11-08-2021, 01:53
|
#9 |
Młot na erpegowców | W trakcie spokojnej podróży Dae dzielił czas na podziwianie urokliwej okolicy i rozmowę z przyjaciółmi. Rzucał też co i raz ciepłym słowem do prowadzącej wóz Glundy.
Na postoju wodnica postanowiła pomóc niefrasobliwemu niziołkowi z taszczeniem sporego garnka. Ledwie ruszyli z miejsca, a doszło do intensywnej wymiany zdań między Milo a szorstką półorczycą. Spór jednak szybko rozsądził na korzyść kuchcika Bort. Co kapłanka przyjęła z wyraźną ulgą. Choć zrobiło jej się nieco szkoda poszkodowanej w tej sytuacji zielonoskórej.— Tamli, nie gniewaj się, proszę. Naprawdę doceniamy Twoją troskę i ostrożność — powiedziała z sympatią do Grent, zanim ta oddaliła się w kierunku wozów. Wkrótce potem odezwał się Milo. — Ach, uwielbiam Twoją herbatkę! Widzę też, że masz już chętnych do zbierania — zachichotała zimnolazurowooka spoglądając dwójkę chętnych do działania bliźniaków. Po niezbyt długim czasie sługa Sarenrae mógł raczyć swe kubki smakowe wyśmienitym jadłem i napitkiem. Wykwintnym dziełem niezwykle utalentowanych dłoni niziołka. Dae raczej nie rozmawiał przy jedzeniu, takie wyniósł wychowanie z prostego domu, ale za to przytakiwał z uśmiechem wychwalającym kuchcika Redfrenom. Z uwagą wysłuchał też opowieści Bargithema. Na koniec zaś zaśmiał się razem z innymi.— Całe szczęście, że wszystko dobrze się skończyło... Zdążył jedynie powiedzieć, zanim dostrzegł źródło grobowej ciszy, która zapadła nader gwałtownie, zastępując dotychczasową atmosferę powszechnej wesołości. Łobuz zaczął warczeć, konie się rozszalały, a sam Dae poczuł niemiły ból w piersi. Nie tylko spostrzegłszy fatalny stan sfory wilków, ale i uświadomiwszy sobie ponury ciąg zdarzeń, który musiał nastąpić w wyniku ich przybycia... |
| |