Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-08-2021, 20:39   #940
Almena
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Czasem mądre głowy pytają mnie o coś, ale nie potrafię ich zrozumieć, ani usłyszeć. Mówią, ktoś Taki Jak Ty mógłby zmienić losy świata, ustawić cały świat pod swoje dyktando, posadzić na tronach swoich ludzi, zmieść z powierzchni ziemi całe armie jednym pstryknięciem palców. Mówię im wtedy, wy też moglibyście być bogami dla mrówek, wybudować setki mrowisk jednego dnia, przynosić im kilogramy mięsa pod próg, kontrolować je, niszczyć całe populacje jedną pochodnią i łopatą. Jak często macie ochotę robić coś takiego, hm?;3 Każda istota ma własne problemy i zajęcia, to, że coś mogę, nie znaczy, że to zrobię ;3 I są w szoku. Przecież to żaden wysiłek dla Kogoś Takiego Jak Ja. Zaskakujące, jak bardzo uwielbiają narzucać własny punkt widzenia całemu wszechświatowi. Czasem to bardzo nudne, wiedzieć z góry, co zrobią, co powiedzą. Oni sami nawet wiedzą, co się stanie, co inni powiedzą!;3 Ale z drugiej strony, fascynujące, jak czasem potrafią zaskoczyć. No i oczywiście, ostatecznie, zadaję się z nimi głównie z nudy, ciekawości i z głodu, więc czego ode mnie oczekują? Pasterz. Hodowca kur. Ludzie lubią mieć pasterza. Kogoś kto im wyznacza cele i granice. Kogoś, kto ich ostatecznie zje… ;3 Nie rozumiem, dlaczego tak bardzo lubią zwalać na kogoś odpowiedzialność za cenę swojego życia czy wolności. Myślę, że im się po prostu nudzi;3 Za łatwo im przychodzi zdobywanie pożywienia, wody, schronienia, życia. Nudzi im się. A kiedy spotykają Takiego Jak Ja, zaczynają się interesować. Szukają nas, przyzywają, nawet modlą się do nas. Bo jesteśmy wszechmocni w ich oczach. Jesteśmy, ale nie dla nich i nie na ich zawołanie. Wydaje się im, że wszystko co poznają, oswoją i wykorzystają. Boją się nieznanego i nieoswojonego. Nie rozumiem, dlaczego nie boją się znanego i oswojonego, skoro więcej ludzi ginie z rąk ludzi niż z rąk demonów… ;3 Ale to właśnie ich nielogiczność i chaotyczność nas bawi. Wystarczy poczekać, a każda rzeka wysycha, każda skała pęka…;3 A Tacy jak My mamy bardzo dużo czasu, nieogarnięcie dużo… Prawda, Timewalker?;3
Timewalker słuchał. Ale niewiele słyszał. Gdyby mógł… gdyby mógł cofnąć się w czasie… i nie zdradzić… Ranaant’hy…
Verion uśmiechnął się lekko pod nosem.
- Zdrada ostatecznie smakuje gorzko, prawda, Timewalker?;3
Timewalker odfuknął tylko.
Gdyby mógł jeszcze… Gdyby zdołał pozbyć się na chwilę tych natrętów… tych elfów, tych smoków… wojownika Światła… tego przeklętego demona… gdyby mógł znaleźć te siły, tę pamięć, i cofnąć się w czasie do tej przeklętej chwili i nie zdradzić swojego boundra… To wszystko, te smoki, te elfy, Oko Światła, ten przeklęty demon, ta klątwa… to wszystko by zniknęło…
Verion miał świetny humor.
- Widzisz, taki pech, że nigdy nie wiesz, kto odpowie na twoje modlitwy, hm?;3
Gdyby tylko mógł… nie zdradzić… Ranaant`hy… Wszystko było lepsze niż to… Wszystko, czego nie pamiętał w spętanych chaosem myślach i wspomnieniach, wszystko musiało być lepsze niż to... Musiał… musiał tam wrócić…
Ślepia Veriona błyszczały rozbawieniem i tryumfalnym zadowoleniem.
***

Dirith;
Kiedy ktoś widzi cyrlicę, nie ma pojęcia co tam jest napisane, ale rozpoznaje ten specyficzny rodzaj pisma. Tak samo ty, widząc kartkę przed sobą, rozpoznałeś to pismo, ale nie miałeś pojęcia, co tam jest napisane. To nie było pismo Riktela, ale to było to pismo, które widziałeś w jego księgach. I w tej jednej księdze, od Almanakh. Ale skąd tutaj…? Mag widząc zainteresowanie próbował podejrzeć co jest na kartce, ale nic nie powiedział.

Kiti;
Twój tyłek został uratowany. Dosłownie.
Koleś nie odpowiedział na twoje hejty. W ogóle nic nie odpowiedział, był już nieprzytomny i pozostał nieprzytomny, o ile nie zaczadzony.

Dirith, Kiti;
Ogień zagasł. Kiedy dym zaczął się rozwiewać, w głębi korytarza, nad sufitem, zauważyliście napis, czerwony, nasmarowany niechlujnie. W drowim języku. „Mam to czego szukasz”. Napis był wysmarowany tuż pod sufitem, nie był świeży. Krew już zaschła i łuszcząc się od żaru odpadała od ściany.
- Znasz ich? – spytał nagle zaniepokojony mag.
Obejrzeliście się. Na niewielkim wzniesieniu, na horyzoncie, widać było odległe sylwetki. Byli na tyle daleko, że nie dało się dostrzec szczegółów, ani ich twarzy, a nawet płci. Widać było osiem osób, bardziej barczyste postury ludzi, i bardziej szczupłe, może elfów. Na wierzchowcach, większość na koniach, kilku na czymś, co było bliżej niezidentyfikowanymi i nieznanymi wam zwierzętami, wielkości koni, ale na pewno nie końmi. Nie ulegało wątpliwości, że przyglądali się wam z oddali.
- Może zwabił ich dym… - śmiał zauważyć z nadzieją mag, ale nie miał najlepszych przeczuć po głosie sądząc.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline