Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-06-2021, 17:04   #106
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 37 - 2519.X.13; ranek

Miejsce: G.Środkowe; górskie pustkowie; wieża bramna
Czas: 2519.X.13 Bezahltag (5/8); ranek
Warunki: wnętrze wieży, półmrok, mroźno; na zewnątrz ciemno, granat nieba; umi.wiatr, zachmurzenie, b.mroźno


Karl



Nocny atak jakiego chyba wszyscy zdobywcy wieży oczekiwali nie nadszedł. Noc jednak nie była spokojna. Co jakiś czas wydawało się, że ktoś się wspina po schodach, skrada pod wieżą, coś drapie w dach czy rzuca kamieniami w wieżę. Trudno było więc skupić się na spaniu. Ale chociaż przy palenisku było w miarę ciepło. Jensen uznał, że tamci pewnie i tak o nich wiedzą jak nie od tych zbirów co towarzyszyli rycerzowi to same odgłosy walki musiały im dać znać, że coś się dzieje. To i dał znak aby rozpalić w palenisku. Tam można było na składanych pryczach spróbować się przespać w miarę spokojnie. Tam też znieścli ciężko rannych Manfreda i łucznika których los nadal wydawał się niepewny. Pozostali na zmianę dyżurowali przez całą noc oczekując tego kontrataku obrońców. Ten jednak nie nadszedł. Z tego powodu rano wszyscy byli jak po nieprzespanej nocy, zmarznięci i zesztywniali.

- Powiedz reszcie jak to wygląda. Mamy wieżę ale zostało nas tylko trzech. Tamci dwaj do niczego się nie nadają. I niech przyślą medyka. I jakieś żarcie. - Jensen instruował Alexa nim ten opuścił wieżę. Ponieważ do rana nikt z dolnego obozu do nich nie przybył trzeba było posłać tam kogoś kto im zamelduje o obecnej sytuacji. Zdobywców wieży rzeczywiście można było policzyć na palcach jednej ręki. Podczas nocnych walk jeden z żołnierzy zginął a dwóch, w tym ochroniarz Karla, zostali tak ciężko ranni, że raczej nie było co na nich liczyć. Pozostała czwórka też nie wyszła bez szwanku ale chociaż trzymali się na własnych nogach. Jak jeszcze Alex ich opuści to zostanie ich tylko trójka zdatnych do walki. A za szczelinami strzelniczymi wieży było widać pocmurny dzień. Nocne ciemności ustąpiły szarówce świtu a ten teraz odchodził robiąc miejsce na kolejny dzień. Pochmurny. Niebo dalej przysłaniały czarne, burzowe chmury. Tylko nic nie grzmiało ani nie błyskało jak przy burzy.

- Dziwne te chmury. Nie podobają mi się. - mruknął Jensen obserwując przez szczelinę kawałek widocznego nieba. Przez pojedynczą szczelinę nie było widać tak wiele. Ale jak się obserwowało na zmianę z każdej strony wieży to powstawał dość dobry widok. Z góry widać było ładnie całe przedpole zamku. Także kikuty wbitych w ziemię strzał jakimi obrońcy wczoraj rozświetlali teren. Widać było wszystko aż do pierwszych drzew. Po bokach nieco mniej. Głównie zewnętrzne i wewnętrzną stronę tuż przy murach i same mury. Można było stąd atakujących którzy kombinowaliby coś z tymi murami. A od wewnątrz spory kawałek ulicy jaki prowadził od bramy do wnętrza zamku. Przynajmniej do pierwszego zakrętu.

- I idź przez tamtą dziurę co w nocy weszliśmy. Ta główna brama to widocznie nieźle nastawiali ta pułapek. - poradził Alexowi przed wyjściem. Milicjant z Lenkster pokiwał głową dopinając pas z bronią i spojrzał na Karla czy ten ma coś do powiedzenia zanim opuści wieżę.




Miejsce: G.Środkowe; górskie pustkowie; obóz u podnóża góry
Czas: 2519.X.13 Bezahltag (5/8); ranek
Warunki: na zewnątrz ciemno; łag.wiatr, zachmurzenie, b.mroźno


Anthon



- Poczekamy z jeden dzwon po wschodzie słońca. Jak nikt z nich do nas nie przyjdzie to trzeba będzie kogoś posłać aby sprawdził co z nimi. - stwierdził Oswald bez pośpiechu i metodycznie zmiatając drewnianą łyżką kaszę ze skwarkami z drewnianej misji. Siedział przy ognisku tak samo jak wczoraj wieczorem. Na razie to świt się kończył i zaczynał kolejny, zimny, jesienny dzień. Było zimno i wilgotno. A w nocy jeszcze gorzej. Przynajmniej nic nie przerywało im snu.

Od rana Jana i Sebastian zajmowali się rannymi. Zdejmowali stare opatrunki, przemywali rani, zszywali je na nowo jeśli trzeba było no i okręcali je nowymi bandażami. We dwójkę stanowili niezły zespół. Porozumiewli się ze sobą w mało zrozumiałym dla reszty języku medyków. Coś o szyciu, przemywaniu, wymienianiu i tak dalej.

Anthon po tej całonocnym odpoczynku poczuł się lepiej niż gdy zmęczony wrócił wczoraj z góry do obozu. Dzisiaj rano może nie był w pełni sił ale jednak czuł się lepiej niż wczoraj. Pomógł też ciepły posiłek jaki spływał właśnie do żołądka. Nie pomagała aura. Ta widoczna gołym okiem jak wszyscy. Ten pochmurny dzień z dziwnie czarnymi chmurami nad górą. Bo gdzieś na sąsiednich stokach to jakoś słoneczniej się wydawało. Nie pomagał też wiedźmi wzrok jaki pokazywał inny, niematerialny wiatr. Wiał w stronę góry. Wypaczony, dziurawy, wyssany z kolorów. Coś tam go ściągało ku wierzchołkowi góry. Albo niedawno ktoś odprawił potężny rytuał który do tej pory w ten sposób zakrzywiał eter. Wczoraj było podobnie więc to raczej nie sprawka ostatniej nocy. Mieli tu do czynienia z potężną magią. A taką mógł uczynić tylko potężny mag. Do tego czarnoksiężnik skoro się parał mroczną Dhar. Rozmyślania przerwał mu kobiecy jęk. Inni też zamarli kierując spojrzenia ku najważniejszemu posłaniu przy ognisku. Tam gdzie spoczywała czarnowłosa kobieta. Para medyków właśnie zmieniała jej opatrunek więc było widac potężny krwiak jaki wystawał spod linii włosów na górną połowę twarzy. Wczoraj musiała porządnie grzmotnąć w coś twardego podczas tego upadku.

- Co z nią? - zapytał łysy mięśniak jak po tym pierwszym jęku nadal nie było wiadomo w jakim stanie jest śledcza. Ale to byłą jej pierwsza reakcja. Bo odkąd ją znaleźli zaraz po upadku to leżała jak kłoda.

- Nieprzytomna. Najważniejsza jest pierwsza doba. Jak do zmroku się nie wybudzi to można zacząć się martwić. Na razie próbujemy pozbyć się tego krwiaka. - wyjaśnił Sebastian koledze a przy okazji reszcie.

- Będę się modlił. Przydałaby nam się teraz. Ona zawsze widziała co trzeba robić. - westchnął nieco z żalem Oswald chyba szczerze żałując, że ich lider została w tym krytycznym momencie wyłączona z akcji.

- Na mój rozum to wielkiej filozofii nie ma. Trzeba zliwkidować zagrożenie albo chociaż je rozpoznać na przyszłą wyprawę. - powiedział pół żartem Sebastian próbując przybrać nieco pogodniejszy ton. - No ale ja jestem uczonym a nie wojownikiem. No i jak ruszaliśmy za tymi rabusiami grobów to nie spodziewaliśmy się gdzie nas to zaprowadzi. - powiedział przyznając, że taki finał nie był przez nich brany pod uwagę.

- No tak. Ona by nam dała boby jakbyśmy teraz zwiali z podkulonymi ogonami. Dalej nie wiemy kto to jest ani po cholerę przyleźli na to pustkowie. I po cholerę im były te nagrobki? - przyznał mięśniak kończąc swoją kaszę też uśmiechając się kwaśno. Po chwili wrócił więc do swojego pomysłu, że trzeba poczekać jeszcze trochę i może ci z góry dadzą jakiś znak. Jak nie to trzeba będzie tam pójść i rozeznać się w sytuacji na miejscu.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest teraz online