Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-08-2021, 01:06   #14
Alex Tyler
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Po opatrzeniu przyjaciół Dae pomógł Glundzie zająć się ranami jednego z bliźniaków i Tamli. Gdy para skończyła swe zabiegi, wszyscy członkowie karawany pospołu zaczęli pakować się do drogi. Poza kapłanem Sarenrae, który w zasadzie był gotowy. Choć nie do końca, bowiem miał coś jeszcze do zrobienia. Toteż pozostały mu przed odjazdem czas poświęcił na to, co sobie założył. A mianowicie ułożenie ciał wilków na jeden stos, co stanowiło dopiero pierwszą część jego zadania. Niefortunnie dlań kiedy przeszedł do drugiej, pojawił się pewien problem. Miał bowiem hubkę i krzesiwo, ale nie posiadał żadnego łatwopalnego materiału, od którego mogłyby zająć się zwłoki, które zamierzał spalić. Na szczęście w tym wspomógł go elf.
— Dziękuję ślicznie — wyraził wdzięczność Varelowi wodnik, odbierając od niego alchemiczny ogień.
Otrzymana łatwopalna substancja w zupełności wystarczyła, by cielska zwierząt otuliły płomienie. Zadowolony z siebie kapłan z poczuciem spełnionego obowiązku pozostawił im je na pożarcie i dołączył do oddalającej się już karawany. Jego sumienie się uspokoiło, bowiem nabył pewność, że żadna żywa istota nie przejmie przypadkiem choroby od kontaktu z przeżartymi zarazą wilczymi truchłami.


Po niespełna dwóch godzinach niezakłóconej niczym podróży na horyzoncie zamajaczyły sylwetki budowli. Jeden z Redfrenów obwieścił to, co chyba każdy przypuszczał.
— A więc to ta słynna osada... — rzekło Dae, przyglądając się uważnie.
Po drodze służe Sarenae machało pogodnie do przyglądających się kolumnie wozów miejscowych. Nieco później wodnicze z nieco mniej radosną miną obserwowało stare zabudowania na peryferiach miasteczka. Pomne tragicznej historii tego miejsca. W końcu jednak zaniedbane budowle ustąpiły miejsca bardziej przyjemnym dla oka. Znamionującym tętniące życie, a nie ponurą śmierć sprzed lat. Tutejsi ludzie patrzyli na członków karawany z dziwną podejrzliwością, ale Dae obdarzało każdego z mijanych po równo serdecznym uśmiechem. Jakby nic sobie nie robiło z ich niegościnnych spojrzeń.

Mijając charakterystyczny cokół, o którym słyszało od Varela kapłanko zmówiło krótką modlitwę do Sarenrae w intencji tych, których zabrał pomór. Biadało nad losem nieszczęsnych istot, których ongiś okrutna choroba powaliła, lub zabrała im bliskich. Przynajmniej nieco pocieszający wydawał się mu fakt, że nie wszystkich zdołała porwać zaraza i miasteczko przetrwało.

Niedużo czasu upłynęło od minięcia posępnego symbolu Plaguestone, gdy Bort zatrzymał się przed gospodą „Cichy Kot”. Kiedy reszta członków karawany zajmowała się zwierzętami, krasnolud zbliżył się do Dae i jego drużyny, po czym wyjaśnił, jak sprawy stoją. Potem pożegnał się grzecznie i oddalił się, by pozałatwiać swoje sprawy.
— Do zobaczenia wieczorem, panie Borcie! — lazurowookie odmachało odchodzącemu krasnoludowi.
Następnie spojrzało nieco pytająco na swych czterech kompanów.
 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 16-08-2021 o 16:09.
Alex Tyler jest offline