Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-07-2021, 19:14   #89
Dedallot
 
Dedallot's Avatar
 
Reputacja: 1 Dedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputację
– Owszem. Dlatego jak na razie jesteś potrzebna w swoim świecie. Nawet w tym momencie masz więcej wiedzy niż wszyscy uczeni twego świata razem wzięci. Jak mówiłem… moją specjalnością jest subtelna ingerencja prowadząca do wielkich zmian, dlatego umiem dostrzec ogrom twojego potencjału. Bądź cierpliwa oczekując czasu naszego ponownego spotkania, nie ważne ile lat to zajmie, a teraz dobrze wykorzystaj czas, który ci dano. Ja pozwolę sobie zapoznać się z dokumentami od Pani Doktor, a ty zechciej pomyśleć, czy jednak nie zdecydujesz się zadać jakiegoś holistycznego pytania. Może MGCLS6473 pomoże ci coś wymyślić. – Powiedział i wziął urządzenie z rąk studentki.

- Nie chcę zmarnować tych pytań, które pozwolono mi zadać... - powiedziałam to bardziej do siebie niż do towarzyszącej mi dziewczyny. - Chciałabym wiedzieć gdzie jest mój brat, wykorzystać wiedzę dla swojego dobra, ale czuję, że powinnam pomyśleć o czymś co przyniesie pożytek dla ogółu mojego świata... - byłam w rozterce.

– Czasem jedno i drugie… to dokładnie to samo. – Stwierdziła dziewczyna.

- Chyba powinnam zapytać jak sprawić, żeby Cesarz mógł panować nad cesarstwem długo i pomyślnie, jak zapewnić bezpieczeństwo dla Cesarstwa... - gorączkowo rozmyślałam. - To chyba więcej jak jedno pytanie... - zmartwiłam się.

– Chcesz odpowiedzi na oba te pytania? – Zapytał zaciekawiony. – Mogę uznać, je za jedno. Ale musisz być pewna, że właśnie o to chcesz zapytać.

Patrzyłam długą chwilę na niego i wahałam się.
- Tak - odpowiedziałam krótko. I poczułam ulgę, że w końcu się zdedycowałam, nawet jeśli odpowiedź miałaby nie być dla mnie satysfakcjonująca.

– Te dwie rzeczy sobie zaprzeczają… to rozwidlenie na rzece. Jeśli nic się nie zmieni cesarz Eric, będzie panował, aż do śmierci ze starości, imperium za jego życia będzie kwitło, jednak na władcę wyznaczy człowieka, który w ciągu zaledwie kilku lat wykorzysta ogromną potęgę, jaką dał mu imperator, robiąc z imperium piekło, ludzie będą umierać na ulicach z głodu a wrogów imperium będzie tyle, że w ciągu niecałych czterdziestu lat imperium się rozpadnie na kolejne stulecia… Jeśli chcesz zapewnić imperium bezpieczeństwo i stabilność na stulecia… zabij cesarza i zrób to raczej szybko, jak na razie wskazany przez niego następca to najbardziej kompetentna z możliwych osób. Imperium znacznie spowolni swój rozwój, a niektóre odważne decyzje imperatora zostaną odwołane… ale imperium przetrwa stulecia stosunkowo stabilnego pokoju, a ty zaraz potem będziesz mogła dołączyć do naszego uniwersytetu… no bo nie dasz rady uciec po tym zabójstwie. – Wyjaśnił. – I jedna i druga opcja ma swoje zalety i wady.

- To nie lepiej w tej pierwszej wersji zmienić osobę naznaczoną na następcę Erika, niż zabijać cesarza teraz, żeby władzę przejął ktoś kto wprowadzi nas w stagnację? - zmrużyłam oczy. Jeśli już miałabym cokolwiek wybierać to wybrałabym rozwój, a nie stanie w miejscu, bo lepiej poprawić los słabszych szybciej niż później. - Erik powinien mieć potomka, a nie wyznaczać jakiś następców... Gorzej, że to się nie wydarzy z jego obecną wybranką - skrzywiłam się.

– Idealna dedukcja… jednak zauważ, że pytanie nie obejmowało tego, kto będzie następcą. Nie wiesz, czy osobą wyznaczoną nie będzie jego potomek… ważne jest, że ta osoba jeszcze się nie narodziła, więc jak mogłabyś sprawić, aby cesarz wybrał kogoś innego? Dlaczego mówię o zabiciu cesarza a nie proponuję nic innego? Bo nic innego co możesz zrobić ty osobiście i w tym konkretnym momencie nie zmieni toku wydarzeń… no chyba, że w jakiś sposób uda cię się trzymać go całe życie i kontrolować wszystkie jego decyzje i czyny, ale on sam raczej ci na to nie pozwoli. Gdybyś zabiła go nawet za rok… sytuacja mogłaby się znacznie pogorszyć. Więc masz w tym momencie dwie opcje, które są w twoim zasięgu, jeśli chodzi o wiedzę i możliwości… zabić, albo nie zmienić nic.

- Myślę, że jednak mi powiedziałeś, że to nie będzie potomek - nie zgodziła się Marion. - "Wyznaczył". Prawowity dziedzic nie jest wyznaczany tylko prawem swojego urodzenia przejmuje władzę po swoim ojcu. Poznałam cesarza na tyle, żeby wiedzieć, że w obecnej sytuacji nie dochowa się potomka. A skoro stworzy imperium to znaczy, że sojusz z drowami przetrwa, a więc uda się wyleczyć wybrankę cesarza na tyle by dożyła starości Erika. To znowu tłumaczy brak potomka - westchnęłam, bo nie widziałam jak miałby się w tej sytuacji pojawić na świecie prawowity dziedzic.

– Dobra dedukcja… niestety nie w pełni słuszna. Mogę cię jednak zapewnić, że Lady Arachnei nie da się wyleczyć… nie metodami, które zna wasza cywilizacja. Sojusz z Drowami przetrwa znacznie dłużej niż ona sama. A co do wyznaczania… wyznaczyć na władcę można również jednego ze swoich synów, jeśli nie jest on pierworodnym… to oczywiście nie jest odpowiedź holistyczna, a jedynie spostrzeżenie.

Przykro mi było wiedzieć jak skończy Arachnei, z rozmowy z Erikiem wydawało mi się, że dażył ją głębokim uczuciem. Za to dobrze było wiedzieć, że jej śmierć nie zaprzepaści sojuszu.
No i wyglądało na to, że istota chaosu była mocno rozgadana i chętna do dygresji w ramach jednego pytania, które przez to dawało mi wiele odpowiedzi.
- Nie przekonuje mnie to - pokręciłam głową na jego próby bym zwątpiła w swój tok myślenia co do następcy cesarza. Nie wyobrażałam sobie by potomek Erika mógł przyczynić się do tego co mówił profesor. - Ale nawet jeśliby tak było, to pozostanie mi przestrzec cesarza by przyłożył się z sercem do wychowania swoich latorośli - zaśmiałam się.

Doktor zaśmiał się.

– Już wiem czemu Dedal zaproponował ci aby zostać twoim promotorem. Gdy życie daje ci dwie opcje… ty wybierasz trzecią. A zatem dam ci twoją trzecią opcję. Nie zdołasz zmienić tego kto zostanie imperatorem, ale możesz zmienić to jak długo potrwa jego władza… to prezent od Pani Doktor, jej odpowiedź na twoje holistyczne pytanie… to którego nie wiedziałaś, że chcesz zadać, ale właśnie na nie chciałaś poznać odpowiedź. Obudzisz się z fiolką w dłoni. To lekarstwo, jeden z wynalazków Pani Doktor i mojej ulubionej uczennicy. – Skinął do studentki. – To mieszanina bardzo aktywnych organizmów mniejszych niż ostrze igły, gdyby je komuś zaaplikować pobudzą podział nawet martwe komórki, to coś z czego się składasz, do podziałów i namnażania… to lek, który jest zdolny zasklepić nawet najgorszą ranę i naprawić nawet najbardziej uszkodzone narządy… nie wskrzesza i nie likwiduje blizn, ale potrafi doprowadzić nawet Panią Aithane do stanu używalności… oraz… taki mały bonus, skalibruje jej płodność z ludzką. Czy rozumiesz co mam na myśli? – Zapytał.

Otworzyłam szeroko oczy i zaniemówiłam.
- Lekarstwo!? - wydusiłam z siebie po chwili. - Ale... - zrobiłam się zaraz nieufna. - To nie zmieni jej w jakiegoś potwora? Nie urodzi jakiegoś demonicznego pomiotu?

Doktor wybuchnął gromkim śmiechem.
– Naprawdę myślisz, że uniwersytet zaryzykowałby czymś takim? Już sam fakt, że dajemy ci lekarstwo to poważne balansowanie na granicy legalności… gdybyśmy jeszcze przy okazji stworzyli jakiegoś mutanta, to byśmy już z tego się nie wykręcili.

– Nie martw się. Razem z Panią Doktor testowałyśmy to, jest w stu procentach bezpieczne… choć ma pewne niepożądane właściwości… których jeszcze nie udało nam się wyelminować…

– A to tylko upiększa zadanie jakie przed tobą stoii, Marion… Pani Doktor dokładnie wszystko opisała. Po pierwsze, forma podania, fiolkę musisz przyłożyć do ciała chorej i nacisnąć spust, w tym momencie w jej ciało wejdzie, krótka igła, która wstrzyknie jej płyn. Po drugie… podstawą do stworzenia tego lekarstwa jest choroba, która wykończyła kiedyś życie na jednej planecie, co prawda teraz ratuje życie a nie je odbiera, ale organizm niosący chorobę wybrano dlatego, że błyskawicznie rozchodzi się po całym organizmie infekując sobą każdą komórkę, jest to, jak na razie, proces potwornie bolesny, robi wrażenie, jakby się umierało i pali całe ciało… boli dosłownie wszystko i stan ten utrzymuje się przez dobę, po tym bakcyl zabijał ofiarę doprowadzając do rozpadu komórek, ale po modyfikacji zaczyna działać odwrotnie, lecząc je i przywracając im sprawność i poprawiając efektywność.Stoi zatem przed tobą bardzo trudne zadanie, możesz ocalić Lady Aithane, szczęście Erica a nawet całe imperium, jednym zastrzykiem, jest to coś co każdy lekarz uznałby za swoje najwybitniejsze osiągnięcie, a ty jesteś przecież uzdrowicielem… jednak… musisz wymyślić jak podać chorej lekarstwo i nie zostać uznana za zabójczynię, po tym jak na jeden dzień życie Lady Aithane zmieni się w agonię, przy której niejeden człowiek by oszalał. Musisz też zadbać aby nikt, nie uznał za mądre skrócić jej cierpienie… bo po tej dobie, jej stan zdrowia gwałtownie się poprawi. Za przeciwników będziesz miała najlepszych lekarzy imperium, którzy uznają jednomyślnie, że Aithane nie da się pomóc w żaden sposób i wątpliwe aby zgodzili się by próbowała ją leczyć jakaś nowicjuszka. A zatem… życie dało ci dwie opcje, ty zażądałaś trzeciej… ale trzecia, choć najlepsza, jest najtrudniejsza. Bo gwarantuję ci, że łatwiej byłoby ci zabić teraz cesarza.

- Och... Coś wymyślę... - odpowiedziałam będąc pod wrażeniem tego co potrafili tu stworzyć. - Niewiarygodne, zmusiliście chorobę by leczyła... - skomentowałam z niedowierzaniem.

– Raka też tak wyleczyli. No a penicylina? Wykorzystanie pleśni, w zasadzie infekcji grzybowej, w walce z chorobą. – Stwierdziła dziewczyna.

– To to coś co otrzymujesz zagniatając chleb z pajęczyną. Pleśń na chlebie to grzyb, który wydziela toksynę… mówię to ku uproszczeniu, która zabija chorobotwórcze bakcyle. – Wyjaśnił Pan Doktor. – Wy to stosujecie, ba nawet szamani elfów i orków wykorzystują niektóre gatunki pleśni do leczenia.

- Fascynujące... - zaskoczyło mnie to wyjaśnienie. Ja uczyłam się tylko co mieszać z czym, ale nigdy nie było wytłumaczenia dlaczego w taki, a nie inny sposób trzeba coś przyrządzać. - Więc już więcej was nie spotkam? - trochę było mi przykro z tego powodu bo zaczynałam lubić te wizyty, senne spotkania.

– Spotkasz, przecież już to ustaliliśmy. Tylko musisz trochę poczekać. – Powiedział mężczyzna. – Być może gdy znowu się zobaczymy, moja prymuska będzie prowadzić ci jedne z zajęć. Kto wie.

- Tak, wiem... Ale następne spotkanie może być za całe moje życie później, mogę o was w tym czasie całkiem zapomnieć - zmartwiłam się. - Ale dziękuję wam za wszystko, szczególnie za lekarstwo. I… do zobaczenia kiedyś w przyszłości, po mojej śmierci - uśmiechnęłam się lekko do MG.

– To się tylko wydaje długo… gdy już tu trafisz… – Uśmiechnęła się dziewczyna. – ...będziesz mieć przed sobą wieczność na korzystanie z życia.

– Dokładnie, no i tak naprawdę, ty nie umrzesz, umrze tylko twoja powłoka w tamtym świecie, świadomość będzie żyć nadal, nieprzerwanie, twoja "śmierć" będzie dla ciebie wyglądać dokładnie tak jak teraz, jakbyś zasnęła i ocknęła się tu. – Wyjaśnił. – A tak poza tym nas nie da się zapomnieć.

- Pewnie masz rację - uśmiechnęłam się do niego przyjaźnie - dobrze że chociaż Falris uwierzy mi w to co tu przeżyłam - zaśmiałam się sama z siebie.

– Nic nie gwarantuję… ale może stworzysz precedens prawny swoją osobą i dzięki temu łatwiej będzie nam przyjmować studentów ze światów z twojego poziomu technologicznego. W takim wypadku, może ktoś z nas złoży wizytę Falrisowi… a może sama z czasem to zrobisz.

- Zaczynam czuć presję, żeby dobrze się sprawdzić w pokładanych we mnie nadziejach - to była ciekawa opcja, wyobrażałam sobie, że mój elfi towarzysz lepiej odnalazłby się w tym miejscu niż ja. - Kiedy się obudzę będę miała wiele do przemyślenia…

– Owszem… ale jeszcze mam do ciebie jedno ważne pytanie… To dla mnie szalenie ważne. – Powiedział Pan Doktor z całą powagą. – Możesz ocalić mi tym życie. Czy mogę ci je zadać?

Przekrzywiłam głowę w zdziwieniu, że jest coś czego on nie wie.
- Pytaj - odpowiedziałam.

– W sumie to pytanie do was obojga… bo mam dziś randkę z Panią Doktor… i nie wiem jaki prezent jej kupić, albo stworzyć… no właśnie… lepiej kupić czy stworzyć? – Pomóżcie, powiedział błagalnie.

- Z tym nie pomogę - rozłożyłam bezradnie ręce, rozbawiona.

– Jesteś kobietą… co chciałabyś dostać w prezencie, od mężczyzny, którego kochasz? – Zapytał.

- Eee... Nie wiem? Wychowywano mnie na kapłankę... Nie było mi pisane mieć kogokolwiek... - wytłumaczyłam się, czując się skrępowana tym pytaniem.

– Powinien Pan stworzyć dla niej nowy krawat, Pani doktor uwielbia krawaty… – Stwierdziła MG.

– Ale wszyscy zawsze dają jej krawaty… a ja chciałem być oryginalny… jestem bogiem chaosu, wcieleniem nieprzewidywalności… jak mogę dać jej coś czego się spodziewa. – Stwierdził ze smutkiem.
 
__________________
Czy widział ktoś Ikara? Ostatnio kręcił się przy tamtych nietestowanych jetpackach...
Dedallot jest offline