Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-09-2021, 07:07   #13
Arthur Fleck
 
Arthur Fleck's Avatar
 
Reputacja: 1 Arthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputację

Gdyby Darylla ktoś nazwał złodziejem, chłopak nie wiedział jak ma się zachować. Gdyby nazwano go mordercą było by tak samo.
Albo jeszcze gorzej.
Kiedy jako dzieciak coś przeskrobał, potrafił zełgać matce w żywe oczy, zapierać się i zaprzeczać prawdzie. O wiele łatwiej bronić się gdy ma się coś na sumieniu nic zostać o coś niewinne posądzonym. Młody Singelton nie mógł znieść spojrzeń kolegów i koleżanek, dlatego ze szkoły urwał się wcześniej. Nie sądził, że tutaj, w motelu, jego bezpiecznym azylu, znów przyjdzie mu się zmierzyć z tym nieznośnym uczuciem, gdy ktoś przygląda mu się z nieskrywaną podejrzliwością. Tym razem to nie koleżanki Pauliny i kumple Bryana uczynili sobie z niego tarczę, zrobił to gliniarz co tylko potęgowało w nim narastający niepokój. Wiedział, że powinien Jackowi Fallsowi popatrzeć prosto w oczy, wytrzymać jego spojrzenie i szczerze, bez wykrętów wyjaśnić co robił ubiegłej nocy gdy zamordowano Mary McBride.
Zamiast tego zaczerwienił się i stracił na chwilę oddech. Na pytanie policjanta pokręcił tylko przecząco głową, nie wydając z siebie najmniejszego dźwięku. Zachowywał się jak człowiek, który ma coś do ukrycia, w głowie zaczęły roić paranoiczne myśli, że za chwilę trafi do pokoju przesłuchań na komisariacie w Twin Oaks a szeryf Hale spróbuje zmusić go by przyznał się do popełnienia zbrodni. I nawet jeśli niczego mu nie udowodni, łatwo sobie wyobrazić reakcję ludzi, na to, że syn Singeltonów przesłuchiwany został przez policję w sprawie morderstwa swojej koleżanki. Już to czyniło go w oczach mieszkańców winnym. W takim małym miasteczku plotki rozchodzą się lotem błyskawicy i jest to zabawa w głuchy telefon. Każdy kolejny plotkarz w łańcuchu dodaje coś od siebie, rodzi się historia wyssana z palca, przyjmowana przez wszystkich za pewnik. Nie chciał nawet myśleć czym to się może skończyć dla jego rodziny, dla mamy i Wikvayi. Kto będzie się stołował w pensjonacie prowadzonym przez matkę mordercy? Kto potraktuje z szacunkiem siostrę psychopaty, który zaszlachtował nożem piętnastoletnią dziewczynę?

Zanim Singelton wyszedł ze szkoły podsłuchał rozmowę z której wynikało, że zabójca został już przez gliniarzy ujęty. Pytania Jacka Fallsa temu przeczyły, wciąż szukali sprawcy a jeśli Bart Spineli miał rację i zrobił to przyjezdny, mógł już dawno uciec do innego stanu. Będą mijały kolejne dni a plotki i domysły się nie skończą. Jeśli zwyrodnialca nie złapią, Daryll już zawsze pozostanie w cieniu podejrzeń. Swoje życie zamierzał związać z Twin Oaks, z pensjonatem mamy, nie myślał o studiach, i tak nie dostanie stypendium, tutaj się urodził i tutaj umrze. Ale jak ma dzielić przestrzeń z mieszkańcami patrzącymi na niego jak na wykolejeńca? Dzisiaj nie dał rady wytrzymać paru godzin w szkole, to jak wytrzyma rok, dwa lata, dekadę? Pamięć o tej zbrodni pozostanie w ludziach a on na zawsze stanie częścią tej strasznej historii. Dlatego kiedy policjant wspomniał, że zabójca pokradł się do domu Mc’Brideów od strony lasu Darylla coś tknęło. Śledczy z pewnością dokładnie przeszukali całą okolicę, możliwe że sprowadzili nawet psy tropiące, ale czy znali tak dobrze te tereny jak on sam? Mogli przecież coś przeoczyć. Gdyby młody Singelton przyczynił się do rozwiązania sprawy, pomógł naprowadzić policję na jakiś ślad, skończyłyby się w końcu głupie domysły.
Święty spokój, tylko tego teraz pragnął.

Gdy prowadził Jacka Fallsa na recepcję, dojrzewała w nim myśl, że powinien to zrobić. Udać się pod dom McBride’ów, a stamtąd dalej do lasu, próbując zorientować się jaką trasę mogł obrać morderca przychodząc a następnie uciekając z miejsca zbrodni. A przy okazji poszukać tych turystów. Wyglądali na letniaków, mieszkali w Chicago, nie mieli bladego pojęcia o górach choć pewnie wydawało im się inaczej. Miał pewność, że zgubili się i noc spędzili pod gołym niebem. Nie oni pierwsi i ostatni. Nawet jeśli nie znajdzie żadnych podejrzanych śladów zostawionych przez zwyrola, przynajmniej pomoże tej parce z Illinois wrócić z powrotem do motelu.
Chłopak wyciągnął księgę meldunkową a potem położył ją na blat, tuż przed nosem policjanta. Przypomniał sobie scenę z „Psychozy”, gdy prywatny detektyw szukał Marion Crane. Naprawdę czuł się teraz trochę jak Norman Bates, taką ksywkę nosił odkąd poszedł do liceum. Ale w odróżnieniu od Normana, Daryll nikogo nie zadźgał nożem i nie trzymał trupa matki w piwnicy.
- Na pewno się zgubili w lasach proszę pana – powiedział tak cicho, że nie był pewien czy Falls go usłyszał – To się czasem zdarza. Rozejrzę się tam dzisiaj i spróbuję ich poszukać.
Była to dobra wymówka i alibi by noc i część kolejnego dnia spędzić w dziczy. Wymówka nie tylko dla policji, ale też dla mamy. Chciał pomóc tym turystom, ale jeszcze bardziej chciał żeby morderca Mary McBride został schwytany. Mary okazała mu tyle sympatii. Tylko w ten sposób mógł się swojej tragicznie zmarłej koleżance odwdzięczyć.
 
Arthur Fleck jest offline