Podejście do wrót było proste, strażnicy zamiast czujnik pilnować, ciekawsko zaglądali do skrzyń. Ostatni kawałek, szerokość korytarza obaj musieli przebiec bo tam nie było już gdzie się skryć, a pochodnie przed wejściem dobrze go oświetlały. Skinęli sobie głowami i ruszyli równocześnie.
John dopadł pierwszego strażnika i praktycznie z przyłożenia władował mu w czaszkę pocisk, pistolet z tłumikiem tylko syknął. Trzymając jako tarcze zwłoki strażnika strzelił kilka razy do pozostałych, ale o dziwo pancerze wystarczyły by kule ześlizgnęły się nieszkodliwie.
Fowler radził sobie trochę lepiej, dwa ostrza ugrzęzły w gardłach strażników. Trzeciemu owinął szyje łańcuchem i pociągnął. Ostre ogniwa dały skórę szyi na strzępy.
Reszta strażników ze zgrzytem wydobywa miecze.
- To o nich mówił Shang Tsung. Brać ich, a nagroda będzie nasza.
robotnicy stali niezdecydowani walcząc z myślą czy uciekać czy dołączyć do zdobywania nagrody. Najwyraźniej decyzje rozkładały się pół na pół. Jeśli ucieknie choć jeden na pewno ściągnie na gowy dodatkowe siły Shao Khana.