Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-06-2021, 13:21   #219
Raga
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
Pani Corday siedziała na kanapie, a David podniósł się z fotela na ich widok. Swoboda w jego ruchach była nieco wymuszona. Irya zerkając na swojego towarzysza zauważyła, że on to również dostrzegł. Poinformował ją o tym delikatny ruch kącika jego ust. Natomiast pani Corday przyjaznym spojrzeniem zdawała się wyrażać nieskrępowane zainteresowanie towarzyszem córki.


- Mamo, tato, poznajcie Chalesa Morgana - przedstawiła krótko swojego gościa. - Charles, poznaj moich rodziców, Davida i Madeline Corday.
- Miło mi - ojczym zbliżył się i wymienił uścisk dłoni z Morganem i zaraz potem skierował się do stolika pod ścianą, na którym stało kilka karafek. - Napijecie się czegoś?
- Jest dziś tak ładna pogoda, że kazałam podać kolację w ogrodzie - oznajmiła wesoło pani Corday i wstała. Podeszła do córki i przytuliła ja na powitanie. - Nalej dla mnie i Iryi wina, tego mishimskiego śliwkowego - powiedziała do męża. - A pan czego sobie życzy? - popatrzyła na Charlesa, by ten sobie nie pomyślał, że przepadnie mu kolej na wybieranie alkoholu.
- Poproszę to samo co pan - powiedział przerzucając spojrzenie z pani domu na gospodarza.
- Mów mi po imieniu - odparł na to David wyciągając w jego kierunku szklankę z bursztynowym płynem.
- W porządku - Charles podszedł i przyjął zaproponowany trunek. Powąchał zawartość i przyjrzał się jej pod światło - Whiskey klanu Drougan? Podobno Imperialne Dzikie Róże mają przyzwolenie na posiadanie piersiówki na standardowym wyposażeniu.
- Widzę, że mamy tutaj znawcę - David popatrzył na gościa z uznaniem i skinął głową w stronę córki po czym kontynuowali rozmowę.
Irya uśmiechnęła się zadowolona, że tak szybko znaleźli wspólny temat. Bo najgorsze co mogłaby zrobić to przyprowadzić do domu abstynenta. Po otrzymaniu kieliszków od Davida obie usiadły na kanapie.

- Wszystko w porządku? Problemy w nowej pracy? - nagle zapytała ją matka, wnikliwie jej się przyglądając. - Wyglądasz na zmęczoną - dodała w tonie wyjaśnienia. Kobieta sprawiała wrażenie osoby ciepłej i serdecznej.
- Ach, nie, w pracy wszystko ładnie się układa - machnęła zbywająco na to Irya. - Po prostu miałam jeszcze trening sztuk walki zaraz po robocie - wytłumaczyła się.
- Okej... - skomentowała to pani Corday, z lekkim przymrużeniem oczu mogącym oznaczać, że nie uwierzyła jej do końca. - A ty Charles, czym się zajmujesz? - bez skrępowania przeszła z nim na ty, ale zaraz się poprawiła. - Przepraszam, mi również mów po imieniu. Bliscy mówią do mnie Maddie.
- Głównie adwokat i radca prawny - odparł zwięźle między zdaniami wymienianymi właśnie z Davidem.
- Prawnik i radca prawny? - powtórzyła Madeline z niemałym zaskoczeniem w głosie, na co Irya przewróciła oczami. - Chętnie posłuchamy jak się poznaliście - skierowała te słowa w formie pytania do Morgana.
- Pierwsze spotkanie miało miejsce na posterunku. Służbowo przeważnie zachodzi u nas konflikt interesów i siadamy po przeciwnych stronach tego samego stołu.
Madeline zrobiła minę jakby coś jej się rozjaśniło.
- Chwilę mu zajęło, zanim się zorientował, że go podrywam - wtrąciła się Irya żartobliwym tonem.
- Nie nazwałbym prywatnego śledztwa i podejmowania akcji wywiadowczych podrywaniem, ale jak widać na załączonym obrazku, wasza córka jest dosyć uparta i skuteczna jak już sobie coś wbije do głowy.
Państwo Corday wymienili spojrzenia i jednocześnie się lekko zaśmiali, dając do zrozumienia, że doskonale wiedzą o co chodzi. Chyba nawet można było doszukać się w tym nuty współczucia skierowanej do Charlesa.
- Nie kojarzę żadnej capitolskiej rodziny prawniczej na Lunie o tym nazwisku. Bo jesteś Capitolczykiem? - pytała dalej.
- Pochodzę z Marsa, a moja rodzina nie ma korzeni prawniczych - potwierdził. - Nazwisko Morgan wśród prawników nie jest bardzo popularne i z dosyć dużym prawdopodobieństwem będzie kojarzyło się ze mną - dodał nieskromnie.

- Tak, jest Capitolczykiem - dorzuciła zaraz Irya, nim jej matka zdążyła powtórzyć pytanie.
- Ach Mars, tak to tłumaczy twój akcent - skomentowała Madeline, która po wypowiedzi Morgana, jaka najwidoczniej ją usatysfakcjonowała, zaczęła na niego przychylniej spoglądać. - Hymm, kolacja powinna być już gotowa - oznajmiła i wstała. - Chodźmy.

Mikroklimat wytworzony przez ogród sprawiał, że powietrze było rześkie, a zapach wzbogacony o aromaty rosnących wkoło roślin był przyjemny. Można było tu nawet dosłyszeć się cichego śpiewu kilku ptaków, które jakimś wyjątkowym zbiegiem okoliczności zawitały w czasie przelotu między parkami Luny.
Wszyscy zasiedli do stołu i zabrali się za jedzenie, w międzyczasie rozmawiając na lekkie tematy.
- Planujesz wracać na Marsa? - zapytała Madeline, gdy wszyscy już trochę nasycili pierwszy głód.
- Nie mam ku temu osobistych pobudek. Od strony zawodowej Luna zapewnia mi wystarczająco dużo atrakcji. Nie wykluczam jednak takiej możliwości - przerwał, ale zauważył w spojrzeniu pani Corday usatysfakcjonowanie. - Jestem wolnym strzelcem i nie chcę wiązać się z jednym pracodawcą. Musiałaby mnie do tego zmusić sytuacja zawodowa.
- Tęsknisz za Marsem?
- Zaczynam się czuć jak na rozmowie o pracę, gdzie pytanie czy zdarzyło mi się ukraść długopis z pracy ma potrójne dno - zaśmiał się Charles. - Nie mam z nim sentymentalnego związku, a każde miejsce ma swój urok.
Pani Corday roześmiała się.
- Wydajesz się raczej osobą, która wyciągnie własny długopis - odparła w nawiązaniu do jego uwagi. - Wybacz jeśli się czujesz jak na przesłuchaniu, pewnie udziela mi się to, że za męża mam śledczego z powołania - mrugnięła do Davida. - Ale zwyczajnie ciekawi nas osoba, którą z własnej woli przedstawia nam nasza córka - uśmiechnęła się ciepło do Charlesa. Irya tymczasem mocno zainteresowała się etykietą butelki wina stojącej naprzeciw niej.
- Dla mnie to również bardzo ciekawe doświadczenie - przyznał obdarzając państwo Corday spojrzeniem, które według Iryi było zarezerwowane dla jakiejś komisji czy sędziego. Dziewczyna przez to skojarzenie ledwo się powstrzymała, żeby nie parsknąć śmiechem. - Jak najbardziej rozumiem waszą ostrożność. Rodzina o waszej pozycji może spodziewać się fałszywości w motywach kogoś na moim miejscu. W moim przypadku zapewne bardziej obawiacie się, że wywiozę waszą córkę na drugi koniec galaktyki niż, że będę czyhał na wasz majątek - zachichotał króciutko.
- Raczej żebyś nie omotał i nie wykorzystał mojej córki - riposta była szybka i celna. Wyraz twarzy Morgana sugerował, że również skuteczna. Aura chłodu pojawiła się i utrzymywała przez kilka sekund gdy Charles zastanawiał się nad odpowiedzią, po czym zniknęła tak szybko jak się pojawiła.

- Czy moja obecność tutaj nie świadczy o czymś wręcz przeciwnym? - odbił prawnik.
David przez chwilę mierzył go spojrzeniem i nagle wybuchnął śmiechem.
- Taak, marudzi mi, że mam na niego zły wpływ. Przeze mnie już mu się nie chce siedzieć całej doby w pracy - dorzuciła do tego rozbawiona Irya.
- Nie mam wyjścia i muszę dzielić swoje zaangażowanie. Tak, że możecie być spokojni o to, że wasza córka ma pełny wpływ na kształt naszego związku. - Ostatnie zdanie było wypowiedziane z pewnym niedopowiedzeniem. David i Madeline wymienili spojrzenia, w których można było wyczytać ulgę i obawę jednocześnie.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline