Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-09-2021, 18:52   #16
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Mustang Marka wiele już widział (zapewne więcej, niż jego aktualny właściciel), ale z pewnością nigdy robił za ul i nie woził pszczółek... tylu przynajmniej. Bo jedna pszczółeczka bywała tu dość często. Mark nigdy nie miał nic przeciwko wożeniu ładnych lasek, więc nie narzekał, chociaż z drugiej strony... paplanina wypełniających samochód pszczółek mogła działać na nerwy. Na dodatek "jego" pszczółka
W międzyczasie Jess ściągnęła swoje adidaski metodą noga o nogę, siedząc w aucie w skarpetkach… pewnie zrobiła to dla wygody, a póki nie jechało, Mark nie miał nic przeciw. Nie zapięła również pasów, co chwilę odwracając się, a nawet i tak bardzo, iż wprost kucała na fotelu, by paplać z panienkami na tylnych siedzeniach, co już nieco Marka wkurzyło, jednak zignorował i to…
Na szczęście podróż nie trwała zbyt długo i po paru chwilach Mustang z piskiem opon zatrzymał się przed kawiarnią.

~


- Pa tygrysie - Jessica ucałowała Marka w usta, podczas gdy Cassidy i Rebeca gramoliły się na zewnątrz… a dłoń Cherleaderki znalazła się nawet na moment na rozporku jeansów Quarterbecka.
- Pa, mała - odpowiedział, przyciągając ją do siebie i, przy okazji, dłoń zatrzymując na chwilę na udzie Jess. - Co powiesz na małą przejażdżkę, później? - spytał.
- Ooooo taaaak… - Wymruczała, chichocząc, po czym w końcu i ona założyła butki, i ruszyła się by wysiąść. A że niezbyt się spieszyła, Mark skorzystał z okazji by dłonią musnąć tyłek dziewczyny, gdy wysiadała. Odpowiedzią było mrugnięcie, gdy zamykała drzwi Mustanga.

Zdecydowanie zbyt głośne zamykanie drzwi.
Mark skrzywił się tylko, postanawiając w duchu, że odpłaci za to Jess... nieco później i w nieco inny sposób.
Uśmiechnął się do tej myśli.

- Paaaa! - Blondyneczka ulotniła się w końcu z resztą "pszczółek".
Mark przez moment obserwował kręcące tyłkami laski, a potem odjechał z piskiem opon.

* * *


"Twin Burger" powitał ich znajomymi zapachami i obecnością ulubionej Marka kelnerki.


Z którą to "ulubieniością" nie zdradzał się zbytnio ani przed Debrą (ze względu na Andy'ego), ani przed Jess (z powodów oczywistych). Jessica może i nie była zazdrosna, ale miała i charakterek, i temperament, które to zestawienie w niektórych sytuacjach było BARDZO przyjemne, ale w innych mogło szkodzić zdrowiu.
- Co dla ciebie? - spytał Jessikę, chociaż odpowiedź znał na pamięć.
- Tylko coś do picia… - Uśmiechnęło się dziewczę.
- Dzień dobry... - Mark uśmiechnął się niezobowiązujący do Debry, która stanęła przy ich stoliku. - Mountain Valley - zamówił wodę gazowaną dla Jess. - Dla mnie burger, podwójne frytki i cola.

Po chwili przed nimi pojawiło się zamówione jedzenie. Mark zabrał się za burgera, a Jess za swoje bąbelki... i frytki, podkradane z porcji Marka. Dlatego też zamówił podwójne.
- To dokąd pojedziemy? - spytał, gdy przełknął kolejny kęs burgera.
Mówić z pełnymi ustami się oduczył, gdy jeden z jego wujów omal się nie udusił podczas rodzinnego obiadu.
- Uhhhh… nieeee wieeeem - Wzruszyła ramionkami Jessica - Wymyślisz coś? - Dodała, i zachichotała.
- Może nasze miejsce... z dala od ludzi? - zaproponował, mając na myśli kawałeczek dzikiej plaży, parę mil za miastem.
- Chcesz się wykąpać? - Szepnęła dziewczyna, mrużąc oczka.
- Nie tylko... - odparł równie cicho i lekko się uśmiechnął, przenosząc wzrok z twarzy swej rozmówczyni nieco niżej, a ta jedynie się uśmiechnęła, czubkiem języczka kokieteryjnie wodząc po szczycie swojej rurki z napoju…
Mark przez moment, z widocznym zainteresowaniem, przyglądał się tej czynności, a potem, tknięty jakimś przeczuciem, spojrzał w stronę parkingu. I zgrzytnął zębami na widok typka, który zdradzał zbyt wielkie zainteresowanie czerwono-czarnym Mustangiem.
- Niech to... - Mark zerwał się z miejsca. - Zaraz wracam - rzucił w stronę Jess, w zasadzie będąc już w połowie drogi do wyjścia.
Gdyby facet zostawił ślady brudnych łap na karoserii, to jeszcze dałoby się przeżyć, ale gdyby, nie daj Boże, coś porysował,,, Wszak różne świry i zazdrośnicy chodzili po tym świecie…
Jednak rozmowa z intruzem nie trwała długo, bo tamten po chwili się zmył.

Jessica obserwowała z przejęciem wszystko przez szybę, zastanawiając się, czy za chwilę nie trzeba będzie dzwonić po gliny, albo gorzej, po karetkę… aż parę razy przygryzła z nerwów słomkę.
Mark odprowadził wzrokiem Davida.
Nie do końca mu wierzył. Na przykład nic nie wiedział o jego bracie... Poza tym facet nie potrafił odróżnić Mustanga z 65-roku od Mustanga Mach-1, jakim jeździł Mark. A przecież to był dzień do nocy...
Pokręcił głową z niedowierzaniem, raz jeszcze zlustrował wzrokiem samochód, a potem, upewniwszy się, że Marcum zniknął na dobre, wrócił do Jess.
- To był David Marcum - wyjaśnił, siadając i, z dziwnym brakiem apetytu spoglądając na resztkę burgera. - Coś z nim jest nie tak... - powiedział, po czym wypił spory łyk coli.

Jess z kolei się wzdrygnęła.
- Dziwoląg… brrr… i brzydki - Dodała, po czym położyła swoją dłoń na dłoni Marka, na stole - Ale sobie poradziłeś, jesteś cool - Uśmiechnęła się do swojego chłopaka.
- Poszedł jak zmyty - odparł, w zasadzie nie mijając się z prawdą.
- Mój tygrys… - Cheerleaderka uśmiechnęła się od ucha do ucha, gładząc swoimi paluszkami wierzch dłoni Marka, który uśmiechnął się w sposób godny wspomnianego przez Jess zwierzaka.
- To co, jedziemy? - spytał, a Jess obwieściła co najmniej trzem sąsiadującym stolikom głośnym siorbaniem rurki wewnątrz kubka, iż skończyła swój napój, po czym kiwnęła do Marka głową.

Mark dopił colę, zapłacił, gdy Jessica korzystała z toalety, i po chwili Mustang ruszył z parkingu. Z nieco mniejszym animuszem niż zwykle, bowiem stojący niedaleko wyjazdu radiowóz skłaniał do zachowania rozwagi.

* * *


Pół godziny później, i kilkanascie kilometrów dalej, byli w końcu na miejscu. Mark zaparkował ledwie 10 metrów od celu. Mała "dzika" plaża przy rzece… i mieli ją tylko dla siebie.



Co prawda, gdzieś tam w oddali było słychać i kogoś innego i jakąś muzykę, jednak to był zdecydowanie przynajmniej kilometr odległości. Jessica od razu, jeszcze w aucie, ściągnęła buty i skarpetki (paznokcie stóp również miała pomalowane na różowo) po czym spojrzała na chłopaka.
- I co teraz? - Uśmiechnęła się.

W ramach odpowiedzi Mark przyciągnął ją do siebie i zaczął całować… a po kilku następnych minutach - i przez kilka następnych minut - zawieszenie Mustanga lekko skrzypiało, gdy autem minimalnie chybotało na boki...

~

Wszystko co dobre kiedyś się kończy... więc po paru wspomnianych wcześniej minutach Mark wysiadł z samochodu w samym t-shircie i z wielce z siebie zadowoloną miną wyciągnął z bagażnika koc i rozłożył go na trawie, a Jessica skwitowała jego brak czegokolwiek poniżej pasa wesołym śmiechem i słowami "wariat", po czym pobiegła w majteczkach i biustonoszu do wody… Mark nie przejął się ani śmiechem, ani słowami, ani też potencjalną możliwością istnienia jakiegoś podglądacza. Zrzucił koszulkę i w "adamowym" stroju przebył parę kroków dzielących go od wody.

Oboje popluskali się przez dłuższą chwilę w przyjemnie chłodnej wodzie, a potem wylegiwali się na kocyku, celem osuszenia, nie mieli bowiem nawet ręczników.
- Mark… - Mruknęła Jess, leżąc na brzuszku, z rękami pod głową.
- Yhmmm? - odmruknął, po czym zaczął leniwie wodzić palcami po jej plecach. Tym razem nieco się przyodział i nie świecił już gołym tyłkiem.
- Koooooochasz mięęęę? - Zaszczebiotała blondyneczka.
Kocham twoje cycki... To by było bliższe prawdy, ale aż tak głupi Mark nie był, by rzucić takim tekstem.
- Oczywiście! - odparł, a odstęp między pytaniem a odpowiedzią był wprost niezauważalny. - I to baaardzooo... - Dłoń mówiącego zawędrowała w okolice tyłka dziewczyny. Lubił takie krągłości.
Przesunął się i pocałował ją w szyję.
- Mmm… - Zamruczała Cheerlederka na owy pocałunek - Ja też cię kocham… - Wymruczała, lekko fikając sobie nóżkami.
Wyznanie skłoniło Marka do podjęcia dalszych działań - ponownie pocałował Jess w szyję, nieco przedłużając pocałunek, a pieszczoty stały się nieco mocniejsze.
- Tygrysie… - Mruknęła Jess słabiutkim protestem - To… łaskoczeee…
Mark miał nadzieję, że łaskotanie odczuwalne jest w odpowiednim miejscu... więc powtórzył zarówno pocałunek, jak i pieszczoty. A na samą myśl o tym, co kryją majteczki Jess poczuł, jak ponownie twardnieje.
- Maaaaaark, no weź no… - Powiedziała Jess i poruszyła się mocniej całym ciałem, a wtedy…


Blondyneczka zamarła w bezruchu. Zrobiła się czerwona na twarzy, po czym z pozycji leżącej na brzuchu, usiadła na kolanach, i skryła twarz ze wstydu w dłoniach.

Mark aż tak się nie przejął - nie takie rzeczy widział i słyszał w wykonaniu członków drużyny, ale w pewnym stopniu rozumiał zażenowanie dziewczyny. Nie bardzo jednak wiedział, co rzec, więc ograniczył się do uklęknięcia i próby przytulenia dziewczyny… która nie zrobiła nic, więc przytulał ją "zastygniętą" w takiej dziwnej pozie.
- Przepraszam… - Wymamrotała w końcu.
- Nic się nie stało... - spróbował ją uspokoić. Pogłaskał po głowie i mocniej przytulił.
- Która jest godzina? - Spytała nagle - Powinniśmy chyba już wracać. Tatuś będzie zły, jak tak długo nie będę wracała po szkole do domu. Jeszcze mama do niego zadzwoni…
Mark spojrzał na zegarek.
W sumie Jess miała trochę racji.
- Podrzucę cię do domu i nikt nie będzie mieć pretensji - zapewnił, chociaż sam nie był tego aż tak pewien. Jemu też ojciec mówił, by zbyt późno nie chodził nigdzie sam. Z tym, że ani nie było zbyt późno, ani nie był sam. - Zwijaj się, mała, popędzimy jak wiatr. - Pocałował ją w policzek.

~


Jakiś czas później, gdy podjechali pod dom Jessici…
- Dzięki kochanie, to do jutra - Powiedziała blondyneczka, dając chłopakowi buziaka w aucie.
- Do jutra, skarbie - odparł po tym, jak odpowiedział buziakiem na buziaka. - Trzymaj się, mała.
- Paaaa tygrysie… - Zaszczebiotała Jess. I znowu "bum" trochę za mocno drzwiami auta. Ruszyła do domu, ale odwróciła się jeszcze do Marka, i parę razy mu pomachała, słodko się uśmiechając.
- Ty mała zarazo... - mruknął, ale dziewczyna nie mogła tego usłyszeć, bo na szczęście była zbyt daleko. Słowa okrasił miłym uśmiechem i również do niej pomachał. Poczekał, aż Jess otworzy drzwi, a potem odjechał, jak zwykle ruszając z piskiem opon.
Przez parę chwil myślał jeszcze o dziewczynie, w którą spędził całkiem przyjemne popołudnie, a potem skupił się na jeździe.

Po powrocie do domu zabrał się za doprowadzanie samochodu do idealnego stanu. A potem miał zamiar poczekać na powrót ojca i wypytać go o wszystko co ten wie na temat śmierci Mary.
No i na temat brata Davida Marcuma.
 
Kerm jest teraz online