Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-08-2007, 14:38   #34
Markus
 
Markus's Avatar
 
Reputacja: 1 Markus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znany
Gehenna
Kopalnia Mefistofelesa

Sephiroth był wściekły i nikt nie mógł temu zaprzeczyć. Grupa magów, która przyszła zdać raport, przekonała się o tym na własnej skórze, gdy Najwyższy Egzekutor zaczął w nich ciskać różnymi przedmiotami. Jednak magowie mieli szczęście i zdążyli uciec zanim Ekscelencja zabrał się za cięższe meble.

Ledwo te magicznie upośledzone diabły zdołały opuścić siedzibę Fizgulfa, Sephiroth pozwolił sobie na całkowitą utratę kontroli. Wszystko co tylko zdołał unieść, roztrzaskiwał o ściany, lub inne meble. Kawałki papierów latały we wszystkich kierunkach zaśmiecając całe biuro. W niektórych miejscach, łatwopalne przedmioty zaczęły płonąć słabym ogniem.

Po paru chwilach, pełnych niszczenia wszystkiego, Sephiroth uspokoił się. Znów mógł trzeźwo myśleć, dlatego natychmiast wezwał niewolników, żeby posprzątali biuro, a samemu wyleciał na zewnątrz. Nawet widok strażnika nadzianego na pal nie poprawił humoru Najwyższego Egzekutora.

Po krótkim zastanowieniu, Ekscelencja wezwał do siebie posłańca, wręczył mu raport i kazał dostarczyć do Mefistofelesa. Następnie wrócił do biura, gdzie trwały gorączkowe prace naprawczo-porządkowe, odnalazł całą, czystą kartkę i jakieś przybory do pisania. Najwyższy Egzekutor wezwał kolejnego posłańca, wręczył mu krótki, zapieczętowany list i nakazał dostarczyć go do Xenaka. Posłaniec, gnąc się w pokłonach, pośpiesznie opuścił komnatę.

Wciąż nie do końca spokojny Sephiroth wyleciał na zewnątrz. Jego spojrzenie przesuwało się po strażnikach, którzy teraz bardzo skrupulatnie wykonywali swoje obowiązki. Widać żaden z nich nie miał ochoty dołączyć do towarzysza nabitego na pal. Sephiroth gestem ręki przyzwał do siebie jednego ze strażników.

- Tak Ekscelencjo.
- Wyruszam do Kresu Nadziei. Będziesz mi towarzyszył wraz z... pięcioma innymi strażnikami. Zbierz ich i przygotuj do drogi, zaraz wyruszamy.
- Jak sobie życzysz, Ekscelencjo.


Pomimo usłużnego tonu diabła, Sephiroth bez trudu domyślił się, że strażnik ma pewne obawy. No cóż, kto by ich nie miał udając się do miasta należącego do nieumarłych? Chyba tylko inni martwi. Najwyższy Egzekutor podzielał obawy strażnika i tak jak on, też był przekonany, że udając się z przyjacielską wizytą do Kresu Nadziei, trzeba zabrać ze sobą paro tysięczną armie. Niestety Sephiroth nie dysponował takimi siłami i musiał radzić sobie z tym co ma.

Ostatnio szczęście nie sprzyjało Najwyższemu Egzekutorowi. Jeden z jego szpiegów był martwy, inny zawiódł. Plany obalenia Mefistofelesa były w powijakach... albo raczej w ogóle ich nie było. Dwójka posłańców nie zdołała dostarczyć swoich wiadomości, które były dość istotne dla planów Najwyższego Egzekutora. W dodatku sprawy kopalni nie posunęły się ani o krok, choć tu pocieszeniem było, że Sephiroth miał jeszcze sporo pomysłów i teorii do sprawdzenie. Jednak nawet to nie było żadnym pocieszeniem. A żeby jeszcze dobić Najwyższego Egzekutora musiał przyjść ten przeklęty łowca i zdać ten cholerny raport. Oczywiście nie mogło się okazać, że za całą tą sprawą stoi jakaś banda nic nieznaczących śmiertelnych, tylko od razu musiał pokazać się kolejny problem. Sephiroth miał na głowie dość większych afer i kolejna nie była mu po nic potrzebna, ale niestety takie machinacje to już standard w Piekle i jeśli ktoś chciał do czegoś dojść, nie miał innego wyboru jak się przystosować.

Sephiroth spojrzał wysoko w górę, starając się odnaleźć wzrokiem Kres Nadziei. Najwyższy Egzekutor o niczym innym nie marzył jak o chwili ciszy i spokoju, bez obawy, że ktoś wbije mu sztylet w plecy. Niestety nawet w mieście nieumarłych nie miał szansy na spokojny wypoczynek.

Cania
Lodowa rezydencja Sephirotha

Xenak wpatrywał się w list, który właśnie przyniósł posłaniec. Oczy Łupieżcy Umysłów śledziły drobne pismo Sephirotha, a macki delikatnie falowały. Gdzieś za ścianą rozległ się krzyk torturowanego, zakłócając myśli Xenaka. Lekko zirytowany Łupieżca wysłał telepatyczną wiadomość do kata, żeby z łaski swojej zakneblował więźnia.

Oczywiście Xenak również znał raport łowcy śmiertelnych, jednak nie widział w tym szczególnych powodów do zdenerwowania. Sephiroth z racji swojego zawodu był w ciągłym „kontakcie” ze szpiegami, zdrajcami i innymi podobnymi elementami. Swoją drogą był to jeden z powodów współpracy pomiędzy illithidami, a Najwyższym Egzekutorem. Dzięki Sephirothowi Łupieżcy mieli ciągły dostęp do umysłów pełnych wiedzy na temat różnych sekretów Dziewięciu Piekieł.

Jednak pomimo wszystko Sephiroth stawiał sprawę jasno i wyraźnie. Xenak miał się dowiedzieć jak najwięcej o diabłach zamieszanych w śmierć Pizzydratona. A wszystko to szybko i dyskretnie. No cóż... Najwyższy Egzekutor miał olbrzymie wymagania, ale świetnie płacił i to nie złotem, które Xenakowi nie było potrzebne, a mózgami i informacjami. Sprawa mogła być trudna, ale Sephiroth podkreślił, że jest to priorytet dla Xenaka, a to oznaczało, że Łupieżca miał się w sprawę zaangażować osobiście i wykorzystać wszystkie swoje kontakty, zdolności i środki, żeby uzyskać te informacje.

Nie na darmo społeczność illithidów wybrała Xenaka do współpracy z Sephirothem. Łupieżcą zależało na informacjach z Baatoru, wiec wybrali kogoś kto świetnie sprawdziłby się w roli szpiega... wybrali Xenaka.

Łupieżca wstał i ruszył do wyjścia ze swojej siedziby. Teraz miał zamiar pożywić się na jednym z więźniów, a później wziąć do pracy. Sephiroth miał spore oczekiwania i Xenak zamierzał je zadowolić.

Gehenna
Kres Nadziei

Sephiroth powoli leciał wąskimi uliczkami miasta. Jego eskorta zbiła się w ciasną grupkę i z niepokojem patrzyła na każdego nieumarłego, który przechodził obok. Widać było, że strażnicy boją się tego miejsca i najchętniej uciekliby jak najdalej stąd. Prawdopodobnie tylko lęk przed karą jaka by ich spotkała sprawiał, że wciąż są na miejscu.

Najwyższy Egzekutor nie podzielał strachu swoich podwładnych. Zbyt wiele razy miał do czynienia z umarłymi i nieumarłymi, żeby się ich bać. Podobnie jak samego Kresu Nadziei. Miasto przygniatało swoją ponurą aurą, niesamowitą ciszą. To miejsce było bardzo dziwne... martwe i żywe równocześnie. Architektura miasta i blade światło sączące się z sarkofagów potęgowały niepokój strażników, jednak Sephiroth nie zwracał na to uwagi.

W końcu grupa dotarła do siedziby Melifa. Posępna twierdza wzbijała się wysoko w niebo, a ciemne, obsydianowi ściany odbijały słabe światło. Trzeba było przyznać, że Melif miał gust... ponury, ale jednak.

Po krótkiej rozmowie z przygłuchym duchem, Sephiroth w końcu dostał się do środka. Majordomus Melifa prowadził Sephirotha pustymi korytarzami. Twierdza zdawała się wymarła, ale Najwyższy Egzekutor nie wątpił, że wszędzie czają się strażnicy. Lecąc tymi dziwnym korytarzami, Sephiroth starał się zapamiętać drogę w tym poplątanej sieci. Być może kiedyś będzie musiał tu wrócić i poradzić sobie bez przewodnika, wiec wolał być przygotowanym.

W końcu Najwyższy Egzekutor dotarł do sali tronowej. Jeżeli to co widział wcześniej Sephiroth było przerażające, to sala tronowa była jeszcze gorsza. Mrok, który Egzekutor zazwyczaj uważał za swojego sojusznika, tutaj był jego wrogiem. Choć Sephiroth nie mógł dostrzec strażników, to i tak czuł ich badawcze spojrzenie. Jednak to nie miało większego znaczenia, ponieważ Najwyższy Egzekutor nie przybył tutaj walczyć.

- Podejdź tu egzekutorze Canii, przybyłeś dołączyć do swych braci i sióstr? A może trapi cię inna sprawa, mój majordomus wspominał coś o zaginięciach.

Ponury głos władcy twierdzy skierował uwagę Sephirotha na tron i Melifa. A więc to był wielki władca Kresu Nadziei? Skromne szaty i wychudzona sylwetka nie budziły respektu... ale Egzekutor wiedział, że to tylko pozory. Melif był znacznie groźniejszy niż się wydawał na pierwszy rzut oka. Zresztą podobnie było z Sephirothem. On też wyglądał niepozornie, choć jak to mówią... „pozory mylą”.

Zgodnie z poleceniem Melifa, Sephiroth zbliżył się do tronu, oddając przy tym lekki ukłon władcy Kresu Nadziei.

- Witaj Melifie. Niestety, ale nie przybyłem tu na dłużej. Jak raczyłeś zauważyć, przybyłem tu w sprawie tajemniczych zaginięć, które mają miejsce w kopalni mojego pana Mefistofelesa. Na wstępie chciałbym jednak poprosić cię o coś, Melifie. Chciałbym, żeby nasza rozmowa miała mniej formalny charakter i żeby odbyła się w cztery oczy.

Sephiroth wiedział, że balansuje na niebezpiecznej granicy. Nie znał Melifa, wiec nie wiedział jak ten się zachowa. Mógł albo nieźle się zdenerwować, ale mógł też docenić prostolinijność i odwagę Egzekutora. Sephiroth miał natomiast jedną pewność... że nie zaginie, ani nie zostanie uwięzi. Może Melif zdołałby tego dokonać, ale w raporcie dla Mefistofelesa była informacja, że Egzekutor spotka się z władcą Kresu Nadziei. Jeżeli Sephiroth zniknąłby, to Władca Ósmej od razu będzie wiedział kto za tym stoi i będzie podejrzewać, że Melif jest odpowiedzialny również za inne zaginięcia mające miejsce w kopalni. Może władca Kresu Nadziei był potężny i wpływowy, ale nawet on nie mógł sobie pozwolić na otwartą wojnę z Mefistofelesem.
 

Ostatnio edytowane przez Markus : 30-08-2007 o 14:40.
Markus jest offline