Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-09-2021, 07:28   #14
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Anastasia udała się do miasta na piechotę. Nie było to daleko, ledwie 15 minut pieszo. Lubiła spacerować, świeże powietrze pozwalało jej lepiej skupić się na myślach, a nie dało się ukryć, że miała się nad czym zastanawiać. Pech chciał, że u ojca w gabinecie nie znalazła żadnych poszlak, które mogłaby nagiąć do historyjki, nieco ją niepokoił. Musiała samodzielnie coś wymyślić, aby nie przyjść na spotkanie “z pustymi rękami”.

Panna Bianco wybrała drogę nieco okrężną, dłuższą o około 7 minut, tylko po to, żeby minąć dom Mary. Z jednej strony ciekawiło ją, jak mogło do tego dojść, z drugiej jednak nieco przerażało. W myślach jednak miała, że morderca musiał być jakimś przejezdnym i pewnie już jest wiele kilometrów za Twin Oaks, zmierzając do kolejnego, niewielkiego miasteczka w celu zaspokojenia swoich chorych żądz. Poczuła dreszcz zimna, kiedy wyobraziła sobie to w głowie.

Nastolatka bała się. Nie wiedziała czego, ale czuła to wewnątrz. Spotkanie dodatkowo nie ułatwiało jej tego wszystkiego. Nie chciała, ale przecież musiała. Nadwyrężając drogi minęła nawet Hostel Singeltonów. Przystanęła na chwilę, zastanawiając się czy nie sprzedać historyjki o tym, że morderca prawdopodobnie zatrzymał się właśnie tutaj. Szybko jednak zrezygnowała, nie chciała robić innym kłopotu, rozsiewać niepotrzebnych plotek. Musiała mieć w rękawie coś konkretnego, ale na tyle niepowiązanego, aby Paulina nie dopowiedziała sobie nazwisk.

Anastasia przyspieszyła kroku na ostatniej prostej spojrzała na zegarek, ale miała jeszcze czas. Szła bardzo szybko, bała się spóźnić. Kontakty z innymi ludźmi okropnie ją denerwowały. Odkąd zakluczyła drzwi czuła, jak ją mdli. Miała nadzieję, że nie zwymiotuje.

Kiedy dotarła na miejsce, była zaledwie 4 minuty wcześniej. Niezbyt wiele, ale jednak przed czasem. Najpierw zajrzała do środka i przywitała się z Panią Emmą, córką właścicielki. Jej matka była już starszą osobą, więc większość pracy brała na siebie właśnie ona. Była uprzejma, jednak zmęczona życiem i widać było, że coś spędza jej sen z powiek. Ana słyszała, że to choroba matki Emmy; a przynajmniej tak twierdził jej ojciec.

Po przywitaniu się, nastolatka usiadła na zewnątrz przy małym, okrągłym stoliku. Nic nie zamawiała, bo szkoda jej było kieszonkowego. Nie spała na pieniądzach, dlatego wolała darować sobie przyjemności na mieście, oszczędzić rodzicom kłopotów. Poprawiła zgrabnie okulary, wyprostowała się i czekała na krucjatę cheerleaderek.

Pod kawiarnię podjechały w końcu dwa auta, i cały tabun piękniś zaczął się z nich wysypywać, wśród chichotów, pisków, i wesołych śmiechów. Były nawet buziaczki dla kierowców, i ogólne ochy i achy… trwało to wszystko przez dobre kilkanaście sekund.

Paulina, Jessica, i trzy kolejne dziewczyny w końcu skończyły pożegnania i robienie sporego zamieszania, ruszając prosto do Anastasji.


<od lewej: Cassidy, lat16, cheerledearka. Rebecca, lat 17, pływaczka. Tammy, lat17, cheerledearka>

- Ja bym chciała cappuccino…
- Ciekawe czy mają już coś z dynią!
- O tak! Pumpkin late!!


Obsługa sprawnie przyjęła zamówienie i po chwili już dziewczyny miały to, czego w tym momencie chciały.
- Mów, co wie twój staruszek - Paulina nie lubiła owijać w bawełnę i od razu przechodziła do sprawy. - Czy to ten młody zwyrol? Co wiedzą pismaki? Dawaj, dziewczyno. Dawaj, co masz.

Ana zrobiła wielkie oczy, choć przez okulary nie było to aż tak zauważalne. Szkła wyraźnie i tak je powiększały.

- Emm, nie - zająknęła się. Nie lubiła gadać z ludźmi, tym bardziej tak urodziwymi jak Paulina. Ale musiała. Jeśli teraz się przemęczy, w szkole dadzą jej spokoj, jeśli nie… Będzie musiała codziennie znosić to, co teraz
- To znaczy tak, powiem, ale… to świeża sprawa, nie mówią wiele jeszcze dziennikarzom, żeby się nie rozniosło - Ana próbowała tłumaczyć, ale miała wrażenie, że tylko wkurza tym Paulinę.
- Ktoś się włamał przez okno jej sypialni po cichu. Wysoka postać ubrana na czarno, ponoć ktoś go widział, jak wychodzi. Uciekł gdzieś na tyłach domu. Emmm… - Bianco zastanawiała się, co jeszcze może powiedzieć - Nożem to zrobił. Takim do krojenia mięsa, dużym. Był w rękawiczkach więc nie zostawił śladów. Raczej mężczyzna bo rozmiar buta 42 lub 43 tak około. Sprawcy nie znaleźli, ale zakładają, że wyjechał już. Tata coś pisał o kradzieży jakichś rzeczy z pokoju, ale postawił przy tym zdaniu znak zapytania więc to pewnie spekulacje - szatynka poprawiła okulary przyciskając je do nosa. Cały czas mówiła dość cicho, nieśmiało, drżącym głosem. Dopiero teraz podniosła wzrok. Wyschło jej w gardle od tego mówienia. Miała nadzieję, że takie pierdoły wystarczą Paulinie szukającej sensacji i pójdzie sprawdzać rozmiary obuwia kolegów ze szkoły.

Jessica przestała pić swoje pumpkin-late, słysząc co opowiadała okularnica. Zrobiła się również o wiele bledsza niż przed chwilą, a i oddychała głęboko. Drżącą dłonią pochwyciła się nawet stolika, przy którym siedziała, po czym na chwilę przymknęła oczy. Próbowała jakoś się uspokoić.
- To… straszne… - Wyszeptała w końcu.
- Ano - odparła jedynie Anastasia.
- Straszne. Jakiś zbok. Paskudny zbok. Ale przynajmniej to nie ten cudak. Nie, jak mu tam, ten Deryll. Dobrze się spisałaś, Anno. Anno, tak? Zresztą, nieważne - machnęła ręką. - Jakby twój ojczulek czegoś dowiedział się więcej, to od razu dawaj z tym do mnie, lub do którejś z dziewczyn, na przykład do Jess. Jej stary to gliniarz. Jak będziemy wiedziały to, co dotyczy Mary od szeryfa i prasy, to będziemy wiedziały wszystko. Chcesz jakieś ciastko albo kawę? - zwróciła się z pytaniem do Anastasii. - Zaraz ci coś zamówimy.

- Nie, nie, nie trzeba, dzięki
- odpowiedziała szybko Bianco. Nie wierzyła, że takie dziewczyny naprawdę chcą być dla niej miłe. Gdyby się zgodziła, pewnie by ją wyśmiały, a nawet jeśli nie, to by potem mówiły, że coś im wisi za to. Ana nie wierzyła w bezinteresowność, te dziewczyny miały wszystko aby trząść światem, nie potrzebowały być miłymi. - Przykro mi, że… Że tak się stało. Mary była dobrą osobą i śliczną dziewczyną. - dodała uprzejmie, choć nie dało się ukryć, że naprawdę tak myślała. Aby nie prowokować niezręcznej sytuacji, wstała z krzesła.
- Pójdę już, odwiedzę ojca w redakcji - zmusiła się do grzecznego uśmiechu, biorąc plecaczek i zarzucając go na grzbiet. Chwile jeszcze stała, aby uzyskać zgodę Pszczółek. Stres wciąż nie minął.
- Leć, leć - zaśmiała się Paulina. - I pamiętaj. Wszystko czego dowiesz się od ojczulka, od razu przynosisz do mnie. A jak się okaże, że nas okłamujesz, albo zapomnisz o naszym układzie, bardzo, ale to bardzo mocno, tego pożałujesz. Ka-pe-wu?

Wiedziała! Po prostu wiedziała, że tak będzie. Ładni ludzie nie muszą być mili. Nie opłaca im się. Po co, skoro są ładni. Choć miała szczerą nadzieję, że to będzie pierwszy i ostatni raz, po czym dadzą jej spokój, to czuła... Czuła, że nigdy go już nie odzyska.
- Jasne. Choć dziennikarskie informacje to w większości spekulacje, a nie fakty. To jednak policja najwięcej wie - Ana nie wiedziała, czemu to powiedziała, ale na szczęście ugryzła się w język, zanim powiedziała więcej. Chciała już wspomnieć, że skoro psiapsi jest córeczką gliny, to niech ją tak gnębi, bo to ona powinna wiedzieć. Bianco westchnęła ciężko. Opuściła głowę z pokorą i nieco bardziej poddenerwowana zaczęła iść w stronę redakcji.

Gdy tylko skręciła w najbliższą przecznicę, od razu zmieniła kierunek. Mogła niby wrócić do domu, ale nie wiedziała po co. Ojciec pewnie długo nie wróci, matka siedziała gdzieś u sąsiadki na plotkach i piekła dyniowy placek, jabłecznik, piła kawę i nie myślała o powrocie do domu. Ana wolałaby dziś móc z kimś posiedzieć, ale nie miała z kim.

Kroki skierowała do biblioteki, jedynego miejsca, w którym czuła względny spokój. Skupienie się na czytaniu i wyszukiwaniu informacji pomagało jej wewnętrznie się opanować. Była dziś spięta, zdenerwowana i nie umiała pozbyć się tego nieznośnego uczucia. Musiała czymś się zająć, dlatego pomyślała, że przeszuka sobie stare, archiwalne artykuły na temat morderstw w Twin Oaks i okolicy. Może nawet znajdzie coś w archiwum w komputerze? A może coś innego przy okazji rzuci jej się w oczy, jakieś zaginięcia, dziwne i niewyjaśnione sprawy kryminalne.

Zerknęła na zegarek upewniając się, że wróci do domu nim się ściemni.

 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline