Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-06-2021, 14:18   #16
Pinn
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
Wyszli na potężny skwar, temperatura powietrza biła chyba wszystkie normy. Lyn żałowała, że znów nie może położyć się w basenie nadmorskiego kurortu. Między oczami drużyny przebiegły pomarańczowe wąskie liście, które tańczyły piruety w nieco już bardziej żywych podmuchach wiatru. Dar’Maki nie mówił, za wiele po prostu obiecał zabrać ich do samochodu. Emrei, kiedy wyszli z zrujnowanego garnizonu zaczął dość głośno szumieć, przez wentylację na plecach i ciągle uważał, by się nie przegrzać. Organiczna część drużyny miała o wiele gorzej, bo nie posiadała podsystemów chłodniczych, jedynie to co dała im natura, ale jakoś dotarli do niebieskiego kołowego vana.

-Bez repulsorów?- powiedział Allcax patrząc na koła transportu.

-Koła też się sprawdzają.- stwierdził togruta.

Cudem zmieścili się w środku, i każdemu było niezmiernie niewygodnie, na dodatek wnętrze cuchnęło glonami i czymś coś musiało, być wonią lokalnych morskich stworzeń. Dar’Maki prowadził szybko i nieostrożnie, wydawał się cały roztargniony, pędzili szerokopasmówką mijając kołowe i repulsorowe pojazdy i sporą ilość rowerów, które zdawały się złośliwie prawie wpadać pod koła samochodu, jakby mając życzenie śmierci. Na zewnątrz przelatywały im kolorowe, ceglane budynki pomalowane w różnorakie kolory, każdy posiadał przestronne okna i balkony. Przez chwilę wjechali na autostradę, widząc z oddali dość wysokie, zrobione z betonowych płyt wieżowce mieszkalne oraz dalekie centrum z dwoma wysokimi szklanymi drapaczami chmur, które były reliktem kapitalizmu na Myrro. W końcu zjechali z głównych dróg, tocząc się powoli ubitymi drogami wśród zrujnowanych prowizorycznych domostw z cegły i blaszanych płyt, trzęsło nimi jak ciałem w febrze a Emrei wyglądał jak nastroszony kot, który kulił się przed kąpielą. Lyda nuciła jakąś punkową melodię a Maki wydawał się wręcz letargiczny, co nie było dziwne patrząc jak pot przyklejał się do jego grubych szat.

W końcu zatrzymali się przed kompleksem kilku zabudowanych hangarów, stając przed tym z napisem 4.

-Wysiadka... - wszyscy posłuchali obcego z wręcz widoczną ulgą, wychodząc z rozgrzanej i ciasnej puszki vana. Tiamath zrobiła to z gracją, profesjonalnej zabójczyni.- No więc, powodzonka moi drodzy. Ja znikam i Lyda pamiętaj o napiwku.

Rudowłosa rzuciła żetonem kredytowym.

-Tylko tyle?- rzucił z niedowierzaniem oraz smutkiem niebiesko skóry obcy.

-I tak DurosStalowe Burgery poszły z dymem. Gdzie Ty będziesz jadł mój drogi.

-Właśnie… właśnie… Własnie!- wykrzyczał na wpół szalony, a na pewno znerwicowany Dar’Maki i wskazał palcem na idącą w ich stronę grupę.

Była to siódemka ludzi, którzy wyglądali jak podrzędne zbiry. Przewodził im niski, ale napakowany sterydami Duros. Nie miał prawego oka, zastąpił je tanią bioniką. Na wielkiej szarej głowie i ramionach w bezrękawniku miał mnóstwo więziennych, przestępczych tatuaży. Trzymał karabin blasterowy, podobnie jak większość jego obstawy. Wyglądał na porządnie wkurwionego.

-LYDA! TY SUKO! PUŚCIŁAŚ Z DYMEM MÓJ LOKAL. Najlepsze burgery z wieprzo-myszów w Mos Myrro. Zabrałaś mój kontrakt u Khalido. Zabiłaś moich ludzi i spaliłaś juanjuanę o wartości osiemdziesięciu patyków. Zabiję Cię.

-Spokojnie Caleb. Możemy porozmawiać. Dojść do porozumienia. Wiem, że jesteś zły, ale spójrz jaka piękna przyroda Cię otacza.

Ludzka obstawa wyglądała na napaloną do walki. W większości wyglądali tak jakby zgodzili się polować na Rot, bo brakowało im na prepak żywnościowy lub działkę mocnej, ale taniej przyprawy. Ich broń wyglądała na wysłużoną, a ubrania można było spokojnie nazwać łachami. Siedem żołnierzy zaczęło okrążać ich w przodu oraz tyłu. W końcu na twarzy Caleba pojawił się wredny uśmiech. Wypalił z karabinu z zaskakującą prędkością. Dar’Maki padł jak lalka z dymiącą dziurą w głowie, tkanka wyparowała, lekku zamarły w spazmie agonii, a odsłonięte kości były zwęglone.

-Maki!!!

-Zabić ich chłopcy. Rudą sukę złapać żywcem.

Lyda nie czekała. Jej usprawnione przez akcelerator motoryczny ruchy sprawiły, że przygotowana dobyła modyfikowanego pistoletu i wypaliła… prosto i bez ostrzeżenia w cysternę z paliwem, koło hangaru 4. Widocznie miała to wcześniej w planach. Potężna eksplozja sprawiła, że podmuch zachwiał każdym oprócz wielkiego Emrei’a. Parząca fala ciepła i chemiczny, ostry odór wypełnil powietrze. Zrobiło się ciemno, słońce przykrył gęsty dym. Zbiry nieco skołowane dochodziły do siebie, część z nich zaczęła strzelać na oślep. Duros przewrócił się na kolana i próbował wstać z zabójczo wrednym wyrazem twarzy.

-Do tego budynku!- Lyda Rot wskazała na stojącą po ich prawicy samotnie ruinę z cegły, która zdawała się rozpadać, bez drzwi.- Przegrupować się i zajebać Caleba.

Wszyscy zamarli.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=9fpgQGmHFWE&ab_channel=MC5%E2%80%93tematMC 5%E2%80%93temat[/media]

 

Ostatnio edytowane przez Pinn : 17-06-2021 o 15:58.
Pinn jest offline