Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-08-2021, 07:10   #92
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
O tej porze Fulla kończyła gotowanie obiadu, a mama zajmowała się klientkami w pracowni. Krasnoludzica uśmiechnęła się na widok czarodziejki i spytała. - Co nowego u ciebie, bo u nas stara bida.
- W sumie to przyszłam na zakupy dla mojej czarodziejki. Potrzebuje bielizny, a myślę że… wyroby mamy mogą się jej spodobać. - El z zaciekawieniem zerknęła co też ciekawego pichci krasnoludzica.
- Z pewnością, twoja mama jest zdolna i ma ciekawe pomysły.- oceniła Fulla, gdy w nozdrza Elizabeth uderzył kuszący zapach paprykowego gulaszu z wołowiną i rybami.
- Jest jakaś klientka, czy mogę do niej pójść? - Czarodziejka poczuła delikatny głód. Wiedziała jednak, że nie powinna odwlekać powrotu na uczelnię.
- Obecnie jest jakaś klientka, ale wiesz… mogę ci sama pokazać część uszytych modeli. Może wśród nich coś znajdziesz?- zaproponowała Fulla.
- Nie będzie kłopotu jak odejdziemy od pieca? - El wskazała na gotujące się danie.
- Nie… jeśli się pospieszymy. I tak musi się jeszcze przez jakiś czas gotować.- odparła Fulla drapiąc się po czuprynie.
- To chodź, pokaż co tam nowego stworzyłyście. - Morgan skinęła w kierunku schodów.
Krasnoludzica ruszyła pospiesznie przodem zerkając przez ramię na El i pytając.- A czego dokładnie szukamy?
- Pończoch i majtek, mocno wyciętych, może z koronką. - Morgan podążyła za Fullą. - Jest bardzo… ekstrawagancka. Myślałam o czerni.
- Uhmm.. coś takiego pewnie się znajdzie. -odparła zaczerwieniona na twarzy dziewczyna. - Bardzo.. eks… trawagancka?
- Bardzo. To jednak czarodzieka. - El wypowiedziała te słowa jakby to wszystko wyjaśniało.
- No tak… bezwstydnica…- Fulla zaczerwieniła się jeszcze bardziej i po wejściu do pokoju, zaczęła przeszukiwać wpierw pończochy.- Eeeemmm… jakie kolory lubi? Jakie byłyby odpowiednie?
- Chyba potrzebuje czarnej bielizny. - Morgan zamyśliła się. - Robiłyście coś z fioletowymi akcentami?
- Mmmh… ale to… no tak… czarodziejka.- zamruczała Fulla w końcu wynajdując cudeńka wykonane przez jej matkę. Czarne z fioletowymi podwiązkami do kompletu i fioletowymi wzorkami wśród czarnej koronki.
- Piękne. - Elizabeth sprawdziła długość z wprawą nawijając pończochę na dłoń. - Powinna być dobra… a coś z zielenią? Czerwienią?
- Coś się znajdzie…- mruczała krasnoludzica wyciągając ze skrzyni kolejne pończochy, pochylona i wypięta… nieświadoma wdzięków które prezentowała.
- A co u ciebie? Rodzice wskazali ci już jakichś kandydatów? - El obserwowała przyjaciółkę z delikatnym rozbawieniem. Ten kontrast jej pojętności i skromności był bardzo… ciekawy.
- No… niezupełnie… szukali, ale żaden ostatecznie nie był dość godny mnie. Ani ja ich.- odparła ze śmiechem, wyciągając kolejne pończochy.- Przynajmniej dopóki nie opanuję rzemiosła. Na razie nie jestem… dość dobra, dla najlepszych potencjalnych admiratorów. Krasnolud, wedle tradycji, musi mieć fach w ręku bez względu na płeć.
- A ktoś ci się podoba? Wiesz.. zbliża się to święto. - El zabrała się za przeglądanie wydobytej bielizny.
- A jakie to ma znaczenie? I tak pójdę z tym, którego mi rodzice wyznaczą. - stwierdziła obojętnym tonem Fulla wyjmując kolejne egzemplarze fikuśnych majtek. - A ty? Tobie rodzice nie wybiorą kogoś?
- Ja raczej nie dam nikogo sobie wybrać i jestem w szoku, że ty tak chcesz. - El spoglądała na wyciąganą bieliznę. - O.. to i te będą cudowne. - Powiedziała wesoło wybierając jeszcze dwa komplety, jeden w pełni czarny z delikatną koronką, a drugi obszyty czerwoną tasiemką. Pamiętasz na ile je mama wyceniła?
- Daj ile możesz, z pewnością się nie obrazi. - przyznała wprost Fulla i dodała. - A co do mnie, to tradycja zobowiązuje. Zresztą, tylko przejdziemy się razem i trochę grzecznie pogadamy. Do tego jego uroda nie jest potrzebna.
- Ech momentami naprawdę cię nie rozumiem. - El pokręciła głową. Wzięła trzy wybrane komplety, uznając, że omówi jednak temat ceny z mamą. - To człowiek, z którym spędzisz resztę życia, a ile żyją krasnoludy?
- Krasnolud… i niekoniecznie spędzę z nim resztę życia. Mój ojciec jest wybredny mimo, że jego klanowa pozycja nie jest wysoka. Ciężko o kogoś kto zniży się do mojego poziomu i jednocześnie spełni wymagania mojego taty. - zaśmiała się Fulla i wzruszyła ramionami. - Czasami sądzę że przez niego skończę jak ciocia… niezamężna.
- Nie wygląda na niezadowoloną. - El uśmiechnęła się do krasnoludzicy ruszając w kierunku pracowni.
- I ja też nie będę. Idea małżeństwa ani mnie ziębi, ani grzeje… także i staropanieństwo mnie nie martwi. - wzruszyła ramionami Fulla podążając za przyjaciółką.- A jak będzie to źle ucieknę do cioci. Obiecała że jej przyjaciele mnie ukryją.
- Bardzo cię lubi i chciałaby dla ciebie jak najlepiej. Oczywiście po swojemu. - El uśmiechnęła się do krasnoludzicy i zapukała do drzwi pracowni.
- Zajęta jestem! - usłyszała w odpowiedzi głos matki.
- Dobrze! - Elizabeth odpowiedziała głośno by matka wiedziała, że to ona, po czym obejrzała się na Fullę. - Chodź może zerkniemy na ten gulasz, zjadłabym nieco.
- Dobry pomysł. - potwierdziła przyjaciółka i pierwsza zeszła na dół. Po czym zaczęła rozlewać potrawę na dwa talerze. Bo gulasz był już gotowy.
El zajęła miejsce przy stole grzecznie czekając aż dostanie swoją porcję, a po tym od razu zabrała się za jedzenie.
- I.. nie brakuje ci czasem mężczyzny? - Spytała cicho swoja sąsiadkę.
- A niby do czego? Nie zajmuję się już kowalstwem. - odparła zdziwiona tym pytaniem Fulla.
- Nie kusiło cię nigdy by zrobić “to” z mężczyzną? - El uśmiechnęła się mimo woli. Czy naprawdę tylko jej w głowie byli kochankowie i to cały czas nowi?
- Eeee… to? - speszyła się Fulla. - Masz na myśli… to coś co rodzice… robią czasem w nocy? To… głośne?
No tak. Z Fullą nikt nie przeprowadził takiej rozmowy. I nie miała tego luksusu co El: postępowej mamy i przyjaciółek w "branży".
- Powiedziałabym raczej, że dosyć często. - El zaśmiała się cicho. - Tak.. właśnie to z czego czasem biorą się dzieci. - Powiedziała cicho patrząc na krasnoludzicę konspiracyjnie.
- Wolałabym by nie robili tak często… dziwnie się po tym czuję. - odparła cicho krasnoludzica mimowolnie i nieświadomie ściskając i ocierając o siebie własne piersi przez ubranie. - Muszę się po tym… dotykać.
Westchnęła ciężko dodając. - Jakoś sobie radzę, a obowiązki małżeńskie wymagają no… małżeństwa.
- O i to przyjemne jak się dotykasz? - El spojrzała na nią z zaciekawieniem.
- Mhmm…- przyznała cicho Fulla i zaczerwieniona dodała. - Ale wolałabym nie musieć się dotykać. Po wszystkim głupio się czuję. Wolałabym by ściany były grubsze.
- Niepotrzebnie czujesz się głupio. Fajnie że sprawia ci to przyjemność. - El uśmiechnęła się ciepło i wróciła do jedzenia by przerwać po chwili. - Ja.. ja to nawet lubię.
- Podsłuchiwać moich rodziców czy dotykać się? - zażartowała Fulla jedząc posiłek.
- Dotykać się. - Przyznała szczerze El powracając do posiłku.
- Cóż… to jest przyjemne. - wzrok Fulli przesunął się El, jakby się nad czymś zastanawiała. Nim jednak El zdołała się odezwać, po schodach zeszła matka wraz z klientką, wdową Portridge. Ciemnowłosą i wydekoltowaną kobietą, atrakcyjną… tym bardziej teraz, gdy czarodziejka rozszerzyła swoje zainteresowania na obie płcie. Portridge była powszechnie uważana za łowczynię cudzych mężów, ale ostatnie tygodnie dały El nową perspektywę. Możliwe że Portridge po prostu lubiła seks.
Elizabeth skłoniła się na tyle na ile mogła siedząc przy stole i zaczekała aż matka odprowadzi do wyjścia klientkę i do nich dołączy.
Wdowa Portridge odpowiedziała skinieniem głowy, uśmiechem i powłóczystym spojrzeniem… takim które El nauczyła się odczytywać. Panna Morgan była przez nią oceniana niczym ciasteczko na wystawie… i najwyraźniej uznana za godną "schrupania", teoretycznie przynajmniej.
- Cieszę że cię widzę kochanie. Powinnaś wpadać częściej, tęsknimy tu za tobą. - matka przysiadła się do stołu. - Ale musisz przyznać, Fulla lepiej gotuje od ciebie.
Elizabeth zaśmiała się ciepło.
- Mi też smakuje. - Powiedziała z uśmiechem, spoglądając na matkę. - Przyszłam bo moja czarodziejka szuka bielizny i pomyślałam, że spodobają jej się twoje wyroby. - Wskazała na leżące na stole trzy zestawy. - Na ile byś je wyceniła?
- Na około trzysta? - zadumała się Adelaide.
- To zaraz zapłacę. - Morgan przytaknęła ruchem głowy i powróciła do przerwanego posiłku. - Cieszę się, że dobrze sobie radzicie.
- Nie masz powodów, by się o nas martwić… to my się raczej powinniśmy. Nic nie wiemy o tej czarodziejce. To porządna dziewczyna… czy może usiłuje cię wciągnąć w jakiejś sekscesy? - zapytała matka.
- Do niczego mnie mamo nie zmusza i daje mi dużo swobody, dlatego mogę dziś zjeść z wami obiad. - El uśmiechnęła się starając się uspokoić matkę.
- To dobrze. U nas też wszystko same dobre wieści. - usłyszała w odpowiedzi. - Klientek nie brakuje, a Fulla… radzi sobie… coraz lepiej.
- To przez moje palce. Nie są dość smukłe i zwinne jak ludzkie.- wyjaśniła cicho Fulla.
- Kwestia wprawy, zobaczysz, może dobrania odpowiedniej igły. - El pocieszyła krasnoludzicę. - Ach.. mamo masz pozdrowienia od pana Wilkinsa. Spotkałam go po drodze.
- Och… doprawdy? A ucieszył się z twojego widoku?- zaciekawiła się mateczka.
- Chyba tak… - El spojrzała na matkę z zaciekawieniem.
- To dobrze, dobrze… co o nim sądzisz?- zaciekawiła się Adelaide.
- Niewiele, przywitaliśmy się dwa razy. - El wzruszyła ramionami i po chwili namysłu dodała. - Teraz wspomniał o jakiejś kobiecie, która go zaniepokoiła. Nie jest mamo przypadkiem, zajęty?
- Hmm.. nie wydaje mi się. - zamyśliła się Adelaide. - Z tego co słyszałam, to chyba nie. Nikt nie widział go na randce. W końcu nie miał na to czasu… interes dopiero założył.
- Więc może kogoś już ma na oku. - El udała zamyślenie. - No ale cóż… widać, że jest zapracowany.
- No cóż…- odparła Adelaide próbując ukryć rozczarowanie. - Nie jest wart skarbu, ten kto go nie dostrzega.
- Masz mamo jakieś skarby? - El pozwoliła sobie na żartobliwy ton udając zaskoczenie.
- Ciebie i twoich braci oczywiście. - odparła mama.
Elizabeth uśmiechnęła się do matki ciepło.
- Nie martw się, na wszystko przyjdzie kiedyś pora, dobrze? - Nachyliła się i ucałowała matkę w policzek.
- Nie martwię się… no… może odrobinkę. - odparła Adelaide.
- Jak mi się nie uda dobrze trafić, to zawsze mam braci. Jeśli wdadzą się w tatę, to nie będą mogli się od kobiet odpędzić. - Morgan wzięła swoją misję po jedzeniu i ruszyła by ją zmyć.
- Nie chcę żebyś została zakonnicą. Teraz gdy bogowie milczą, to mało sensowna kariera. - odparła żartobliwie Adelaide, Fulla zaś też milczała kończąc posiłek.
- Może jakbym dołączyła do jakiegoś klasztoru, to by się wtedy odezwali? - El wyszczerzyła się matki kończąc zmywanie.
- Wątpię.- odparła Adelaide spoglądając krytycznie na córkę. - Bogobojna to ty nie jesteś.
El wróciła do stołu wydobyła pieniądze, które jej zostały i podała matce. Po tym spakowała bieliznę.
- Cóż… wszystko może się zmienić.
- Jakoś nie wierzę w to kochanie. - odparła Adelaide i odliczywszy sto dolarów dała je córce.- Twoja działka… w końcu jesteś pośredniczką przy tym zakupie.
- To uszyj mi za to coś ładnego. - El uśmiechnęła się ciepło do matki. - Ostatnio uszkodziłam jeden komplet pończoch.
- Wiesz że mogłaś wziąć sobie sama?- spytała retorycznie Adelaide.
- Nie jestem na bieżąco co jest dla klienta a co nie. - Elizabeth chwyciła koszyk. - To sobie coś wybiorę i będę wracać na uczelnię.
- Ach… nie przejmuj się tym. Fulla wie.- stwierdziła Adelaide wskazując na krasnoludzicę.
- Cieszę się, że masz pomoc mamo. - El uśmiechnęła się. - Fullo to pójdziesz ze mną na górę? Wybrałabym coś sobie?
- Dobrze… chodźmy. - rzekła krasnoludzica kończąc posiłek i podążając po chwili za El.
Czarodziejka podążyła na górę i weszła do tego pomieszczenia co wcześniej. Tam zabrała się za wydobywanie bielizny ze skrzyni.
- Zerkniesz czy te nie są porezerwowane? - Wskazała na wybrane sztuki i zabrała się za rozsznurowywanie swoich butów by przymierzyć pończochę. Mocno przy tym podwinęła suknię odsłaniając niemal całe udo przed krasnoludzicą.
- Mhmm..- odparła Fulla od czasu zezując na odsłaniającą się nogę Elizabeth, lekko się rumieniąc.- Te, te i te są zamówione… wiesz co? Wybierasz te bardziej odważne. Te wybrane przez klientki są deczko bardziej konserwatywne od twojego gustu.
- Są bardzo wygodne. Mama ma rękę do tych rzeczy. - El nasunęła na nogę parę, która nie została wskazana przez krasnoludzicę.
- Ma talent. - wybąkała Fulla zerkając na działania czarodziejki.
El założyła jedną pończochę i okręciła się na oczach krasnoludzicy prezentując odsłonięte udo.
- Co sądzisz?
- Ładnie w nich wyglądasz… trochę… jak ciocia na scenie. - wymruczała wstydliwie krasnoludzica.
- To specyficzny komplement. - El zaśmiała się i zabrała się za ostrożne ściąganie, zdobionej delikatną wstążeczką, pończochy. - A podobało ci się to jak wyglądała ciocia na scenie?
- Nie wiem… to wszystko było takie dziwne. Jak można się rozbierać w ten sposób… i wywoływać takie… emocje. A to że to moja… ciotka, to sama nie wiem czy lepiej czy gorzej.- zafrapowała się Fulla i westchnęła ciężko. - Nie ma o czym mówić.
- Ja się nie nadaję do takich rzeczy. - El założyła pończochę, w której przyszła. Dużo skromniejszą. - A co do twojej cioci… według mnie to był piękny występ.
Czarodziejka zabrała się za pakowanie swojego nabytku.
- Nie jestem pewna, czy byś nie nadawała. - wypaliła bezmyślnie Fulla i zakryła swoje usta z zakłopotaniem. I dodała pospiesznie. - Ale pewnie masz rację.
- W sensie, że mogłabym się podobać? - El mrugnęła do niej. - Brak mi wyczucia rytmu. - Twoja ciocia jest jednak przy tym wszystkim i aktorką i tancerką jednocześnie. Dlatego te pokazy są tak magiczne.
- Mogłabyś się podobać. - rzekła Fulla i wzruszyła ramionami. - A na rytmie się nie znam.
- Yhym… ja też. - El ruszyła w kierunku schodów by pożegnać się z mamą. - Będę wracać na uczelnię. Muszę jeszcze dostarczyć zakupy.
- Ja tu posprzątam tymczasem. - odparła ciepło krasnoludzica.
El pomachała jej i zeszła pożegnać się z matką. Po tym pozostało jej tylko wrócić do Almais z zakupami. Była bardzo ciekawa czy pólelfce spodobają się jej wybory.


Do uczelni dotarła szybko. Sama półelfka już zakończyła wykłady i zajęła się badaniami, siedząc na łóżku między książkami, w gorsecie, pończochach i majtkach. Nawet drzwi nie zamknęła!
- Nie obawiasz się, że ktoś cię tu napadnie? - El zamknęła drzwi do mieszkania Almais i podeszła do gospodyni.
- Jestem potężną arkanistką… potrafię magią zdmuchnąć mały oddział żołnierzy. Niech spróbują.- odparła butnie Almais i podrapała się za uchem. - Eeech… te stare teksty mnie męczą. Wszystko musiało być ukryte za aluzjami.
- Kupiłam nam co nieco. Chciałabyś obejrzeć? Czy też nie odrywać cię od tej fascynującej lektury? - El ustawiła obszerny kosz wypełniony zakupami obok łóżka. Nawet teraz wystawał z niego fragment nabytej dla niej samej sukni.
- Taaak… chyba na dziś dość męczenia się z tymi zagadkami.- westchnęła półelfka przeciągając się na łóżku. - Co masz dla nas?
- Kupiłam ci kilka sztuk bielizny. - El wyłożyła je na łóżku. Nieco skromniejszą od znajomego i trzy mocniej wycięte od jej matki. Obok położyła tą, którą wybrała dla siebie. - Ta jest dla mnie.
- Co do sukni… - El wyjęła suknię ze sklepu gnomów. - Ta jest dla ciebie. Podobno ma w sobie dużo… ciekawostek.
- El… ty łobuzico.- mruknęła Almais poprawiając okulary i przyglądając się sukni kupionej od gnomów. - Czy to jakaś sugestia co do tego jak mam cię potraktować?
- Nie podoba ci się? - El zaniepokoiła się.
- Niee o to chodzi… - zadumała się Almais muskając materiał palcami i tajne schowki i uśmiechając się łobuzersko. - Jest bardzo… praktyczna i ładna. Ale przyznaj się… wybrałaś ją do późniejszych… rozrywek, co?
- Cóż.. przyznaję, że mam nadzieję, że kiedyś założysz ja tylko dla mnie. - EL wydobyła wybraną dla siebie suknię i przyłożyła ją do swojego ciała. - A to dla mnie. Co myślisz?
- Z pewnością przyciągniesz oko mego przyszywanego brata, jak i każdego mężczyzny w okolicy. - wymruczała lubieżnie Almais. - Jeśli on cię nie zmaca… ja to zrobię. Ta suknia wręcz domaga się lubieżnego dotyku.
- Pytanie czy nadal będzie sądził, że lubię jedynie kobiety. - Elizabeth zaśmiała się i obróciła dociskając do siebie suknię.
- Hmm… no nie wiem… będziesz musiała być bardziej śmiała względem niego.- odparła półelfka i wstała z łóżka. - Co chciałabyś w zamian za spełnienie wyzwania? Gdybym nakazała ci przy okazji… złapać go za krocze i szepnąć do ucha… że ostatnio masz ochotę na kiełbaskę?
Zaśmiała się głośno.- Ciekawi mnie jego mina, gdy usłyszy to i poczuje. No i z pewnością… jeśli będziesz odpowiednio przekonująca?
- Hm… co by to mogło być… - El zamyśliła się cały czas dociskając do siebie suknię. - Może, że ty wykonasz później jakieś moje polecenie? Oczywiście tylko w sprawach łóżkowych.
- Zgoda… moja pani.- dygnęła Almais i uśmiechnęła się lubieżnie. - Co tylko sobie… zamarzysz.
- To… przebieramy się i ruszamy na naszą podwójną randkę? - Morgan odłożyła swoją suknię gotowa zabrać się za przebieranie.
- No tak… zapomniałam, że powinnyśmy się już przygotowywać.- półelfka spojrzała na suknię zakupioną przez El.- Jeśli mojemu partnerowi zamarzy się obijanie tyłka przez ten strój, to ty go będziesz obijała, a ja będę patrzeć.
- Myślisz, że twój braciszek nie dość dobrze się mną zajmie? - Morgan zabrała za rozbieranie się.
- Myślę że twój apetyt bywa nienasycony… i że wyssiesz mojego braciszka jak rosiczka.- zachichotała Almais wtórując w działaniu El i sama się przebierała.
- Nawet mocno przylega… tylko…- mruknęła Almais.- Coś mnie uwiera…
Sięgnęła do sukni w okolicy podbrzusza i wyjęła męski atrybut ukryty w sekretnej skrytce. - Nooo… tak… gnomy i ich pomysły.
- Masz tego tam co nieco poukrywane… chciałam ci zrobić niespodziankę. - Morgan usiadła nago na łóżku i zaczęła wciągać delikatne pończochy.
- Nooo i pewnie byłaby niespodzianka, gdybym zaczęła się rumienić i pojękiwać i wzdychać podczas kolacji. - stwierdziła z przekąsem półelfka. - Banda małych zboczeńców.
- Gdzieś były też kajdanki… czy coś w tym stylu. - El założyła pończochy i koronkowe, mocno wycięte majtki nim zabrała się za zakładanie sukni.
- Mhmm… zastanawiam się skąd o tym wiesz. I czemu o tym wspomniałaś? Marzy ci moje drobne ciałko wijące się na łóżku, skute kajdankami?- odparła ze szerokim uśmieszkiem Almais.
- Rozważałam bardziej byś ty mnie skuła. - Morgan zaśmiała się,biorąc się za sznurowanie gorsetu, który zaczął unosić jej piersi. - Ale jeśli masz ochotę, mogłabym cię skuć i przetestować tą zabawkę. - Wskazała przy tych słowach na leżącego na łóżku penisa.
- Hmmm… mooooże… niemniej, jeśli spełnisz moje wyzwanie, to ty będziesz decydowała.- przypomniała jej półelfka zabierając się za makijaż, od czasu do czasu zezując na czarodziejkę.
Elizabeth splotła włosy przy skroniach we wspólnym warkocz resztę puszczając luźno. Użyła perfum i założyła niskie sznurowane trzewiki. Na szyi ponownie zawisła kolia od Mel.
- I jak?
- Hmm… wyglądasz intrygująco… zastanawiam się czy nie wykorzystać nieco czasu podróży, na pieszczoty…- zamruczała lubieżnie wybierając trzewiki na wysokim obcasie.
- Yhym … rozpalisz mnie i rzucę się na twego brata przy samym wejściu. Tyle będzie z randki. - Morgan zaśmiała się ponownie.
- Uuu… nie kuś...dwa plusy to dla mnie. Nie bardzo mam ochotę na tego kogoś, którego on mi przyprowadzi. - odparła Almais. Westchnęła głośno.- Ja już jestem gotowa, chyba… a ty?
- Ja też. - El przytaknęła ruchem głowy. - Rozumiem, że mamy się udać gdzieś gdzie się umówiliście?

- Szykowna restauracja, acz z pikantnymi akcentami. Pewnie nie słyszałaś o Figlarnej Śrubce?- zapytała Almais poprawiając jeszcze włosy i zakładając na nie mały kapelutek. Bardziej ozdobę niż nakrycie głowy.
- Pracuje tam klientka mojej mamy. - El przyznała się do tej znajomości. - Zaprosiła mnie na swój występ.
- Mhmm… ja słyszałam, że ma skandaliczną reputację. To dobrze… jeśli planujemy zrobić mały skandal.- odparła z uśmiechem Almais uśmiechając się szeroko. - Kim jest ta klientka. Śpiewaczką?
- Główną atrakcją… rozbiera się na scenie. - Morgan zamyśliła się. - Zbyt wielkiego skandalu wolałabym nie robić.
- Bez przesady…- machnęła ręką Almais. - Skoro tam się artystki rozbierają, to twój goły zadek skandalu wielkiego nie zrobi. Chodźmy!


Wbrew swoim “groźbom” Almais nie znalazła zbyt wiele czasu na zmacanie El, choć panna Morgan czuła jej palce wodzące po udzie podczas podróży. Mężczyźni czekali na nie przed przybytkiem.
Brat Almais,Kyonel ubrał się elegancko i oczekiwał na pannę Morgan z małym bukiecikiem kwiatów przypinanym do ramienia. Podobnie czynił jego towarzysz, tyle że on przygotował fiołki… i wyglądał mrocznie. I ubrany był w strój czarny, acz skórzany strój z wytłoczonymi wzorami. I pulsował magiczną mocą, było to widać w jego oczach.
Elizabeth podeszła do braciszka Almais witając go zadziornym uśmiechem. Była ciekawa jego reakcji na nią i tego czy rzeczywiście do czegoś między nimi dojdzie.
- Dobry wieczór.
- Wyglądasz zachwycająco. - przywitał ją Kyonel całując szarmancko jej dłoń i wodząc spojrzeniem po jej dekolcie i zgrabnych nogach. Wydawało się że właśnie do nóg elf ma słabość.
- A to mój przyjaciel Cashile, pracuje w dochodzeniówce. - przedstawił czarnowłosego przyjaciela, który skłonił się głęboko Almais. Półelfka wstydliwie opuściła powieki i uśmiechnęła się nieśmiało, niewątpliwie na pokaz.
Elizabeth spojrzała na nią z zaciekawieniem. Było całkiem zabawne widzieć Almais onieśmieloną, nawet dla pozorów. Szczególnie w tej sukni, która skrywała tyle ciekawych gadżetów. No ale… miała tu własną grę do rozegrania. Ujęła Kyonela pod ramię.
- To co dla nas zaplanowaliście?
- Zamówiliśmy lożę na balkonie, tylko dla nas. Wykwintny posiłek i atrakcje na scenie. Brzmi interesująco? - spytał Cashile, a Almais odparła z przesadną egzaltacją. - Ależ tak.
 
Aiko jest offline