Czarno odziany jegomość, który strzelał z Axelem do tej samej tarczy, miał dobrą rękę do łuku i celne oko. I gdyby dla Axela zwycięstwo w zawodach było kwestią życia lub śmierci, z pewnością życzyłby mu połamania rąk.
-
Axel Mayer - przedstawił się, gdy szykowali się do kolejnej serii strzałów.
-
Robben z Lockeleeny - usłyszał w odpowiedzi.
Axel dyplomatycznie nie dopytywał, gdzie owe Lockeleeny się mieści.
Postrzelali jeszcze nieco, a że pogoda sprzyjała, Axel zaprosił nowego znajomego na coś zimnego. Przy okazji zdarzyła się okazja do pogadania.
-
W zeszłym roku wygrałem Turniej Siedmiu Tarcz - powiedział Robben -
organizowany w Wolfenburgu, mam też dwa tytuły Mistrza sprzed kilku lat z Ostlandzkiej Długiej Strzały. Zająłem także zajął trzecie miejsce w Cesarskich Zawodach w Altdorfie. Ale to stare dzieje - dodał.
-
Ja się włóczyłem po świecie i nie myślałem o takich przyjemnościach - przyznał Axel. -
To mój pierwszy raz... A tu startowałeś?
Robben, jak się okazało, parokrotnie brał udział w zawodach, dochodząc dosyć wysoko, ale nie miał szczęścia.
-
No to trzymam kciuki, żeby tym razem ci się udało - powiedział, całkiem szczerze, Axel.
-
A ty nie chcesz wygrać? - spytał Robben.
-
Chcieć każdy by chciał, ale na nagrodzie aż tak mi nie zależy. Poza tym... - Axel poklepał wiszący u boku pistolet -
...ostatnio mało miałem do czynienia z łukiem. Bywałeś tu, więc zapewne wiesz coś o konkurencji?
- Największe szanse ma Allavandrel Fanmaris, dworski łowczy. To faworyt i wielokrotny zwycięzca. - Rubben powtórzył nazwisko, które wpadło już Axelowi w uszy. -
Trzeba też liczyć się z niepozornym Willem von Buycke oraz z starszym z braci Kromme, Alfredem.
- Oby nasze strzały lepiej trafiały, niż ich - zażartował Axel. A potem umówił się z Robbenem na piwo, po zakończeniu pierwszego dnia zawodów.
-
Najlepiej opić zwycięstwo w pierwszym dniu zawodów. - "Czarny" łucznik chętnie przystał na propozycję.
-
A w razie niepowodzenia poszukamy pocieszenia w ramionach chętnych panienek - uśmiechnął się Axel.
Rubben przytaknął z zapałem.
* * *
Na Placu Zbrojnych było wszystko tak, jak to wcześniej Axelowi opisywano. Pozdrowił, z daleka, Rubbena, a potem podszedł do stołu, gdzie urzędnicy zapisywali uczestników.
Podał swoje dane, wrzucił sporą garść srebra do skrzynki, do której datki zbierały kapłanki Shallyi.
I, zgodnie z zasłyszaną wcześniej radą, nie zapomniał o Ranaldzie.