Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-05-2021, 22:18   #103
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Miejsce: G.Środkowe; górskie pustkowie; brama bramna
Czas: 2519.X.12 Backertag (4/8); zmierzch
Warunki: na zewnątrz ciemno, granat nieba; umi.wiatr, zachmurzenie, b.mroźno


Karl



- I co?... Rusza się? - wysapał zdyszany mężczyzna opierając się plecami o blanki murów. Nie miał siły trzymać arkebuzu z jakiego właśnie wypalił więc tylko oparł kolbę o podłogę murów i próbował złapać oddech.

- Chyba nie. Słabo widać. - Alex trzymał się jedną ręką za zraniony bok i wychylił się aby spojrzeć na dół, na wewnętrzną stronę murów. Co prawda cień czerni leżący na ziemi żarzył się jeszcze tam i tu ale za słabo aby było widać coś więcej niż plamę czerni.

- Nie słychać by się ruszał. - odparł jeden z żołnierzy wyhylając się na dół aby popatrzeć na to samo. Czy raczej posłuchać.

- Idźcie sprawdzić chłopcy. Musimy się upewnić. - wysapał zdyszany Jensen. Prawie ostatnim ciosem ale miecz pancernego obrońcy sięgnął go boleśnie. A zaraz potem a akcie desperacji strzelec wypalił mu prawie z przyłożenia ze swojego arkebuza. Rycerz zachwiał się i nie wiadomo co by się stało. Ale Karl trafił go jeszcze raz, tamten stracił równowagę i runął w dół. Tam, na dziedziniec gdzie nadal leżał. Teraz dwóch jeden z ocalałych żołnierzy i Alex zeszli schodami na dół. Po chwili z góry widać było ich sylwetki jak z wyciągniętą bronią ostrożnie podchodzą do nieruchomej plamy. Któryś z nich odważył się dźgnąć nieruchomą plamę. I nic się nie stało. Jeszcze raz i też nic.

- Chyba nie żyje! - krzyknął z dołu Alex chociaż brzmiało jakby wolał bliżej ciała nie podchodzić.

- Oby… Mocny był… - wysapał cicho Jensen tak, że tylko Karl mógł go słyszeć. Już zaczynał wracać do normy po tej brutalnej i chaotycznej walce. Rycerz, nawet gdy został sam i reszta jego pomagierów uciekła zadał napastnikom liczne straty. Był świetnym szermierzem a ciężki pancerz pozwalał mu zignorować większość ciosów jakie go sięgnęły. Zaś ciasnota wnętrza wieży nie pozwalała napastnikom skorzystać z przewagi liczebnej jaką nad nim mieli.

Przełom nastąpił gdy Karl użył swojego czarnego prochu i go podpalił. Huknęło, błysnęło i chyba zaskoczyło nie tylko rycerza ale i resztę. Wszyscy odskoczyli nagle od niego bo wyglądało jakby mu nagle głowa wybuchła. A i samego rycerza to musiało oszołomić bo Jensen który pierwszy zareagował rzucił się na niego z mieczem i udało mu się go wypchnąć na zewnątrz. Na blanki murów.

Jednak tam już wojownik odzyskał świadomość na tyle by znów stawić im mężny opór. I po kolei kładł pokotem wojowników jacy stawiali mu czoła. A znó na raz mogło z nim walczyć najwyżej dwóch. Położył jednego z żołnierzy, zranił Karla, Jensena, Alexa. W końcu zdesperowany strzelec widząc, że zwyczajnie ludzie już im się kończą i jeszcze chwila a ten czarny pancerny przedrze się do niego jak kosiarz ścinający łan zboża zrobił coś desperackiego. Załadował ponownie swój arkebuz i akurat gdy Alex wrzasnął po trafieniu mieczem zastąpił go i wypalił prawie z przyłożenia. Może to wreszcie dobiło czarnego obrońcę a może to ten kopniak Karla jaki zrzucił go z murów. I chyba wreszcie wykończyli go na dobre.

- Ktoś tu musi zostać. Nie chcę znów zdobywać tej cholernej bramy. Ale jak spróbują kontratakować to może być krucho. Trzeba zawiadomić tych w obozie. - powiedział Jensen wreszcie uspokajając oddech. I zaczął ładować ponownie swój arkebuz. Jak teraz to było widać chyba każdy z nich oberwał. W większości od tego rycerza. Manfred ledwo zipiał. Podobnie jak jeden z żołnierzy. Drugi był w ciężkim stanie. Właściwie to najlżej ranni okazali się Karl, Jensen i Alex.



Miejsce: G.Środkowe; górskie pustkowie; obóz u podnóża góry
Czas: 2519.X.12 Backertag (4/8); zmierzch
Warunki: na zewnątrz ciemno; umi.wiatr, zachmurzenie, b.mroźno


Anthon



- Co? Zimno co? - okazało się, że Olaf też wpadł na pomysł przeczekania tej mokrej, zimnej jesiennej nocy przy ognisku. I przy kufelku. Miał w nim coś co parowało przyjemnym miodowym i korzennym aromatem. W sam raz na taką zimnicę. Od ogniska biło przyjemne ciepło. Wydawało się jedynym remedium na to wszechobecne zimno.

- Napij się. Wyglądasz jakbyś tego potrzebował. - rzekł łysy mięśniak podając Anthonowi swój kufel pełen parującej cieczy.

- Coś cicho tam na górze. - rzekł cicho Sebastian ślęcząc nad jakąś księgą. Z góry wciąż nikt nie wracał. Chociaż niedawno słyszeli wytłumiony przez las i odległość wystrzał z broni palnej. Tylko nie było wiadomo kto tam strzelał i z jakim efektem. Broń palną wśród tych co zostali na górze mieli tylko Karl i Jensen. Ale nie było wiadomo jak u tych co byli w zamku.

- Albo kogoś wykończyli. Albo ktoś ich wykończył. Jak to pierwsze to jakoś powinni się do nas odezwać. - odparł filozoficznie mięśniak skazany na czekanie tak samo jak wszyscy przy ognisku. O tej drugiej opcji wolał chyba nie mówić.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline