Krasnoludowie potwierdzili podejrzenia Geldmanna, a że zaczęło robić się gorąco, wolał się już pożegnać, niż narazić na spotkanie ze strażą miejską. Elfowie zaś... Jakże różni byli od krasnoludów. Budzili niepokój z jakiegoś powodu, Leonard w sumie wiedział z jakiego. Byli zbyt doskonali, nie pasowali do tego świata.
- Pani Kirsten, miło znów widzieć. Panowie. – Skinął głową w stronę przedstawianych mu elfów. – Nie, nie pociąga mnie hazard. Wolę wiedzieć, niż zgadywać, a kiedy się wie, zakłady tracą cały urok. Z całych sił kibicuję jednak Dieterowi.
Po wymianie kilku uprzejmości i banałów postanowił troszkę podrążyć.
- Rallanie, Allavandrelu, wybaczcie ciekawość i bezpośredniość, ale dwóch elfów na dworze tak znamienitej osoby w Imperium to rzadkość. Jaka droga, jeśli można spytać, przywiodła was tutaj?
Na rozmowy o podatkach i podejrzeniach krasnoludów czas miał przyjść trochę później.