Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-08-2021, 20:49   #91
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację


Udało się! Tym razem przynajmniej. Obudziła się wcześniej od Almais. Całkiem wcześnie nawet. Głównie z powodu obolałej pupy. Półelfka miała ciężką rękę. Podniosła się powoli pojękując przy tym z bólu. Miała nadzieję, że Almais ma nadal ten specyfik do kąpieli, ale… i tak musiała poczekać aż ta wstanie. Zabrała się więc za zbieranie rzeczy po ich igraszkach.
Minęła chwila pełna sprzątania nim z łóżka wyrwało się cichy charkot i głośny jęk bólu.
- Dooobij… zlituj się i dooobij.
- Chcesz popatrzeć na mój tyłek? - El mruknęła z rozbawieniem kończąc chować ubrania.
- Obawiam się że jedyne na co spojrzę to na ubikację, nim zrzucę ciężar obecny w moim żołądku.- wychrypiała półelfka.- Nigdy nie chlej z nekromantką… taka moja… rada.
- Chyba nie będę miała okazji. - Morgan uśmiechnęła się. - Masz coś na kaca? I może na sińce?
- Na sińce… tak… z kacem będzie trochę trudniej. Zapomniałam ostatnio zrobić. Na sińce… w łazience.. jeszcze trochę zostało. - jęknęła zczołgując się z łóżka.
- Kawa ci pomaga? Wykąpię się i mogę przynieść. - Morgan uśmiechnęła się ciepło.
- Wiaderko… na razie… waza… cokolwiek… zanim będziesz miała więcej.. roboty…- jęknęła Almais.
Morgan pobiegła do łazienki po wiadro, którym myła podłogi i przyniosła je gospodyni. Sama chwilę później poszła wziąć kąpiel.

A po kąpieli dojrzała zemdloną półelfkę koło wiadra pełnego wymiocin. Musiały naprawdę mocno wczoraj popić… sądząc zawartości wiaderka. A przecież drobniutka Almais nie wyglądała na taką co potrafi radzić sobie z alkoholem. I najwyraźniej nie radziła sobie.
Morgan upewniwszy się, że nastała chwila przerwy od wymiotowania wylała zawartość wiadra i je wypłukała by czyste przynieść półelfce. Sama ubrała się w prostą sukienkę za kolano i ruszyła do kuchni. Może półorczyca będzie miała jakiś domowy sposób na kaca.


W kuchni szefowa już dyrygowała kuchcikami i podkuchennymi jak generał wojskiem na polu bitwy. I było to karne wojsko, bo ci którzy podpadli półorczycy dostawali po głowie chochlą.
- Czego tu ?- rzekła szefowa na powitanie.
- Śniadanie dla Pani Almais i… czy ma Pani coś dobrego na kaca? - Pytanie zadała nieco niepewnie szybko dodając. - Nie dla mnie.
Półorczyca zmrużyła podejrzliwie oczy i ruszyła ku jednej z szafek. Wyciągnęła z niej buteleczkę pełną zielonego… glutu. Wlała trochę do wody. Zamieszała. Mikstura śmierdziała mocno ziołami. Do tego dała butelkę soku.
- To do wypicia.- wskazała na zieloną mieszankę a następnie na czerwony sok.- To do popitki.
- Dziękuję. - Morgan zabrała miksturę, popitykę i śniadanie do pokoi Almais.


Tam już zastała półelfkę w łazience. Zdołała się rozebrać po drodze do niej i zaczęła się myć nieporadnie siedząc w wannie.
- Mam tu coś dla ciebie. - El zostawiła tacę w salonie wchodząc do łazienki tylko z zielonym lekarstwem i sokiem. - Lepiej zatkaj nos.
- Zaaabiesz to ode mnie… - syknęła półelfka niczym wampirzyca na widok czosnku. Najwyraźniej znała już ten “lek”.
- No już… mamy dziś randkę, a ty pracę. Mam całą butelkę soku na popitkę. - El usiadła na wannie z ciepłym uśmiechem i podsunęła półelfce zielony płyn. - To tylko jeden duży łyk.
- Nie chcę…- zamarudziła niczym rozkapryszone dziecko. I nawet próbowała sztuczki ze szczenięcymi oczami. El znała ją z domu rodzinnego. Jej bracia próbowali tego na matce… z mizernym skutkiem.
- A z mojego biustu to wypijesz? - Morgan spróbowała przekupić półelfkę, wiedziała jednak, że obietnica słodyczy nie pomoże tak jak w przypadku jej braci.
- No dobrze…- zgodził po chwili namysłu rudowłosa.
El odstawiła naczynia i zdjęła z siebie gorset i sukienkę. Jedną ręką mocno ścisnęła swoje krągłości, a drugą nalała w zagłębienie między nimi specyfik od półorczycy. Potem czeka ją sporo szorowania.
Półelfka skorzystała z okazji i wychłeptała lek, by potem wybałuszyć oczy i wycharczeć boleśnie.
-Phhaaaaliii!
Morgan podała gospodyni sok, a gdy ta piła rozebrała się do końca i weszła do wanny.
- Juuuż… lepiej…- po łapczywym wypiciu butelki Almais opadła na brzeg wanny i zarzekła się.
- Nigdy więcej alkoholu. Od dziś odrzucam picie trunków.
Zabrzmiało to jak pusta obietnica nałogowego pijaka.
- Przypomnę ci o tym wieczorem. - Morgan zabrała się za szorowanie swych piersi przy okazji je masując. - Mam dla nas jeszcze śniadanie.
- Nie wiem czym siły by jeść cokolwiek.- westchnęła ciężko rudowłosa.- Co… co wczoraj robiłam, co my robiłyśmy? Co gadałam?
- O tym, że Laventa jest irytująca, ale jej potrzebujesz. Potem podbiłaś moją pupę palcami i obiłaś ją paskiem. A… i mamy pójść na zakupy. Wiesz… strój pokojówki i zabawki. - Morgan nie przerywała mycia swoich piersi. - Ciekawe co powiedziałaś tej nekromantce.
- No a ty mi na to pozwoliłaś? No tak.. obiecałam ci ubranie i zabawki... Przekupna jesteś.- odparła żartobliwie Almais i dodała. - Laventa chciała pomocy przy swoim projekcie… i pewnie ją ode mnie otrzyma, nie stać mnie na antagonizowanie jej.
- Wiesz… moje zdanie jest tu bez znaczenia. Ja jej nie lubię i jej nie ufam. - El zabrała się za opłukiwanie swoich piersi.
- I dobrze. Bo ja też jej nie ufam. Ale czasem potrzebuję jej pomocy przy moich badaniach.- odparła smętnie Almais. - Więc… muszę się zgodzić na ten zgniły kompromis.
- Wolałabym by była inna opcja. - Morgan pochyliła się i pocałowała Almais.
- Ja też…- zamruczała Almais podczas pocałunku napierając ciałem na El, a potem przedłużając pocałunek i lubieżnie ocierając się pokojówkę.
Morgan położyła się na kochance dociskając swoje piersi do jej biustu.
Almais rozkoszowała się długo pocałunkiem, jak i miękkim ciałem panny Morgan. Niemniej w końcu mruknęła.
- Dość chyba porannego migdalenia. Nie chcę psuć ci apetytu przed wieczorem.-
Oderwała się od kochanki i przeciągnęła.
- Mamy dużo do zrobienia. Musisz kupić nam bieliznę. Zaraz podrzucę ci wymiary. A i suknie też. Hmm… wyłożę odpowiednią sumę gotówki. Nie zaszalejesz, ale nie wyjdziemy też na żebraczki.
- Ekhym.. suknie i bieliznę? To gdzie się wybieramy wieczorem? - Morgan odsunęła się od półelfki i powoli wstała z wanny.
- No… to są… to będą stroje na randkę. Mam trochę awanturniczych strojów, mam trochę seksownych… ale tym razem będziemy wyglądać… szykownie. - zadecydowała Almais i zamyśliła się. - Więc trzeba będzie kupić coś takiego.
- Masz jakiś sklep, który przychodzi ci do głowy? - Morgan wytarła się ręcznikiem i zabrała za ubieranie swojej sukienki. - W jakimś konkretnym stylu? Mogę ci pokazać swoją sukienkę do teatru i zobaczysz czy coś takiego czy coś innego.
- Nawet kilka takich sklepów znam. Ale jeśli chcemy naprawdę im zawrócić w głowie to nie kreacjami ze sklepów w których kupują wszyscy którzy coś znaczą… nie wyróżnimy się papugując innych. - rozważała półelfka półleżąc w wannie. Po chwili ożywiła się dodając. - Pokaż ją!
Morgan skończyła się ubierać i po chwili wyszła do salonu by wrócić z sukienką, którą kupiła na spotkanie z Charlesem.
- Nie jest… bardzo bogata. - Powiedziała nieco niepewnie, przykładając do siebie sukienkę by Almais mogła ją sobie obejrzeć.
- Urocza. - przyznała Almais przyglądając się pokojówce. - Coś w tym stylu tylko bardziej bogato i prowokująco. Ty masz łatwiej… mój biust nie jest wart prezentacji.
- Kwestia dobrego gorsetu. - Morgan wzruszyła ramionami. - To rozejrzę się.. pani gdzie ją kupowałam była nieco… nieprzyjemna.
- Ale to nie z nią idziesz na randkę. - zaśmiała się Almais. - Może być chamska, byleby towar był solidny.
- Ta się wspaniale sprawdziła, nawet przy moim niezgrabnym kochanku. - Morgan zaśmiała się ciepło. - Dobrze, to coś nam wyszukam. A bielizna?
- A która z nas ma lepszy gust w jej doborze? - zapytała rudowłosa. - Zwłaszcza jeśli randka skończy się zgodnie z naszym planem.
- Radzisz sobie całkiem nieźle. - Morgan złożyła swoją suknię starannie. - Może też miałaś ochotę założyć coś konkretnego.
- Hmmm…- zadumała się półelfka wychodząc z kąpieli i dodała z uśmiechem. - Zaskocz mnie.
Następnie zaczęła się wycierać ręcznikiem mówiąc. - Zostawię ci pieniądze i moje wymiary przy łóżku w sypialni. Kup sukienkę dla mnie i bieliznę. Reszta będzie na twoje pomysły i potrzeby. Masz wyglądać szałowo… a jak to osiągniesz to już twoja sprawa.
Morgan przyglądała się półelfce nieco niepewnie. Z tego co pamiętała to nie ona miała być główną atrakcją wieczoru, tylko Almais.
- To podaj mi proszę jeszcze tą listę sklepów. Zajrzę do nich. - Dodała w końcu planując jeszcze posprzątać przed wyjściem na zakupy.
- Eeem… dobrze… napiszę ci adresy. - zamyśliła się Almais owijając się ręcznikiem. - Acz nie musisz z nich korzystać.
- Jestem ciekawa gdzie uzupełniasz garderobę. - Morgan zaśmiała się chowając swoją suknię.
- Wchodzę do sklepu, wybieram co mi się nawinie pod rękę albo wpadnie w oko. Kupuję i wychodzę, nie mam czasu i głowy do… przeszukiwania wieszaków. Odkrycia wymagają poświęceń.- wyjaśniła rudowłosa.- Czasem takich... a czasem takich jak wczoraj.
- Hm… brzmi jakby twoje poświęcenie przyszło dziś rano. - Morgan zamyśliła się wydobywając księgę zaklęć. - Jesteśmy umówione na kolację?
- Mój piękny wygląd i naturalna gracja maskuje brak gustu jeśli chodzi o wybór strojów. Ja po prostu nie mam głowy do strojenia się.- westchnęła teatralnie półelfka i dodała zerkając przez ramię. - I choć trudno w to uwierzyć, nie lubię chodzić na zakupy.
Po czym skinęła głową.- Tak… wstępnie. Brat później poinformuje mnie w kwestii detali.
- Byłam ciekawa ile mam czasu na zakupy. Ja…. Nigdy za bardzo nie było mnie stać na to, by chodzić po sklepach i coś sobie wybierać. - Morgan wstała od kufra ze swoją księgą zaklęć, chcąc do niej zajrzeć. - Wiele ubrań uszyła mi mama lub ja sobie sama.
- Spokojnie masz czas do wieczora, a jakby go zabrakło to… na nas warto czekać.- odparła Almais zabierając się za ubieranie.
- Dobrze. - Morgan usiadła obok tacy ze śniadaniem i zabrała się za lekturę swojej księgi zaklęć.

Na poczcie. Znów list od rodziny. Ciepły, choć z oczekiwaniami, że znów się pojawi w domu.
Oddanie naczyń u półorczycy zajęło też chwilę. Wcześniej już zebrała papier z wymiarami Almais i listę sklepów jakie były warte odwiedzenia. I pieniądze. Dwa i pół tysiąca dolarów na zakupy.
Sporo acz bez przesady. Lista sklepów podanych przez półelfkę liczyła osiem lokacji, wszystkie w różnych dzielnicach Uptown.
Morgan postanowiła je odwiedzić nim uda się w lepiej sobie znane rewiry. Poprosiła tylko na poczcie by wskazali jej do których jest bliżej a do których dalej. A potem tam się udała.


Już pierwszy sklep wołał: “Nie należysz do tego miejsca”. Potężne gotyckie wrota zdobione miedzianymi i mosiężnymi płaskorzeźbami. Półork odźwierny o łapach gorylich jeśli chodzi o rozmiar i nienagannie ubrany jeśli chodzi o gust. Ochroniarz i lokaj w jednym. W środku dwa piętra. Na dole mały salonik z kanapami na których można było siadać, z obsługą tłoczącą się niczym muchy wokół bogatych klientek… lub tych co pozowały na bogate. Tu też, w niczym muzealnych gablotach, prezentowano najcenniejsze suknie i stroje. Bogate od klejnotów i zapewne też od magii. Natomiast reszta znajdowała się na piętrze. Na które to pewnie należało wejść po schodach.
Morgan podążyła w tamtym kierunku z zaciekawieniem zerkając na zawartość gablot. Jakże inne było Uptown. Co prawda dziewczęta z Downtown także marzyły o pięknych sukniach ale wątpiła by wyobrażały sobie te stroje.
Bo to co widziała, przekraczała możliwości wyobraźni. Na przykład ta skandaliczna suknia niemal uszyta z drobniutkich brylantów i innych kamyków szlachetnych.


Odsłaniała zdecydowanie zbyt wiele i utrudniała skupienie uwagi. Bo na czym zawiesić wzrok, na dekolcie tak dużym, że nie wydawało się możliwym pojawienie się w takiej sukni publicznie. Czy na błyszczących kamieniach wartych pewnie tyle co dwie kamienice.
Morgan była pewna jednego. Pieniędzy, które dała Almais by na to nie wystarczyło. Ciekawa była jednak co skrywa piętro i czy tam stroje są równie kosztowne.
Gdy tam ruszyła i zbliżyła się do schodów, nagle jej drogę zastąpiła kobieta ubrana w skromną acz szykowną suknię z materiałów najwyższej jakości. Owa niebieskooka niewiasta, była młoda ale z pewnością doświadczona w tej branży. Za to niepewna co zrobić z El.
- W czym mogę pomóc?- niemal zaświergotała nerwowo.
- Szukam sukni dla mojej pani. - Morgan dygnęła grzecznie. - Czy moja obecność jest kłopotem?
- Nie oczywiście, że nie… jaki kłopot. Klientki zawsze są mile widziane, bez względu na pochodzenie społeczne. Więc… jaka to ma być suknia? - zapytała uprzejmie pracownica sklepu.
- Jest czarodziejką więc ma… specyficzny gust. - Odpowiedziała El dając dyskretnie znać iż nie wypada jej zdradzać zbyt wiele.
- To nie problem. Obsługujemy też i osoby uzdolnione w tej materii. Czy... szata ma mieć jakieś konkretne właściwości?- zapytała cicho i dyskretnie sprzedawczyni.
- Nie… bardziej być odpowiednia na spotkanie z potencjalnym partnerem. - Morgan uśmiechnęła się ciepło. - Moja Pani pochodzi z elfiej rodziny.
- Coś tradycyjnego, czy bardziej ekstrawaganckiego?- zapytała ekspedientka, ruszyła po schodach zerkając przez ramię i mówiąc do El. - Proszę za mną.
- Ekstrawaganckiego. - Morgan podążyła za kobietą. Cóż… było jej nawet szkoda, że nic tu nie kupi. Obsługa była przyjemnie inna niż w sklepach, do których przywykła.
- Mamy piękną suknię ze skrystalizowanych płomieni podszywaną jedwabiem. Całe dziesięć tysięcy tylko, a zrobi wrażenie na każdym potencjalnym wybranku. Prawdziwa okazja.- wesoło szczebiotała ekspedientka, gdy obie weszły na piętro. Tu, ku uldze El, większość sukni nie wyglądała tak niezwykle. Ubrania na wieszakach były przeważnie eleganckie i stylowe, ale i bardziej tradycyjne. Pomijając oczywiście kilka wyjątków.
- Z przyjemnością sprawdzę krój i wymiary. - Morgan przytaknęła ruchem głowy. - Jeśli wszystko będzie odpowiednie przekażę mej pani iż może przybyć na przymiarki.
El wczuła się w swoją rolę dziewczyny na posyłki. Dziesięć tysięcy… jak bardzo by chciała móc wydać takie pieniądze na jedną suknię. Duncan pewnie by i mogła.
- Jeśli Pani pozwoli chciałabym jednak obejrzeć i pomierzyć kilka sukien.
- Oczywiście… pani sama wybierze czy coś mam przynieść?- zapytała uprzejmie ekspedientka.
- Z chęcią wysłucham propozycji, ale jak coś przypadnie mi do gustu poproszę o podanie. - El sięgnęła do swojej torby i wydobyła z niej karteczkę z wymiarami i metr krawiecki.
- Oczywiście…- odparła ekspedientka i pognała w pośpiechu. Następnie co chwilę przychodziła i odchodziła z kolejnymi egzemplarzami sukni. Jedne były niezwykłe ze względu na materiał, inne z powodu magii w nie wplecionej. Każda piękna, każda niezwykle śmiała, każda… poza zasięgiem 2500 $.
Morgan obmierzyła je rzetelnie chwilę porozmawiała z ekspedientką notując kilka rzeczy i obiecała że przekaże wszystko swojej Pani. Nie chciała zabierać błękitnookiej zbyt wiele czasu bo i sama go nie miała.
- Coś jeszcze by twoją panią interesowało?- zapytała na koniec ekspedientka.
- Pozostawię mojej Pani ocenę jeśli się pojawi. - Morgan dygnęła grzecznie. - Dziękuję za pomoc.
- Od tego tu jestem.- odpowiedziała kobieta z profesjonalnym uśmiechem.
Morgan opuściła sklep i udała się do kolejnego. Obiecując sobie, że jeśli tam sukienki na wystawie będąc wyglądać jak dwie kamienice to po prostu ruszy dalej. Jakby nie patrzeć musiała coś jeszcze kupić ale pieniądze chyba nie planowały się rozmnożyć w jej sakwie.


Kolejny sklepik wybrany przez Almais wydawał się przeciwieństwem poprzedniego. Po pierwsze był mniejszy, po drugie pełno tu było tiullów i atłasów w odcieniach czerni, purpury i fioletu. I łańcuchy. Kto na wystawie wiesza łańcuchy? Ano… elfka z czerwoną kolczastą obrożą na szyi wkomponowaną w białą suknię. Jasnowłosa sprzedawczyni z fryzurą w postaci połowy głowy wygolonej znudzonym spojrzeniem obrzuciła wchodzącą Elizabeth.
- Witamy w świątyni sztuki i bezpruderyjności. - rzekła na powitanie.
Morgan pomyślała, że rzeczywiście takie miejsce mogło się podobać Almais.
- Dzień dobry. - Dygnęła grzecznie. - Szukam sukni dla mojej pani, czy mogłabym się rozejrzeć?
- Oczywiście.- uśmiechnęła się elfka i wodząc spojrzeniem za El spytała.- A na jaką okazję?
- Spotkanie z potencjalnym kandydatem. - Morgan czując to spojrzenie pozwoliła sobie na delikatne kołysanie biodrami. Była bardzo ciekawa repertuaru tego sklepu.
- Na to też mamy coś.- mruknęła elfka wędrując spojrzeniem za pupą El.- Coś z dużym dekoltem?
Na repertuar zaś składały się koronkowe suknie, gorsety oraz bielizna. Wszystko to w dość ciemnych kolorach, dużo czerni i krwistej czerwieni. Dość specyficzny gust kolorystyczny. Suknie ociekały seksapilem, ale czy Almais byłoby w nich do twarzy? Chyba niekoniecznie.
- Bardziej coś co podkreśliłoby skromne krągłości. - Morgan posłała ekspedientce nieco zadziorny uśmiech i powróciła do przeglądania sukni chcąc oszacować ich wartość, ale też myśląc jak sama by w niektórych wyglądała. Szczególnie jedna dawała spore pole do wyobraźni El...


Odsłaniając jej ramiona, dekolt i nogi i… dając także spore możliwości… bratu Almais.
- Tu jest kilka intrygujących, kreacji.- mruknęła tymczasem elfka przynosząc kilka sukni do oglądnięcia.
- A ile… jest warta ta? - Morgan pokazała swoje znalezisko ekspedientce zerkając przy okazji na przyniesione przez nią kreacje.
- 950$ jak dla ciebie. Odpuszczę sobie te dwadzieścia pięć centów.- odparła sprzedawczyni.
Morgan zaśmiała się ciepło na te słowa.
- Brzmi jakbym nie wypadła zbyt dobrze. - Zdjęła suknię i przyjrzała się jej przykładając ja do swego ciała. - Myślisz, że by do mnie pasowała?
- To najlepiej sprawdzić… od razu.- stwierdziła elfka opierając się o ladę. Miała czarny gorset i czarne obcisłe spodnie, co podkreślało jej zgrabne ciało i pośladki oraz długie nogi.
- Tam jest przebieralnia.
- Dobrze. - Morgan wzięła suknię i udała się we wskazanym kierunku by ją przymierzyć. Nie była tania… ale jeśli dołoży nieco od siebie i daruje sobie zakup bielizny dla siebie… może resztą wystarczy na strój dla Almais.
Nie była tania… za to przylegała do ciała niczym druga skóra i choć daleko jej było do skandaliczności sukni z poprzedniego sklepu, to nadal… nie mogłaby się w takiej sukni pokazać matce. Za to Almais z pewnością doceni ten wyzywający dekolt. I jej brat też.
Morgan obróciła się spoglądając na ekspedientkę.
- I jak?
- Nie wiem jak na twojej pani, ale na tobie kusi do dobrania się do ciebie.- odparła ekspedientka pożerając El wzrokiem.
- Chciałabym to kupić sobie. - Morgan zaśmiała się a jej piersi zafalowały kusząco w ciasnym acz nadal mocno wyciętym gorsecie.
- Cóż… z pewnością pasuje do ciebie… - kobieta przesunęła spojrzeniem po zgrabnych nogach czarodziejki.
- Nie dam rady wytargować więcej niż 25 centów? - El posłała ekspedientce zadziorne spojrzenie.
- No nie wiem… może ze sto dolarów. Tylko jak chcesz wytargować?- zapytała elfka przyglądając się pannie Morgan.
Elizabeth podeszła do ekspedientki blisko, bardzo blisko. Czy musiała zbijać cenę? Pewnie nie, ale była ciekawa spojrzenia kobiety na jej ciele i jej reakcji gdy niemal zetknęła się swym biustem z piersiami ekspedientki.
- Hmm… z pewnością ta suknia pasuje do ciebie. W tym miejscu…- pochwyciła za piersi czarodziejki i ścisnęła delikatnie wypiętrzając je z gorsetu. -... nie ciśnie?
- Nie… zdaje się.. jakby była moją drugą skórą. - El wydała z siebie cichy pomruk zadowolenia czując tą napaść.
- Więc… sto dolarów to duża… obniżka nie uważasz?- zamruczała elfka ocierając uwięzione piersi o siebie.
- Hm… całkiem … całkiem. - Morgan posłała kobiecie zadziorne spojrzenie.
- Więc… jaka jest twoja propozycja? - zapytała elfka nadal ugniatając krągłości czarodziejki i zamyślając się nad czymś.- Myślałaś ooo… pozowaniu?
- Nawet miałam już okazję to robić. - Dłonie Morgan przesunęły się po bokach ekspedientki. - Ale biorę za to nieco więcej. A dla kogo i do czego?
- Prezentowania moich strojów… wybranym klientkom. O ile nie boisz się, że mogą pomacać suknię na modelce.- zamruczała ekspedientka w zamyśleniu.
- Hm… a kiedy? Wiesz… mam też inną pracę. - Morgan uśmiechnęła się. Była ciekawa o jakie stroje może chodzić… i co to za klientki.
- To rzeczywiście problem…- zamyśliła się elfka mocniej ściskając piersi El dłońmi i westchnęła dodając z uśmiechem. - Pewnie za dwa, trzy dni… więc może lepiej nie. Poczekaj.
Puściła biust Elizabeth i ruszyła do drzwi by je zamknąć. A następnie wywiesić wywieszkę: “Wrócę za parę minut”.
Morgan posłusznie zaczekała przeglądając się w sukni. Nie była kosztowna, była jednak w niej pewna elegancja, a do tego niesamowicie podobał się czarodziejce sposób w jaki została uszyta.
- Więc…- elfka wróciła do czarodziejki od tyłu przesunęła po jej biodrach, do gorsetu… rozpięła go odsłaniając jej biust.- … przyjrzymy się twoim… argumentom.
- Yhym… - El zamruczał a czując chłód na swych krągłościach.
- Są bardzo ładne… miękkie… sprężyste. - palce właścicielki sklepu rozkoszowały się uwolnionymi piersiami Elizabeth, ściskając je i ugniatając. -... i rozpalają.
- Masz… wiele kostiumów, które do nich pasują. - El poddała się pieszczotom obserwując siebie i pieszczącą ją elfkę w lustrze.
- Nie licz na aż tyle zniżek. Zresztą… na razie to ty się bawisz, czas będzie na zamianę ról.- delikatnie popchnęła El do przebieralni, podążając tuż za nią.
- Klęknij przede mną…- nakazała sama rozpinając swoje spodnie drżącymi palcami.
Morgan przyklęknęła starannie układając suknię. Spodziewała się tego czego oczekiwała elfka jednak na razie udawała niewiniątko. Niewiniątko z obnażonym biustem.
Elfka szybko zsunęła z siebie ciasne spodnie, a potem z trudem podszywane czarną skórą majtki. Pod nią miała oczywiście intymny kobiecy zakątek, gładki ale za to wytatuowany.
- Nie masz nic przeciwko zapracowaniu na swoją zniżkę.- rzekła kobieta bo też i jej zakątek z wytatuowanym wężami, był nieco… wilgotny.
Morgan przesunęła palcami po tatuażach z zaciekawieniem.
- Nie zarabiam swoim ciałem… nazwijmy to więc wymianą przysług. - Uśmiechnęła się ciepło do elfki delikatnie masując jej kwiat by ją pobudzić. - Ten tatuaż? Nie bolał?
- Bolało strasznie… ale dla sztuki czasem trzeba pocierpieć. - mruknęła lubieżnie elfka i dodała rozpalonym głosem. - Wymianą przyjemności niż przysług.
- Yhym… - Morgan przesunęła językiem po jednym z węży sięgając w głąb kobiecości kochanki.
- Kto… wie.. może kiedyś… ty też. - jęknęła eflka sięgając palcami pod szatę, by zacisnąć palce na swojej piersi. -Eeech… czegoś tu mi brakuje, ale… trudno.
- Czego? - Morgan poruszała palcami wewnątrz kochanki. Ona też? W sensie, że zrobiłaby sobie tatuaż? Jakoś budziło to wątpliwości czarodziejki, starała się jednak skupić na kochance.
- Czegoś na twojej… szyi i łańcuszka w moich palcach… który by łączył się z obrożą na twojej… szyi. - sapnęła rozpalonym głosem sprzedawczyni spoglądając w dół i mocząc się coraz bardziej.
- Niestety nie mam przy sobie takich ozdób. - Morgan zahaczyła językiem o wrażliwy punkt kochanki wsuwając w jej wnętrze kolejny palec.
- Ja… mam… takie dodatki… w sprze..daży…- sapnęła rozpalonm głosem elfka opierając się plecami o lustro w przebieralni i będąc coraz bliżej szczytu.
- Mam przerwać? - El wbiła palce mocniej w kochankę.
- Nie.. nie.. trzeba…- zarówno lubieżne mlaśnięcia jakie wydawało jej ciało, jak i jej głos mówił pannie Morgan, że kobieta za chwile dojdzie.
El kontynuowała więc swoje pieszczoty chcąc doprowadzić kochankę do szczytu, który ta po chwili osiągnęła. Po czym przeciągnęła się leniwie łapiąc oddech po chwili.
Morgan wydobyła z elfki palce i obliczała je dokładnie przyglądając się sprzedawczyni. Była ciekawa jak często ulegała ona takim pokusom.
- Tak. To było… interesujące.- stwierdził elfka naciągając bieliznę i podciągając spodnie. - I obniżka będzie.
El posłała jej figlarny uśmiech jednak zamiast się ubrać rozebrała się do naga i sięgnęła po bieliznę, w której przyszła.
- Jestem ciekawa czy masz jeszcze jakieś tatuaże. - Przyznała naciągając majtki na wilgotny kwiat.
- Mam… nie tylko tam i na szyi. Gdzie? Może kiedyś zobaczysz je.- wymruczała ekspedientka bezczelnie przyglądając El jak się rozbiera i przebiera.
- Nie ma to jak odpowiednią zachętą by klientka wpadła na kolejne zakupy. - Morgan mrugnęła do elfki nakładając sukienkę w której tu przyszła.
- Muszę dbać o moje interesy.- odparła elfka wesoło inkasując zapłatę od El. Pomniejszoną o spory upust.
- Do zobaczenia. - El pomachała właścicielce i ze swymi zakupami ruszyła na dalsze poszukiwania.


Kolejny sklep nie był tak wyszukany jak pierwszy, nie był tak… specyficzny ja drugi. Suknie na wystawie choć zrobione z drogich materiałów prezentowały się dość… klasycznie. Nie miały dużych dekoltów i sięgały do stóp. Co nie znaczy że były brzydkie.
El wiedziała jednak, że nie na tym zależało Almais obejrzała więc z zaciekawieniem wystawę i ruszyła dalej.
Kolejny sklepik był podobny, potem następny… wreszcie trzeci się czymś wyróżniał. Mechanicznymi tłokami poruszającymi ładne i zróżnicowane suknie, dużą ilością zębatek i kamieni półszlachetnych w kreacjach i krasnoludzko-gnomim podejściem do mody.
Morgan przyglądała się tej wystawie dłuższą chwilę. Wątpiła by trafiła tu na coś dla Almais. Krasnoludy były dosyć… konserwatywne. Wystawa zaciekawiła ją jednak na tyle, że zajrzała do sklepu.
Zanim zdążyła się rozejrzeć, już znalazła się przy niej szczebiotliwa sprzedawczyni z rasy gnomów ciągnąc od sukni do sukni i gadając tak szybko, że El nie zdążyła zrozumieć co mówi, ani nawet jej odpowiedzieć. Więc była ciągnięta od jednej sukni do sukni, aż dotarli do tej która nie tylko była szykowna i ekscentryczna.



Ale też, opancerzona na gorsecie, pełna ukrytych skrytek, w tym także kilka z nożami, do tego kompas, miejsce na małe pistolety i… El łatwo było sobie wyobrazić w niej dominującą nad nią Almais dociskającą butem na obcasie jej nagie ciało do łóżka. Taaak… to z pewnością była suknia dla takich kobiet.
Morgan ciekawa była tylko jednego… ile to cacuszko było warte.
Spojrzała z uśmiechem na sprzedawczynię i wskazała na sukienkę.
- A ile kosztuje ta?
- Ochdrobiazgledwietysiąclubmniejjeśliusuniemyczę śćgadżetówibroń.- odparła beztrosko gnomka, po czym rzekła wolniej.- Tysiąc maksymalnie… mniej po usunięciu części wyposażenia. Bez pistoletu z amunicją już tylko 900 $.
- A czy pomoże mi Pani sprawdzić wymiary? To suknia dla mojej pracodawczyni.
- Żadenproblemdopasujemyjąnamiejscuautoma... - wypowiedź gnomki przerwał niewielki wybuch i kłęby dymu wydobywające się z zaplecza, co bynamniej nie wywowało zdziwienia czy przerażenia na obliczu sprzedawczyni. Co najwyżej irytację.- … dopasujemy o ile KTOŚ przyłoży się do swojej roboty i nie zepsuje znów przekładnika!
- Heeej… nie moja wina, że twoje usprawnienie niczego nie usprawnia poza awaryjnością machiny czyniąc ją jeszcze bardziej awaryjną! Mówiłem że więcej gwizdków jest zawsze pożądane! - odezwał się męski głos z zaplecza.
- Ciężko być wizjonerką.- stwierdziła gnomka i dodała beztrosko chowając wymiary Almais w mały dekolt swojej sukni (to znaczy dekolt był duży, ino jej piersi nie). - Proszę tu chwilę poczekać przyniosę kawę… więc optuje pani za wersja za 1000 $?
- Moja Pani nie korzysta z broni palnej. - Morgan usiadła na jednym z krzesełek. - Choć z bacika by się zapewne ucieszyła.
- Da się zastąpić. Jaki bat?Skórzany?Łańcuchowyzkolcami?-odparła szybko gnomka.
- Och… proszę wziąć na mnie poprawkę. Wolałabym nie oberwać batem łańcuchowym z kolcami. - El mrugnęła porozumiewawczo do sprzedawczyni.
- Aaaa taki… jakieś inne zabawki poukrywać?Małycałyprzekrójdodatków.- odparła wesoło gnomka.- Podbije to nieco cenę do 1200$.
Morgan zamyśliła się. Nie była pewna czy wtedy wystarczy jej na bieliznę. Niby nie musiała kupować gorsetów, ale pończochy, pas… majtki. - Tak… poproszę dodać takie dodatki.
- Zarazsiętymzajmiemy.- odparła z uśmiechem gnomka i ruszyła by zrobić kawę. Tymczasem dym z zaplecza powoli zmieniła się lekką szarą mgiełkę, gdy włączyły się ukryte w ścianach rotory.
Wkrótce gnomka wróciła z kawą i dodała.
- Nie będzie problemów z wymiarami, jak i dodatkami.- rzekła po czym z ekscytacją zaczęła opowiadać o tym, gdzie są poukrywane różne zabawki w tej sukni. W tej którą dostanie Almais, łącznie z kajdankami obszytymy króliczym futerkiem… do czego one mogły służyć? Sądząc z podekscytowania gnomki przy omawianiu ich ukrycia, ona wiedziała.
- Też lubi Pani takie rozrywki? - Morgan uśmiechnęła się ciepło popijając kawę. - czuła jak same opowieści gnomki sprawiają, że robi się jej ciepło i mokro.
- Ooo tak… lubię eksperymenty…- odparła gnomka z uśmiechem.- … także w sypialni. Trzeba się rozwijać.
El zaśmiała się ciepło.
- No tak. I macie jakieś ciekawe zabawki z tym związane? - Morgan przyjrzała się gnomce z zaciekawieniem.
- Wszystkocojestwsuknibyłotestowane. Oczywiście nie te konkretne egzemplarze, ale… sama rozumiesz? - odparła sprzedawczyni.
- To teraz muszę liczyć na to iż moja Pani zechce je na mnie przetestować. - Morgan uśmiechnęła się i upiła spory łyk kawy.
- Jakmożnaniewypróbowaćnowychopcji?- dla gnomki taka sytuacja wydawała się… absurdalna.
- Moja Pani ma wielu kochanków i wiele kochanek. - Morgan zaśmiała się.
- Tym bardziej jest okazja do wielu testów w wielu kombinacjach! - stwierdziła entuzjastycznie gnomka.
- Ale niekoniecznie ze mną, czyż nie? - Morgan dopiła kawę i odstawiła pustą filiżankę.
- No nie wiem. - sprzedawczyni przyjrzała się krytycznie czarodziejce.- W tym stroju trudno ocenić twoją pełną atrakcyjność.
- Cóż.. - El uśmiechnęła się zadziornie opierając się łokciami o blat i nieco eksponując nieco swoje piersi.
- No… wyglądają apetycznie. - przyznała gnomka i krzyknął. - Bargan, choć tu!
Z zaplecza wynurzyła się czupryna pod którą były duże gogle i jakaś maska.
- Co? - zapytał ów osobnik.
- Ładne ma cycki?- zapytła sprzedawczyni.
- Trudnopowiedzieć, bo nie całe widać.- grubą rękawicą przetarł gogle.- Ale to co widać jest podniecające.
- No więc… nie wiem czemu twoja szefowa miałaby sądzić inaczej.- stwierdziła gnomka.
Morgan zaśmiała się ponownie. To towarzystwo było całkiem miłe.
- Ile zajmie jeszcze naszykowanie sukni? Muszę rozejrzeć się jeszcze za bielizną.
- Już niedługo. Barganzaraz skończy.- stwierdziła gnomka, a Bargan wrócił do roboty.- Bieliznę też sprzedajemyalekrasnoludzkąwięcpewnie nie zainteresuje cię.
- Szukam czegoś delikatnego. - El przytaknęła ruchem głowy.
- Myzdelikatnychrzeczymamytylko uprzęże.- odparła sprzedawczyni. - Z delikatnychskór.
- Tak podejrzewałam. - Morgan rozejrzała się po sklepie. - Będę musiała nieco poszukać.
- Powodzenia. - stwierdziła gnomka, a tymczasem Bargan wrócił ze strojem zakupionym przez El. Pozostało się jeszcze rozliczyć i… ruszyć w dalszą drogę.
- Tu jest lista co, gdzie jest i jak używać.- dodała jeszcze gospodyni wręczając pannie Morgan papierową instrukcję po otrzymaniu zapłaty.
- Dziękuję. - El schowała listę starannie i udała się na poszukiwanie bielizny. Nie zostało jej zbyt wiele pieniędzy.

“Dom urody Agraila” nie wyróżniał się zbytnio od innych domów, ale był popularny. Zwłaszcza wśród niewiast. Agrail był półelfem potrafiącym przygotować egzemplarze pięknej i delikatnej bielizny po okazyjnych cenach, więc… był śmiertelnym wrogiem rodu Morganów. O czym matka El przypominała półelfowi za każdym razem, gdy spotykali się na festynach. I za każdym razem Agrail “umierał” porażony tą wieścią. Owszem istniała pomiędzy nimi przyjazna acz zacięta rywalizacja… i Agrail często ją wygrywał, bowiem eksperymentatorski Adelaide często okazywał się zmierzać w stronę zbyt dużej ekstrawagancji jak na gusta kumoszek z Downtown.
Morgan nie miała nic przeciwko półelfowi. Downtown było duże i wierzyła, że każdy znajdzie tu klientów dla siebie. Teraz po raz pierwszy od dawna weszła do salonu prowadzonego przez Agraila i rozejrzała się z zaciekawieniem.
Nic się tam nie zmieniło. Nadal było ciasno, ciemno i przytulnie. Dwie młódki chichotały przy majtkach i gorsecie przeznaczonym dla chojnie obdarzonej półroczycy, wiszących na modelu.
Był też i sam Agrail liczący coś na kartce papieru. Matematyka nigdy nie była mocną stroną półelfa. Agrail… choć nazywany półelfem, równie dobrze mógł mieć owej krwi mniej. W jego przypadku twarde rysy i bujna broda świadczyły o silnych wpływach ludzkich. Jedynie uszy były szpiczaste… ledwie.
Morgan podeszła do kontuaru.
- Witam konkurencję. - rzuciła z uśmiechem.
- Hej.- uśmiechnął się Agrail na jej widok.- Przyszłaś na przeszpiegi? Słyszałem, że masz jakąś dobrze płatną pracę w Uptown i już nie musisz tu zaglądać?
- Praca pracą, a interesu rodzinnego trzeba pilnować. - Morgan zaśmiała się ciepło. - Jak tam interes?
- Wlecze się. - wzruszył ramionami półelf.- A od pilnowania swojego to Adelaide… ma ponoć nową uczennicę. Nie ona powinna to czynić?
- To jeszcze uczennica. - El wzruszyła ramionami. - Ale to w sprawie mojej nowej pracy przychodzę. Masz chwilkę by pomóc konkurencji?
- Czy to etyczne pomagać konkurencji?- zaśmiał się Agrail i spytał.- W czym problem?
- Pracuję dla pewnej półelfki i dostałam polecenie by nabyć jej bieliznę. Pomyślałam, że może znajdę u ciebie coś co przypadnie jej do gustu, jednak nawykła jest do wyrobów podobnych do elfich.
- A jakie dokładnie są jej gusta i jakich elementów bielizny poszukujesz? - zapytał mężczyzna drapiąc się po brodzie.
- Pończoch, pasa i majtek, a gusta… lubi zwracać na siebie uwagę. - Morgan rozejrzała się po sklepie sama szukając czegoś wzrokiem.
- Nie lepiej by było wybrać coś z repertuaru twojej mamy? - zapytał Agrail razem z El przeszukując spojrzeniem półki. Bieliznę bowiem robił ładną, ale tylko klasyczne wzory.
- Pomyślałam, że twoje elfie rączki mogły upleść coś co bardziej przypadnie jej do gustu. - Morgan uśmiechnęła się zadziornie.
- Nie znam za bardzo jej gustu. - Agrail zaczął wykładać na ladzie, jego zdaniem, najbardziej śmiałe komplety bielizny. - Jakie kolory preferuje?
- Czernie, czerwienie. Czasem fiolety. - Morgan przysiadła na krzesełku przy kontuarze.
- Czernie mam…- wybrał jeden bardzo delikatny i półprzezroczysty zestaw. - Czerwienie też by się jakieś znalazły. Fioletów musiałbym poszukać na zapleczu. To mało popularny kolor.
- Na razie mogę obejrzeć to co masz tutaj. - Morgan podeszła do wydobytej bielizny by sobie ją obejrzeć. Musiała przyznać, że kusiło ją by i sobie nabyć jakieś delikatne pończochy, wyróżniałyby się na tle szytej przez mamę bielizny.
- Oczywiście. Oglądaj ile chcesz. - odparł przyjaźnie Agrail podsuwając El kolejny zestaw w którym to oka koronki były na tyle duże by odsłaniać nieco więcej skóry.
Zestaw był uroczy jednak Morgan obawiała się, że dla Almais może być za skromny i jakoś widziała półelfkę w satynach, w których specjalizowała się jej matka.
- Ile ten zestaw? - Wskazała na komplet z mocniej wyciętymi majtkami i większymi oczkami w koronce.
- Sto pięćdziesiąt. - wycenił szybko półelf.
- Wezmę, a dorzucisz do niego jeszcze drugie majtki by pasowały? - El uśmiechnęła się ciepło. Właśnie nabyła bieliznę dla siebie, choć kto wie, może Almais się spodoba.
- No dobra. - zgodził się półelf po namyśle.
Morgan zapłaciła Agrailowi.
- Powinniście kiedyś stworzyć coś z moją mamą, wyszłaby z tego śliczna bielizna. - Przyznała się do swoich przemyśleń.
- Mamy odmienną klientelę i podejście do tematu mody. - było to bardzo uprzejme "Nie" z jego strony.
- Zauważyłam. - Morgan zaśmiała się. - Dobrze.. nie zabieram ci więcej czasu.
- Zawsze jesteś mile tu widziana. - dodał na pożegnanie sprzedawca.
El pomachała mu i ruszyła w kierunku rodzinnego domu planując dokupić jeszcze nieco bielizny, skoro zostało jej trochę pieniędzy.
Mogła poszukać egzemplarzy wśród konkurencji, ale pewnie matka zabiłaby ją wzrokiem gdyby się dowiedziała. Wypadało więc zrobić zakupy u mamy. Tymczasem przemierzając uliczkę zauważyła, że w jej kierunku podąża znajoma postać. Wyraźnie zamyślony Rupert Wilkins.
- Dzień dobry. - Elizabeth przywitała się z nim niby nigdy nic, ciekawa co też wywołało owe zamyślenie i co tym razem kombinował jej znajomy przemytnik.
To wyrwało z rozmyślań. Przez chwilę przyglądał się czarodziejce, co było niepokojące… a nuż ją rozpoznał?
- Wybacz… wyleciało mi z głowy twoje imię. Za dużo ludzi spotykam… emmm… co u mamy? Interes kwitnie?- zapytał nieco zakłopotany brakami w swojej pamięci.
- Z tego co widziałam, twój kwitł, więc się nie dziwię że taka persona jak moja mogła umknąć. - Czarodziejka zaśmiała się. - Elizabeth Morgan. A co u mamy.. właśnie do niej idę. - Wskazała na kierunek, w którym był jej dom.
- Cóż, rzeczywiście brak mi czasu na skupianie się na klientkach, nawet tak pięknych jak ty. - odparł szarmancko Rupert i zamyślił się pytając. - Nie masz przypadkiem siostry bliźniaczki?
- Mam tylko dwóch młodszych braci. - Odpowiedziała zgodnie z prawdą. - Czyżby po Downtown chodził ktoś do mnie podobny? - Spytała z zaciekawieniem pomijając komentarz do swojej urody.
- Podobna sylwetka, podobny chód, ruchy…- potwierdził Rupert. I dodał po chwili. - Ale nie podszywała się, po prostu… wydajecie się być podobne.
- Powinnam poznać, gdzie udało się ją Panu spotkać? - Spytała niewinnie.
- To było spotkanie w interesach. Nie wiem gdzie ją można spotkać. - odparł Rupert starając się wymigać od odpowiedzi.
- Mam nadzieję, że to nie ona tak Pana zaniepokoiła, gdyż mogłoby się to odbić na odbiorze mojej osoby. - El pozwoliła sobie na żartobliwy ton.
- Nie, absolutnie nie. - zaprzeczył z uśmiechem Rupert. - Chciałbym jeszcze pomówić, ale się spieszę i ty pewnie też?
- Ja niezbyt, ale nie będę Pana zatrzymywać. - El dygnęła grzecznie przed mężczyzną.
- Może kiedyś porozmawiamy dłużej przy kawie. - zaproponował uprzejmie Rupert, acz nie oczekiwał chyba, że coś takiego nastąpi.
- Jeśli będzie miał Pan ochotę, to wie Pan przez kogo mnie szukać. - Morga nie mogła się powstrzymać. Kusiło ją by poznać bliżej tego przemytnika, choć czuła, że znów właduje się w kłopoty. - Popołudnia mam zazwyczaj wolne.
- Będę pamiętał. I proszę pozdrowić rodziców ode mnie. - rzekł na pożegnanie Rupert.
El pomachała mu i ruszyła dalej w stronę swego domu rodzinnego.

 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline