Po przybyciu posiłków sytuacja poprawiła się nieco, jako że liczba tych, co nadawali się do walki, wzrosła zdecydowanie.
- Plugawa magia, bez wątpienia - skomentował Karl istnienie ciemnych chmur. - Nie ma co się wahać - mówił dalej, chcąc przedstawić swoje plany. - Ciężko ranni zostają pod opieką Sebastiana. Pozostali idą z nami - spojrzał na Anthona i Jensena - do zamku. Trzeba przerwać ten rytuał, bo jak go dokończą, to... - zawiesił glos, pozwalając każdemu, by sam sobie dopowiedział resztę.
Zabrał kuszę i bełty poległego żołnierza uznając, że w korytarzach zamku kusza przyda się bardziej, niż łuk.
- Użycz garść prochu - zwrócił się Jensena. - Mój zapas niestety poszedł z dymem.
Plan był prosty - iść do zamku, zabić każdego, kto się nawinie, oczyścić zamek z kultystów, a potem wrócić.
Co prawda lepiej było mieć dwa tuziny walczących, niż dziewięciu, ale czasem trzeba było zaryzykować. |