Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-05-2021, 13:55   #35
Avitto
Dział Fantasy
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację
Przez jakiś czas towarzyszyły im jedynie zwielokrotnione echem odgłosy ich kroków w płytkiej wodzie oraz okazjonalne, głębokie przytłumione westchnięcia szlachcianki. W drodze do wybranej przez Garila lokalizacji minęli dwa skrzyżowania, gdzie do ich kanału dołączały inne (lub, co ciężko było stwierdzić, to ich ścieżka dołączała do tamtych). W końcu Fritz zatrzymał się i odwrócił do nich.
- No, to gdzieś tu. Ale który konkretnie dopływ jest od nich, to ja nie wiem.
Pergunda prawdopodobnie chrząknęła znacząco.

- Powinniśmy się tu rozejrzeć, dla prawidłowo rozumianego porządku. Tu, oraz w okolicy domu Carlmannów - zaznaczył krasnolud tonem, jak gdyby wszystko było dla pozostałych śledczych jasne.
Sam jednak kierował się zaledwie przeczuciem i niewytłumaczalnością tego, w jaki sposób doszło do zniknięć dzieci. Swoje typy obrał z powodu najkrótszego czasu od zaginięcia. Niemniej natychmiast zabrał się do oględzin kanału w promieniu kilku metrów w każdą stronę. Gerhardt, choć w tunelach widział (i czuł się) gorzej od krasnoluda, także się rozejrzał. Ale przypomniał sobie jeszcze pytanie, które chciał zadać.
- Panie Fritz, tak się zastanawialiśmy ostatnio: skąd się bierze para buchająca czasem z kanałów?
- Toć mówiłem, cieplej jest na dole, a jak się więcej osób naraz zleje i zesra, to już całkiem. No i wtedy czasem para bije, jak mgła na rzece, ekhehehe.

Nie wiadomo, co go rozbawiło, ale śmiech aż przydusił kanalarza.
- I ten, jaki tam pan ze mnie. Panie i panowie to w pałacach i na urzędach, a my tu w szczochach brodzimy i czegoś najwyrażniej szukamy. No właśnie, czego?
Patrzył pytająco na Garila, który przyglądał się z bliska ścianom kanału i bocznym wylotom.

Hrabianka z największym trudem dotykała dna kanałów. Trudno więc sobie było wyobrazić, że dotknie ich czymkolwiek innym. Rozglądnęła się tu i ówdzie i zakończyła poszukiwania. Intuicyjnie jednak nie podobało jej się wytłumaczenie kanalarza.
- Nie - w końcu dała radę się odezwać - różnica temperatury człowieka i powietrza jest zbyt mała - zakończyła wydech.
- Pewnie wiecie lepiej, co ja tam w końcu o gównie i kanałach wiem. - Wypity alkohol, jak to często bywa, luzował zahamowania ludzi. - Co jakiś czas para leci i tyle.

- Szukamy szczęścia, jak to zwykle bywa o takiej godzinie -
odparł krasnolud przewrotnie, gdy w końcu coś przykuło jego uwagę. Jego wzrok przystosował się naturalnie do ciemności panujących wokół nich i radził sobie znacząco lepiej, niż jego towarzysze. Podczas gdy Pergunda i Gerhardt na darmo wytężali wzrok, on szybko zauważył ciemniejszą plamę na krawędzi jednego z wylotów. Po bliższym przyjrzeniu się uznał, że mogła to być krew.
- Tutaj jakiś biedak zdecydowanie go nie miał - podsumował obserwację. - Spójrzcie na tę krew, zupełnie skrzepnięta. Gdyby ktoś ją wylał ze szczynami rozpuściłaby się i popłynęła do rzeki. Tutaj ktoś krwawił.

Garil rozejrzał się czujnie ciekaw, czy ten trop prowadzi gdzieś dalej. Niestety, niczego takiego nie dostrzegł.
- Nie wiem jak wy, ale uważam, że to nie przypadek. Powinniśmy obejrzeć pozostałe okolice równie dokładnie. Może niekoniecznie w komplecie - dodał krasnolud widząc wzrok hrabianki, która wyobraziła sobie dalszą perspektywę pozostawania w ścisłym styku z płynącymi ekskrementami. Zobaczył jednak również krótkie kiwnięcie głową. Kimkolwiek była hrabianka, nie odpuszczała łatwo w przeciwnościach losu z gównem przepływającym koło wysokich butów.
- Ktoś się skaleczył? Czy został skaleczony? Jeśli zahaczył o coś i rozdarł nie tylko skórę ale i ubranie może znajdziemy jakiś fragment? Rodzice będą wiedzieć w co było ubrane ich dziecko, moglibyśmy potwierdzić wtedy naszą teorię - powiedział Gerhardt zanim poszli dalej. I przeszukał wnętrze kanału wzrokiem.
- Albo wręcz pójść za krwawym tropem. Nawet jeśli nie widać go w pobliżu, rana może zacząć krwawić ponownie później.

Niestety, nie znaleźli ani pierwszego ani drugiego. Nie pozostało im nic innego jak sprawdzenie kanałów w pobliżu miejsc porwań innych dzieci. Zdecydowali się udać w okolice parku niedaleko Carlmannów. Fritz poprowadził ich tam lekko zrezygnowany, wyraźnie miał nadzieję na szybszy powrót do butelki, a wędrówki po kanałach plan ten znacząco utrudniały. Wrócili trochę znaną już sobie trasą, a potem skręcili w inną odnogę. Wydawałoby się, że powinni czuć się pewniej z każdą chwilą, ale było wręcz przeciwnie. Wszechogarniający mrok i okazjonalne tajemnicze odgłosy przypominające czyjś oddech albo skrobanie pazurów budziły niepokój. W końcu ich przewodnik postukał w ścianę.
- Gdzieś tu. Mniej więcej.
- Przepuść mnie -
polecił krasnolud energicznie.
Jego humor kontrastował nie tylko z postawą szlachcianki. Garil stwierdziwszy, że Fritz lada moment może stać się marudny zagaił doń krótko.
- Jak stąd wyjdziemy leć po kubek, postawię - rzucił i minął go kontynuując lustrowanie kanału. Szybko natrafił na coś, co znacząco podniosło mu ciśnienie krwi. Gerhardt też to widział.
- Kolejna łuska - rzucił krótko jeden z nich, schylając się po znalezisko.
Tajemnicą pozostawało czy inny kolor łuski to specyfika tego przedmiotu czy efekt zalegania w kanałach. Chwilowo jednak smrodliwa i brudna aura pozostawała w cieniu za zainteresowaniem i przejęciem. Śledczy spoglądali na siebie wzrokiem jedynie zadając sobie pytanie: cóż za napastnik mógł tak gubić łuski? Czyżby jego oręż lub strój zrobiony był z wężowej skóry? Cóż taki egzotyczny porywacz mógł robić w tych stronach? Łuski wyglądały jednak na naturalne, a nie słyszeli o zbroi zrobionej z takiego materiału.

Pytania jedynie się piętrzyły. Mimo późnej pory nikt nie był w nastroju do spania.
- Fritz, następny wylot. Znaczy, prowadź nas w kierunku wylotu do rzeki, na środek dzielnicy. Tam, gdzie dom Bergmannów - polecił krasnolud.
Nieco zaschło mu w gardle. Odkaszlnął kilka razy.
- Smok by się tu raczej nie zmieścił. Węże nie mają chwytnych kończyn. Niektóre zwierzęta mają łuski na ogonach. Bobry, szczury… - głośno myślał Gerhardt.
Różne kolory łusek sugerowały, że nie zostawił ich ten sam osobnik choć oczywiście pewnym tego nie można być.
- Tych pierwszych w kanałach być nie powinno, te drugie mogą tu mieszkać skoro nawet szczurołapa miasto ma na etacie. Pa… Fritz, spójrz na tę łuskę. Widziałeś w kanałach jakieś stworzenie z takimi? Jak duży byłby szczur, z którego może pochodzić ta łuska? - zapytał Gerhardt.
Kanalarz, który wyglądał jakby trzeźwiał w szybkim tempie, otworzył szeroko oczy.
- Ale że co, mówicie że tu jakieś potwory są?
Rzucał wokół zalęknione spojrzenia, a jego niepokój udzielał się też innym.
- To nie może być łuska z ogona, szczur musiałby być… Wracajmy już lepiej.

- Nie ma mowy, musimy zobaczyć wszystko - ripostował Garil.
Pergunda nie wydała z siebie głosu ale wszystko wskazywało na to, że gotowa jest iść dalej.
 

Ostatnio edytowane przez Avitto : 29-05-2021 o 21:22.
Avitto jest offline