Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-08-2021, 18:12   #17
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Lokalny rozrabiaka zauważył, zdaje się, urodę i zgrabną sylwetkę Kori. Świadczyło to o tym, że Marduk ma dobre oko i, mimo wypisanej na obliczu tępoty, dobry gust. Galdor, który na temat urody dziewczyny miał podobne zdanie, miał tylko nadzieję, że półork ograniczy się do spojrzeń, bo nie sądził, by inne formy zainteresowania zostały przez Kori dobrze przyjęte. A to by się skończyło awanturą i, zapewne, mordobiciem.

* * *


Jak się okazało, miasteczko niewarte było większego zachodu. No chyba ktoś interesował się zrujnowanymi domostwami. Jedynym w miarę ciekawym obiektem (prócz słynnego kamienia) były jakieś ruiny na wzgórzu. Jedyne, co można było w takiej sytuacji zrobić, to wrócić do gospody i przy piwie czy winie czekać na Borta.
A przy okazji można było wypytać Delmę o ruiny. A karczmarka była uprzejma odpowiedzieć.
- Dawno temu znajdował się tam dom założyciela miasteczka, Etrana Bolmere'a i jego rodziny. Przenieśli się tutaj z Taldoru, mając nadzieję, że założą małą społeczność jako przystanek w podróży drogą lądową przez nasz region. Plotka głosi, że zbudował go na wzgórzu, aby wszyscy z miasteczka go widzieli, mimo że to miejsce znajdowało się daleko od ujścia świeżej wody. Zaledwie pięć lat po założeniu miasta dom spłonął, zabijając Etrana i jego rodzinę. Ówczesny szeryf stwierdził podczas śledztwa, że jeden z domowników musiał zaprószyć ogień i uznał to za nieszczęśliwy wypadek. Etran nie miał w miasteczku wrogów, więc tak rzeczywiście mogło być, nigdy się nad tym głębiej nie zastanawiałam. - Wzruszyła ramionami.
- Dziękuję bardzo - odparł zaklinacz, a potem poświęcił parę chwil na rozmyślania nad losami miasteczka i jego założyciela. Pecha mieli i Etran, i miasteczko.
Czy ktoś im pomógł? To było całkiem dobre pytanie, ale raczej nie było nikogo, kto mógłby udzielić na nie odpowiedzi.

* * *


Dobry humor krasnoluda zaowocował nie tylko wystawną ucztą, ale i sprowadzeniem grajka, mającego umilić im czas. Galdor miał tylko nadzieję, że bliźniacy się mylą i że nie jest to jakiś kmiotek o drewnianych paluchach, który dźwiękami wydobywanymi z lutni będzie ranić uszy słuchaczy. A na takich szarpidrutów zaklinacz był uczulony...
Na szczęście okazało się, iż bliźniacy są w błędzie, a Flonk spisuje się bardzo, bardzo dobrze.

Czas przy pysznym jedzeniu, dobrych trunkach i dobrej muzyce płynął szybko. Galdor nie objadał się co prawda tak, jak Aelfric, ale musiał przyznać, że dawno się tak nie najadł.

Jak zawsze okazało się, że nic nie może trwać wiecznie. Niczym w kiepskiej opowieści w gospodzie wybuchła bójka i, zamiast cieszyć się dobrym towarzystwem i jedzeniem trzeba było zadbać o to, by wynieść cało głowę z tej awantury.
Zaklinacze (podobnie jak i większość magów) nie wdawali się w bijatyki, a sam Galdor przestrzegał tej tradycji, okładanie się pięściami czy stołkami pozostawiając innym. Na dodatek nie dysponował żadnym zaklęciem, które mogłoby uspokoić żądny wrażeń tłum.

- Trzymajcie głowy nisko i miejcie pod ręką coś ciężkiego - powiedział. - Na wypadek, gdyby jakiś pijaczek podszedł za blisko.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 18-08-2021 o 19:48.
Kerm jest offline