Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-08-2021, 09:03   #18
Mroku
 
Mroku's Avatar
 
Reputacja: 1 Mroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputację
Przed kolacją - zwiedzanie miasteczka.

Niebywały urok osobisty Kori sprawił, że pytani o miasteczko i zarazę przechodnie z chęcią opowiadali co nieco. Etran's Folly założone przez szlachcica Etrana Bolmere'a nigdy nie miało łatwo. Położone z dala od popularnych szlaków handlowych, nigdy nie było niczym więcej, niż przystankiem dla kupców zmierzających z Elidir do Almas. Co gorsza, po Goblinich Wojnach miasto strasznie ucierpiało z powodu zarazy, która je dosięgnęła. Pomóc próbowała elfia alchemiczka i medyczka Silwyth Eldara, ale pomimo czasu, jaki poświęciła na badania chorych, nie udało jej się wynaleźć leku. Co gorsza, sama w końcu zachorowała i wkrótce później zmarła. Ostatecznie miasteczko podniosło się po zarazie, ale straciło połowę swoich rodowitych mieszkańców, zostawiając niezamieszkane i zrujnowane domostwa jako pamięć po tych, którzy odeszli. Miało im to również przypominać, że nigdy nie jest tak źle, by nie mogło być gorzej.

Kolacja - "Cichy Kot"


Bitka trwała w najlepsze. Kori z Aelfrikiem i Eshu próbowali uspokoić walczących farmerów, jednak udało im się to tylko połowicznie. Część mężczyzn słysząc gardłowy ryk wojownika przerwało walkę, czterech innych posłuchało się kapłanki. To jednak było za mało, by zapanował spokój, gdyż w głębi głównej sali rolnicy obrzucali się czym popadło i nie zwracali zupełnie uwagi na wasze starania. Co jakiś czas musieliście odskakiwać, bądź uchylać się przed latającymi kuflami i butelkami. Półork Marduk o którym wspominała wcześniej Delma tłukł kolejnych rolników i widać było, że ma w tym sporą wprawę. Jego kompan, goblin Snikit uciekł na zaplecze, nie chcąc zapewne oberwać przypadkiem od kogoś. Ulf i Olf rozdawali ciosy ustawieni plecami do siebie i co chwilę parskali głośnym śmiechem.

Nie minęło wiele czasu, gdy drzwi gospody otworzyły się energicznie i w środku pojawił się wysoki, brodaty mężczyzna w sile wieku. Odziany był w skórznię, szerokie spodnie i buty pod kolano. Przy pasie miał krótki miecz. Towarzyszyła mu zatroskana Delma.
- Wystarczy do cholery! - Warknął przez główną salę tak, że aż uszy bolały.
Nagle wszyscy... przestali się bić, zerkając w stronę drzwi wejściowych.
- Myślicie, że nie mam nic lepszego na głowie, tylko co chwilę przyłazić tutaj, żeby przerywać te wasze durne bójki?! - Krzyknął z nutą gniewu w głosie. - Teraz wszyscy ustawicie się przy tamtym stole. - Wskazał palcem na jedyny, jaki się ostał pod jedną ze ścian. - I rozliczycie się z Delmą ze wszystkich strat. Was też się to tyczy. - Spojrzał na Aelfrica, Ulfa i Olfa, którzy znajdowali się między farmerami. - Dopóki jestem tu szeryfem, prędzej pójdziecie z torbami, niż rozniesiecie to miejsce na strzępy. Delmo...

Karczmarka skinęła głową i ruszyła najpierw do kuchni, skąd wyniosła spory gar. Ustawiła go na stole, zapraszając dłonią pierwszych farmerów.
- Wrzucać mi tu pieniądze za uszkodzone meble, potłuczone butelki i kufle. Nie będę płacić za to z własnej kieszeni - mruknęła.
Wszyscy, jak jeden mąż zaczęli podchodzić do kobiety i płacić za szkody. Nie minęło pięć minut, jak gar napełnił się monetami. Rolnicy zabrali się też za sprzątanie głównej sali - postawiono z powrotem przewrócone stoły, ławki i krzesła. Niektórzy zamiatali rozbite szkło z podłogi a wszystkiemu przyglądał się szeryf, oparłszy się uprzednio o drzwi wejściowe. Tak, by nikomu nie zachciało się nagle czmychnąć.

- No i po zabawie - rzucił niepocieszony Ulf.
- Ano, ale fajnie było, nie, Aelfricu? - zapytał Irriseńczyka Olf, ustawiając z wojownikiem stół, przy którym siedzieli.
- Fajnie? - wtrąciła Glunda. - Zobaczcie, jak wygląda główna sala. Jakby przeszedł tędy huragan. No ale czego się spodziewać po bezmózgich samcach. - Prychnęła drwiąco.
- Delma jest przyzwyczajona do takich rzeczy, na pewno szybko wszystko wróci do normy - powiedział Bort, rozmasowując rozcięcie na swoim czole. - A właśnie... - Odwrócił się w stronę karczmarki. - Czy skoro jest już spokój, możemy dostać deser?
- Oczywiście, Raya zaraz przyniesie wszystko - odparła nieco spokojniejsza już gospodyni, niosąc przed sobą gar z pieniędzmi na zaplecze.

Niedługo później, podczas gdy rolnicy wciąż sprzątali główną salę, na waszym stole pojawił się deser. Bort zamówił sobie miskę owsianki z rzepy, która była jego ulubionym przysmakiem, dla was natomiast ciasto jabłkowe. Szybko zajął się pałaszowaniem swojej potrawy, jednak będąc mniej więcej w połowie zaczął przeraźliwie kaszleć.
- Wszystko w porządku, Borcie? - Zapytał Eshu.
- Tak, tak, to tylko... kawałek rzepy. Muszę... przełknąć... - Krasnolud wciąż nie przestawał kaszleć.
Chwilę później zrobił się czerwony na twarzy, oczy uciekły mu w głąb czaszki a w kącikach ust pojawiła się piana. Podniósł się jeszcze z krzesła, chwycił za szyję, zrobił dwa kroki w tył i runął na podłogę jak ścięte drzewo. Jego ciałem targały spazmatyczne drgawki.
 
Mroku jest offline