Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-08-2021, 14:50   #16
Asmodian
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Wzrok wojownika na próżno szukał spojrzenia Marduka. Albo rosły dryblas go nie dostrzegł, albo dostrzec nie chciał, co na jedno wychodziło. Aelfric wiedział, że do konfrontacji nie dojdzie, ale patrząc na zwaliste cielsko półorka Aelfric wiedział, że prędzej czy później może do niej dojść. Póki jednak nie zaczepiał ich, problem chwilowo mieli z głowy. Aelfric śledził wzrokiem półorka, dopóki nie wyszedł z niej wraz z towarzyszącym mu goblinem. Oni sami zresztą kończyli już krótkie zresztą posiedzenie, i w końcu wyszli z karczmy na planowany spacer. Ten jednak nie przyniósł żadnych nowych rewelacji, ani też specjalnie nie zainteresował wojownika. Rozprostował jednak nogi po całodziennej jeździe, a to było zawsze coś.

Zawsze dobrze było coś celebrować. Dobrze ubity interes to był powód do świętowania. Należało więc uszanować życzenie Borta i cieszyć się wieczerzą.
Aelfric postanowił się nieco przyłożyć i pałaszował za trzech. Pił również za trzech, ale po prawdzie dla człowieka o tak zimnej krwii tutejsze wino zdawało się ledwie zsiadłym kompotem owocowym. Brakowało mu znanego na północy bimbru, pędzonego z bylin i korzeni wszelkiej maści choć prawdziwi znawcy potrafili pędzić taki bimber dosłownie ze wszystkiego. Trunek taki solidnie uderzał do głowy, szczególnie, kiedy rozgrzało się solidnie w kominku, i w hali stawało się gorąco. Wino było nawet nieco słabsze od miodu, kolejnego specjału który dosyć chętnie pity był przez ludzi północy. Chętniej jednak upijały się nim kobiety, bo w smaku był dużo od wina słodszy. Tymczasem jednak Aelfric, z braku mocniejszych napitków znanych na północy, i właściwie niespotykanych na południu, chcąc nie chcąc podlewał strawę cierpkim winem z dojrzałych winogron, wyczuwalnych w smaku rubinowego napoju, a biorąc pod uwagę fakt, że cienki napój prawie w ogóle nie miał mocy nad wojownikiem, ten musiał wlewać go w siebie wielkimi porcjami.
- Trąci bukłakiem. Lepiej byłoby go zaprawić korzeniami - mruknął nalewając kolejny kubek i krzywiąc się od cierpkiego smaku, do którego nie przywykł jeszcze.
Jedzenie jednak rekompensowało niedostatki napoju, co Aelfric skwapliwie i w spokoju wykorzystywał, odkrawając sobie zakrzywionym, qadirskim sztyletem kolejną porcję mięsiwa i w międzyczasie słuchając muzyki granej przez półelfa.
- Dobre. Nie kłuje w uszy jak dudy - pokiwał z uznaniem i rozparł się wygodniej na ławie, przymykając na chwilę oczy. Co jakiś czas popijał cierpki napój, i właściwie mógłby tak siedzieć do samego rana, kiedy atmosfera w karczmie wyraźnie się popsuła.
Aelfric wiedział, co się będzie za chwilę dziać. Wiedział to w chwili, w której jeden kmiot zaczął wyzywać drugiego.
Kiedy się zaczęło, wojownika nie trzeba było zachęcać. Rzucił się za bliżniakami, jednak w przeciwieństwie do młodych, żądnych rozróby ulfenów, Aelfric postanowił nieco oczyścić karczmę z pijanego motłochu. Zgrabnym ruchem przewrócił stół, przy którym siedzieli w taki sposób, aby Kori, Galdor i Bort mogli użyć go niczym prowizorycznej barykady przed ciskanymi zewsząd pociskami, potem szybko przesadził go, stając oko w oko z rosłym kmiotkiem. Ten widząc ogromną sylwetkę wojownika wpierw jakby zwatpił, ale kiedy Aelfric spokojnie czekał na jego reakcję kmiot odzyskał animusz i wyprowadził solidny sierpowy, celując w szczękę wojownika. Cios nie dotarł jednak do celu, zatrzymany szeroką jak bochen chleba dłonią wojownika. Klasnęło a z ust kmiotka wyrwał się jęk bólu. Aelfric wolną ręką chwycił kmiotka za pasek od spodni, obrócił niczym tancerz tancerkę i rzucił prosto w ciżbę walczących, roztrącając i przygniatając co mniej zorientowanych. Rzucony zaś miał już dość, bo kwiląc i bełkocząc coś po cichu odczołgiwał się gdzieś pod jakiś stolik.
- Wypierdalać stąd owcojebne skurwysyny! - rzucił krótką, żołnierską komendę do reszty kmiotków, wzmacniając ją rozdawanymi na prawo i lewo ciosami. Nie liczył, że go posłuchają, bo i dlaczego mieliby to robić? Plan był prosty. Rozwalić kilka łbów, rozkwasić nieco nosów, i może otworzyć kilkoma co bardziej krewkimi kmiotkami okna.
 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est

Ostatnio edytowane przez Asmodian : 18-08-2021 o 15:31.
Asmodian jest offline