Zaskoczenie się powiodło, ale do osiągnięcia sukcesu było jeszcze baaardzo daleko. Albo i jeszcze dalej.
A wszystko przez zakutego w stal rycerza, który, jak się okazało, pilnował swoich ludzi, zamiast spać spokojnie w swej kwaterze.
Jak pech, to pech...
Karl potrząsnął głową, usiłując dojść do siebie po ciosie, jaki dosięgnął jego twarzy. Miał świadomość, że jeśli czegoś szybko nie wymyśli, to wszyscy zginą w tym miejscu.
Przeklinając w duchu Anthona, który jako jedyny mógł w pełni stawić czoła rycerzowi, sięgnął po woreczek z prochem... a potem podniósł się i chwycił jedną z pochodni.
Zza pleców sojuszników sypnął prochem w rycerza, a potem spróbował go podpalić. |