Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-08-2021, 22:39   #124
Fiath
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
Było to dziwne, wedle informacji z pamiętników Tsara, magia stanowila genetycznie przyrodzoną cechę serafinów. Chyba że geny definiowały przynależność kastową jeszcze mocniej niż u ludzi. Każdy człowiek mógł stać się użytkownikiem nadmagii, ale nie każdy serafin mógł uczyć się magii? Trzeba będzie podpytać o to Somę kiedy już go spotka.
-Vyone zawsze mógł użyć proxy, choć zdecydowanie bym wolał żeby faktycznie byli dwiema różnymi osobami. - Silver westchnął popijając ze swojej szklanki. - Ja jestem po waszej stronie. Co do samego Maximiliana, nie mogę niczego obiecać. Ten fioletowy skurwysyn dba tylko i wyłącznie o własny interes, więc jeśli April złoży mu odpowiednio intratną propozycję, zapewne stanie po jej stronie bez wahania. Albo weźmie od niej kasę, a potem ją wydyma, bo trzyma wyłącznie swoją stronę. Jeśli chcecie mieć Octobera jako sprzymierzeńca, opcje są trzy. - Pociągnął dłuższy łyk i odstawił szklankę. - Pierwsza, kupicie sobie jego wsparcie, nie mam pojęcia czym, ale tanio nie będzie i nie daje gwarancji że dotrzyma słowa. Druga, złożycie mu propozycję nie do odrzucenia, trudne patrząc że ma w garści Lazarusa i kpi sobie z prawa. Trzecia, ja muszę do tego czasu zostać jego pełnym następcą, co też nie będzie łatwe, ale daje najpewniejszy wynik.

- Ten człowiek ma jeszcze tendencję robienia wszystkiego, czego nikt po nim nie oczekuje. Jeżeli nie będziemy na niego liczyć, może pojawi się tylko po to, aby pokazać, że robi co mu się podoba. - Tsar wydawał się natychmiastowo zmęczony, musząc nawiązywać do Maximiliana. October widocznie działał wszystkim na nerwach.
-To część jego szaleństwa, October zrobi wszystko by pokazać że może. - Skomentował Silver. - Nawiasem mówiąc, macie może jakieś informacje na temat tego, jak przejść od adepta do maga bez typowego wypełnienia kontraktu? - To, że nie było wśród nich magów nie znaczyło, że nie znają sposobu, może po prostu nie był dla wszystkich.
- O niczym takim nie słyszałem, ale mogę popytać. - obiecał Adam.
To było do przewidzenia, ale nie zaszkodziło spróbować. Każda odpowiedź, czy to pozytywna czy negatywna coś wnosiła.
-A ile wiecie o nadmagii? I czy wiecie z kim konsultował się Tsar? Czytałem jego pamiętniki i na bazie własnych badań odkryłem, że jest w nich mnóstwo przekłamań. Tak na dobrą sprawę dziewięćdziesiąt procent nadaje się do wyrzucenia. Nie wiem, czy wynika to z obawy, że ktoś niepowołany mógł dostać je w swoje ręce, czy też jakiś osobnik nakładał mu tonę banialuków do głowy. To drugie oznaczałoby, że zaufał niewłaściwym ludziom. - Serafin prowadził swoje badania przez millennia, nie było możliwe, by tyle detali umknęło jego uwadze, mógł je zataić lub ktoś odwrócił od nich jego uwagę.

- Wydawało mi się, że Tsar prowadził swoje badania osobiście? Jego odkrycia wydają się prawdomówne. - opinia Silvera zdziwiła Admirała. - Jest to efekt odizolowania kodu, który utrudnia jego edycje osobom postronnym, nie przejawia się u kosmitów i okazjonalnie występuje naturalnie w ludziach takich, jak Isshin, którzy poświęcają całe swoje życie pojedynczej pasji. - Adam wyrecytował wnioski Tsara z pamięci. - Wiemy, że jest w tym coś więcej. Magica Icaria ma bardzo zgłębioną wiedzę o nadmagii, ciężko jednak coś od nich wycisnąć, ponieważ widzą ją jako najwyższą formę herezji.
-To jest ta prawdziwa część, ale niewielki odsetek tego, co napisał. Ludzie nie wiedzą o nadmagii i nie da się jej przebudzić świadomie, znaczną część zapisków poświęcił by ugruntować te dwa postulaty, a są one nieprawdziwe. Rzecz jasna jest tego więcej, ale większość tych przekłamanych domysłów nie ma tak wielkiej wagi, jak te. - Może przesadził z tymi procentami, ale fakt był taki, że poza definicją większość notatek szybko okazała się nieprawdziwa. - W sumie czemu Icaria miałaby uważać nadmagię za herezję? Skoro magia jest zła, to coś pozwalającego się na nią uodpornić powinno być uznane za błogosławieństwo. - Nie oczekiwał wprawdzie logiki od tej bandy hipokrytów. Sami używali magii na potęgę, po prostu nie chcieli by ktoś inny to robił.
- Z jakiejś przyczyny uważają ją za nieludzką. Mój przyjaciel i pomysłodawca organizacji był kiedyś biskupem, został jednak pozbawiony swojej roli po przebudzeniu nadmagii. Nie zdążył jednak poznać jej sekretów. W zamian za to przestrzegał, że Icaria studiuje jakąś inną, trzecią odnogę magii. Ta im podobno nie wadzi. - z tonu Adama dało się zrozumieć, że nie ma zbyt wygórowanej opinii o kulcie. - To, co mówisz, brzmi jednak obiecująco. Udało ci się celowo przebudzić nadmagię? Myślisz, że masz na to metodę, która działałaby na osobie bez dostępu do magii? - spytał, zainteresowany. - Ah i nie sądzę, aby większość ludzi była świadoma nadmagii. Często jak mówimy, że ktoś jest geniuszem albo ma niepowtarzalny talent, to właśnie okazuje się nadmagią. - wyjawił.
No dobra, po kolei… Informacje o Icarii były całkiem interesujące.
-Jeśli nadmagia pozwala człowiekowi stać się najlepszą wersją samego siebie, to magia Icarii zapewne czyni go najgorszą wersją, czy raczej przekuwa to, co w człowieku najgorsze w siłę. To by tłumaczyło czemu tylu wśród nich zwyroli. - Zasugerował Silver. - Abstrahując od tematu, jak się ten przyjaciel nazywa? Może zasięgnę u niego języka w kwestii moich poszukiwań. - Zamyślił się na chwilę.
-A co do twoich pytań… Sposób na celowe przebudzenie nadmagii jest znany od pokoleń, choć większość ludzi którzy z niego korzystają, mówi o "oświeceniu". Można to zrobić poprzez medytację, wymaga ona jednak tytanicznej dyscypliny mentalnej, inaczej konsekwencje będą opłakane. Nie byłem tego świadomy i na bazie swojej wiedzy o magii opracowałem to na własną rękę. Z niewiadomych przyczyn byłem chroniony przed efektami ubocznymi, których nawet nie byłem świadomy. - Skrzywił się, bardzo cierpko. - Myślałem więc, że mój sposób jest nie tylko skuteczny, ale i bezpieczny, choć nie doprowadziłem przebudzenia do końca u siebie samego. Pomyliłem się srogo, mój kronikarz go wypróbował i teraz ponosi konsekwencje mojej niewiedzy, musiałem go zamrozić, żeby mieć czas na znalezienie lekarstwa. - Ton młodego Recollectors zdradzał, że jest wściekły na siebie.

- Jesteś silnym młodym człowiekiem. Mam pewność, że cokolwiek się stało, dasz radę to odkręcić. W razie czego możesz liczyć na moją pomoc. - Adam szczerze współczuł, słysząc o tragicznej porażce Silvera. - Mój przyjaciel to Zachary Sheep. Znajdziesz go na stacji policyjnej przy Ziemi. Kiedyś była to placówka najemnicza. - wyjaśnił, nalewając sobie kolejną szklankę whisky. Niespodziewanie, na ekranie w pomieszczeniu zaczął błyskać symbol litery B.
- Przepraszam na moment. - przejął się Adam, wyciągając pilot z kieszeni. Gdy wcisnął na nim przycisk, na ekranie pojawiła się twarz Bastiona.
- Alkohol, o tej godzinie? - skomentował Admirał na widok swojego kolegi. - Zresztą, nie mam na to czasu. Maximilian mnie zaalarmował, że Victor obrócił się przeciw Cesarstwu. Atakuje siedzibę korporacyjną Armstrongów. Rzucał jakieś oskarżenia o korupcję, ale nie dostał naszej zgody. Biorę swoje wojsko i lecę go powstrzymać. Chcę pozwolenia na wykorzystanie twoich armii.
Adam kiwnął głową. - Jestem zbyt daleko, żeby samemu dolecieć na czas. Bierz wszystkie moje wojska, jakie znajdziesz w sektorze. Nie zapomnij, że możesz też posilić się policją. Wiele wojsk najemniczych do niej dołączyło, więc jest większa, niż kiedykolwiek przedtem.
- Dobry pomysł. - przytaknął Bastion. Spojrzał na Silvera i kiwnął tylko głową. - Bez odbioru. - skomentował, rozłączając się.
Trzask, szklanka którą trzymał Silver pękła mu w dłoni. Whisky zapewne by się rozlała, gdyby nie zmieniła się w bryłę lodu, która mgnienie oka później również została skruszona. Odłamki zamarzniętego alkoholu i szkła chrzęściły w zaciśniętej pięści Demona, a wokół zaczynała spadać temperatura. Od samego początku pomysł Vyone'a z wykorzystaniem Corvusa wydawał się poroniony, a teraz gierki "wszechwiedzącego" admirała waliły mu się na łeb, tylko że konsekwencje miał ponieść nie on, a klan Armstrongów. Zabić to mało... W pierwszym odruchu młody Recollector chciał od razu ruszyć na lądowisko i grzać okręt do lotu, ale skoro Adam nie miał szansy zdążyć, on też nie. KURWA! Niech to szlag...
Z racji rozbitej szklanki sięgnął ręką po pełną flaszkę i obalił ją duszkiem. Nie chodziło o to by się upić, miał na to za szybki metabolizm. Po prostu musiał zdobyć sobie choć chwilę zajęcia, by ochłonąć, na podobę otoczenia. Odstawił butelkę z hukiem i otarł usta wierzchem dłoni. Nie pomogło, wciąż gotował się ze złości… A gdy w nim narastał ten ogień, w pomieszczeniu robiło się coraz zimniej, oddech już zamieniał się w parę.
-Przekaż proszę temu kutasowi, że jeśli komukolwiek z mojej rodziny spadnie, choć pół włosa z głowy, znajdę go, wyrwę mu jaja i każę je zeżreć, a potem zatłukę jak pierdolonego psa, choćby to miała być ostatnia rzecz, jaką zrobię w życiu. - Wycedził głosem, w którym brzmiała żądza mordu. Adam mógł bezproblemowo domyślić się, że chłopak miał na myśli Vyone'a. W tym momencie mógł zaiste sprawiać wrażenie demona w ludzkiej skórze. O ironio, wbrew użytemu porównaniu psa nigdy by nie skrzywdził. Takie groźby zapewne zakrawały na zdradę stanu, ale Silver miał to w głębokim poważaniu. Jeśli dla swojego klanu miałby pójść na wojnę z Cesarstwem, zrobi to. Jeśli przy tym zginie, o ile nie poniesie porażki, nie widział przeszkód, nie mógłby umrzeć ze świadomością, że ich zawiódł. - Albo mnie z nim połącz i sam mu to powiem.

- Wybacz, nie potrzebuję, aby wiedział, że mam komunikator, do którego nie zdążył włożyć pluskwy. Rozumiem jednak twój ból. - Adam był zmieszany, nie wiedział jak zareagować. - Na Bastionie można polegać. Nie masz się czego obawiać. - obiecał.
Młody Armstrong miał wrażenie, że admirała zatkało jak krokodyla na widok torebki, kiedy zobaczył go w takim stanie. Zapewne pytał sam siebie, gdzie się podział ten miły, wesoły chłopak, którego znał sprzed lat? Czy mrok tego świata w końcu go pochłonął? A Silver chyba w końcu zaczynał akceptować to, kim się stawał.
Wszystkie wydarzenia, wszystkie doświadczenia stanowiły jego nieodłączną część. Nawet te demoniczne ramiona, które jak wreszcie sobie uświadomił zawsze postrzegał jako coś obcego, to też był on. Kiedyś mogły należeć do Azazela, ale teraz były jego, nie było rozdzielczości między nim i starożytnym xeno. Był tylko sobą i nikim innym, a jednocześnie był też kimś więcej, jednak to nadal po prostu był on. Wcześniej bał się tego, w co może się zmienić, ale czy to jak inni go postrzegali miało znaczenie? Tak naprawdę liczyło się to, w co on wierzył i czego chciał od życia. Żyć, tak by patrząc wstecz niczego nie żałować, podróż ponad celem. Żyć tak by nikt nie śmiał zagrozić jego bliskim, siła ponad słabością. Żyć naprawdę, a nie po prostu iść przed siebie drogą do grobu, życie ponad śmiercią.
Mroczne głosy, które napotkał wcześniej, mówiły o staniu się bogiem. Transcendencja, przekroczenie wszelkich ograniczeń, jakie świat mógł na niego rzucić. Tak to była piękna wizja, doskonały środek do osiągnięcia tego, co go określało. Ale czy to musiał być bóg? Może wystarczył Diabeł…
Oddychał ciężko, powoli uspokajając targające nim emocje. Mroźna atmosfera ustępowała wraz z napięciem. Ironia losu, jeden z największych ciosów psychicznych, jakich doznał w życiu, doprowadził go do prawdziwej epifanii. Oczywiście, nie rozwiązało to problemu. Wciąż jego klan był zagrożony, a on nie mógł nic z tym zrobić. Nie na tę odległość, przynajmniej. Mógł jednak spróbować ugodzić Corvusa tam, gdzie go naprawdę zaboli. Ufał Bastionowi, olbrzym był uczciwy i bardzo uparty, ale Silver nie mógł po prostu czekać.
-Victor ma słaby punkt, córkę. - Gdy w końcu się odezwał, choć żądza mordu zniknęła z jego głosu, wciąż ton był bardzo ciężki. Skoro Victor brał na cel jego rodzinę, młody Armstrong nie wahał się odpłacić mu pięknym, za nadobne. - Jeśli użyjecie Johanny jako karty przetargowej, szybko się przekonamy czy ten szaleniec bardziej kocha ją, czy jednak April.

Adam milczał przez chwilę, przyglądając się Silverowi. - Jesteś w szoku, to naturalne. Na razie nie możemy nic zdziałać, nie z tego zakątka galaktyki. Porozmawiajmy więc o tym później. - Admirał starał się ukrywać swoje własne emocje, jego wypowiedź zabrzmiała jednak Silverowi jak korporacyjne “oddzwonimy”. Strategia, jaką zaproponował Silver, nie była czymś, co starszy mężczyzna chciał jakkolwiek brać pod uwagę.
-Jestem wściekły, ale to nie sprawia że nie myślę jasno. - Spojrzał na Adama, na wpół z wyrzutem, na wpół ze zrozumieniem. - Wiem, co czujesz. Sam masz córkę, a Johanna nie ponosi winy za czyny ojca. Ale jaką winę ponoszą Ainsley i Nessie? Czego winni są moi rodzice? Victor to szaleniec, który zabija dla zabawy, jak sądzisz ilu ludzi zginie, zanim się znudzi? - Taktownie przemilczał, póki co fakt, że jeśli była narzeczona Tsara wdała się w ojca, to na pewno miała swoje za uszami.
Adam odłożył swoją szklankę na stół. - Nazywasz Victora szaleńcem, ale pierwsze co chcesz zrobić, to pójść w jego ślady? To nie brzmi jak Silver, którego znam. Nie chcę nic więcej słyszeć o tym poronionym pomyśle. - Adam wysoko cenił sobie moralność i stronił od konfliktów. W oczach innych admirałów wydawał się miękkim. - Myślę, że starczy nam wrażeń na dziś. Idź odpocząć.
Zabolało… jak Adam mógł porównać go do tego mordercy? Silver nie chciał zabijać Johanny, a już na pewno nie sprawiłoby mu to przyjemności. Chodziło o to, by powstrzymać Victora przed wybiciem jego rodziny i diabli wiedzą ilu jeszcze ludzi przy okazji. W idealnym rozrachunku obie strony by przeżyły. Corvusa i tak czekał pluton egzekucyjny za zdradę, ale mógł oszczędzić tego losu córce. Gdzieś w głębi młody Recollector miał jednak nadzieję, że ten porąbaniec po prostu ucieknie. Wtedy będzie mógł go zarżnąć osobiście i wiedział, że to akurat sprawi mu wielką, wielką przyjemność.
-Silver, którego kiedyś znałeś, wierzył, że świat jest sprawiedliwy, a ideały dzięki swojej słuszności obronią się same. - Młody Armstrong mówił smutnym głosem, przepełnionym tęsknotą. W tamtych czasach życie było sielanką. Z drugiej strony, było też pełne złudzeń, które musiał wyleczyć. - Silver, którego widzisz dzisiaj, wie, że o ideały trzeba walczyć, a sprawiedliwość trzeba światu wtłuc pięściami do łba.
Wstał, strzelił większością istniejących stawów na raz, poprawił płaszcz i obrócił się na pięcie, ruszając do wyjścia. - By chronić swoich bliskich, jestem zdolny do wszystkiego. - Rzucił, jeszcze zanim zniknął za drzwiami. Nie zamierzał jednak udawać się na spoczynek. Czekało go dużo pracy. Wyglądało na to, że Rize, czy też Tooth szybko na siebie zapracuje.
 
__________________
Also known as Boomy
Recollectors - Ongoing, Gracze: Deadziu, Eleishar
Fiath jest offline