Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-07-2021, 07:21   #89
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Dotarcie na uczelnię zajęło trochę czasu, niemniej nie miało to akurat znaczenia. Czarodziejka dotarła na czas obiadu do mieszkania Almais. Na szczęście było jak się zrehabilitować. Rudowłosa półelfka była bałaganiarą. I było co sprzątać w jej sypialni i salonie.
El zabrała się szybko do roboty. Że też miała dziś spotkanie z Simeonem! Jak tak dalej pójdzie Almais może mieć jej dość.
Gdy tak sprzątała, usłyszała jak drzwi się otwierają. A potem drobne kroki za sobą. Almais wróciła i rzekła zaczepnie.
- Coś ci długo zeszło wczoraj i dzisiaj rano. Udana noc?-
- Intensywna. - Morgan uśmiechnęła się do gospodyni. - Mieliśmy utarczkę z azjatami. Wybacz, że nie pojawiłam się rano.
- Nie ma sprawy. Jakoś to mi wynagrodzisz. Jakoś… zresztą to nie tak, że ci płacę.- zachichotała.
- No tak. - El zaśmiała się i wróciła do przerwanej pracy. - Czy mam rezerwować swój czwartkowy wieczór? - Pokojówką posłała Almais figlarne spojrzenie.
- No… niestety… mój brat heroicznie zgodził się pójść na randkę z tobą, tylko po to bym ja poszła z wybranym dla mnie amantem. Heroicznie bo… sądzi, że tylko w dziewczętach się lubujesz, a ja nie miałam serca mu powiedzieć że jest inaczej.- odparła z uśmiechem półelfka poprawiając okulary. Wyjątkowo łobuzerskim uśmiechem.
- Niestety? - Morgan zaśmiała się. - Hm… myślisz, że wobec tego dam radę go uwieść? Nie chciałabym byś obeszła się smakiem.
- Mylisz dwie kwestie moja droga. To że on uważa że cię nie pociąga, nie oznacza że nie działa to w drugą stronę.- odparła rudowłosa wzruszając ramionami. - Gdyby wiedział, że mu się podobasz, to jak długo mogłabyś mu się oprzeć? Jego czarowi i stanowczości?
- Jakbym miała powód? Cały czas. - Morgan wzruszyła ramionami. - Ulegam mężczyznom gdy mam na nich ochotę i nie mam przez to kłopotów. Jakbyś powiedziała, że to twój braciszek i mam go nie tykać bym to uszanowała.
- Elfy nie dbają o takie kwestie za bardzo. Jego przyszłej żonie to nie przeszkadza, zresztą sama też nie jest niewiniątkiem.- zaśmiała się sarkastycznie Almais.- To ludzie i krasnoludy… szczególnie krasnoludy są pruderyjnie.
- Zauważyłam, ale jakbyś i tak miała takiego widzimisię ja bym go uszanowała. - El wróciła do przerwanej pracy.
- Nie przejmuj się tym, zważywszy na naturę moich badań jestem ostatnią osobą która ma moralne prawo zabraniać komuś figlowania z kim chce.- podeszła do El i dała jej w miarę mocnego klapsa w pośladek. - Zgłodniałam. Skocz no może po posiłek. Mam dużo pracy… bo następnego dnia po randce znów odwiedzimy plan cienia.
- Dobrze. - El obróciła się i z zaskoczenia pocałowała gospodynię. - Masz na coś konkretnego ochotę?
- Rozpieść mnie…- odparła półelfka i dodała pospiesznie.- Moje kubki smakowe.
Morgan zaśmiała się i odstawiła miotłę. - Skoro tylko na to masz ochotę. - Mrugnęła do Almais.
- Pfff… zawsze możesz wykazać się inicjatywą.- odparła półelfka. - Będę w swoim gabinecie. I sądziłam że dość się wymęczyłaś przez noc.
- Trochę pospałam. Zaraz wracam. - El zebrała się i ruszyła po posiłek.


Jak zwykle protekcja Almais pozwoliła skombinować w kuchni dania, które wywoływały niechętne spojrzenie szefowej kuchni. Niemniej mimo fochów, półorczyca musiała przygotować to co kadra profesorska sobie zamawia. El wybrała delikatny drób podawany z sałatką i zgniecionymi ziemniaczkami, do tego zupę krem i jakieś przypiekane ciasto na deser i winem jako napitek. Gdy półorczyca przygotowywała dania wyskoczyła szybko na pocztę nic nie znajdując na niej dla siebie. By wrócić po chwili i zabrać pełną tacę. Oczywiście zamówiła jedzenie dla dwóch osób tłumacząc to gościem.
I po chwili miała smaczny posiłek dla siebie i Almais. Półorczyca miała może kiepski gust kulinarny, ale gotować potrafiła… nawet nielubiane przez siebie potrawy.
Morgan wróciła do pokoi półelfki. Nim jednak weszła do gabinetu ponasłuchiwała chwilę czy są same. Słyszała jedynie pomruki Almais, więc półelfka była sama z pewnością. Morgan zamknęła za sobą drzwi. Miała zaskoczyć Almais, więc rozebrała się do naga i w takim "kostiumie", z tacą tuż pod swymi piersiami, wkroczyła do gabinetu.
Almais rzeczywiście była zaskoczona wodząc po nagim ciele pokojówki swoim spojrzeniem. Zachichotała dodając.
- Z fartuszkiem byłoby bardziej uroczo, ale i tak doceniam widoki.
- W tym od Panny Waynecroft niezbyt… ale czekam na odpowiedni podarek od ciebie. - Morgan ustawiła tacę na krawędzi biurka pochylając się przy tym i zabrała się za robienie im miejsca na posiłek.
- No tak. Powinnyśmy pójść na zakupy.- przyznała półelfka po chwili milczenia zerkania na El. Nie zabrała się do jedzenia. Za to zaczęła rozpinać guziczki z boku swojej spódnicy.
- Jest zupa krem z warzyw i delikatny drób. - Morgan starannie ustawiała półmiski i talerze kołysząc przy tym piersiami i udając, że nie widzi poczynań gospodyni. - Wzięłam dwie porcje.
- I dwie słodkie piersi co ? - zażartowała półelfka wstając i zswuając spódnicę. Ujawniła przy tym majteczki z elfiej koronki i równie koronkowy pas do pończoch. No i same pończochy. Zresztą majtki też po chwili skończyły na podłodze wraz ze spódnicą. Almais usiadła i założywszy nogę na nogę dodała.
- Kusisz kusisz, ale powinnam cię ukarać za spóźnienie, więc dziś będę bardzo samolubna. Ale na razie… jemy.
- Yhym… - Morgan uśmiechnęła się zadziornie i sięgnęła po dodatkowy fotel wypinając się przy tym. - Chciałam zaproponować, że mogę robić za talerz, ale skoro jesteś samolubna…- Ustawiła krzesło naprzeciwko pólelfki.
- Uroczy pomysł… ale może następnym razem. Gdy zaproszę brata… pewnie wolałabyś by i on z ciebie coś skubnął?- zachichotała Almais. - Jego mina będzie bezcenna.
- Jesteście cudownym rodzeństwem. - Morgan zaśmiała się i siadła do posiłku.
- Według niego jestem okropną siostrą. - odparła półelfka również jedząc. - Przyszywaną w dodatku. Lubi udawać męczennika, nie mniej niż rycerza.
El zaczęła od zupy ciesząc się pysznym posiłkiem i tylko od czasu do czasu zerkając na Almais.
- Jakoś ciężko mi przy tym uwierzyć w jego temperament w sypialni.
- Jego kochanice go wielce chwaliły. Zresztą mamy to po matce. Uważasz że mi brak temperamentu? - zapytała Almais pałaszując łapczywie.
- Rozmawiałaś z jego kochanicami? - Morgan skończyła zupę i zabrała się za główne danie, nogą wędrując po pończosze Almais. - Nie...nie brakuje ci temperamentu.
- Tak… bardziej to… podsłuchałam ich rozmowy niż gadałam z nimi.- zaśmiała się półelfka sięgając pod stół i chwytając El za łydkę. Nakierowała stopę wprost na swoje podbrzusze mając szeroko rozchylone nogi.
Morgan naparła nogą na kobiecość kochanki starając się kontynuować jedzenie.
- A to podobno elfy mają długie uszy. - Mrugnęła żartobliwie do Almais.
- No cóż… jeste...m… elfem… w połowie.- zamruczała coraz bardziej rozpalonym głosem Almais, a stopa El robiła się coraz bardziej mokra, gdy dotykała miękki i ciepły zakątek półelfki.
El uśmiechnęła się jedynie w odpowiedzi kontynuując zabawy swoją stopą i kończąc posiłek.
Rudowłosa jadła z wyraźnym trudem, po czym zerknęła na nagie ciało czarodziejki i mruknęła.
- Skoro już skończyłaś, to zanurkuj pod biurko i zajmij się mną.
El upiła jeszcze nieco wina i posłusznie zeszła pod biurko. Nim jednak sięgnęła do kobiecości kochanki ustami, zaczęła się nim bawić palcami.
Słyszała z góry ciche jęki aprobaty i sapania. Widziała jak półelfie ciało drżało i mimowolnie wiło się pod jej dotykiem. Widoki te sprawiały, że niezbyt miała ochotę używać swych ust. Jej palce pieściły intensywnie kochankę, a ona cieszyła się widokami.
- Piekielnica…- jęknęła półelfka jedną nogę kładąc na ramieniu El i w pobudzeniu mimowolnie trącając pośladek pokojówki długim obcasem buta. Coraz bliżej spełnienia. To zachęciło Morgan by poświęcić także usta tym igraszkom i już po chwili jej wargi dołączyły do pieszczących półelfkę palców. Ta zabawa trwała tylko kilka chwil nim Almais doszła głośno i intensywnie wijąc się na krześle. I bardzo… mokro.
Morgan uwolniła półelfkę od swej obecności, czując że i jej kwiat stał się wilgotny od tych zabaw. Powoli wyszła spod biurka siadając naprzeciwko kochanki i obserwując ją z zainteresowaniem.
- No to było… ciekawe - przyznała rudowłosa przygryzając dolną wargę. - ... i intensywne.
El zaśmiała się przy czym jej nagie piersi zafalowały.
- Pochlebiasz mi. - Powiedziała żartobliwym tonem sięgając po resztkę wina w kieliszku.
- A ty mnie rozpraszasz… - zamruczała gospodyni. - To jakie jeszcze masz plany? Ja mam jeszcze kilka magicznych tekstów do analizy. Aaaale tooo taakie nuudne.
- W końcu wypełnić swoje obowiązki, skończyć sprzątać salon i doprowadzić łazienkę do stanu używalności. - Morgan podsunęła gospodyni deser. - A wieczorem mam dla odmiany schadzkę z kochankiem, ale raczej wrócę na noc.
- Hmmmm… to jak skończysz sprzątanie i zostanie ci trochę czasu zjaw się tutaj… wszak masz jakieś inne… - przy tych słowach obuta stopa Almais trąciła czubkiem podbrzusze pokojówki. - … obowiązki też.
Morgan jęknęła cicho czując jak intensywnie reaguje jej rozpalone ciało.
- Albo to ja powinnam się zająć tobą, tylko… jak? - zmieniła zdanie Almais. Najwyraźniej każda wymówka była dobra, by nie wrócić do pracy.
El ujęła stopę gospodyni i pogładziłą ją czule.
- Wiesz, że oddam ci się z przyjemnością, jednak.. jeśli nie wykonasz swych obowiązków możemy mieć problem i z jutrzejszą randką i kolejną wyprawą, czyż nie?
- Wiem wiem. - westchnęła ciężko Almais i zamyśliła się. - Co więc zrobimy?
- Narzucę coś na siebie, dam ci popracować dwie godzinki i przyjdę by zapewnić ci nieco rozrywki w przerwie. - El delikatnie zdjęła pantofel i połaskotała spód stopy półelfki.
- Albo ja pobawię się tobą. Mam wrażenie, że masz ochotę na bycie rozpieszczaną. - zachichotała magiczka.
- Znasz kogoś kto nie lubi? - El mrugnęła do gospodyni. - To co.. zjemy do końca i przez chwilę dzielnie pracujemy?
- Ja już zjadłam. Z trudem, ale jednak. - przyznała ze śmiechem Almais.
- Komu dobrze. - Morgan zabrała się za swój deser. - Choć.. może powinnam się martwić, że dałaś radę jeść gdy cię pieściłam?
- Mam sporo doświadczenia w tych sprawach.- przypomniała jej rudowłosa z uśmiechem.
- Albo ja mam za mało doświadczenia. - Morgan uśmiechnęła się filuteryjnie kończąc swój deser.
- Nie wiem o tobie aż tyle, by to ocenić. - odparła żartobliwie Almais zabierając się niechętnie do pracy.
Morgan wstała od stołu i zabrała się za zbieranie rzeczy na tacę.
- Zawsze zdawało mi się, że to raczej kwestia osobistych odczuć. - Uśmiechnęła się do gospodyni zerkając co ta robi.
Było to głównie przeglądanie starych tekstów i sporządzanie notatek. Co nie było łatwe, bo informacje były ukryte pod poetycko-metafizycznymi określeniami, które należało odkodować.
Trudna sprawa i wymagająca wiedzy.


Morgan zebrała naczynia i w ciszy opuściła gabinet półelfki. W salonie założyła na siebie jedynie prostą sznurowan sukienkę i powróciła do przerwanej pracy. Musiała przyznać, że podniecenie wywołane przez Almais potęgowała w niej wizja zbliżającej się schadzki z Simeonem. Gdzie udadzą się tym razem? Jak ja posiądzie? Czy dowie się o nim jakiegoś kolejnego szczegółu? Z tymi myślami zabrała się za łazienkę zaczynając od przeprania bielizny od alchemiczki. A może mogliby wpaść do Alice? Nawet nie wiedziała jaka dokładnie łączyła ich relacja. Na wszelki wypadek spakuje majteczki i zabierze z sobą. Jednak nie na sobie, co by Simeon ich nie uszkodził. Na tych porządkach upłynęły jej dwie godziny po których zawitała w pokoju Almais. W planach miała jeszcze zajście do sklepu przed schadzka, chciała im kupić jakieś wino i jedzenie gdyż Simeon z pewnością się tym nie zajmie.
- Coś się stało?- zapytała zajęta notowaniem półelfka zerkając na pokojówkę.
- Miałam zajrzeć po dwóch godzinach. - El uśmiechnęła się ciepło. - Masz ochotę na przerwę czy mam sobie iść?
- Zawsze… - odparła rudowłosa i spojrzała na czarodziejkę dodając.- A ty… chcesz sobie psuć apetyt przed randką?
- To jeszcze chwilka… mój partner niezbyt przepada za słońcem. - El wskazała na okno za który nadal panował dzień. - Ale.. mogłabym dla niego pooszczędzać siły.
- Mhmm… a jak chcesz je oszczędzać ? I mnie zadowolić.- zamruczała lubieżnie Almais wodząc wzrokiem po sukience kochanki.
- Wspominałaś przy posiłku, że chciałabyś się mną pobawić. - Morgan zaśmiała się, a piersi skrępowane jedynie sznurowaniem sukienki przyjemnie przy tym zafalowały.
- To w takim razie się rozbierz i siadaj mi na kolankach.- zaproponowała czarodziejka lubieżnie się uśmiechając.
Morgan sięgnęła do sznurowania pod biustem. Kilka sprawnych ruchów i poluzowała sukienkę i już wystarczyło zakołysać biodrami by ta zsunęła się z jej ramion i opadła na ziemię. Na ga podeszła do półelfki.
- Jak mam usiąść? - Spytała nieco żartobliwie.
- To już zostawię twojej fantazji.- Almais odsunęła się od biurka… nadal bez ciuszków, które zdjęła wcześniej.
Morgan obróciła się do niej plecami i usiadła okrakiem na kolanach półelfki. Dłonie i piersi oparła na biurku.
- Mhmm… a więc to tak.- zamruczała Almais, a jej ciepły wilgotny języczek przesunął się po skórze pleców. Wkrótce El poczuła ciekawskie palce między udami i dłoń chwytającą ciężki i słodki owoc jej lewej piersi.
Morgan zamruczała od tego dotyku.
- Tak… powinno być ci wygodnie cokolwiek wymyślisz, prawda? - Dłonie brunetki zacisnęły się na blacie biurka.
- No z pewnością… - zamruczała cicho kochanka całując plecy El i poruszając palcami między jej udami, zanurzając je coraz głębiej i coraz szybciej. Także i pierś była ugniatana i masowana z dużym entuzjazmem.
Morgan oparła się mocniej o biurko wypinając pupę i rozchylając szerzej nogi. Jej oddech przyspieszał wraz z coraz większą ilością wilgoci w jej kwiecie.
- Zaczynam się cieszyć z tego że mam pokojówkę, choć… nie narzekałam nigdy na swoje życie miłosne.- zamruczała cicho półelfka mocniej napierając na rozpalone wnętrze El palcami. Głośne mlaśnięcia było słychać w całym pokoju.
- T...to czym się wyróżniam? - El czuła jak zbliża się na szczyt. Musiała całym ciężarem oprzeć się na biurku. Jej piersi rozpłaszczyły się na chłodnej powierzchni, a pupą uniosła nieco
- I... ni... cja... ty... wą…- przeliterowała półelfka puszczając krągły i obiema dłońmi sięgając ku kobiecości panny Morgan.- Po prostu nigdy nie sądziłam, że potrzebuję pokojówki na stałe. I że będzie to takie… owocne partnerstwo.
El jęknęła głośno dochodząc, a jej głos poniósł się po całym gabinecie.
Tymczasem rozległo się stukanie do drzwi mieszkanka Almais.
- To… chyba koniec zabaw? - Morgan obejrzała się ponad ramieniem na gospodynię.
- Jakoś nie ma co liczyć na to, że wpadnie ktoś spragniony uciech. A nawet gdyby to ty masz randkę, nieprawdaż? - zapytała retorycznie Almais.
- Tak. - Morgan wstała z kolan gospodyni i sięgnęła po swoją sukienkę by ją pospiesznie założyć. - Przyjmiesz gościa czy go odprawić?
- Nie wiem kto to, więc wpuść… nie lubię sobie robić wrogów za pomocą aroganckiego zachowania. Zostawiam to innym magiczkom.- odparła żartobliwie Almais i zabrała się za pospieszne ubieranie spódnicy.
Morgan zasznurowała swoją sukienkę, w salonie szybko naciągnęła trzewiki i tak podeszła do drzwi by je otworzyć.
- Już idę. - Przekręciła klucz i uchyliła skrzydło. - Czym mogę pomóc?
- Kim jesteś. I gdzie jest moja droga Almais?- odparła kobieta dobrze znana El. Cóż… dobrze znana z widzenia. Panna Morgan często sprzątała pokoje miss Leatheres i raz nawet usługiwała jej podczas wieczerzy.
- Jestem pokojówką pani Almais. Obecnie pracuje ona w swym gabinecie. - Morgan niezrażona otworzyła drzwi. - Czy poprosić by Panią przyjęła?
- Tak, tak… leć do niej ptaszyno. Powiedz że Laventa chce się z nią widzieć. Że to ważne.- odparła promiennie magiczka najwyraźniej nie pamiętając El w ogóle.
Morgan dygnęła i podeszła do drzwi gabinetu. Uchyliła je nieco spoglądając na Almais.
- Pani Laventa chciałaby się z Panią zobaczyć.
Półelfka zmarkotniała i spochmurniała.
- Wpuść ją tutaj. - westchnęła ciężko uśmiechając się nieco sztucznie.
- No.. dobrze… - Morgan zawahała się, ale w końcu wykonała polecenie półelfki. Powoli wróciła do Leatheres. - Pani Almais przyjmie Panią w gabinecie.
- I masz wolne na resztę dnia. - dodała półelfka, jakby trzeba mówić El o tym fakcie. A może… informowała o tym nadchodzącą magiczkę?
El przytaknęła ruchem głowy i zaczekała aż Laventa zniknie w gabinecie Almais. Musiała się jeszcze nieco ubrać i zabrać swoje rzeczy.
Drzwi do gabinetu zostały zamknięte. Zza nich słychać było dwa przyjazne głosy pogrążone w nieformalno-towarzyskiej rozmowie, pełnej plotek. Było w tym tyle lukru, że aż zęby zgrzytały.
Elizabeth naciągnęła na pupę majtki, zapięła pas do pończoch i dopięła do niego nieco cieplejsze, ale nadal zdobione koronką, pończochy. Założyła skórzany gorset zapinany na klamry, który jedynie podtrzymywał piersi nie zasłaniając ich, sukienkę i na wszystko narzuciła płaszcz. Do przypasanej torby wrzuciła nóż i sakwę z pieniędzmi. Do tego kosz na zakupy i była gotowa. Przy wszystkich tych czynnościach nasłuchiwała nieco tego co dzieje się w gabinecie.
Rozmowa tam trwała dalej, cicha i niewyraźna… choć w przyjaznych tonach. Ile w tym było prawdy, wiedziały tylko te dwie czarodziejki. Elizabeth owinęła się płaszczem i ścikając w dłoni koszyk na zakupy opuściła pokoje Almais i ruszyła w kierunku rynku planując jeszcze raz zajrzeć na pocztę. Kolejny list od rodziców przypomniał jej by, że dobrze byłoby im napisać coś. W domu niewiele się wydarzyło, więc matka wspominała głównie o postępach Fulli i okolicznych nowinkach. Więc także o znanym El właścicielu pasmanterii i jego niespodziewanym datku na lokalną świątynię. Ponoć w intencji udanego interesu.
Morgan parsknęła widząc jednak, że ma chwilę przysiadła na poczcie, zapłaciłą za papier i tusz, po czym siadając przy jednym ze stolików sporządziła list do rodziców. Napisała, że u niej wszystko dobrze, nie ma wielu obowiązków, więc czasem wieczorami sobie szyje. Jej gospodyni jest bardzo ciepłą osobą i czasem jadają razem posiłki, które są dużo smaczniejsze niż te dla pokojówek. Obiecała, że w sobotę lub niedzielę postara się ich odwiedzić. Poczekała aż list wyschnie i spakowawszy go do koperty opłaciła jego przesłanie.


Po tym udała się targ by nabyć sobie i Simeonowi jakieś wino i coś do jedzenia. Pamiętając o słabości mężczyzny do słodyczy planowała kupić też jakieś ciastka. Przemierzając miasto mijała sprzedawców gazet, przeważnie dzieciaków wykrzykujących nagłówki mające skusić do zakupu. Tym razem była to seria zamachów bombowych w małej Slavii. Autorstwa Czarnej Ręki prawdopodobnie.
Morgan zaciekawiona tym nabyła jeden egzemplarz by zobaczyć co jeszcze ciekawego się wydarzyło. Miała pewnie jeszcze chwilę do umówionej schadzki, mogła więc napić się kawy w kawiarni i poczytać gazetę.
Większość artykułów dotyczyła spraw towarzyskich, polityki miasta i innych ciekawostek. Było trochę nawiązań do tajemniczych morderstw w Downtown. Więcej niż kilku, najwyraźniej grasowało tam sporo seryjnych morderców albo… co bardziej prawdopodobne, awanturników o swędzących palcach. El przy okazji dowiedziała się że rodzina Almais jest bogata i wpływowa i zajmuje się sprowadzaniem luksusowego drewna z elfich puszcz na starym kontynencie.
Morgan cały czas miałą w pamieci tamta dziwną postać. A jeśli grasował tam jeden szalony mag? Zadrżała na samą myśl o tym. Chwilę popatrzyła na artykuły o rodzinie Almais. I pomyśleć że dla satysfakcji półelfki spędzi noc z jej bratem, zapewne spadkobiercą tego interesu. O ile u elfów, w ogóle funkcjonowało coś takiego. Wypiwszy kawę ruszyła na zakupy, chcąc potem udać się na miejsce schadzki.


Im bliżej była, tym bardziej podekscytowana i przerażona była. Bo… jak się nie zjawi? Co wtedy? Przecież wiedziała na co poluje. Wampiry były chyba groźne chyba. W końcu miejsce lęku zajęła ulga, a podekscytowanie jeszcze bardziej wzrosło. Zauważyła go. Czekał w cieniu pobliskiego budynku. Podeszła do niego szybkim krokiem z uśmiechem.
- Cześć, jak się czujesz? - Spytała spoglądając na mężczyznę.
- Obolały nieco, ale poza tym dobrze. A ty? Jak się czujesz? - odpowiedział, następnie wyjął coś z kieszeni. - Alice powiedziała, że spodoba ci się ten zapach.-
Pachnidło w buteleczce.
Elizabeth przyjęła fiolkę z uśmiechem i lekkim zaskoczeniem. Nie spodziewała się podarku od Simeona.
- Dziękuję. To bardzo sympatyczna osóbka. - Jej palce przesunęły się perfumach. - A czemu obolały? Och i pójdziemy gdzieś? Masz jakieś lokum, które chciałbyś mi pokazać?
- Zaopatruje mnie w chemikalia, bywam u niej regularnie … ale za bardzo jej nie znam. A moje kryjówki są wszystkie takie same. Małe, zawsze wysoko, z legowiskiem zamiast łóżka. - odparł Simeon z lekkim uśmiechem. - Na pewno chcesz?
- Jakoś... czuję się komfortowo w tych twoich miejscach. - Morgan lekko odkorkowała fiolkę i powąchała perfumy. - Mam dla nas przekąski i jakieś wino.
Zapas był intesywny, mieszanka konwalii i fiołków i czegoś jeszcze. Czegoś trudnego do zidentyfikowania.
- Dobrze… chodźmy więc. Aczkolwiek trzeba będzie wspiąć się po drabinie i przecisnąć przez płot.- stwierdził cicho Simeon i wskazał głową kierunek.- Chodźmy.
- Może jakoś sobie poradzę. - Inu ujęła pod ramię mężczyznę, chowając fiolkę do koszyka. - A czemu jesteś obity?
- Nieważne. Nie masz się czym martwić. - odparł wymijająco mężczyzna prowadząc ją coraz bardziej ciasnymi i coraz bardziej podejrzanymi uliczkami. Niemniej sam widok Simeona odstraszał potencjalnych rzezimieszków.
- Powinieneś wiedzieć, że nie dam ci spokoju, dopóki mi nie powiesz. - El spojrzała na mężczyznę z zaciekawieniem. - Mam cię rozebrać i poszukać poszlak?
- A nie obawiasz się że ja uczynię to samo tobie?- zapytał Simeon bez cienia żartu w głosie.
- Ja nie jestem poobijana. - Morgan zaśmiała się i rozejrzała po okolicy. - Nigdy nie próbowano cię tu okraść?
- Kilka razy. Ale nie jestem delikatny. Kilka utraconych kończyn uczy resztę że nie warto.- odparł mężczyzna cicho. - Ale i tak cię rozebrałbym.
- Cóż… - Morgan stanęła na palcach i pocałowała mężczyznę w policzek. - może się zgodzę.
- Nie miałabyś wyboru. Nie zamierzam być jedynym nagusem w pokoju.- odparł ironicznie Simeon, podszedł do wysokiego płotu blokującego końcówkę alejki. Odchylił jedną ze sztachet.
- Wejdź pierwsza i idź aż do drabinki, wespnij się na sam jej koniec, uchyl szybę w okrągłym okienku i tam będzie strych.
- A ty? - El przełożyła koszyk na drugą stronę, a potem przeszła jedną nogą.
- A ja pójdę za tobą.- odparł Simeon.- Drabinka jest długa i niezabezpieczona. Ktoś cię musi asekurować.
- No dobrze… - Morgan przeszła na drugą stronę nie komentując uwagi o asekuracji. Dowolna drabina była wygodniejsza i bardziej bezpieczna niż chodzenie po podziemiach. Po drugiej stronie płotu rozejrzała się szukając wzrokiem swego celu.
Cóż... tu może i Elizabeth nie spotka śmierć ze strony potworów, ale drabina rzeczywiście była wąska. A kończyła się tuż pod okienkiem strychu, przez które trzeba było się przecisnąć na czworaka. Okienkiem na wysokości czwartego piętra.
Morgan przełożyła koszyk przez ramię i opierając się ręką, na której go miała, drugą sięgnęła do okienka by je otworzyć. Musiała nieco stanąć na palcach więc starała się nie patrzeć w dół. Jakoś też nie myślała o tym, że prezentuje właśnie wszystkie, skryte pod spódnicą, wdzięki.
Krok za krokiem, byle wyżej i wyżej. Dobrze że niewiele okien tu było… na wysokości drugiego piętra trochę mocniej wiało. Ale Simeon był tuż pod nią, gotów ją złapać… tuż pod nią i z pewnością widział wszystkie niespodzianki jak tam przyszykowała.
- Jak ty tu wchodzisz z ekwipunkiem? - Morgan powstrzymywała się przed obejrzeniem się na mężczyznę.
- Kwestia doświadczenia i akrobatyki. - stwierdził Simeon cicho.- Byłem tu wiele razy. Dobry punkt obserwacyjny.
- Na tej wysokości z pewnością. - El dotarła pomału do szczytu drabiny. Była ciekawa czy da radę sięgnąć do okienka.
Wymagało to trochę balansowania i ignorowania faktu że sukienkę i płaszcz podwiewało, ale obróciła szybę w oknie i mogła się prześlizgnąć pod nim do środka. Tam było kilka starych manekinów krawieckich, kilka starych płócien z paskudnie wykonanymi martwymi naturami. I sporo różnych pudeł pełnych rupieci. Była też zgaszona lampa naftowa, oraz stary materac i kilka kocy robiących za legowisko. I więcej okien, takich jak te przez które weszła.
Morgan wraz z koszykiem podeszła do jednego z okienek by przez nie wyjrzeć. Od razu rozpoznała co zapewne przyniósł tu Simeon. Lampa i materac były stałym wyposażeniem jego lokum.
Widok zapierał dech w piersiach, nawet jeśli były nim brudne i wąskie uliczki miasta. Stąd rzeczywiście można było wiele zobaczyć. Zwłaszcza jeśli miało się lunetę. Po chwili El usłyszała jak jej kochanek wgramolił się tutaj.
Jej serce zabiło mocniej. Wszystko co tu robiła było tak bardzo nieodpowiednie. Sam na sam z łowcą wampirów. Sam na sam w takim oczywistym celu. Mimo to uśmiechnęła się do niego odstawiając na podłogę koszyk.
- To co… pokażesz mi to poobijane ciało?
Nie miał na to ochoty. Zdecydowanie nie. Za to na co innego miał. Pochwycił jej twarz i pocałował bez pytania jej usta. Raz, drugi… przy trzecim po prostu odpiął jej płaszcz i całując zabrał się za rozsznurowywanie wiązań sukienki.
El pomogła mu ze swoim skórzanym gorsetem odsłaniając resztę sznurowania sukni. Po chwili upadł on na zakurzoną podłogę. A suknia zaraz po nim. Poczuła wtedy jego chciwe dłonie na swoich piersiach się zaciskające i usta całujące żarliwie na szyi i obojczykach.
- I tylko ja będę naga? - Morgan odchyliła głowę eksponując swoją szyję.
- Na to wygląda…- odparł mężczyzna jednak zakończył dalsze rozbieranie rozkoszując się całowaniem jej piersi i masowaniem ich… oraz faktem, że sięgnął dłonią niżej pod jej majtki.
El jęknęła i oparła czoło o ramię kochanka.
- Okrutny… też chciałabym na ciebie popatrzeć… dotknąć. - Jej głos stał się rozpalony gdy kochanek pieścił jej ciało.
- Nie wiem czy jest coś wartego do patrzenia u mnie. -palce sięgnęły do jej rozpalonego zakątka, władczo i nieudolnie. Nie miał w tym wprawy więc pieścił jej ciało z dużą żarliwością i zachłannością… niczym barbarzyńca delikatną brankę.
A mimo to wybaczała mu, wybaczało całe jej ciało. Bo o ile inny kochanek tak niewiele by zdziałał to Simeon…. Coś w nim było co sprawiało, że nie potrafiła nad sobą zapanować.
- C… coś bym znalazła. - Morgan sięgnęła drżącymi palcami do zapięcia jego spodni.
- Mam przestać?- zapytał mężczyzna nam moment przerywając pieszczoty.
- A wytrzymasz? - Morgan sięgnęła do jego płaszcza by zdjąć go z ramion kochanka. Jej wzrok przesunął się po bladej twarzy, zaniedbanym zaroście i włosach. Oczy czarodziejki skupiły się na źrenicach kochanka gdy sięgnęła do jego stroju.
- Tak. Wytrzymam.- Padła odpowiedź. Koszula, pas, kamizelka, spodnie. To wszystko dzieliło ją od jego ciała. No i pewnie jakieś gadki. To co najbardziej ją teraz pociągało… klucz do jej własnej rozkoszy już prężył się pod ubraniem.
Przygryzając wargę i ściskając uda pomiędzy którymi zebrała się już wilgoć, Morgan zdejmowała kolejne warstwy garderoby kochanka. Na podłogę upadły kamizelka i koszula. Jej wzrok przesunął się po torsie Simeona gdy ona sięgnęła do jego pasa i spodni.
- Ja cię nie powstrzymam.- szepnął cicho jej kochanek, odsłaniane ciało w kilku miejscach pokrywały wyjątkowo ciemne sińce nadające nieco grobowy wygląd wyjątkowo bladej skórze.
- Kto ci to zrobił? - El rozpięła spodnie kochanka i zsunęła je z jego pośladków. Nie mogąc się doczekać zsunęła także bieliznę przywierając do odsłoniętej męskości swoim brzuchem. Jej piersi rozpłaszczyły się na męskim torsie.
- Wampirze pomioty. Już nie egzystują na tym planie egzystencji.- odparł cicho mężczyzna pozwalając teraz El na zabawę.
Morgan pocałowała jeden z sińców kochanka, zsuwając z własnej pupy majtki i ocierając się przy tym swoim niemal nagim ciałem o męskość Simeona.
- To dobrze… - Wyszeptała przesuwając językiem po męskiej skórze i posyłając kochankowi lubieżne spojrzenie.
- Co teraz…- zapytał rozpalonym głosem Simeon drżąc od dotyku pupy panny Morgan.
- Ja mam ochotę na to byś mnie posiadł, a ty?- Morgan stanęła na palcach i pocałowała kochanka obejmując jego twarz dłońmi.
- Też mam ochotę… wybierz jak…- wymruczał Simeon głaszcząc ją po włosach.
Morgan obróciła się do mężczyzny tyłem. Opierając się o ścianę tak by mieć między dłońmi okienko i widok na Downtown.
Wiedział co ma czynić, poczuła jego silne dłonie na biodrach i pasie do pończoch. Poczuła jego siłę między udami. Poczuła jak jej piersi falują gwałtownie w rytm pchnięć, a ciało poddaje się naporowi jego dumy. Poczuła to wszystko obserwując senne uliczki i nielicznych przechodniów. Mogła zajrzeć od niektórych okien i podziwiać damy negocjowalnego afektu próbujące skusić klientów swoimi wdziękami. Ot… znane jej miasto w swej nienajładniejszej odsłonie.
A jednak robili to… przy oknie. El spoglądała na miasto pojękując coraz głośniej z każdym kolejnym sztychem. Czuła jak Simeon ją wypełnia, jak jego męskość rozpycha się w jej rozpalonym ciele
Okno co prawda było wysoko i nikt nie mógł zobaczyć. Co innego El… która wkrótce dostrzegła figlującą parkę. Tamta dziewczyna dosiadała okrakiem swojego kochanka, a jej bujne piersi podskakiwały energicznie.
Widoki i szturmy sprawiły, że doszła szybko całym ciężarem opierając się o ścianę poddasza na którym się znaleźli. I przez chwilę drżąc od nadmiaru doznań poddawała się ruchom bioder kochanka, aż w końcu i on sam uległ spełnieniu, które El poczuła w sobie.

Dysząc ciężko uwolnił ją od swojego ciężaru i odsunął się nieco. Uśmiechnął delikatnie dodając.
- Potrafisz być… uzależniająca.
- Ale nadal nie planujesz mi się oświadczyć? - Morgan przez chwilę łapała oddech.. - Chodź usiądziemy i odpoczniemy chwilę. Ty pewnie przywykłeś, ale ja nie biegam po takich drabinach na co dzień. - Przy tych słowach wskazała na wypełniony koszyk.
- Nie. Nie planuję.- odparł mężczyzna przysiadając się obok koszyka. - Jak byś mnie zresztą przedstawiła swoim rodzicom?
- To Simeon, jest potomkiem wampirów, poluje na nie i nie ma stałego lokum. Po kryjomu wzięliśmy ślub. - El usiadła na materacu prawie nago i wydobyła z koszyka chustę, na której położyła jedzenie i wino. - Umiesz otworzyć? Niestety nie mam też kieliszków ani innych naczyń.
Simeon wziął butelkę i otworzył jednym ruchem dłoni mówiąc przy tym.- Z pewnością będą zachwyceni takim zięciem.
- Byliby tylko takim, którego sami wybiorą, ale jak na razie jeden ich wybór mnie nieco… rozbawił. - El użyła perfum od Alice, gdy SImeon zajmował się otwarciem wina.
- Wybór?- zaciekawił się Simeon tymczasem.
- Mama chciała bym poznała pewnego handlarza tkaninami. Wczoraj robiłam dla niego zlecenie związane z przemytem. - Używszy perfum sięgnęła po kawałek bułki i sera.
- Mama o tym wie? - zapytał Simeon w zamyśleniu.
- Wtedy by mi go pewnie nie proponowała. - El wzruszyła ramionami przez co jej piersi zafalowały. Sięgnęła po butelkę i upiła nieco wina.
- A co ty planujesz w kwestii tego amanta?- zapytał Simeon zabierając się za jedzenie.
- Nic. - Morgan przysunęła się do kochanka, opierając się o niego.
- Mi nikt nie zaproponował romansu, choć Alice patrzyła się tak jakoś dziwnie na mnie, gdy odbierałem od niej towar.- zadumał się Simeon dłonią siegając do szczytu lewej piersi El i bawiąc się nim za pomocą leniwych ruchów kciuka.
- Ja się nie liczę? - El uśmiechnęła się ciepło. - Ach.. tak.. bo była ciekawa czy zgodziłbyś się na trójkąt.
- Trójkąt?- zadumał się Simeon i spytał naiwnie. - A co to ten... trójkąt?
- To znaczy, że miałbyś w łóżku dwie kobiety. - Morgan zaśmiała się. - Choć uprzedzam, że Alice lubi kobiety.
- Acha… no tak… i to jeszcze dziwi… bo przecież Alice właśnie lubi… kobiety.- trochę się speszył i zakłopotał Simeon.- Więc… chyba nie widziałaby mnie w tym trójkącie. Ciebie prędzej.
- Mówiła ewidentnie o tobie. - Morgan uśmiechnęła się. - Chyba chciałabym zobaczyć jak mnie bierzesz… przy okazji też się mną pobawić.
- Wybiję jej z głowy takie pomysły, przy następnej okazji.- odparł Simeon.
- Skoro nie masz na to ochoty. - El sięgnęła po butelkę z winem i upiła kolejny łyk. - Ja jakby co nie miałabym nic przeciwko.
- Cóż… ja… spodziewałem się, choć właściwie nie wiem czemu… że jednak cię to obrazi.- rzekł cicho Simeon ściskając delikatnie pierś El. - A ty byś… chciała?
- Alice jest sympatyczna, lubię to z tobą robić. - Morgan obróciła się nieco i pocałowała kochanka. - Więc… pewnie bym się zgodziła.
- No… powinienem być bardziej… zaskoczony.- przyznał mężczyzna w zamyśleniu.
- Ja cie do niczego nie zmuszę. - El zaśmiała się cicho.
- Nie… za to namówić potrafisz.- odparował Simeon przyglądając się kochance. - Jesteś pewna, że chciałabyś i z Alice?
- Jest miła… podobam się jej chyba. - Morgan przytuliła się do kochanka wtulając w jego tors swoje piersi.
- To nie dziwota. Jesteś piękna i urocza.- odparł Simeon i wzruszył ramionami dodając. - I unikasz odpowiedzi.
- Chciałabym. - El przyjrzała mu się z zaciekawieniem. - A tobie by to nie przeszkadzało?
- Z pewnością… nigdy nie spodziewałbym się zobaczyć Alice w takiej sytuacji. Czy ciebie… - odparł Simeon, a jego ciało mówiło za niego...ocierając się o niego Elizabeth czuła jego narastające podniecenie.
Morgan uniosła się i stanęła okrakiem nad udami mężczyzny. W dłonie ujęła jego twarz i pocałowała gorąco.
- A to… za… co?- zamruczał cicho zaskoczony tym nagłym zachowaniem kochanki.
- A musi być za coś? - Morgan uśmiechnęła się. - Jest w tobie coś co sprawia, że chcę cię więcej i więcej.
- Cóż… ja też chcę… więcej. - przesunął palcami po pończoszkach pokrywających uda El.
Morgan nieco opuściła biodra ocierając się swym kwiatem o oręż kochanka. Powróciła do przerwanego pocałunku dociskając swoje piersi do jego torsu.
- Mhmm…- jęknął podnieconym głosem Simeon dając się droczyć Elizabeth i poddając namiętnemu pocałunkowi. Jego dłonie nadal muskały jej uda, ale poczynały drżeć.
Morgan bawiła się z apetytem mężczyzny ocierając się o jego męskość i tylko czasem nieco zamaczając w sobie jego czubek. I czuła jak ten apetyt rósł, a palce kochanka zaciskają się coraz mocniej na jej udach. Niemniej Simeon skupił się na pocałunku. El opadła na niego powoli biorąc w siebie. Z trudem całowała kochanka gdy jego oręż wypełniał jej ciało. Rozpychał się w niej skupiał na sobie całą jej uwagę. Niemniej teraz to on łapczywie począł całować ją, nie dając jej za bardzo złapać oddechu. I zaciskał mocno palce na pośladkach kochanki rozkoszując się sytuacją. Opadając na niego El poczuła go w sobie całego.. i całkiem głęboko oraz intensywnie.
El unosiła się i opadała powoli. Czuła każdy kawałeczek kochanka. Jej myśli odpłynęły gdzieś daleko. Liczyło się tylko ciało, które brała w siebie. Coraz mocniej i coraz szybciej. Ciało Elizabeth samo się poruszało, opadając i unosząc coraz szybciej by uczynić doznania bardziej intensywnymi, aż do głośnego i wspólnego spełnienia.
 
Aiko jest offline