Wybrnięcie ze spowitego mroczną mgłą obszaru zabrało mu chwilę, jednak w końcu, niepewnym krokiem, trzymając się chłodnej ściany, wydostał się na światło dzienne. Pierwszą osobą, która zobaczył była Chloe, przestraszona posłała mu nerwowe, ale wymowne spojrzenie, nakłaniające do szybkiej ucieczki. Nie zdążył nawet rozważyć tego pomysłu, bo rzucił się na niego jeden z napastników, drugi zaatakował Chloe. Ciosy pijanego paniczyka nie dosięgły go, nie były nawet blisko celu, cięły bezskutecznie powietrze. Hej, sługusie, może zajmiesz się kimś równym sobie? – chciał sprowokować drugiego, aby zostawił dziewczynę i natarł na niego. Wściekłość na chwilę zniwelowała ból. Uderzeniem z góry, z wybicia, zaatakował szlachcica, który go atakował. |