Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-09-2021, 22:43   #235
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Wszędzie dobrze ale w domu najlepiej… Tupik nie miał co prawda „domu” , dla niego cały świat zdawał się być domem, ale były miejsca w których rzeczywiście mógł się poczuć lepiej i takie do których wolał nie wracać. Baza Krasnikova nie należała w zasadzie ani do jednych ani do drugich miejsc. Niemniej tym razem cieszył się że dotarł bez dalszych problemów – wszak miał garść ciekawych wieści wartych jak miał nadzieje co nieco.

Ostatni kawałek drogi biegł nawet specjalnie, aby się zasapać i aby wyglądało na to że spieszył się do szefa. Przypomniał mu się nawet kawał o pokojówce pewnego szlachcica. Gdy odwiedził go inny szlachcic pochwalił go

- Twoja pokojówka sprawia wrażenie niezwykle pracowitej
Tak to jej specjalność – odrzekł mu szlachcic.
Pracowitość ? Zagadnął przybyły
Nie , sprawianie wrażenia…

Tupik potrafił wyciągnąć mądrość z tego żartu i jak mało kto specjalizował się właśnie w robieniu wrażenia. Czasem lepszego czasem gorszego – cóż ćwiczenie czyni mistrza.

Echh… Ufff… ech.. – wciągał ciężko powietrze zasapany biegiem, otarł pot z czoła lekkim skłonem przywitał szefa po czym rzekł wciąż co chwila przerywając by złapać oddech.

- Biegłem do szefa co sił … ufff… ważna sprawa wyszła z tym całym Czarnym Rolfem… - rozejrzał się za jakimś krzesłem i po chwili wgramolił się na nie by dalej móc w miare spokojnie streścić opowieść. – Nie będzie to krótka historia ale postaram się ją opowiedzieć najkrócej jak się da, jak szef będzie miał jakieś pytania to odpowiem.

Oddech niziołka wrócił do normy wyjął nawet fajkę by móc zapalić – jak przy dobrej opowieści i skinął także szefowi proponując mu poczęstowanie się dobrym ziołem. Fajek akurat mu nie brakowało – zwłaszcza po grabieży trupów…

- Tak więc po kolei. Czarny Rolf nie stawił się na spotkanie. Czekałem klepsydrę, dwie, aż w końcu skumałem że albo coś się stało albo szubrawiec wystawia Ciebie szefie pod wiatr, a tego zdzierżyć nie mogłem… - Tupik zrobił szczera minę obruszonego faktem że ktoś mógł wystawić kislevickiego szefa. - Co to to nie. – Grymas twarzy był nawet autentyczny bo choć o ile tak naprawdę gdzieś miał Krasnikova o tyle skoro należał do jego bandy to wystawianie jego szefa czy szajki jako takiej potrafił odczuć jako policzek wymierzony halflingowi. A na to pozwalać nie zamierzał…

- Tak więc zwiedziałem się skąd ten Czarny Rolf pochodzi, no gdzie mieszka, gdzie pracuje i udałem się tam niezwłocznie. Zapyziała wieś na zachód stąd za Schwarzeichem gline kopią i tam właśnie ów Rolf pracuje. Udałem się tam niezwłocznie , ponosząc pewne koszta , ale nic to – tym razem słowo nic to nie było już tak autentyczne. Tupik nie bez powodu wspomniał o rachunkach – gdyż co prawda szajka pomogła mu na starcie i miał im co odpracować, ale chyba nikt z nich nie liczył że będzie ganiał do końca życia za darmo? A że tak naprawdę wciąż daleko mu było do wymarzonego bogactwa to korzystał z każdej nadarzającej się okazji by ten stan zmienić

- Na miejscu , wyobrazi sobie szef , no wokół tej kopalni gliny, ani żywego ducha , a jak żem tą kopalnie sprawdził to tam stos trupów , powyrzynali się nawzajem , to znaczy kopacze gliny i jacyś obcy, miastowi. Na moje oko mogli wyglądać na ludzi Krzywonosa.


Tupik w mig wychwycił zdziwioną minę kozaka. Nie oczekiwał zresztą niczego innego, wszak kislevita wiedziałby dobrze gdyby mu pod nosem krążyła jakaś nowa szajka, a Tupik wolał uprzedzić fakty i mierzyć się z nimi na własnych warunkach.

- Noż byłbym zapomniał widziałem w mieście Arnolda „Krzywonosego” , uprzedzam , śliski gość , ładnych parę lat temu przewodził szajce w innym mieście , serio nie zdziwiłbym się gdyby to on najął tych ludzi , zawsze lubił maczać palce w każdym możliwym interesie nie bacząc na układy. – Tupik z zadowoleniem przyjął fakt, iż mógł upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Asekuracyjne zrypanie reputacji Krzywonosemu a może nastawienie Kislevity przeciwko niemu było mu zwyczajnie na rękę, a czy to on faktycznie wysłał tych ludzi do kopalni gliny? Przecież nie mógł tego wykluczyć…

- Tak czy inaczej poszedłem sprawdzić o co się tak pozabijali i wychodzi na to szefie że trafiliśmy na żyłę złota ! – Tupik aż zeskoczył podekscytowany z krzesła po to by chwile później znów się nań wgramolić

No nie dosłownie, ale żyle niewiele ustępuje. Tam w wąskim przejściu gdzie ja przecisnę się bez problemu ale rosły człowiek to już nie, tam dokopali się do krasnoludzkiej strażnicy, coś co wygląda na większy kompleks , o proszę to dla szefa przyniosłem, na pamiątkę – Halfling raz jeszcze zeskoczył z krzesła by podarować szefowi krasnoludzki sztylet , oczywiście trzymając go za ostrze.

Może to niewiele , ale tyle zdołałem wynieść, jest tam sporo kolczug, zbroi, broni, na moje oko z kilkaset sztuk złota w orężu, jak nie więcej a i to wygląda mi jedynie na przedsionek do lepszych skarbów. – Być może gra świateł ale miał wrażenie że kislevicie dosłownie zabłysły oczy…

- Jest tam dalej przejście, drzwi bez klamki, zabezpieczone krasnoludzkimi runami – o takimi przerysowałem
– hallfing pokazał swój rysunek nie zmniejszając własnej ekscytacji całym znaleziskiem.

Magiczne na pewno bo same się świeciły i tak po prawdzie to dalej nie byłem w stanie przejść… aaa byłbym zapomniał , pytał szef o mój wygląd. Pułapki. Krasnoludzkie psia jego mać wybuchowe pułapki , pierwsza klasa nawet ja nie dałem im rady a przecież w fachu jestem nie od dziś – powiedział wypinając dumnie pierś .

Takie pułapki to nie byle co i nie stawia się ich do zabezpieczenia byle czego więc mówię szefowi. Żyła złota. No ale pojawiła się jeszcze jedna trudność inaczej z pewnością przytargałbym jakąś kolczugę czy dwie … Najemnicy od Krzywonosego … chmmm to znaczy nie mam pewności czy to od niego , ale to jedyna osoba która mogę w tej chwili podejrzewać zjawili się w tej kopalni i ją obstawili , na moje oko z czterech albo pięciu ludzi, choć znając Arnolda pewnie jeszcze dośle kilku chłopa. I wie szef , wymknąłem się im by wszystko opowiedzieć.

Tupik odsapnął w końcu po długiej opowieści – Potrzebował bym medyka, krótkiego wypoczynku, z pół tuzina wsparcia , jakichś chłopaków co lubią i umieją się bić, choć kilku więcej tez nie zaszkodzi, z przewagą liczebną szybciej nam pójdzie , mniejsze straty będą a i szansa że któryś umknie i doniesie Krzywonosowi znacząco się ograniczy. No i wóz jakiś, worki na łupy , skrzynie może… Oczywiście jak szef sam chce przewodzić całej wyprawie to jasna sprawa – halflimgowi naprawdę było obojętne i choć wątpił by sam Krasnikov chciał się fatygować do kopalni gliny by odwalać brudną robotę – to jednak nie mógł tego wykluczyć, a już na pewno nie chciał by wyglądało to tak jakby sam zamierzał się szarogęsić. Cała decyzja należała do szefa, on tylko uszykował grunt.

– A no i jakiś kontakt z magiem, uczonym by się przydał bo bez rozszyfrowania tych run , bez jakiegoś ich odbezpieczenia to po prawdziwe skarby się zwyczajnie nie da. – zakończył mając nadzieje że szef był w tym momencie tak samo zadowolony z halflinga jak on sam z siebie… I że oczywiście poprze to zadowolenie konkretami, najlepiej żółtymi...
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 08-09-2021 o 22:48.
Eliasz jest offline