Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-08-2021, 21:28   #129
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
„Mała porcja wszystkiego” – ulubione danie Tupika zwłaszcza w nowych nie znanych karczmach , restauracjach, szynkwasach , oberżach… Szybko mógł w ten sposób określić co realnie jest dobre a co nie i co warto zamówić następnym razem w większej ilości a co zwyczajnie sobie odpuścić. Nie był jednak wybredny jak na jego rasę przystało w tym co je czy kiedy. Życie nauczyło go już co to jest być głodnym i sytym, co to znaczy jeść podłe kawałki czegoś co tylko z nazwy można było określić jako jedzenie – i co to znaczy jeść jak książęta – zwłaszcza gdy całkiem niedawno można by rzec majordomusował u Bretońskiego szlachcica. Od tego momentu minęły miesiące jednak Tupikowi zdawało się że już lata.

Łakomie wbił zęby w porcję kiełbasy , podjadając ją czerstwym chlebem zanurzanym w misce z gulaszem, zezował jednocześnie na udko kurczaka zastanawiając się czy powinien je oblepić w gryczanej kaszy czy też poprawić chlebkiem który jak na Ostlandzkie standardy smakował całkiem nieźle.

Pałaszowanie przedobiadu wbrew pozorom nie stanowiło głównego zajęcia małego halflinga, choć starał się by tak właśnie to wyglądało. Za każdym razem gdy podnosił porcje z talerza omiatał wzrokiem całą karczmę, jego wyczulone uszy także nie próżnowały , starał się wychwycić jakieś plotki, informacje , nigdy nie wiadomo co można usłyszeć gdy nikt nie podejrzewa że nadstawiasz uszu. Dlatego też zawsze starał się wybierać miejsce strategicznie – na ile oczywiście pozwalał na to tłum w karczmie. Tyłem do ściany, z widokiem na wejście – a i na schody jeśli karczma posiadała piętro i możliwie blisko baru…

Stare nawyki mimo szlacheckiego pierścienia skrywanego pod rękawicą nigdy nie opuściły zaradnego malca, przez całe życie musiał dbać o własny tyłek , nie inaczej było w nowym mieście zwłaszcza po zobaczeniu „Krzywonosego” - swego czasu ten zbir nie odpuściłby halflingowi i wątpił by ustatkowanie się cokolwiek zmieniło w jego charakterze, zawsze można było miec nadzieje - ale halfling nie należał do typów mających nadzieje. On po prostu kalkulował na zimno, obliczał szanse, ryzyko i starał się minimalizować potencjalnie szkody zawczasu.

Skórzany pancerz nie był specjalnie wygodny w czasie biesiady , dawał jednak nieustannie choć ułudę bezpieczeństwa, nie mniej niż miecz który miał przypasany i puklerz leżący po lewicy wprost na stole. W razie potrzeby szybki do pochwycenia. Dobre odzienie niespecjalnie współgrało z pancerzem tworzyło z halflinga chodzącą zagadkę - ni to kupiec, ni to szlachcic, ni najemnik... Zwłaszcza że dbale pozował na każdą z tych profesji, nie dając się jednoznacznie określić w żadnej z nich.

Czy Tupik był przewrażliwiony ? Cóż być może tak zwłaszcza po tym jak już śmierć nie raz nie dwa razy zajrzała mu w oczy i pomachała swym kościastym palcem, w głębi duszy miał jednak iskierkę nadzieji że może tym razem w tej mieścinie będzie choć ciut spokojniej niż dotychczas, miało jednak upłynąć jeszcze wiele wody nim halfling pozwoliłby sobie choć na dozę spokoju i poczucia bezpieczeństwa.

- Pyszny chleb karczmarzu – sam go piekłeś? – zapytał wkradając się w łaski karczmarza komplementem – jego dziecięca twarz i postura u większości osób z miejsca wzbudzała zaufanie i pewną przychylność, jedyne co zdradzało wiek i doświadczenie halflinga to spojrzenie oraz pręga na szyi po szubienicy – tą jednak skrzętnie skrywał w fałdach ubrań. – Wiesz, czekam już dość długo na Czarnego Rolfa , znasz go na pewno … taki górnik, sam polecał mi ta karczmę więc on Ciebie zna na pewno
– halfling poczynił dość śmiałe założenie ale cóż miał do stracenia? Jeśli karczmarz go znał to zyskiwał parę punktów przewagi w zdobywaniu zaufania niezbędnego do wyciągnięcia informacji, a jeżeli nie to i tak nic nie tracił...

Zawsze gotów był poprzeć swoje pytania jakimś srebrnikiem czy dwoma – ale tylko w przypadku gdyby jego naturalny wdzięk i charyzma nie zadziałały. Dwie godziny to stanowczo zbyt długo jak na "spóźnienie" halfling gotów był dokończyć posiłek - zabierając z sobą co się da na obiad w drodze oraz na poobiednią przekąskę i gotów był ruszyć na poszukiwanie górnika - o ile zdoła ustalić gdzie może go znaleźć...
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 03-08-2021 o 21:31.
Eliasz jest offline