| Gdy rozmawialiście i raczyliście się trunkami, minął was widziany wcześniej przy stoliku nieopodal półork, który tylko mruknął coś pod nosem, skupiając dłużej niezmącone inteligencją spojrzenie na Kori. Za nim truchtał goblin i obaj szybko wyszli z gospody.
- Ten duży to Marduk, lokalny rozrabiaka a mały to Snikit, jego kompan - rzuciła zza kontuaru Delma, widząc, że niektórzy z was odprowadzili wzrokiem półorka i goblina. - Myślałam, że was zaczepią, ale jak widać mieli dzisiaj co innego do roboty. I chwała Abadarowi, bo nie potrzebuję tutaj bijatyk.
Niedługo później postanowiliście przejść się po okolicy. Zwiedzać nie było co, bo szybko okazało się, że oprócz sporej gospody, która była jedyną atrakcją w miasteczku, resztę terenu zajmowały ustawione obok siebie ceglano-drewniane domy. Jedynie na południowo wschodnich obrzeżach miasteczka ujrzeliście wzniesienie, na którym znajdowały się pozostałości po jakiejś starej budowli, być może jeszcze z czasów zarazy. Postanowiliście więc wrócić do gospody, po drodze mijając Tamli rozmawiającą o czymś z jakimś mężczyzną. Półorczyca pozdrowiła was z daleka gestem ręki i wróciła do wcześniejszej dyskusji. * * *
Wieczór nadszedł całkiem szybko, a wraz z nim w "Cichym Kocie" pojawił się Bort. Towarzyszył mu szczupły, uśmiechnięty mężczyzna o domieszce elfiej krwi, przyciskający do piersi poobijaną nieco lutnię. Krasnolud uśmiechnął się do was, po czym podszedł do kontuaru i porozmawiał o czymś z Delmą. Po chwili zawołał was do wspólnego, długiego stołu znajdującego się na podwyższeniu w rogu sali - widać było, że służył tylko do specjalnych okazji.
- Siadajcie, siadajcie moi drodzy. Delma zaraz poda wieczerzę - powiedział wesoło kupiec. - Flonk będzie nam przygrywał na swojej lutni, więc czeka nas naprawdę przyjemny wieczór.
Widzieliście, jak Olf i Ulf wymienili spojrzenia i walczyli, by stłumić śmiech, co mogło oznaczać, że niezbyt cenili muzyczne umiejętności wychudłego barda. Tak samo jak Glunda, która przewróciła tylko oczami. Z każdą kolejną chwilą w gospodzie pojawiało się coraz więcej gości, głównie mężczyzn wyglądających na prostych farmerów - zapewne po dniu ciężkiej pracy na polu wpadli na kolejkę lub dwie. Nigdzie nie było natomiast widać Tamli, a Milo zjawił się przy stole akurat w momencie, gdy podano wystawną kolację. - Ten to ma wyczucie - rzucił wesoło Olf (albo Ulf).
- No oczywiście - zgodził się Kuchcik. - Mój nos wyczułby dobre jedzonko nawet z drugiego końca miasteczka. Pysznie to wygląda!
W istocie, Delma i jej kucharki sprawiły się tego wieczoru, gdyż kolacja wyglądała i pachniała wyśmienicie. Na talerzach znajdowały się dwa rodzaje mięsa, owoce, naleśniki z twarogiem, jajka na twardo, świeży chleb a do picia mieliście wino i mleko.
- Jak widzicie, nie żałowałem grosza na strawę a jest też co celebrować, bo dzisiaj zawarłem świetną umowę z lokalnym młynarzem - rzucił wesoło krasnolud, polewając sobie wina i podając gąsiorek Galdorowi, by krążył po stole. - Pokoje dla was są wynajęte i opłacone, także jedzcie, pijcie i miło spędzajcie czas, gdyż jutro wyruszamy w dalszą drogę.
W tym momencie Flonk zaczął wygrywać na lutni pierwsze nuty swojej piosenki, czym zaskoczył bliźniaków i druidkę. Wyglądało na to, że od momentu ostatniego spotkania bard mocno poprawił swoje umiejętności gry. * * * Kończyliście powoli kolację w wypchanej po brzegi gospodzie. Im więcej piwa wypijali lokalni farmerzy, tym głośniejsi się stawali. Wznosili toasty, rzucali niewybrednymi żartami, co jakiś czas zerkając w stronę zajmowanego przez was stolika. Półork Marduk opróżnił właśnie kolejny dzbanek wina i ponuro zerkał na wszystkich zebranych. Aelfric i Galdor podskórnie czuli, że coś wisi w powietrzu. I w końcu atmosfera wesołej biesiady została przerwana.
- Kolnral, ty głupku! - Jeden z rolników zerwał się z krzesła. Jego spodnie były mokre od piwa, jakby przed chwilą popuścił.
Zataczający się drugi z farmerów odburknął:
- Następnym razem uważaj na swoje łokcie, Eallon, ty stary pijaku!
Pijany Eallon popchnął Kolnrala a ten wpadł na plecy innego mężczyzny. Zanim się zorientowaliście, tuzin farmerów ruszyło na siebie z pięściami i czymkolwiek mieli pod ręką. Rozdawano ciosy, nad głowami latały kubki i butelki.
- Do diabła, nie znowu! - Usłyszeliście Delmę, gdy ruszyła do tylnych drzwi. - Lecę po szeryfa!
Ulf i Olf podskoczyli z szerokimi uśmiechami na twarzach, prawie przewracając stół przy którym siedzieliście.
- Zaczęło się! - Krzyknęli wspólnie, patrząc na Aelfrica. - Dawaj z nami, przyjacielu, pokażmy im kto tu rozdaje garści!
I rzucili się w stronę bijących się gości.
- Trzeba ich powstrzymać, zanim zdemolują gospodę! - rzucił Bort, ruszając, by zareagować, ale po chwili dostał w głowę kuflem i zatoczył się do tyłu. Galdor i Kori uchylili się przed lecącymi w ich stronę butelkami, Aelfric odbił ręką rzucone przez kogoś krzesło. W głównej sali zapanował całkowity chaos. |