Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-06-2021, 07:46   #69
sieneq
 
sieneq's Avatar
 
Reputacja: 1 sieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputację
Post wspólny

Zwinnoręki rad były wyruszyć w jakimkolwiek kierunku, czy to do Grimslade czy Helmowego Jaru – obie te nazwy były mu całkowicie obce, miejsca nieznane, a wspomniane w rozmowie postacie: ten jak mu było – Grimborn? czy też Marszałek Rohanu – w równym stopniu zagadkowe.
Dostrzegał jednak, że Gléowyn jest wyraźnie zbita z tropu, nie wiedząc, jak wywiązać się z przyjętej na siebie roli przewodnika, który kierunek obrać, by dobrze wykonać zlecone drużynie zadanie. Powstrzymując zapędy Szrona, który rwąc się do dalszej podróży, odszedł był już co nieco naprzód, zatoczył koło i przysunął bliżej towarzyszy. Następnie odezwał się, zadziwiająco jak na niego śmiało.
- Pewnie to przypadek, żeśmy tę rohańską wojowniczkę na trakcie spotkali, ale może by pójść za tym tropem? Powiedziała mi wczoraj pani Yaraldiel, że każdy krok, nawet drobna decyzja może sprawić, że nasza ścieżka zboczy ona w zupełnie innym, niespodziewanym kierunku. Może teraz właśnie czas na to? I zwyczajnie trzeba nam do tego Grimborna zajechać?

Rogacz wstrzymał podejzdka i przyglądał się chwilę to Gléowyn to Zwinnorękiemu. Jego oblicze nie wyrażało entuzjazmu dla dalszej wędrówki przez rohańską ziemię, choć w tym przypadku winę z dużą dozą prawdopodobieństwa można było zrzucić na jego znużenie kolebaniem się w siodle, a nie na sam przedstawiony przez tą dwójkę pomysł. A właściwie trójkę, bo Roderic podparł się mądrością elfki.
Wysłuchawszy obojga obejrzał się w stronę, w którą wiodła odnoga do Helmowego Jaru, a potem znowu w tę gdzie wiódł pradawny kamienny trakt ongiś łączący zapomniane królestwa.
- I ja o onym Grimbornie i konnych z Grimslade słyszałem - rzekł w końcu, a brzmiał wyraźnie nieprzekonanym usłyszanymi argumentami - Choć na pogórzu znany jest raczej jako Długonogi. I mówi się, że łaknieniem krwi niejednego orka by zawstydził. Według mnie droga przez jego domenę prowadzić może prędzej na pogrzeb niż ślubny kobierzec.

Słuchając poważnego, naznaczonego wyraźną niechęcią tonu Cadoca, Zwinnoręki odczuł, że stawka decyzji, która ma być podjęta, może być wyższa, niż sądził. I, że chyba zbyt lekko potraktował ową sprawę.
- Wybacz, panie Rogaczu… - rzekł zmieszany, starając się mimo to sprostać twardemu spojrzeniu ciemnych oczu Dunlandczyka. - Wszak to ty najmocniej narażasz swoją głowę przy spotkaniu z owym człowiekiem, tak wrogim twemu plemieniu. Może lepiej będzie, jak ty wybierzesz jedną z tych dwóch dróg. Czy zdamy się na los, choćby i rzucając monetą? Chyba, że pani Eliandis i pani Yáraldiel jaką radę jeszcze znajdą?

- Jeżeli królewskie słowo nie zapewni nam bezpieczeństwa, to nic nam tego nie zapewni. A skoro nadarza się okazja by przysłużyć się wasalowi jednego z dwóch Marszałków, to powinniśmy z niej skorzystać. Drugi raz los do nas uśmiechać się nie będzie - powiedziała Eiliandis spoglądając po kolei na swoich towarzyszy. Na dłużej zatrzymała wzrok na Zwinnorękim i uśmiechnęła się do niego. Dobrze w słowa ubrał myśl, która i jej w głowie zaświtała.

Elfka przytaknęła głową na słowa Eiliandis.
- Nie możemy też wiecznie kierować się uprzedzeniami czy zasłyszanymi historiami, bowiem nie wszystkie mają wiele wspólnego z prawdą - dodała, na moment kierując spojrzenie w stronę Cadoca.

Gléowyn posłała Rodericowi spojrzenie wyrażające ogromną wdzięczność za wsparcie. Była też ogromnie wdzięczna paniom Eiliandis i Yáraldiel za ich słowa rozsądku.
- Wobec tego, jeżeli nikt nie ma nic przeciwko, poprowadzę was dalej gościńcem. Pozostała jeszcze jedna sprawa, którą chciałabym ustalić z wami. Czy skorzystamy z listu polecającego kupca Goldreda? Co prawda napisał go, by pomóc mi w poszukiwaniach brata, ale może list ten sprawi, że Lord Grimborn spojrzy na nas łaskawszym okiem, także w innych sprawach.

- Nie lękam się o głowę swoją czy bezpieczeństwo. Ale... - z ust rozdrażnionego Rogacza padło kilka stłumionych i urywanych słów w starym języku pogórza, które nie brzmiały specjalnie zacnie w odniesieniu do lorda Grimborna. Nie uznał jednak najwyraźniej za ważne by dalej stawać okoniem wobec obranego kierunku, który istotnie mimo swej parszywości przypadkowym być nie mógł, bo nie rzekł nic więcej w tej sprawie. - Nie widzę powodu, by nie zrobić jak mówisz Gleowyn. Choć nie wychylałbym się nadto z zaskarbianiem sobie przychylności Grimborna. Nawet nie wiemy ile jego przychylność jest warta na dworze marszałka.

- Ani ile kosztować nas będzie - dodała Eiliandis

- Nie dowiemy się tego, póki się z nim nie spotkamy - wtrąciła Yáraldiel z uśmiechem.

Gléowyn skinęła całej trójce twierdząco głową.
- Wobec tego zostawmy na razie sprawę listu i ruszajmy dalej.

 
sieneq jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem