Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-08-2021, 09:01   #26
Mroku
 
Mroku's Avatar
 
Reputacja: 1 Mroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputację
Przed kolacją - zwiedzanie miasteczka.

Pasegame wraz z Dae pytali przechodniów o miasteczko a ludzie całkiem chętnie opowiadali. Etran's Folly założone przez szlachcica Etrana Bolmere'a nigdy nie miało łatwo. Położone z dala od popularnych szlaków handlowych, nigdy nie było niczym więcej, niż przystankiem dla kupców zmierzających z Elidir do Almas. Co gorsza, po Goblinich Wojnach miasto strasznie ucierpiało z powodu zarazy, która je dosięgnęła. Pomóc próbowała elfia alchemiczka i medyczka Silwyth Eldara, ale pomimo czasu, jaki poświęciła na badania chorych, nie udało jej się wynaleźć leku. Co gorsza, sama w końcu zachorowała i wkrótce później zmarła. Ostatecznie miasteczko podniosło się po zarazie, ale straciło połowę swoich rodowitych mieszkańców, zostawiając niezamieszkane i zrujnowane domostwa jako pamięć po tych, którzy odeszli. Miało im to również przypominać, że nigdy nie jest tak źle, by nie mogło być gorzej.

Kolacja - "Cichy Kot".

Postura i krzyk Kallela zrobiły wrażenie na najbliżej walczących farmerach, którzy zatrzymali się w pół ciosu i szybko przeszła im ochota do dalszej bitki. Dae miało mniej szczęścia, gdyż żaden z rolników nic nie robił sobie z jej prób uspokojenia sytuacji, za to Niuchacz swoim warknięciem sprawił, że kolejnych dwóch rolników stwierdziło, że lepiej będzie się uspokoić. W głębi sali walka trwała jednak w najlepsze i nim Varel cisnął tam dymne patyki, zauważyliście, jak goblin Snikit ucieka na zaplecze, zapewne by nie zostać jedną z ofiar bijatyki. Moment później w pomieszczeniu zrobiło się siwo od dymu, farmerzy zaczęli kaszleć i wykrzykiwać obelgi. Najważniejsze jednak, że zaprzestali dalszej bijatyki.
- Otworzyć okna! Tutaj nie da się oddychać! - Usłyszeliście jednego.
- Dokładnie, co to za paskudztwo! - Kaszlał drugi.
Ktoś otworzył okna po przeciwnej stronie sali, wpuszczając rześkie powietrze.

Nie minęło wiele czasu, gdy drzwi gospody otworzyły się energicznie i w środku pojawił się wysoki, brodaty mężczyzna w sile wieku. Odziany był w skórznię, szerokie spodnie i buty pod kolano. Przy pasie miał krótki miecz. Towarzyszyła mu zatroskana Delma.
- Wystarczy do cholery! - Warknął przez główną salę tak, że aż uszy bolały.
Wszyscy farmerzy zerknęli w jego stronę.
- Myślicie, że nie mam nic lepszego na głowie, tylko co chwilę przyłazić tutaj, żeby przerywać te wasze durne bójki?! - Krzyknął z nutą gniewu w głosie. - Teraz wszyscy ustawicie się przy tamtym stole. - Wskazał palcem na jedyny, jaki się ostał pod jedną ze ścian. - I rozliczycie się z Delmą ze wszystkich strat. Dopóki jestem tu szeryfem, prędzej pójdziecie z torbami, niż rozniesiecie to miejsce na strzępy. Delmo...

Karczmarka skinęła głową i ruszyła najpierw do kuchni, skąd wyniosła spory gar. Ustawiła go na stole, zapraszając dłonią pierwszych farmerów.
- Wrzucać mi tu pieniądze za uszkodzone meble, potłuczone butelki i kufle. Nie będę płacić za to z własnej kieszeni - mruknęła.
Wszyscy, jak jeden mąż zaczęli podchodzić do kobiety i płacić za szkody. Nie minęło pięć minut, jak gar napełnił się monetami. Rolnicy zabrali się też za sprzątanie głównej sali - postawiono z powrotem przewrócone stoły, ławki i krzesła. Niektórzy zamiatali rozbite szkło z podłogi a wszystkiemu przyglądał się szeryf, oparłszy się uprzednio o drzwi wejściowe. Tak, by nikomu nie zachciało się nagle czmychnąć.

- No i po zabawie - rzucił niepocieszony Ulf.
- Ano, ale fajnie było, nie, Kallelu? - odparł Olf, ustawiając z Kotołakiem stół, przy którym siedzieli.
- Fajnie? - wtrąciła Glunda. - Zobaczcie, jak wygląda główna sala. Jakby przeszedł tędy huragan. No ale czego się spodziewać po bezmózgich samcach. - Prychnęła drwiąco.
- Delma jest przyzwyczajona do takich rzeczy, na pewno szybko wszystko wróci do normy - powiedział Bort, rozmasowując rozcięcie na swoim czole. - A właśnie... - Odwrócił się w stronę karczmarki. - Czy skoro jest już spokój, możemy dostać deser?
- Oczywiście, Raya zaraz przyniesie wszystko - odparła nieco spokojniejsza już gospodyni, niosąc przed sobą gar z pieniędzmi na zaplecze.

Niedługo później, podczas gdy rolnicy wciąż sprzątali główną salę, na waszym stole pojawił się deser. Bort zamówił sobie miskę owsianki z rzepy, która była jego ulubionym przysmakiem, dla was natomiast ciasto jabłkowe. Szybko zajął się pałaszowaniem swojej potrawy, jednak będąc mniej więcej w połowie zaczął przeraźliwie kaszleć.
- Wszystko w porządku, Borcie? - Zapytał Milo.
- Tak, tak, to tylko... kawałek rzepy. Muszę... przełknąć... - Krasnolud wciąż nie przestawał kaszleć.
Chwilę później zrobił się czerwony na twarzy, oczy uciekły mu w głąb czaszki a w kącikach ust pojawiła się piana. Podniósł się jeszcze z krzesła, chwycił za szyję, zrobił dwa kroki w tył i runął na podłogę jak ścięte drzewo. Jego ciałem targały spazmatyczne drgawki.
 
Mroku jest offline