończą szlachetności nierzadko okrywali się ci, których serca skrywał głęboki mrok. Bo któż by ich podejrzewał? Z drugiej strony, jeśli von Jungfreud był niewinny, to zepsucie mogło mieć źródło w sercu Imperium... Tak czy inaczej, kobieta uznała, że konieczne będzie bliższe przyjrzenie się tej sprawie. Bo jeśli krew bratnia została przelana z powodu podłych machinacji popleczników któregoś z Mrocznych Bogów, to Sigmar jej świadkiem, konieczne było wyjaśnienie sprawy i wypalenie ogniem wszystkich odpowiedzialnych za to dusz nieczystych.


Stojąc przed imponującym posągiem Magnusa Pobożnego Elsbeth nie mogła wyjść z podziwu nad kunsztem rzemieślniczym, z jakim wykonano okazałą figurę. Z pewnością dzieło spełniało swoją rolę, bowiem dawny władca wręcz ociekał splendorem i tchnął boskim majestatem tak dobitnie, że nie sposób było odmówić sobie modlitwy do tego najwybitniejszego, zaraz po Sigmarze, władcy Imperium. Szczególnie że dla Teutogenki stanowił on postać dwakroć godną podziwu, nie tylko jako wybraniec boga-opiekuna Imperium, zjednoczyciel państwa i pogromca Chaosu, ale także jako ten, który nie został spopielony przez Święty Ogień Ulryka. Łowczyni czarownic biadała, że Młotodzierżca skąpił swemu ludowi tak wybitnych jednostek, zwłaszcza w czasach takich jak obecne, kiedy gangrena toczyła żywy organizm Imperium, zaś ludzie stawiali prywatę i zbytki ponad patriotyzm i dobra duchowe.

Idąc w kierunku Marktplatz białowłosa rzuciła jeszcze krótkie, pogardliwe spojrzenie w kierunku Sprichstumpf, mieląc w myślach przekleństwa. Jak ci głupcy śmieli niemalże pod samym wizerunkiem tak wybitnej i zasłużonej persony snuć swe wichrzycielskie i jadowite teorie? Gdzie była straż? Dlaczego pozwalała się panoszyć takiej hołocie i bałamucić porządnych obywateli? Sama by się tym zajęła, gdyby miała ku temu odpowiednie uprawnienia. Jej robotą było jednak tropienie prawdziwych wrogów Imperium, a nie rozganianie mącicielskiej tłuszczy.

Eichmann wkroczyła pewnym krokiem na bacznie obserwowany przez altdorfskich żołdaków targ, wypełniony nerwowymi szeptami mieszkańców Ubersreiku. Przybyła po amunicję i proch do pistoletów, ale rozglądała się też z ciekawością po mijanych straganach, dumając luźno nad jakimś dodatkowym zakupem. W czasie spaceru zwykli ludzie przeważnie ostrożnie schodzili jej z drogi, przy okazji odwracając swe głowy, by uniknąć jej niekomfortowo świdrującego spojrzenia, przekupnie zaś w większości spuszczali nerwowo wzrok gdy tylko zerkała na ich towary. Nawet bez budzącego grozę charakterystycznego kapelusza trupioblada, kalistenicznie zbudowana wysoka albinoska z brzydką pooparzeniową blizną zakrywającą większość lewego lica i kawałek szyi zdawałaby się osobą o nader upiornym wizerunku. A dodatkowo, jakby dla wzmocnienia tego efektu, miała ona wytatuowane czarnym atramentem dwie czarne strużki spływające wprost z jej kanalików łzowych, choć w swoim mniemaniu uznawała je za symbole tego jak nieustannie opłakuje podupadającego ducha Imperium. Lecz to głównie jej mocno podkreślone czarnym makijażem oczy o bezpośrednim i osądzającym spojrzeniu wypływającym wprost z niespotykanie szkarłatnych tęczówek i źrenic wywoływały mimowolne drżenie u prostych ludzi. „Niechaj się lękają, strach lepszy jest od uwielbienia. Pomoże to zachować ich od grzesznych myśli” skomentowała ich zachowanie w głowie członkini Świętego Zakonu Rycerzy Sigmara. Jednak w kwestii podtrzymywania czystości ducha narodu nie bazowała ona tylko i wyłącznie na groźnym wizerunku. Także pod względem wyposażenia była dobrze przygotowana do swojej profesji. Posiadała krótki baselard, pałasz o szerokim ostrzu i dwa pistolety skałkowe, do których amunicję trzymała w opasujących ją bandolierach. Dla ochrony zaś nosiła pełny pancerz pikowany i poobklejany pieczęciami czystości stalowy napierśnik, pod którymi znajdowało się nieco zużyte, poznaczone sigmaryckimi symbolami typowe odzienie łowcy czarownic.

Krążąc po Marktplatz w pewnym momencie gdzieś pomiędzy stoiskami z kosztownościami mignęła jej sylwetka drużynowego spiczastouchego kupca i nagle poczuła dziwne uderzenie gorąca oraz bolesne szarpnięcie, a następnie ukłucie w piersi. Wciąż nie mogła pojąć, co działo się w jej ciele za każdym razem gdy go widziała, lub przez dłuższy czas znajdowała się w jego pobliżu. Dlaczego ta obca fizjonomia budziła w niej tak osobliwe wrażenia? Czyżby był to jakiś pradawny urok rzucany przez przedstawicieli antycznej rasy? Jeśliby tak było, to musiałaby się z nim policzyć jak z każdym innym guślarzem... Ale nie, nie mogłaby mu tego uczynić. Mężczyzna z pewnością niczemu nie zawinił. A ona zwyczajnie słabła na duchu, dawno bowiem nie spaliła żadnego nekromanty ani czarnoksiężnika, tym bardziej nie powaliła istoty oddanej Mrocznym Bóstwom. Stąd też pewnie do jej głowy musiały spływać co kilka nocy dość niepokojące, wszeteczne sny... Ostatecznie stwierdziła, że będzie musiała wydłużyć swe sesje umartwiania, dopóki te podejrzane objawy nie ustąpią...

W końcu jednak zgubiła z oczu kłopotliwego dlań kompana i odetchnąwszy z ulgą, pospiesznie minęła zachwycony jarmarcznymi zabawami motłoch. Jej zdaniem lud winien szukać pocieszenia w ramionach swego ojca – Sigmara, a nie krotochwilach i małpich swawolach. Zaraz potem kobieta natrafiła na poszukiwany stragan, choć prowadzący go mężczyzna chyba nie był zbyt zadowolony z tego, że postanowiła nabyć towar akurat u niego. Bowiem wyraźnie dostrzegła, jak jego czoło z wolna pokrywa się perlistymi kropelkami potu, zaś język traci pewność.
— Czy coś się stało? — zapytała takim tonem, że twarz jej rozmówcy momentalnie przybrała popielatą barwę — Chciałam tylko nabyć odrobinę ołowianych kul i czarnego prochu.
 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 31-05-2021 o 08:31. Powód: Literówki
Alex Tyler jest offline