Na miejscu ich jeszcze nie było, a karczmarz znał El, więc nie przeszkadzał ej gdy podążała na górę. Stali bywalcy jak i okazjonalni degustatorzy trunków zerkali na nią. Usłyszała parę zaczepek w stylu “Hej maleńka”, ale w Pączku przywykła do tego.
Na piętrze podeszła do drzwi Johna i sprawdziła czy te może są otwarte. Nie były… na szczęście… wszak mogła ulec pokusie i zostać w środku.
El zamyśliła się. Czy powinna się włamywać? A może… pamiętała, że Manfred pokazywał jej gdzie ma pokój. Może pożyczy jej na chwilę klucz do pokoju brata. Nieco niepewnie podeszła do wskazanych drzwi i zapukała. Nikt nie odpowiedział, drzwi były zamknięte. No tak, pewnie po tym “wypadku” kurował się w szpitalu jakiejś charytatywnej fundacji.
El nie pozostało nic innego jak włamać się do Johna. Upewniwszy się, że nikogo nie ma na korytarzu wydobyła wytrychy i zabrała się do roboty.
Zajęło to chwilę, pierwsza i druga próba… porażki. Udało się za trzecim razem usłyszeć kliknięcie zamka. El weszła do środka by zebrać swoje rzeczy. Postanowiła zostawić też Johnsonowi karteczkę z przeprosinami, za to że mają nieprzyjemności przez ich wspólną noc i że wyszła bez pytania do pokoju. Obiecała, że wzięła tylko swoje rzeczy. Wychodząc planowała zamknąć drzwi za sobą na klucz i dołączyć do Mandragory.
Wymknięcie się z karczmy, a potem dotarcie do czekającej dorożki zajęło El chwilę. Mandragora czekała na nią z lubieżnym uśmieszkiem.
- Masz wszystko?
- Tak. - El pokazała na swoją torbę z rzeczami. - Jedziemy?
- Tak… ruszamy.- diabliczka poklepała dłonią miejsce obok siebie.
El usiadła obok Mandragory i odprężyła się na ławeczce dorożki.
- Niewiele możemy zrobić na razie. To tylko kilka przecznic niestety.- odparła wesoło diabliczka. I miała rację. Wysiadły przed niedużą acz starą kamienicą. Unosiły się wokół niej opary z klatek ściekowych, a sam budynek chylił się ku ruinie. Było coś niezwykłego w tym miejscu.
- Sławny burdel… był tu kiedyś. Obecnie... cóż… przerobiony został na małe mieszkanka. Czynsz znośny jak na taką ciasnotę.- wyjaśniła Mandragora wysiadając z dorożki.
- Och… i jak ci się tu żyje? - El wysiadła za rogatą z dorożki i rozejrzała się z zaciekawieniem po okolicy. Niedaleko jej domu, też zdarzały się niszczejące budynki. Jak by nie patrzeć było to Downtown.
- Znośnie… a czasami głośno. Niektóre sąsiadki pielęgnują piękne tradycje tego budynku.- rzekła żartobliwie diabliczka i zapukała za pomocą kołatki do drzwi.
- Mandy… jak zwykle późno w nocy. I któż to jest z tobą.- wpierw usłyszały głos, a potem drzwi się uchyliły lekko. Przez szczelinę spojrzało oko przyglądając się im.
- Moja przyjaciółka pani Henderson. Musi gdzieś dziś przenocować.- odparła rogata.
- A nie przyjaciel? Powinnaś już wśród mężczyzn szukać znajomych.- zażartowała kobieta otwierając drzwi. Lekko przygarbiona, o szarych włosach związanych w kok i eleganckiej sukni ozdobionej czarną koronką, która podobnie jak ten budynek widziała lepsze dni.
- Dobry wieczór. - El dygnęła przed kobietą. - Przepraszam jeśli moja obecność to kłopot.
- Ależ skąd… ten pomysł. Nie sprawi.- odparła kobieta otwierając szerzej drzwi. Po czym zamknęła je na szereg zasuw, gdy już weszły.- Bardziej problemem jest to że Mandy wraca zwykle dość późno. To niebezpieczna okolica.
Morgan uśmiechnęła się jedynie w odpowiedzi. Czuła, że nie powinna wchodzić w sprawy diabliczki.
Weszły po schodach na górę. Mijały drzwi do pokoi, zza niektórych słychać było głośno skrzypienie sprężyn i sapanie. Dotarły do drzwi we dwójkę. Gospodyni pozostała na parterze.
Pokoik Mandragory był mały i przytulny. Przypominał El znajome widoki z Pączka. Część jego oddzielona była małą kotarą, a w reszcie pokoju dominowało łóżko. Mandragora rzekła ciepło.
- Rozgość się.-
Sama zamknęła drzwi zaczęły zdejmować z siebie wierzchnie ubranie, by powiesić je na wieszaku. Szczurek trafił do małego terrarium stojącego na komódce obok drzwi.
El także zabrała się za zdejmowanie płaszcza, rozglądając się z zaciekawieniem po pokoju.
- Przypomina mi pewien znajomy dom publiczny. - Powiedziała odkładając na bok swoje rzeczy.
- Pewnie dlatego, że jest pokój schadzek dawny.- przyznała Mandagora odpinając pas i zdejmując kamizelkę. Podeszła do Elizabeth i chwyciła ją za pośladki. - To wracamy do nagradzania mnie, czy chcesz pogadać, albo coś zjeść, albo napić się?
- Możemy coś przegryźć w przerwie, prawda? - El naparła pupą na dłonie diablicy i sięgnęła do swojej kamizelki. - Mam być topless tak?
- Mhmm… zdecydowanie. - mruknęła rogata mocniej zaciskając dłonie pośladkach kochanki.- Nie martw się… ja zamierzam być nago.
- Ja tu spełniam twoje kaprysy dziś w nocy. - El rzuciła kamizelkę na torbę, po chwili dołączyła do niej koszula i czarodziejka miała już nagie piersi. - To jak? Spodnie też?
- Też…- zamruczała rogata sięgając dłońmi do piersi El i ściskając je mocno, delikatnie ukąsiła szyję kochanki ząbkami. Ocierała obie krągłości o siebie radośnie bijąc na boki ogonem.
Morgan zabrała się za zdejmowanie butów, pupą bezczelnie opierając się przy tym o biodra Mandragory.
- Prowokatorka.- mruknęła lubieżnie Mandragora kąsając delikatnie ucho El dodając po chwili. - A potem ty rozbierzesz mnie.
- Dobrze. - El zdjęła buty i spodnie i stanęła przed kochanką w samych, mocno wyciętych majteczkach. - je zostawić czy też zdjąć?
Ogon diabliczki bezceremonialnie sięgnął ku nim. Otarł się o kobiecość czarodziejki, zanurzył w niej czubkiem.
- Możesz zostawić. - zadecydowała Mandragora.
El zamruczała rozkosznie i sięgnęła do ubrań Mandragory. Pierwsza poszła koszula, pod nią gorset… czarny jednolicie i mocno usztywniany metalowymi paskami. Piersi diabliczki były niezbyt imponujące, ale ładne z tymi ciemnymi punktami na ich szczytach. Wodząc ogonem po majteczkach El, Mandragora zamruczała.
- Usiądę by łatwiej ci było zdjąć mi buty.
- Czekam. - Morgan uśmiechnęła się ciepło do diabliczki, czując wilgoć zbierającą się od jej dotyku.
Rogata cofnęła się i wdzięcznie usiadła na łóżku, zakładając nogę na nogę i przyglądając się z ciekawością Elizabeth, lekko przekrzywiła głowę na prawy bok.
El podeszła do niej i przyklęknęła przed kochanką. Niespiesznie zaczęła rozsznurowywać jej buty, opierając stopę diablicy między swymi piersiami.
Jej ogon poruszał się leniwie na boki, spojrzenie błyskało łobuzersko.
- Tooo… bardzo pobudzająca sytuacja… dla ciebie… też?- wymruczała leniwie, muskając policzek El oswobodzoną już stopą. Niestety pończochy lub podkolanówki miała wełniane i grube. Mało seksowne.
El sięgnęła do pończochy diablicy która okazała się podkolanówką i ją ściągnęła.
- Możesz sprawdzić jeśli masz wątpliwości. - przy tych słowach rozchyliła uda eksponując swoją kobiecość.
- Znaczy wiesz…- mruknęła rogata rozpinając spodnie i nerwowo chichocząc.- … ciekawi mnie, czy to… czy tak właśnie lubisz…
Podsunęła drugą stopę, sama zsuwając spodnie ze swoich pośladków. - Czy marzy ci się twój własny Pan… albo Pani.
- Ja jestem prostą osóbką… po prostu lubię z tego wszystkiego czerpać przyjemność. - Morgan zabrała się za drugi but diablicy. - Czy ktoś chce bym ją prowadziła, czy też gdy ktoś ma ochotę poprowadzić mnie… to… po prostu przyjemne. - Teraz El zdjęła już odrazy drugą podkolanówkę diablicy. - A ty co lubisz?
- Ładnych młodzianów i jeszcze bardziej śliczne niewiasty… dużo wina i dużo przyjemności… i czasem… no… zerknij pod łóżko.- gdy tak mówiła sama wsunęła palce pod ładne samodziałowe majtki z czarnej satyny które miała na sobie.
Morgan posłusznie zajrzała pod łóżko mocno się przy tym wypinając. Poczuła ogon pożądliwie wodzący pomiędzy pośladkami, a zobaczyła… czarną dużą atrapę… taką samą zabawkę jaką czuła u Alice. Tyle że do tej nie było uprzęży.
- Yhym… - El sięgnęła po zabawkę. - Lubisz jej używać? Na jakie sposoby?
- Nooo… tradycyjnie… a są inne sposoby?- zapytała zawstydzona Mandragora.
- Mnie niedawno uświadomiono, że dziurki mam dwie. - El wydobyła zabawkę i przesunęła palcami po jej czubku. - Jest duża.
- Eeem… no wiesz… tam to nie próbowałam niczym poza … własnym ogonem.- speszyła się Mandragora i powoli zsuwała z siebie majtki. - No i tego bym w zadek sobie nie wsadziła.
Morgan przesunęła zabawką pomiędzy piersiami diablicy.
- Wiesz, że nie musisz tak się peszyć… spełniam tu dziś twoje zachcianki i zrobię to na co masz ochotę.
- Mam ochotę być wielbiona a potem… może pobawię się tobą…- zamruczała lubieżnie Mandragora muskając ogonem kobiecość El. - Chciałabyś?
- Brzmi kusząco. - El odłożyła na bok zabawkę i pochylając się pocałowała kobiecość diablicy.
- Mhmm… no… z pewnością… dla mnie…- jęknęła rogata opierając się na łokciach i wypinając w górę biodra, by El ułatwić zadanie.
Czarodziejka przywarła wargami do kobiecości Morgan pieszcząc ciepłe ciało swym językiem. W dłoni nadal trzymała pochwyconą zabawkę diablicy.
- Nawet… bardzo… dla mniee…- jęknęła rozpalonym głosem rogata wijąc się na łóżku i popiskując cicho.
Morgan przesunęła zabawkę i naparła nią delikatnie na kobiecość diablicy pieszczotami warg skupiając się na jej wrażliwym punkciku. Z zaciekawieniem zetknęła na Madragorę wyczekując jej reakcji, gdy zaczęła zanurzać w niej spory przedmiot.
- Ach… ty…. - jęknęła głośno rogata prężąc swoje nagie ciało i wijąc na oślep ogonem. Powoli wiła się po pieszczotą sycząc lubieżnie.- … łobuzico… - przez zaciśnięte zęby, gdy jej ciało głośnym mlaśnięciem przywitało intruza.
- Mam przestać? - Morgan wpychała zabawkę pomalutku, powoli coraz głębiej.
- Nie… nie przestawaj. - zabrzmiało to w ustach rogatej niemal błagalnie.
Morgan przywarła wargami ponownie do kobiecości kochanki i zaczęła powoli poruszać w jej ciele sporą zabawką.
- Ooo tak ooo tak.. ooo tak. - kwiliła cicho diabliczka wijąc się, gdy El podbijała jej ciało. Skóra pokrywała się potem, a mlaśnięcia były coraz głośniejsze. Mandragora była już blisko.
El kontynuowała więc zabiegi chcąc doprowadzić kochankę do szczytu. I wkrótce osiągnęła ten głośny i wilgotny sukces. A po nim diabliczka opadła na łóżko łapiąc łapczywie powietrze.
Morgan wydobyła z niej zabawkę i bezczelnie położyła się na kochance dociskając swoje piersi do jej.
- Chyba ci się podobało. - Wymruczała z lubieżnym uśmiechem.
- Nie będę udawać że nie…- odparła z uśmiechem Mandragora całując leniwie szyję El i wodząc ogonem pomiędzy jej pośladkami, równie leniwie co prowokująco.
- Jeszcze jakieś życzenia. - El rozchyliła uda czując jak z jej własnej kobiecości spływa wilgoć.
- Kąpieli sobie życzę i pieszczot.- zachichotała Mandragora i zerknęła wprost w oczy El.- No chyba że ty masz jakieś sugestie?
- Dla mnie też kąpiel brzmi wspaniale, a jeszcze jakby się znalazły jakieś przekąski tylko… - Morgan podniosła się i siadła okrakiem na brzuchu diablicy i mocząc go przy tym mocno. - w tym stanie mogę ci ubrudzić pokój.
- Wiesz że nie mogę oprzeć się takiej prośbie.- zachichotała rogata sięgając palcami do kobiecości El, a ogonem delikatnie szturmując obszar między pośladkami. - Tylko nie spadnij.
El jęknęła głośno czując ten podwójny atak. Z trudem utrzymała się klęcząc ponad kochanką. Na szczęście szybko znalazła oparcie i jej dłonie zacisnęły się na piersiach diablicy.
- Tylko nie hałasuj za bardzo…- sapnęła rogata czując dłonie El ściskające jej sprężysty biust. Muskała wrażliwy obszar palcem, główne uderzenie zachowując na ruchy między pośladkami.
- Szkoda, że nie kupiłyśmy nic… po drodze.
- C..czego? - Morgan z trudem powstrzymywała jęki. Jej ciało samo zaczęło wychodzić naprzeciw ogonowi diablicy pogłębiając zbliżenie.
- Do jedzenia. Bo chyba nic nie mam…- zamruczała rogata i westchnęła ciężko. - Ale coś… wymyślę.
- Yhym…- El ciężko było się skupić na czymś poza tym co działo się w jej ciele. Był tylko ten ogonek i palce diablicy.
- Wyglądasz podniecająco… szkoda… że.. jesteśmy tylko dwie…- zamruczała lubieżnie rogata nie przestając szturmów ogonem. Jej sprężysty organ El czuła już dość głęboko w sobie.
- A.. a kogo .. ci brakuje? - El czuła jak zbliża się na szczyt. Jeszcze kilka ruchów diablicy i była pewna, że dojdzie.
- Nie wiem…- zaśmiała rogata zerkając na siedzącą na niej czarodziejkę i muskając palcami jej intymny zakątek.- Tak pomyślałam… że miło by było gdyby ktoś cię… w tej chwili… całował i pieścił… dla mnie byłby to pobudzający widok.
El doszła zasłaniając usta dłońmi co i tak nie do końca zdławiło jej jęknięcie.
- Y...Yhym… - Wymruczała po dłuższej chwili łapania oddechu.
Rogata uwolniła ją od swojego ogona i oblizując palce spytała z uśmiechem.
- Poradzisz sobie z tą nowo odkrytą tajemnicą? Że potencjalny chłopak którego zachwalała twoja mama zajmuje się przemytem i potrafi strzelić człowiekowi prosto w twarz?-
- Tak… raczej tak. - El usiadła obok diablicy na łóżku. - Choć przyznaję, że zaczął mnie ciekawić.
- To zły nawyk. Wpakuje cię w kłopoty. - oceniła diabliczka i przeciągnęła się na łóżku.- Ale ty je chyba lubisz.
- Jeszcze sama nie wiem… do niedawna żyłam całkiem spokojnie. - El opadła na łóżko i
spojrzała w sufit. - Nie spodziewałam się, że kiedykolwiek będę szukać kłopotów.
- Ale szukasz…- zamyśliła się Mandragora i dodała żartobliwie. - Dobrze że nie popadłaś w hazard, to by cię zniszczyło. A wracając do jedzenia. Narzucę coś na siebie i wyskoczę coś kupić.
- Może skoczę z tobą? Pokażesz mi okolicę. - El uniosła się na przedramionach patrząc na rogatą.
- Teraz kiedy wiem, że lubisz ryzyko mogę to wykorzystać. Co się stanie jeśli nakażę ci sprawić mi przyjemność nie czekając aż wrócimy do domu?- rzekła złowieszczo Mandragora z łobuzerskim uśmiechem.
- Jak myślisz, zdarzyło mi się to kiedyś robić w bramie, czy nie? - El wstała i zabrała się za ubieranie. Przynajmniej majtki miała już na sobie.
- A wydawałaś się być taka niewinna.- zaśmiała się diabliczka tym razem wyszukując w szafie spódnice. Dwie… jedną rzuciła ku El.
- Powinna pasować. - rzekła wciskając się w ciasny gorset.
- Dzięki. - Morgan założyła spódnicę. - Przy tych ludziach, których poznałam… jestem dosyć niewinna.
- Masz mnie za rozpustnicę?!- oburzyła się na pokaz Mandragora i zamyśliła. - A taak… Johnson wspominał że ponoć pracujesz w bardzo nieprzyzwoitym miejscu.
- Bardzo… jestem sprzątaczką. - Morgan zaśmiała się. - Ale kiedyś szyłam bieliznę dla dziewczyn z domu publicznego.
- Sprzątaczką w domu publicznym? - zdziwiła się rogata zapinając koszulę i zakładając pas na biodra.
- Nie… tam szyłam. Sprzątam raczej w domach prywatnych. - Morgan założyła do spódnicy swoją koszulę i kamizelkę.
- To ciekawa robota.- przyznała Mandragora ruszając do drzwi.- Chodźmy, tu niedaleko jest jadłodajnia z daniami na wynos. Zamykają dopiero o północy.
- Chętnie poznam. Większość lokali które kojarzę pracuje w dzień. No chyba że puby. - El narzuciła na ramiona swój płaszcz, wciągnęła buty i wsunęła nóż do cholewy.
- Cóż…- zaśmiała się rogata.- … sama zobaczysz.
I wyszła pierwsza z mieszkania.
Morgan podążyła za nią, rozglądając się z zaciekawieniem.
Ruszyły przez uliczki miasta ramię w ramię. Było już dość ciemno i cicho. Niemniej Mandragora widziała w ciemności więc dla niej było to problemem. Wiedziała gdzie iść ciągnąc El w coraz to bardziej podejrzane zaułki. A może szukała miejsca na więcej okazji do zabawy?
Trudno było ocenić.
W końcu dotarły na miejsce. Zeszły po schodkach do drzwiczków, tu El została pochwycona za dłoń przez diabliczkę.
- Trzymaj mnie mocno.
Po czym weszły przez drzwi… w mrok. W tym miejscu nikt nie zapalał świateł. Było tu dość ciemno, a niewielka ilość blasku latarni wpadająca przez małe okienka pozwalała stwierdzić, że ten lokal upodobały sobie drowy i półdrowy, nieliczne w New Heaven szare krasnoludy i pełnokrwiste orki, oraz inne rasy które niekoniecznie przepadały za światłem słonecznym… za to dobrze widziały w mroku. Szkoda że sama El nie miała tego talentu.
Morgan schowała się na chwilę za diablicą i rzuciła na siebie zaklęcie widzenia w ciemności. Myślała, że przyda się w kanałach, na szczęście jednak do nich nie schodzili.
To “rozjaśniło” nieco sytuację. Dostrzegła białowłose elfy i elfki… ich spojrzenia mówiły El, że były dla nich smakowitymi kąskami do złapania. Krasnoludy i nielicznie orki nie były aż tak zainteresowane diabliczką i jej przyjaciółką. A diabląt było tu niewiele.
Przy kontuarze stał łysy mały gnom o dziwnych rysach i szarawej skórze. El nie słyszała o takiej rasie.
- Dwie kanapki na ciepło plus duergarskie ale.- Mandragora czuła się tu pewnie, bo ignorowała spojrzenia. Gnom skinął głową i ruszył na tyły karczmy, by przynieść zamówienie.
- Tak… nie wiem czy bym tu wpadła w pojedynkę. - El trzymała się blisko diablicy starając się z nikim nie nawiązać kontaktu wzrokowego.
- Nie radziłabym… drowy po pijaku bywają… napastliwe. O dziwo… drowki, bardziej od samców. - odparła z uśmiechem rogata czekając na zamówienie.- Większość samców lubi być pod obcasem, więc jeśli zachowasz się pewnie przy nich to odpuszczą. Samice… nie, je najlepiej unikać. I nigdy nie iść na konfrontację… chyba że je jesteś w stanie wytrzeć nią podłogę .
- Tak ja to z pewnością. - Morgan oparła się wygodnie o kontuar. - Jak znalazłaś to miejsce?
- Niewielkim kosztem. Jestem diablęciem… takie miejsca są dla nas. I drowów. - odparła rogata ogonem zahaczając o spódnicę El i lekko ją podciągając do góry, by odsłonić towarzystwu łydki czarodziejki. - Dobre miejsce, gdy chce się zjeść posiłek… bez wysłuchiwania wyzwisk na temat bycia pomiotem diabła.
- Rozumiem… - Morgan zerknęła z zaciekawieniem na towarzyszkę. - Nie obawiasz się, że rozbieranie mnie może zwrócić na nas uwagę?
- Opierasz się trochę za swobodnie… pupę wypinasz.- zaśmiała się cicho Mandragora i dodała cicho.- Jak chcesz możemy też wynieść stąd nie tylko jedzenie, ale i towarzystwo.
- Mam stać spięta jak kołek. - El zaśmiała się. - To nie ja miałam takie fantazje tylko ty.
- Co poradzić? Lubię towarzystwo…- zamruczała końcówką ogona wodząc po pupie El, aczkolwiek tego nie widzieli bywalcy karczmy. Ogon podwinął tylko tyle by odsłonić łydki czarodziejki. Niski gnom przyniósł w końcu ich zamówienie zapakowane w wygodną paczuszkę.
- Duże? - El podziękowała skinieniem głowy biorąc rzeczy. Czuła jak jej ciało rozgrzewa się od dotyku Mandragory.
- Pewnie… bywa zabawnie w większej liczbie.- odparła ze śmiechem Mandragora uwalniając El od pieszczoty ogona.
- Na razie zdarzyło mi się tylko z dwoma partnerami. - El obróciła się wstronę sali by się jeszcze raz po niej rozejrzeć.
- Piątka… ale byliśmy bardzo pijani. - zaśmiała się cicho Mandragora.
- Nie wiem czy kiedykolwiek wyląduję w czymś takim. - El zaśmiała się. - Wracamy do ciebie i kąpiel?
- Po kolacji.- potwierdziła rogata ciepło, gdy wzrok El zawiesił się na
zakapturzonym drowie siedzącym w kącie, którego wzrok zdawał się ją odzierać z ubrań.
Morgan zawiesiła się na chwilkę.
- Czyli… jemy tutaj? - El oderwała wzrok drowa i spojrzała na diablicę.
- Możemy wziąć na wynos.- stwierdziła krótko Mandragora.
- Nie… w sensie mi obojętnie. - Morgan uśmiechnęła się ciepło. - Nawet… jeśli masz ochotę na towarzystwo to ktoś się mną interesuje. - Dodała cicho.
- Cóż… zachęciłam do zainteresowania ich tobą.- zachichotała rogata zerkając w stronę drowa. - Podoba ci się?
- Wydaje się być całkiem przystojny. - Morgan ponownie spojrzała w kierunku zakapturzonego drowa.
- I z pewnością jest śliczny… dobrze zbudowany… choć szczupły jak wszystkie elfy. I niższy od elfa.- zachichotała rogata.
- To jemy tu i dajemy mu szansę? - El uśmiechnęła się do rogatej. - Miałaś na coś takiego ochotę, tak?
- Dajemy mu szansę i zjemy u mnie.- odparła Mandragora i spojrzała na drowa.- Ty chcesz go zaprosić, czy ja ?
- Ja… wiesz… kiedyś mnie straszono drowami. - Morgan wyraźnie się wahała.
- I słusznie. Są groźne, podstępne i wredne…- przyznała Mandragora dodając po chwili. - Ale samców wystarczy wziąć pod obcas, by były potulne.
- A brałaś kiedyś któregoś pod obcas? - El poczuła jak delikatnie zaburczało jej w brzuchu.
- Raz czy dwa… czy trzy razy… choć ten ostatni to mógł być elf lub półelf farbujący włosy na biało.- wspominała Mandragora.
Morgan zaśmiała się i posłała drowów zaciekawione spojrzenie. Czy jakoś zareaguje? Czy też to ona musiałaby podejść?
- Więc? Bo nam żarcie stygnie. - Mandragora poganiała ją do szybszej decyzji.
- No dobrze. - Morgan wręczyła diablicy swoje jedzenie i podeszła do drowa. Stanęła przy nim by patrzeć na niego z góry.
- Podobam ci się, to chodź z nami.
Drowa zatkało… przesunął spojrzeniem po El nie wiedząc co odpowiedzieć. Ostatecznie kiwnął głową.
El obróciła się mając nadzieję, że mężczyzna za nią pójdzie.
Rogata ruszyła przodem kierując się do wyjścia i nie zwracając uwagi na to czy El za nią podąży. Acz kusiła ku sobie, kręcąc pupą.
Morgan dołączyła do Mandragory dopiero w drzwiach zerkając czy drow postanowił skorzystać z okazji.