Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-08-2021, 12:53   #3
Sindarin
DeDeczki i PFy
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Wysoki, chudy elf o jasnej karnacji i ciemnych włosach rozsiadł się na wozie, z lubością chłonąc widoki okolicy. Nie było w nich nic specjalnego, ale od dobrego półwiecza nie oddalał się dalej niż na dzień drogi od swojej „pustelni”, jak w myślach nazywał małą wioskę rybacką na andorańskim wybrzeżu. Nie spodziewał się, że powrót na szlak sprawi mu aż tak wielką przyjemność, szczególnie że i towarzystwo dopisywało. Znał Borta już od kilkunastu lat, ale okazało się, że w bliższych kontaktach krasnolud jedynie zyskiwał, tak bardzo zaprzeczając rozpowszechnionym, i w większości krzywdzącym, w Kyonin stereotypom o swojej rasie. Jeśli czegokolwiek brakowało mu w umiejętnościach, nadrabiał z nawiązką w doborze pracowników – czego jasnym dowodem dowodem byli Tamli, Glunda i Milo. Nawet bliźniaki, swoimi żartami nie raz wprowadzające sporo zamieszania w uporządkowanym świecie Varela, były jego zdaniem nieodzownymi elementami tej karawany. To elf i jego towarzysze byli tu nowymi elementami, które musiały się dopasować – na szczęście nie mieli z tym większych trudności.


Varel wciąż zastanawiał się, jakie moce mieszały palce w tym, że dołączył do karawany Borta właśnie z tą czwórką. Przecież szanse na to były wręcz mikroskopijnie małe… Najpierw odnalezienie Kallela, później pomoc od Dae, którego elf nie widział od jego dzieciństwa. Oba z tych wydarzeń były dziwne, ale żeby ledwie parę tygodni później w towarzystwie Meliela spotkać Pasegame? Całego i zdrowego po ponad pół wieku od zaginięcia? Spotkanie dawnego kompana i znajomych twarzy bardzo uszczęśliwiło alchemika, ale gdzieś w tej radości tliła się iskra niepokoju – co, jeśli pamiętają, co się wtedy działo? Miał cichą nadzieję, że po tak długim czasie te wydarzenia zatarły się w pamięci, zmieniając w lokalną legendę, ale najwyraźniej nie było mu to dane.

Trzy dni później wszystko nadal było w porządku, więc elf mógł zacząć się uspokajać. Ogłoszenie Borta, że następną noc spędzą w miasteczku, a nie pod gołym niebem, przyjął z wyraźną aprobatą. Zaraz jednak Olf i Ulf nieco przyhamowali jego entuzjazm. Słysząc dość niepokojącą nazwę Plaguestone, zmarszczył brwi, próbując przypomnieć sobie, czy skąd kojarzył to określenie. Olśnienie przyszło chwilę później, razem z pytającym spojrzeniem Dae.
- Wojny Goblinie były wystarczająco strasznym wydarzeniem, ale bogowie postanowili dodatkowo doświadczyć Eltran’s Folly. Krótko po wojnie wybuchła tam epidemia dżumy – straszna, wyniszczająca choroba, która zabiła prawię połowę mieszkańców. Do dziś nie podnieśli się w pełni po tej tragedii, większość domostw na obrzeżach wciąż jest opuszczona. A nazwa Plaguestone wzięła się od kamiennego cokołu w centrum miasteczka – używano go do przekazywania zakażonym jedzenia. Zostawiano je na kamieniu, a chorzy płacili, wrzucając monety do zagłębienia wypełnionego octem. Ocet niszczył ślady zarazy na metalu, więc pozwalało im to ograniczyć ilość zakażeń. Gdyby nie to, zmarłoby pewnie znacznie więcej osób.

Skończywszy mówić, Varel przetarł urękawiczoną dłonią pot z czoła. Upierał się, by nosić ją nawet w ten upał – jego lewa dłoń była pokrywa starymi, ale wciąż paskudnymi bliznami po poparzeniach. Wolał się z nimi nie obnosić, jego zdaniem wystarczały te, które miał na lewej stronie twarzy. Uśmiechnął się do Dae.
- Trzeba docenić ich rozsądek w obliczu takiej tragedii. Dzięki korzystaniu z kamienia uratowali wiele istnień - stwierdził.
 

Ostatnio edytowane przez Sindarin : 05-08-2021 o 19:18.
Sindarin jest offline