Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-09-2021, 10:40   #231
Raga
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
***

- Można prosić na chwilę? - Irya usłyszała za swoimi plecami. Doznała coś na kształt Deja Vu gdyż w progu stali Johnson i Roberts wyglądający praktycznie tak samo jak ostatnim razem. Widząc, że skutecznie zwrócili jej uwagę cofnęli się na korytarz, a Johnson przytrzymał otwarte drzwi sugerując aby udała się za nimi.
Popatrzyła na nich ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy, ale bez wstała od biurka, schowała ręce do kieszeni spodni i poszła za nimi.
Obaj stanęli przy oknie po przeciwnej stronie korytarza.
- Jeśli chcecie prywatności to pokoje przesłuchań będą lepsze - sarknęła podchodząc do nich. Wyraźnie miała dziś dzień z rodzaju "jest mi absolutnie wszystko jedno".
- Nie potrzeba nam prywatności, ale sceny też nie ma co robić. Zresztą jesteśmy tutaj raczej prywatnie - zaczął Johnson.
- Yamada nie żyje - brutalnie wtrącił się Roberts. - Znaleźliśmy go zarżniętego w łóżku jego apartamentu - uzupełnił obrazowo.

Mina Inspektor zmieniła się diametralnie, z uprzejmej obojętności w żywe zainteresowanie i wyraźne zadowolenie. Wyobraziła sobie opisaną przez Specjalnego scenę i poczuła satysfakcję.
- No! Wiecie jak dziewczynie poprawić humor - uśmiechnęła się szeroko. - Co podejrzewacie? Porachunki gangów?
Johnson zrobił nieodgadnioną minę.
- Stawiałbym na zabójcę - strzelił Roberts.
- To tylko twoje domysły - zganił go partner.
- Założę się o tysiąc dolarów - kontynuował niezrażony.
- I tak tego nie udowodnimy - uciął Johnson. - Brak jakichkolwiek śladów, żadnych nagrań. Nic - zwrócił się na powrót w kierunku inspektor.
- Sądząc po tym czego się po Yamadzie spodziewaliśmy to ja się nie dziwię, że sobie samopodpierdolek w postaci monitoringu nie zrobił. - wzruszyła ramionami. - Dobrze, że tak chuj skończył. Jeszcze bym gratulacje złożyła temu kto to zrobił - bez skrępowania wyraziła swoją opinię. - A właśnie, znaleźliście może w jego mieszkaniu coś co by wyjaśniało co zrobił z dziewczynami?
- Monitoring był w recepcji i wszystkich korytarzach - ciągnął dalej Johnson. - Napastnik musiał wejść przez okno na trzydziestym piętrze. Co do dziewczyn to przycisnęliśmy obsługę. Około raz w miesiącu organizował imprezy w swoim apartamencie. Gościł wtedy kilkanaście osób i być może ktoś mu towarzyszył z zewnątrz. Towarzystwo wyglądało na majętne i dobrze płacili więc nikt nie drążył tematu. Nie było żadnych ekscesów.

- Taaak, podobny schemat był przy ataku na mnie. Też dziwnym trafem kamery nie działały, nikt nic nie pamiętał na recepcji i napastnik nie miał problemu wejść do mieszkania - skomentowała w zamyśleniu, bardziej do siebie niż do nich. Nurtowało ją czy to była robota innych Heretyków czy może Bractwo też potrafiło robić niezgorsze od nich sztuczki. - Nie wiem czy to wiecie, ale gość który anonimowo na niego doniósł zginął poprzedniej nocy w naszym areszcie, a jego kumpel dzisiejszej zginął w strzelaninie we własnym klubie.
- Dużo przypadków - pokiwał głową Johnson. - Nagranie z aresztu widzieliśmy. Na pozór wygląda normalnie, ale ten cały Wolf zachowywał się jak pod dyktando Yamady. Miała pani nosa. A co do kamer to działały przez cały czas - poprawił. - Ani sekunda nie uciekła z nagrania. Po prostu nic na nich nie było.
- Można taki efekt osiągnąć przez zapętlenie obrazu - Inspektor skrzyżowała ręce przed sobą. - Jak byłam jeszcze sierżantem to miałam przypadek obrobionego sklepu jubilerskiego, gdzie w dużym skrócie, pracownik zapętlił obraz w momencie napadu - podała przykład. - Myślicie, że gość faktycznie był Heretykiem? - zapytała zmieniając temat.
- Na razie nic konkretnego na to nie wskazuje - odpowiedział Johnson. - W tym przypadku wyeliminowaliśmy możliwość modyfikacji nagrań. Nie było żadnych śladów osób z zewnątrz, a takie działania są czasochłonne. Nie spotkaliśmy do tej pory z całkowitym usuwaniem wspomnień.
- No chyba, że Bractwo, ale nawet oni na to potrzebują kilku dni trzymania w piwnicach katedry - wrzucił Roberts, na co momentalnie został zganiony wzrokiem swojego partnera.

- To może faktycznie zabójca wybrał inną drogę niż główne wejście. Po ścianie - mówiąc to zaśmiała się. - Albo z dachu. Ciekawe tylko kto go zlikwidował. Nie zdziwiłoby mnie gdyby zwyczajnie Yamada narobił za dużo szumu przy sobie i inni Heretycy go uciszyli - mówiąc to przypomniało jej się, że przecież Heretycy mogli się teleportować do miejsc w których już wcześniej byli. Niestety nie była to informacja, którą mogła się podzielić ze Specjalnymi. - No i pozostaje pytanie czy w takim razie atak z dzisiejszej nocy na właściciela Velvet Room był ze zlecenia Yamady czy tego kto go sprzątnął.
- Na dach też jakoś musiałby się dostać - zamyślił się Johnson. - Co do Velvet Room to, z tego co wiem, nikomu nie zależy na drążeniu tematu. To rejon Crimeshield.
- Po płaskiej ścianie budynku to chyba tylko Mishima, albo B… - Roberts zaczął z rozbawieniem i nie dokończył. Odniósł się zapewne do legendy o Kroczących Wśród Cieni, a urwał zanim wspomniał o zabójcach Bractwa, których istnienie powszechnie było uznawane za bajkę. Agent musiał się zmiarkować, że byłoby to bardzo nieprofesjonalne.
Ta sugestia na chwilę ją zastanowiła. Doniosła do Bractwa więc jeśli wzięli jej notkę na poważnie to może i wysłali takiego zabójcę. Odkąd była z Charlesem to jakoś takie rzeczy przestały być dla niej niemożliwe.
- Więc Crimeshield dało dupy z ochroną klubu? - chciała się upewnić.
- Po to są. Wizerunkowo lepiej, żeby dawali oni dupy niż my czy patrole Bractwa - Roberts wzruszył ramionami. Miał po części rację. Jeśli ktoś chciał dobrej ochrony to zatrudniał sobie byłych wojskowych. Dokładnie tak jak Collins w przypadku Andersona.
- Tak, zawsze dobrze mieć na kogo zrzucić - nie było w tym komentarzu złośliwości z jej strony, jedynie zgodzenie się z takim podejściem. - Szkoda tylko, że nie dowiemy się co stało się z zaginionymi.

- Po takim czasie nie liczyłbym na szczęśliwe zakończenie. Można byłoby przeanalizować nagrania gości Yamady z ostatnich miesięcy, ale to już raczej nie nasza sprawa.
- Też nie liczę na szczęśliwe zakończenie, ale ich bliscy na pewno chcieliby wiedzieć co się z nimi stało - westchnęła. - Jak mi załatwicie te nagrania to się nimi zajmę.
- Dostanie je pani jutro - obiecał Johnson.
Jego szybka reakcja dała jej do myślenia.
- Dobra, a teraz karty na stół - podparła ręce na swoich biodrach. - Czemu fatygowaliście się do mnie, w czasie prywatnym, żeby mnie o tym wszystkim poinformować? - wyczekująco patrzyła to na Johnsona, to na Robertsa.
- Mieliśmy po drodze - popatrzyli po sobie. - Poza tym sprawiała pani wrażenie, że jej zależy na sprawie. No i, jakby to powiedzieć, rzadko spotyka się oficerów… - Johnson szukał dobrego określenia.
- Którzy nie mają wyjebane jak większość - dokończył Roberts.
Corday uśmiechnęła się do nich.
- To jesteśmy umówieni - odparła.
- W takim razie będziemy się zbierać - obaj skinęli głowami na potwierdzenie.
- Załatwicie mi wejście do mieszkania Yamady - rzuciła Inspektor, nim ruszyli z miejsca.
- A po co? - Roberts zatrzymał się wpół kroku.
- A po co się przeszukuje mieszkania podejrzanego? - odparła pytaniem na pytanie. - Jak ma ta sprawa do mnie wrócić to chce to zrobić porządnie. Nie przeszkadza mi jeśli będziecie mi przy tym patrzeć na ręce - wzruszyła ramionami.
- Z naszej strony sprawa Yamady jest zamknięta. Nie mamy co przekazywać - wyjaśnił Johnson.
- Taa, bo ja to może oficjalnie będę robić - powiedziała z wyraźną ironią w głosie. Nawet jej, córce wiceszefa capitolskiej policji na Lunie, byłoby niezmiernie trudno sprawić, żeby temat mógł być prowadzony oficjalnym kanałem. Ale robienie tego na boku miało też swoje uroki, jak nie przejmowanie się procedurami. Prywatni detektywi mieli czasem łatwiej. - Wygodnie z waszej strony. Podrzucacie temat, który pewnie wyciągnie na wierzch kolejnych pokroju denata i myślicie, że same nagrania mi wystarczą? Jak mi nie chcecie więcej pomóc to chociaż dajcie mi adres, pojadę tam dzisiaj.
- Penthouse w The Nines Hotel. Myślę, że nie powinni robić pani problemu, ale musi pani zdążyć zanim zabiorą się za sprzątanie pokoju - podpowiedział Johnson.
- Pewnie załatwię to zanim dostanę od was nagrania - uśmiechnęła się. - Do zobaczenia - dodała i odwróciła się na pięcie, kierując spowrotem do swojego biura.
- Do zobaczenia - usłyszała za swoimi plecami. Trochę zastanowił ją ton w jakim wypowiedziane było pożegnanie. Agenci najwyraźniej, tak jak i ona, spodziewali się ponownego spotkania.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline