Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-06-2021, 03:48   #933
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Wyjście ze zrujnowanego miasta nie było problemem. Głównie dlatego, że generalnie wszyscy byli zajęci sprzątaniem po ataku. Niektórzy jednak obijali się na tyle, żeby zainteresować się Dirithem. Zainteresowanie to, nie zdawało się być takim zwykłym “czego się gapisz na naszym terenie”. Mimo, że osobnicy wyglądali na połączenie jakiś zwykłego rzemieślnika z najemnikiem, zdawali się bardziej być zwykłymi podrzędnymi bandytami od wybijania szyb w sklepach spóźniających się z zapłaceniem za ochronę pod warunkiem, że ktoś posiadając mózg przyłożył palec do wybijanej szyby, tak dla pewności żeby nie wybili złej szyby. No może wyglądali na nie do końca takich głupich, ale daleko im nie brakowało. Dlatego kiedy Dirith zorientował się, że został rozpoznany postanowił po prostu przyjrzeć się grupie ludzi próbujących przyjrzeć mu się niepostrzeżenie. Dodatkowo zamierzał wytężyć trochę słuch, żeby spróbować dowiedzieć się co między sobą mówią. Niestety środowisko było zbyt hałaśliwe aby usłyszeć coś poza odgłosami generalnego sprzątania. Tak czy inaczej przez dobrą chwile Dirith przyjrzał im się starając zapamiętać ich wygląd i twarze, tak “na później”, żeby w razie jakiś mniej przewidzianych kłopotów zgarnąć sobie kilka dodatkowych dusz od pospolitych bandytów, który donieśli do kogoś bardziej myślącego, że rozpoznali likantropa idącego gdzieś w mieście.


Ludzie nie byli zachwyceni, jedni byli zaskoczeni i mieli miny "czego się gapisz?" Inni mieli miny raczej "o nie, popatrzył tu!... Na co się gapisz?! Idź, idź, bo jak ci zaraz ten tego...". Szybki skan w infrawizji nie przyniósł niczego nowego, ot zwykli ludzie. Dlatego nic z tych wzajemnych obserwacji nie wynikło. Ludzie po prostu wrócili do zbierania wozu do kupy. Czy to był ich wóz? Nie wiadomo.


Nie było również wiadomo dlaczego i w jaki sposób Dirith został rozpoznany. Czy to było rozpoznanie w stylu Ill-nie-ważne-jak-sie-wabi-bo-zwracanie-uwagi-na-imiona-zdrajców-to-strata-energii, czyli w jakiś sposób zamierzali go wykorzystać po czym wbić sztylet w plecy. Czy było to może rozpoznanie podobnego typu, gdzie oni tylko doniosą komuś mądrzejszemu o pojawieniu się w miarę silnego osobnika do wyrolowania. Czy widzieli go może w niedawno zakończonej walce, jak własnoręcznie zdekonstruował jednego z gigantów atakujących miasto i po prostu ich małe móżdżki czuły się zagrożone. Jakby ktoś jego pokroju miałby marnować czas i energię na sponiewieranie jakiś pospolitych bandytów. Co prawda sporo ludzi silniejszych gnoiło tych przynajmniej trochę słabszych, więc takie podejście dało się zrozumieć… ale na ich szczęście Dirith może i czerpał przyjemność z zadawania cierpienia i zabijania, jak to porządny stereotypowy drow, ale po prostu lubił trochę wyzwania w swoich ofiarach od czasu do czasu. Tak czy inaczej czas pokaże czy coś z tego rozpoznania wyniknie.


Poza tym wyjście z miasta nie było większym problemem. Potencjalnym problemem mogło być dziwnie szaleńcze tempo z losowymi (żeby nie powiedzieć chaotycznymi) kierunkami biegu Kiti. Na szczęście z reguły była w zasięgu wzroku, lub słuchu z uwagi na jej dziwne wykrzykiwania.
Przynajmniej było trochę czasu na zadanie kilku dodatkowych pytań elfowi, lub przynajmniej powtórzenie o co Dirithowi chodziło z rozwiązaniem tego problemu promieniowania. Szczególnie po tym jak elf zauważył, że faktycznie coś tu jest nie tak.
- No odkąd weszliśmy do piątego wymiaru zaczyna być coraz gorzej jak widać... Przed wejściem do wymiaru byliśmy podobno pod wpływem jakiegoś promieniowania i nie wiem czy teraz to jest taki tego efekt, czy ktoś zaczął się z nią telepatycznie komunikować i doprowadzać do takiego stanu. Podobno widziała jakieś stworzenia-chimery które dały zadanie negocjowania pokoju między nimi a elfami... a jak się okazało w tamtym miejscu nie było nigdy żadnej elfickiej osady - stwierdził przypominając jak się ma sytuacja z Kiti.
- Hmmm interesujące! - odparł elf. - Zdecydowanie jakaś mroczna magia albo inne dziadostwo! Może ktoś rzucił na nią czar? Promieniowanie, hmmm!
- Dziwniejsze rzeczy działy się w tym wymiarze, więc nie wykluczone, że trzeba będzie znaleźć sposób na odczepienie tego kogoś co się przyczepił, znasz kogoś kto zajmuje się sprzedażą działających osłon przed telepatycznym czy magicznym wpływem na umysł?
- Znam kilku poważanych magów w akademii i kupców, ale trzeba by się wrócić do akademii, do innego miejsca niż to. Tam na pewno ktoś by wam pomógł, o ile tutejsi klerycy nie będą mogli... Niestety, magiczne usługi nie są oczywiście za darmo, a ponieważ pieniądze na akademii się nudzą dość szybko, magowie często każą sobie płacić różnymi rzadkimi fantami...
- To się zrobi pare zadań żeby znaleźć im nowe sukienki, czy co tam będą chcieli. Ważniejsze jest żeby rozwiązać ten problem bo widzę, że sytuacja zaczyna być na tyle poważna, że można zacząć wątpić w skuteczność jej pomocy podczas walki... czyli mam nadzieję, że zbyt ciężko nie będzie znaleźć tego waszego kapłana chyba, sukienki dla magów, albo czy dałoby się wypożyczyć działający zamiennik na czas leczenia?
-A...? Zakładasz jakieś dalsze... walki? Myślisz, że behemoty będą wracać? Hm, w sumie to dość oczywiste, rzekłbym... Skoro nagle jak spod ziemi wylazły trzy, to zapewne jest ich więcej. Najlepiej znajdźmy już kapłana... Dziwne zbiegi okoliczności...
[i]- Noooo… Nie przyszedłem do piątego wymiaru żeby założyć własną farmę i tyrać jak wół i nic nie warty pospolity parobek… Jak nie behemoty, to znajdzie się ktoś inny, żeby zarobić na potrzebny mi ekwipunek. Nie wspominając o znalezieniu kogoś będącego w stanie stworzyć ten ekwipunek.

Podróż przez bardziej suche i pełne piasku tereny nie była taka zła. No może poza temperaturą. Szczególnie dla kogoś będącego drowem w skórzanej zbroi. Gorzej było być chyba tylko biegającym bez opamiętania Wilkiem z futrem. Dlatego Dirith nie zmieniał się w tygrysa. Miał taki plan na wszelki wypadek jakby się okazało, że jednak Kiti nie trzyma się gdzieś w okolicy.
Tak czy inaczej cała grupka dotarła na wykopaliska. Wyglądały jak standardowe wykopaliska. Trochę namiotów tu, trochę tam, doły tu, doły tam, jakieś skrzynki z fragmentami czegoś co kiedyś miało jakąś wartość jako coś pożytecznego, na przykład jako jakiś dzbanek pożyteczny dla jakiegoś parobka. Czyli nic wartościowego dla Diritha. Jedyne co było ciekawe, to brak jakichkolwiek tubylców, robotników, czy kogokolwiek. Miejsce wyglądało na świeżo opuszczone.
Przynajmniej dopóki Kiti nie nawiązała kontaktu z rówieśnikiem pod względem stanu umysłu.
- Ciekawe, czy promieniowanie z tych minerałów doprowadza do takiego stanu umysłu? - zapytał elfa wskazując skinieniem w kierunku, z którego doszedł głos - Dziwnie podobny do stanu Kiti... - dodał zaczynając sugerować potencjalne wnioski.
- Rzeczywiście... Ale czy to, co napromieniowało ją w innym Wymiarze, mogło nagle znaleźć się tutaj, akurat teraz...? - spojrzał na ciebie wymownie.
- Bardzo mało prawdopodobne. Rzecz jaka nas napromieniowała została zabrana przez kogoś, i szczerze wątpię aby ta rzecz była przetransportowana na tego wymiaru. Nie wspominając o wyrzuceniu jej na jakiś losowych wykopaliskach. Nie sądzę żeby ten typ był pod wpływem tego samego promieniowania… Podobnego? Może. Po prostu zachowania wydają się podobne, może to samo rozwiązanie zadziałałoby również na Kiti? Nie żebym się znał na leczeniu promieniowania, albo na rodzajach zachowań jakie powodują typy promieniowania, ale tak się tylko zastanawiam. - odpowiedział elfowi co wiedział, oraz przede wszystkim, co mógł ujawnić bez zbytniego martwienia się, że z sojusznika elf zmieni się na fanatyka chcącego doprowadzić Diritha do pięciu dusz na minusie żeby zabić Timewalkera.
Kiti za dobrze nie szło, więc można było zobaczy czy nie da się jakoś pomóc.

- Skoro wiesz jak kim jestem to jak powiesz mi jak mam na imie i kogo tu szukam to odejde! - powiedział na tyle głośno żeby mieć pewność, że zostanie usłyszanym przez nowego wydzierającego się osobnika. Nie oczekując co prawda konkretnej odpowiedzi a raczej chcąc zmusić człowieka do zwolnienia i zastanowienia się.
Nastąpiła chwila ciszy, gdy ten za drzwiami usłyszał po raz pierwszy głos Diritha.
- Od kiedy jesteśmy na ty i od kiedy mam z tobą gadać?! - odkrzyknął histeryczny, oburzony głos. - Wiem, po co tu przyszliście i nie dam wam tego! Spalę to wszystko zanim zaczniecie znowu w tym grzebać!!! Nie chcę tego widzieć nigdy więcej!!! Nie wiecie co tam jest!!! Nie pozwolę wam tego zabrać! Waszych kumpli już nie ma, możecie sobie stąd iść!!!
- A czy jest tam arcykapłan? - zawołał mag.
- Arc...? A BO JA WIEM?! Poszukajcie go sobie, ale potem, jak to wszystko spłonie!!! Wiem, że macie tego więcej na sobie! Won, możecie sobie iść, tu już nikogo nie ma, już wszyscy nie żyją a ja to podpalę!

Kiedy odpowiedź zaczęła być wypowiedziana Dirith nie próżnował, tylko szukał innego wejścia. Jeśli nie można było się dostać do osobnika oknem, to zaczął szukać jakiegoś porządnego drąga. Jakby nie było na wykopaliskach czasami porządny kawał kija był potrzebny na przykład do skonstruowania jakiegoś dźwigu, czy jakiegoś innego ustrojstwa do zastosowania dźwigni. Na przykład na tyle porządnego, żeby tygrysołak mógł się nim posłużyć jako dźwignią. Takiego żeby spróbować zaostrzyć, wbić w szczeliną oraz użyć do zamierzonego celu, czyli dźwigni do wyważenia zamkniętych drzwi.
Na szczęście nie było z tym większych problemów. Jakby nie było można było zdekonstruować jakiś nikomu teraz nie potrzebny namiot, czy jakiś dźwig. Dodatkowo drow szukał jakiegoś porządnego kilowa oraz młota, na wypadek gdyby dało się pozbyć zawiasów z drzwi co ułatwiłoby ich otwarcie.

- Od teraz i od teraz, bo czemu nie? - odpowiedział kiedy wszystkie narzędzia były już pozbierane. - Skoro wiesz po co tu jesteśmy, to znaczy, że nie oddasz nam arcykapłana? - dodał zamierzając ponownie zbić osobę z obecnego toku myślenia i spróbować ponownie spowolnić podczas szykowania się do wyważenia drzwi. Jednocześnie drow zaczął uważnie przyglądać się konstrukcji drzwi. Inżynierem może nie był, ale kilka w swoim życiu wywarzył. Co prawda zdecydowana większość była drewniana, ale z reguły drzwi posiadały zawiasy, których uszkodzenie powodowało niestabilność drzwi, którą można było wykorzystać do łatwiejszego pozbycia się przeszkody. Dlatego mimo braku formalnego wykształcenia Dirith zamierzał spróbować znaleźć dobre miejsce, żeby uszkodzić wspomniane zawiasy. Albo drzwi wystarczająco żeby móc użyć znalezionej dźwigni.

Kiedy Dirith wiedział już gdzie uderzyć wrócił po kilof, przyjrzał mu się dość porządnie, żeby mieć pewność, że będzie w stanie zrekonstruować narzędzie Tysiącem Ostrzy. Następnie zamienił kilof na młot (albo przynajmniej najcięższy młot jaki się udało znaleźć podczas szukania dźwigni), po czym wydał polecenie swojej broni aby opleść się wokół trzonu i rękojeści młota. Nie miało być to nie wiadomo jakie oplecenie, chodziło tylko o doprowadzenie cienką nitką Tysiąca Ostrzy do głowni młota, gdzie na jednej stronie uformował czubek kilofa. Dzięki takiemu rozwiązaniu masa powstałego narzędzia miała być zdecydowanie większa niż masa samego kilofa, co przynosiło nadzieję na jego większą skuteczność w porównaniu do standardowego kilofa. W najgorszym wypadku jeśli nie dało znaleźć się porządnego młota, tylko mniejsze młotki, Dirith zamierzał użyć kilku aby również za pomocą Tysiąca Ostrzy przymocować je w miejscu gdzie kilof był zamocowany do trzonu i rękojeści. Wszystko aby trochę zwiększyć jego skuteczność, żeby spróbować przedostać się przez kamienne drzwi jak najszybciej. W miarę możliwości zanim szalony ktoś po drugiej stronie wprowadzi w życie plan podpalenia wszystkiego co się dało.
- A chcesz dostać to co mamy na sobie, co tak bardzo chcesz spalić? Pomyśl jak dużo lepszy będzie ten pożar jak otworzysz drzwi, damy ci więcej tego co chcesz spalić, z powrotem zamkniesz drzwi i dopiero wtedy go podpalisz. - zapytał próbując ostatni raz negocjować z osobnikiem.
Jeżeli nie było słychać zamierzonego odblokowywania drzwi, albo dodatkowych pytań prowadzących do potwierdzenia przekazania rzeczy do spalenia, to drow w końcu zamierzał przejść do działania.
- Puk! Puk! - powiedział jednocześnie uderzając uprzednio przygotowanym kilofem w miejsce gdzie mogło to przynieść najlepszy rezultat. - To jak? Zamierzasz spalić tylko część? Czy wszystko? Bo jak wszystko to musisz otworzyć drzwi żeby dostać wszystko do spalenia! - dodał zamierzając zmusić istotę po drugiej stronie bardziej do myślenia nad dostępnymi opcjami niż wprowadzaniem w życie swojego planu.
- Puk! Puk! - mówił za każdym razem kiedy uderzał kilofem zamierzając się kłócić, że on nie niszczy albo próbuje wyważyć drzwi, tylko najnormalniej na świecie puka do drzwi tak ja puka się do każdych innych drzwi.
Po wykopaniu w drzwiach odpowiedniej dziury do spróbowania użycia dźwigni zamierzał jej zastosować. Oczywiście przemieniając się w tygrysołaka jeśli będzie taka potrzeba. Co prawda jeśli niszczenie drzwi kilofem wychodziło by dość sprawnie, to zamierzał się trochę wstrzymać z użyciem dźwigni do momentu kiedy drzwi zostaną rozłączone z zawiasami, lub sobie tego całkowicie darować jeśli chwilę później dałoby się odłamać wystarczającą część drzwi do zrobienia przejścia.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline