Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-09-2021, 10:02   #102
Arvelus
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację

Paladyn odłożył dziewczynę prosto do łóżka, nakrył kocem i ucałował na dobranoc. Po drodze obwąchał trochę teren czy nie byłoby ochoty na powtórkę z poprzedniej nocy, ale klejące się oczka, wzdęty brzuch i jej zupełnie a-erotyczne reakcje jasno mu powiedziały, że teraz to ona chce tylko spać i trawić, więc się nie narzucał.
- Potem - szepnął do siebie głaszcząc ją po skroni.

Przyklęknął przy kufrze w którym miał swoje rzeczy z magazynu i wyciągnął z niego swój miecz.
- Przydasz mi się - szepnął do niego wychodząc z izby.

Endymion wrócił do pokoju… ogolony. Był to długi proces, bo od lat tego nie robił i nigdy adamantowym ostrzem… łatwo mógł się nim skaleczyć do kości czy ucho uciąć.
- Więc jednak wcale nie byłeś taki stary, tylko zaniedbany… - powiedział wcześniej do siebie gdy obejrzał się w zwierciadle po zakończeniu i już wtedy widział spojrzenie siostry pod tytułem “a nie mówiłam, JEŁOPIE!?” i niemal bezwiednie przewrócił oczami i uśmiechnął się do tej wyimaginowanej sceny.

Kolejne dwie godziny Endymion spędził siedząc na swoim łóżku. Wokół niego rozłożone kilka listów, a na kolanach deseczka i powoli zapełniana kartka papieru, a słowa zaczynały się od “Hej, siostrzyczko…”. Regularnie odwiedzał Murshę, ale jej trakt nie służył, a on nie potrafił usiedzieć w miejscu. Niestety trakt też nie służył regularnej korespondencji, więc to główne Endymion wysyłał listy, ale gdy wiedział, że gdzieś będzie kolejne miesiące to siostra nie pozostawała dłużna. Pisał o wszystkim. O tym jak w Scornubel przegadał lokalnych. Kilka słów o Ettinie. O karczmie i tej biednej dziewczynce z bliznami… jak głupio próbował szukać analogii i ekranował pół swojej historii na nią by się tylko okazało, że co ją spotkało było znacznie prostsze i szybsze, choć wcale nie mniej okrutne. I ostatecznie nie zmieniło to nic. Musiał jej pomóc. “Nie mogłem zostawić tej biednej kruszyny samej na świecie”. Drżącą dłonią, i ze szklanymi oczami pisał też o Agamemnonie.


Szybko się złapał, że w liście spłycał i skracał wszystko co się działo, poza tym co dotyczyło Amzy. Tam rozpisywał się na całe akapity opowiadając nawet o jej uśmiechu gdy wybrała osiołka z łatką na oku i ile radości mu sprawiło gdy bawiła się magicznymi rękawami tworzącymi iluzoryczny ubiór. Jak ciepło się na sercu robiło i jak łatwo mu było sobie wyobrażać, że będzie się nią opiekował tak długo póki dziewczyna nie stanie się zupełnie samodzielna. Unikał słowa “ojciec”. Nie brzmiało właściwie, ale był pewien, że Mursha zrozumie intencję… a potem jak zaczęło robić się… inaczej.

Ciszę w komnacie, pisanie listu, i spokojny oddech śpiącej Amzy, przerwało nagle…

Paladyn przerwał na chwilę pisanie ale ostatecznie tylko uśmiechnął się pod nosem i kontynuował.


“Pomogłaś mi” pisał już niedługo dalej


Pisał to nie mogąc zmazać uśmiechu z ust. Nie wchodził w szczegóły. Napisał kilka zdań o tym jak yeti ją porwały, pomijając, że jego plan ratunku Amzy zakładał jego śmierć. Do tego Mursha miałaby bardzo mieszane uczucia.


Zakończył list, po czym go podpisał, przeczytał jeszcze raz i zwinął w tubie z zamiarem późniejszego wysłania go gdy nadarzy się okazja. Prawdopodobnie w Hluthvar, choć może kapłanki mają jakieś metody...

- Amza, kuszyno - szeptał przycupnięty przed dziewczyną paladyn lekko ją szturchając, kiedy posprzątał po pisaniu.
- Hmmm? - Mruknęło dziewczę z twarzą skrytą w burzy włosów.
- Mają tutaj gorące źródła podobno. Idę się wygrzać aż się roztopię. Idziesz ze mną?
Zaproponował czekając aż Amza otworzy oczy… był ciekaw jej reakcji na jego ogoloną facjatę.
- Mhhhmmm… dobrze… ale najpierw muszę na bok… - Wymruczała ponownie Amza, nie otwierając jednak żadnego oczka. Poruszyła się za to, i to aż o parę centymetrów.
Endymion był… cierpliwy. Dał jej dobre pół minuty nim ponownie się odezwał rozbawiony
- W porządku, to jeszcze raz taki ruch, a potem jeszcze dziesięć razy i za dwie godziny może będziemy na miejscu.
- Już, już… - Dziewoja… wystawiła jedną nogę spod kołdry. Nie dotknęła jednak stopą podłogi. I tyle.
- Hmmm… - Endymion znów dał dziewczynie koło pół minuty. Chwycił dwoma palcami jej mały palec i pociągnął go delikatnie jakby chciał motyla przenieść nie robiąc mu krzywdy… gdy nie dostrzegł efektu westchnął teatralnie i wstał.
- Cóż… najwyraźniej pójdę sam - rzucił zadziornie - ciekawe czy jakieś siostrzyczki dotrzymają mi towarzystwa…- rzucił pytanie w powietrze potupując w miejscu nogami jakby odchodził od łóżka.

Amza momentalnie zerwała się z łóżka, i jeszcze nie do końca wyprostowana, po ledwie coś jakby pół kroku w niby biegu… przygrzmociła w Endymiona. Pochwyciła się go jednak za poły koszuli, po czym powoli wyprostowała.
- Ha...ha… - Mruknęła, podnosząc twarz ku jego twarzy, i w końcu…
- Ha? - Zobaczyła zmianę, jakiej Endymion dokonał w swym wizerunku. Jej oczka zamigotały.

Paladyn rozłożył ręce w prezentacyjnym geście… po chwili pokręcił zachęcająco dłońmi
- No nie trzymaj mnie w niepewności. Podoba się? - z pełną świadomością łowił komplementy.
Amza stanęła na paluszkach stóp, i zarzuciła Orkowi dłonie na kark. Lekko pociągnęła go ku sobie, by się pochylił.
- Bardzo - Powiedziała ze słodkim uśmiechem, po czym pocałowała go, a paladyn ani chwili nie pozostał dłużny. Chwycił dziewczynę oburącz za talię wziął na ręce… całkowitym przypadkiem jedną z rąk chwytając ją niepraktycznie za pośladek, z dwoma “omskniętymi” palcami… wciąż całując, i ścisnął mocniej za tyłek, zadowolony.
- Ta kąpiel będzie ciekawa.
- Ja… um… muszę… - Amza walczyła z jego ustami - ...muszę… umm... do wychodka! - W końcu powiedziała dziewoja.
- Iiii… tu nadchodzi Pogromca Nastroju, Niszczyciel Erotyki - zaśmiał się Endymion, mówiąc do siebie w dziwnym, wyjątkowo dźwięcznie brzmiącym języku - Jasne, Kruszyno - powiedział już do Amzy we wspólnym wciąż się uśmiechając i postawił ją na ziemi.
- Ech ty… - Pacnęła go dłonią po torsie, po czym wsadziła stopy w pantofle, i ruszyła do drzwi komnaty. Otwierając je, spojrzała jednak jeszcze na Endymiona z uśmieszkiem.
- A co, jak tam ktoś będzie? - Powiedziała… pokazując Paladynowi język, i wyszła.
- To skorzystasz z drugiej kabiny! - krzyknął za dziewczyną śmiejąc się i położył się na łóżku zaplatając palce na karku, czekając na dziewczynę.

***

Amza wróciła niemal po kwadransie… i w końcu mogli poszukać tych łaźni, czy co to tam miało być. Pytanie jednak gdzie? Sama informacja "pod klasztorem" to chyba jednak było za mało… ale z całą pewnością siebie, bez cienia zawahania Endymion poprowadził ich… gdzieś. Ogólnie starał się iść w dół póki nie nadeszło wybawienie w postaci widoku jednej z sióstr kręcącej się z jakimiś drobnymi obowiązkami.
- Przepraszam… - zagadał do niej aby zwrócić na siebie jej uwagę - powiedziano mi, że możemy skorzystać z gorących źródeł pod klasztorem, ale nie dopytałem jak tam dojść… poratowała by mnie siostra nim moja urocza towarzyszka zorientuje się, że nie mam pojęcia gdzie nas prowadzę? - zapytał się konspiracyjnym tonem w pełni świadom, że Amza słyszy każde jego słowo.
- Ojjjj… sami tam nie traficie. To trochę zbyt trudno wyjaśnić - Odparła z uśmiechem kobieta.
- Hmmm… - zmarszczył brwi paladyn - A czy w takim razie siostro… - paladyn zawiesił głos pytając kobietę o imię.
- Ravi.
- Więc siostro Ravi…
- Samo "Ravi" starczy - Uśmiechnęła się… wprost z politowaniem rozmówczyni.
- To jest Amza, a ja jestem Endymion. Czy byłoby wielką upierdliwością gdybym bardzo ładnie cię Ravi poprosił o zaprowadzenie nas? Tylko tak daleko aż będzie dało się łatwo wyjaśnić… nie chcemy marnować twojego czasu.
- Wieczory wszystkie mamy wolne, to czas odpoczynku. Zajmuję się tu paroma drobiazgami z własnej woli… i tak, oczywiście, mogę was tam zaprowadzić - Powiedziała Ravi, uśmiechając się do obojga, po czym coś szepnęła cicho, i oboje byli świadkami małej magicznej sztuczki.

- Proszę - Podała zaskoczonej Amzie kwiatek.
- Dz...dziękuję - Powiedziało dziewczę, i po chwili wahania… wplotło go sobie we włosy.
- Chodźmy więc? - Ravi wskazała dłonią kierunek.

Paladyn kiwnął głową
- Dziękujemy, Ravi.
I poszedł za kobietą.

W życiu by tam sami nie trafili. Dwa piętra w dół, masa korytarzy, drzwi, korytarzy, schodów… i w końcu, za kolejnymi drzwiami, rozpoczęły się już dosyć nierówne, kamienne schody prowadzące wśród niemal zerowo ociosanych ścian z kamienia. Wszędzie zaś płonęły pochodnie o zielonym ogniu.
- Schodami w dół, i już jesteście - Powiedziała Ravi z miłym uśmiechem, wskazując na zejście… do podziemi?
- Jeszcze raz bardzo dziękujemy Ravi. Bez ciebie byśmy nie dali rady.
- Nie ma za co, miłej kąpieli - Pożegnała się z nimi kobieta.

Endymion jeszcze raz szybko powtórzył w myślach punkty orientacyjne… od kiedy tylko dotarło do niego, że droga jednak jest skomplikowana to zaczął zapamiętywać ją aby być w stanie wrócić na wypadek gdyby Ravi nie było w pobliżu aby uratować jego dumę.
- Chodź, kruszyno… - wziął dziewczynę za rękę i sam poszedł przodem. Aby móc ją asekurować gdyby utraciła równowagę na nierównych schodach. Na wyrost, zdawał sobie sprawę, ale jego paranoja po zajeździe została tylko wzmocniona po wydarzeniach z futrzakami. Amza miała nieco obaw i wątpliwości, schodząc do podziemi, dała się jednak poprowadzić…

Schodów było chyba i ze sto.

Im jednak byli głębiej, tym robiło się cieplej, a i w końcu pojawiło się uczucie wilgoci, nieco duchoty, i plusk wody. To zaś, co tam zobaczyli, naprawdę ich zaskoczyło.



Piękne jaskinie, zalane wodą… ciepłą wodą. I oczywiście brak jakichkolwiek kabin, czy co tam Endymion wcześniej Amzie proponował. Były trzy ławeczki, gdzie na jednej z nich leżały czyjeś trzy kupki ubrań, oraz pod nimi stały trzy pary kobiecych butków.

Do tego na ścianie, na chyba ze dwóch tuzinach haczyków wisiały ręczniki, i tyle. Oprócz tego, kolejne pięć kamiennych schodków prowadziło prosto do wody.

Paladyn stanął nad brzegiem jeziora wypatrując właścicielek ubrań. Jego plan “ciekawej” kąpieli trochę się sypał, bo naiwnie liczył, że będą tu sami.
- No tak… gorące źródła i wolne wieczory. Też bym tu grzał tyłek po kilka razy w tygodniu.
- Jak tu faaaj… - Amza urwała w pół zdania, widząc czyjeś ubrania na ławeczce, i zerknęła z zaciętą minką na Endymiona, który analizował sytuację… było kilka jaskiń, a z tego miejsca można było swobodnie płynąć do trzech z nich, ergo: nie wiedział w której spotkali by kapłanki i ich nie widział nigdzie.
- Hop, hop! Dziewczęta i panie - zawołał nieco głośniej, wiedząc, że woda i tak poniesie jego głos - mogę zapytać w którym basenie jesteście?!
Nie usłyszawszy odpowiedzi Endymion skierował palcem na jeden z nich i zaczął dziecięcą wyliczankę.
- Tam - palec wskazywał prawą gdy ją skończył - najwyżej zmienimy jeśli źle wybrałem - uśmiechnął się do Amzy, zrzucił z siebie koszulę i przez chwilę się rozglądał póki na widok nie wróciły mu ławeczki. Zostawiał na jednej z nich kolejne elementy ubioru aż był zupełnie goły i wesoły… na co Amza na moment przysłoniła oczka dłońmi i zachichotała.
- No co ty, tak całkiem? - Wymruczała.
- A co? Coś czego nie widziałaś? - zapytał śmiejąc się i podszedł bliżej do wody

Po chwili, z wieeeelkim ociąganiem jednak i ona zaczęła się rozbierać. Pozostała jednak zarówno na górze jak i na dole ciała w bieliźnie.

- Albo coś czego ja nie widziałem? - zapytał z teatralnie rozczarowaną miną po czym zszedł na pierwszy stopień zanurzony w wodzie, wyraźnie coś oceniając…
- No ale wiesz… nie jesteśmy tu sami… - Powiedziała cichym tonem dziewoja, do niego podchodząc.
- Miejsca jest dość aby nie usłyszały jak wołałem - odparł Endymion cofając się trzy kroki w stronę ręczników, po czym odwrócił się i w tych trzech krokach rozpędził i wyskoczył w górę.
- Iii BUM! - zakrzyknął zwijając się w kulkę na ułamki sekund przed uderzeniem. Został chwilę pod wodą w niemym krzyku gdy woda okazała się wspaniała, ale zbyt gorąca na tak nagłe zanurzenie.
- Haaaah… - wyprostował się z szeroko otwartymi oczami i wziął głęboki wdech - NIE powtarzaj tego za mną. To NIE było mądre! - “pouczył” dziewczynę, ale śmiejąc się nie brzmiał ani odrobinę poważnie.
Amza roześmiała się. Tak naprawdę wesoło, dźwięcznie, cudownie. Pokręciła głową, po czym ruszyła schodkami, powoli wchodząc do wody.
- Nic sobie nie zrobiłeś? Uuuuuuaaaaa… ale ciepła… - Powiedziała wyraźnie zadowolona, schodek po schodku schodząc coraz niżej, a gdy woda sięgała jej już pępka, przywołała skinieniem paluszka Endymiona do siebie.
- Tylko moja duma ucierpiała - odparł z uśmiechem po czym uniósł brew pytająco i podszedł do dziewczyny - Czym mogę pani służyć? - zapytał z doskonałą wręcz manierą.
- Łap mnie! - Pisnęła dziewczyna, rzucając się tak po prostu w przód. Zrobiła to dosyć nieudacznie, wyciągając do niego ręce i odchylając głowę w bok, jakby nie chciała zamoczyć twarzy… taki proste, dziewczęce rzucenie się do przodu w wodę, w kierunku Orka.
Endymion zareagował błyskawicznie. W pół kroku był już przed dziewczyną, trochę z boku… złapał ją jedną ręką w talii, drugą dokładając ułamek sekundy potem w okolicach łopatek. Złapał ją i zamaszystym, sierpowym ruchem, wykorzystując już jej pęd, podrzucił ją nieco w górę i zmienił chwyt… nogi dziewczyny oplotły się wokół jego pasa, gdy on ją podtrzymywał lewą ręką od dołu, a prawą drapał czule między łopatkami
- Tsk tsk tsk… złapana. I co teraz? - zapytał ze złowieszczym uśmiechem, gdy powolnymi krokami cofał się na głębszą wodę.
- Ejjjj… ja słabo pływam… - Cicho zaprotestowało dziewczę, mocniej Endymiona obejmując.
- Hmmm… - zmarszczył brwi w konsternacji - To mnie nie uratujesz jak się topić zacznę?
Amza z kolei uniosła brewki.
- Ummm… a ty nie umiesz pływać? - Powiedziała.
Przez chwilę Endymion milczał rozważając możliwe odpowiedzi aż w końcu odpuścił.
- Gotuję lepiej niż pływam. Kiedyś byłem w tym lepszy… no ale to było dawno, więc aktualnie bym przyjął, że w tak spokojnym zbiorniku pływam akurat wystarczająco dobrze. Reguła pierwsza: nie panikować. Utrzymanie się na wodzie jest bardzo łatwe póki się nie panikuje. A ty pływasz słabo, czy nie pływasz? - zapytał bez cienia “złowieszczych planów” w głosie.
- No tak trochę umiem… ale słabo… - Amza próbowała wyzwolić się z objęć Orka, chyba by pokazać co potrafi.
Paladyn stojąc na dnie, z wodą sięgającą prawie szyi, poluzował chwyt, powoli opuścił ją całą do wody i zupełnie puścił, pozostawiając jedną wyciągniętą rękę aby mogła się wesprzeć gdyby chciała. Amza uśmiechnęła się, trzymając jego ręki, i okręciła tyłem do niego, po czym ruszyła przed siebie, płynąc jak żabka… i mało pod wodą Endymion nie zarobił piętą w bardzo wrażliwe miejsce. A dziewczę płynęło, płynęło, i po 3 metrach… bul bul bul i jej nie było.
Paladyn westchnął ruszając do znikającej pod wodą dziewczyny. Sięgnął ręką w dół i wyciągnął ją na powierzchnię obejmując w talii.
- Chyba kiedyś widziałem kogoś pływającego w tym stylu… hmm… a nie, to był kamień…
Dziewczę objęło go nogami w pasie, a rękami za kark. Przez chwilę kaszlała i pluła wodą… w końcu przetarła oczko.
- Baaardzo zabawne - Powiedziała ze skwaszoną minką Amza, a Paladyn ujął twarz dziewczyny w dłoń i pocałował ją w czoło na pocieszenie. Uśmiechnęła się, po czym zaczęła się po nim wdrapywać, jednocześnie również i wokół niego. Gdy zaś znalazła się na jego plecach, obejmując za kark…
- A tak ze mną dasz radę? - Spytała.
- Powinienem dać radę. Kiedyś nauczę cię lepiej pływać, ale przed tym sam będę musiał sobie przypomnieć technikę. W razie czego… pamiętasz regułę pierwszą?
- Gwizdek?? - Powiedziała Amza, i zachichotała.
- Jak ja ci gwizdnę… - Odparł Paladyn i zaśmiał się razem z nią, po czym popłynął z dziewczyną na plecach najpierw prosto, a potem w kierunku do prawej jaskini.
- Myślisz, że trafimy na kapłaneczki? - zapytał zadziornie Endymion gdy byli już dość głęboko.
- Hmh - Prychnęła jedynie dziewczyna w odpowiedzi…

… a po kilkunastu metrach, Endymion wywołał chyba przysłowiowego wilka z lasu. W jaskini po prawej, urzędowały trzy nagusieńkie kobietki, pluskając się wesoło, piszcząc, i chichocząc. Była i… Amara?? Która również naga, właśnie skakała z jakiś dwóch metrów do wody na główkę, tuż obok obu miejscowych panienek. Nikt z roześmianego towarzystwa jeszcze nie zauważył Endymiona i Amzy, oddalonych o jakieś dobre 20m.

Paladyn zatrzymał się w miejscu, ugryzł w język powstrzymując o jeden żart za dużo, ale to była babska impreza. I już miał zamiar zamknąć oczy zapisując w pamięci przyjemny widok… gdy przed jego oczami pojawiła się dłoń Amzy, zasłaniająca widoki.
- Płyń dalej? - Szepnęła dziewoja i poczuła jak lewa brew orka się uniosła.
Paladyn wzruszył ramionami i powoli popłynął dalej… Dalsza droga prowadziła do wielkiej formacji skalnej, którą można było opłynąć wokół, co też uczynił, a następnie pojawiła się odnoga w lewo, do kolejnej jaskini…
- Głęboko tu? - Spytała w pewnym momencie Amza, a Ork zerknął w dół. Hmmm. Były ze trzy metry, może nawet cztery.
- Odrobinę. Może kilka metrów… - odpowiedział paladyn, a ręce na jego karku odrobinkę mocniej go złapały, ale nie dusiły...

Na formacji skalnej, opływanej wokół, Endymion zauważył małe nisze, chyba specjalnie wykute, gdzie można było sobie usiąść, pozostając teoretycznie nadal do pasa w wodzie…
Endymion rozłożył się wygodnie obejmując Amzę i zamyślił z marsową miną zbierając się do rozmowy której wcale nie chciał przeprowadzać.
- Kruszyno, słuchaj… - zaczął zupełnie niewesołym tonem, dużo innym od tego którym zwykle z nią rozmawiał
- Hm? - Przycupnięta obok niego Amza zerknęła w twarz Endymiona.
- W Hluthvar ci powiedziałem, że dziewięć z dziesięciu misji jest nudniejsza niż się to przedstawia w balladach. Okazuje się, że to jest ta jedna na dziesięć. Może nawet jedna na sto. Każdy kolejny krok który stawiamy jest trudniejszy i bardziej niebezpieczny - mówił paladyn patrząc przed siebie, gdzie woda graniczyła ze skałą. A Amza przytuliła policzek do jego torsu i słuchała…gdy ten zbierał się w sobie by powiedzieć coś czego bardzo nie chciał mówić.
- Zostaniesz w klasztorze kilka dni… odbiorę ciebie wracając, a po powrocie do Hluthvar rozważę, czy nie odłożę na jakiś czas poszukiwania przygód - Endymion zamilkł wyczekując reakcji dziewczyny. Cisza… cisza i jedynie ich oddechy.

Długa cisza.

Amza poruszyła główkę i znowu spojrzała w twarz Orka. Miała migoczące łezki w oczach.
- Ale… ale ja nie chcę… Nie chcę tu zostawać… bez ciebie… - Zadrżały jej usteczka - I… i nie chcę, żebyś…. żebyś rezygnował ze wszystkiego dla mnie… - Powiedziała łamliwym głosikiem.

- Amza… gdy dziś rano ten futrzasty… on cię porwał. Żyjesz dlatego, że chciał nas zwabić do swojego stada. Mój plan ratowania ciebie zakładał, że ja nie wrócę bo nie widziałem innego sposobu. Gdyby nie Gabriel ze swoją magią i Bharrig i jego przywołania to tak by się to pewnie właśnie skończyło - paladyn spojrzał na dziewczynę chwytając ją za rękę
- Ja nie mogę cię stracić - powiedział powoli, z całą swoją determinacją. A Amza zmarkotniała, po czym nieco opuściła głowę w dół, wpatrując się w tors Paladyna, do którego po chwili przytknęła czoło. I zaczęła chliptać.
- Ale… ja… chlip, chlip… ja będę… bardziej uważała… przepraszam…
Paladyn przytulił dziewczynę ze wszystkich sił.
- Tu nic nie jest twoją winą. Wręcz przeciwnie. Wszystko jest twoją zasługą. Pierwszy raz od… od kiedy przestałem być Shurą, a przyjąłem imię Endymion czuję się ze sobą... dobrze. To dzięki tobie. Przez całe TO życie nie widziałem dla siebie żadnego celu innego niż uczynić jak najwięcej dobra przed tym jak wreszcie odnajdę swoją męczeńską śmierć, bo nie wierzyłem by cokolwiek mniejszego niż śmierć w słusznej sprawie mogłoby sprawić bym wreszcie odkupił swe winy. Kruszyno… Shura był potworem. Najprawdziwszym potworem - powiedział z bólem i wstydem - To jest ten chaos i syf w mojej głowie o którym mówiłem wczoraj w nocy. A teraz… kiedy cię trzymam… gdzieś tam z tyłu głowy kiełkuje mi wspaniała myśl, że może już starczy, że może moja krucjata jest skończona i teraz mam prawo być szczęśliwy. Z tobą… I jestem przerażony myślą w jaki chaos i syf bym wpadł gdybyś zginęła przeze mnie.

Amza przez dłuższy czas słuchała Endymiona, z przytkniętym czołem do jego torsu… raz siorbnęła przez nosek, raz otarła chyba łezki dłonią. Nie podnosiła jednak spojrzenia w górę, uspokajając oddech.
- No to… - Powiedziała w końcu cichutko, powoli unosząc spojrzenie. W jej oczach zdziwiony Ork zauważył "iskierki".
- No to… od tej pory… - Dziewoja wyswobodziła się niespodziewanie z jego objęć, po czym… usiadła na Paladynie okrakiem, z rumieńcami pojawiającymi się momentalnie na policzkach - …teraz już zawsze ci będzie dobrze Endymionie. Ze mną - Powiedziała niespodziewanie poważnym tonem, po czym jednym zdecydowanym ruchem ściągnęła skrawek materiału kryjący jej piersi, i przylgnęła do mężczyzny, całując go namiętnie w usta. Myśli i tętno paladyna momentalnie przestawiły się na zupełnie inne obroty. Ręka zawędrowała po jej plecach chwytając delikatnie za kark i unosząc w górę, gdy nawet na wdech nie przerywał pocałunków, a drugą ręką już przesuwał jej bieliznę na bok. Nakierował się na nią i oderwał się wreszcie od jej ust… dla powietrza i aby patrzeć jej w oczy i na jej ekspresję gdy ją powoli opuszczał. Amza zadrżała na całym ciele i również cichutko westchnęła, gdy Paladyn ją nabił na swoją "lancę"... a potem się uśmiechnęła. Uśmiechnęła tak słodko, obejmując kark Endymiona, i powolutku zaczęła ruszać biodrami, wśród chlupotu wody, w której siedzieli.
- Kocham cię - Szepnęła niespodziewanie, głęboko oddychając zarumieniona, taka cudowna dla niego w tej chwili, jeszcze bardziej niż zwykle, piękna… na kilka momentów ork znieruchomiał… patrzył na nią tak jakoś… z nie-do-końca-wiarą. “To zaszło za daleko. Skrzywdzisz ją! Nie zasługujesz na to ani ona nie!” krzyczał jego demon głęboko z wnętrza… ale ten krzyk był już ledwie szeptem. Otrząsnął się i znów przyciągnął jej usta na spotkanie swoich jakby jutra miało nie być.
- Powiedz to jeszcze raz - szepnął jej do ucha z… żądaniem i wyczekiwaniem.

Dziewoja uśmiechnęła się, po czym znowu ucałowała jego usta, cały czas poruszając bioderkami. Jedną z dłoni, nawet na chwilę pogłaskała jego policzek.
- Kocham cię - Powiedziała unosząc się na nim odrobinkę w górę - Kocham cię - Biodra wróciły w dół - Kocham. Kocham. Kocham… ochhh… - Amza poruszała się na nim nieprzerwanie, zarumieniona, uśmiechnięta, szczęśliwa.

Endymion nie rozumiał tego, nic a nic bo słyszał te słowa już wcześniej, ale teraz pierwszy raz nie rodziły dyskomfortu i smutku… w tej chwili pierwszy raz je akceptował, a to zupełnie zmieniało jak rezonowały mu głowie.
- Moja gwiazdka na niebie… - mówił niskim głosem wibrującym trochę jak mruczenie wielkiego kota - słońce i księżyc - pieszcząc ją po boku i plecach, z drugą ręką na jej krzyżu, delektując się każdym ruchem jej bioder, każdym grymasikiem na jej twarzy, wygiętymi brewkami, każdym razem gdy zagryzała wargę albo otwierała usta szeroko, powolutku zaczynając już pojękiwać z rozkoszy… a wtedy coś dotknęło stopy Paladyna pod wodą. Wysuniętej stopy poza skarpę, gdzieś w wodzie, gdzie nagle stało się piekielnie gorąco.
Pół sekundy. Tyle paladyn odrzucał od siebie myśl nim dotarło do niego, że coś się stało, że coś może jej grozić. Przycisnął Amzę mocno do siebie chwytając ją w talii i zerwał się na brzeg, odpychając nogami od wykutego schodka i podpierając drugą ręką.

Coś przepłynęło w wodzie, i na moment było widać… płetwę grzbietową?? Wyglądała dosyć złowieszczo.

- Schowaj się za mną! - Paladyn zgarnął Amże ręką ustawiając ją za sobą, obniżając pozycję i zaciskając pięści gdy szykował się do walki i klnąc w brutalnej orczej gwarze w myślach, że nie zabrał ze sobą broni.

To coś zniknęło w głębi… by po chwili z niej wypływać prosto ku powierzchni. Oddalone było od nich jednak o jakieś dobre dwa metry…

Pluuuusk!




Egzotyczna piękność-potworek(??), chichocząca na całego, przypatrująca się zbaraniałemu Endymionowi z… "lancą" wciąż w gotowości bojowej, i pobladłej, wystraszonej Amzie przycupniętej za nim, zasłaniającą rękami piersi.

- Nabrałam was? Hihihihi, nabrałam! - Powiedział radośnie ich dziwny gość, przyklaskując w dłonie. A oni oboje wyczuli od niej niesamowite ciepło, bijące nawet z dwóch metrów. Wzrok czerwonej z kolei na dwie sekundy był wbity w krocze Orka… i aż na momencik dziwaczna istotka przygryzła usteczka.
Paladyn poluzował pozycję dopiero gdy zmysłem paladyskim nie wyczuł w niej szczypty zła.
- No przepraszam… nie gniewajcie się. To taki żarcik dla "nowych".... zgubiliście coś - Czerwona wyciągnęła w ich stronę, trzymany w swojej dłoni, parujący biustonosz Amzy.
Endymion zamknął oczy i spuścił powietrze z twarzą skierowaną w górę
- Ilâve os ehlsheël… ilâve!
- Dwie minuty, dwie! - przetłumaczył na wspólny z “wyrzutem” do… salamandrzycy? Ale głos mu się śmiał
- Nie bój się, Kruszyno - powiedział odwracając się i uśmiechając uspokajająco - wszystko jest w porządku… i wrócimy jeszcze do tego tematu - powiedział puszczając jej oczko.
Podszedł do czerwonej, ale gdy już był dość blisko aby wziąć od niej zgubę musiał zasłaniać twarz drugą ręką bo żar bił jak z głębi pieca kowalskiego. Cofnął się bez zbytniego pośpiechu i oddał ją Amzie, po czym sam… dopiero teraz zwracając uwagę na swoją zupełną nagość usiadł na ziemi krzyżując nogi… i skrzywił się gdy zdał sobie sprawę, że to nic a nic go nie zasłoniło.
- W porządku, więc może po pierwsze… oczy mam tutaj - zaśmiał się pod nosem wskazując palcami swoje źrenice - Po drugie… dwie minuty, dwie! Tak, jeszcze się z tym nie pogodziłem! Po trzecie. Ten wróbelek za mną to Amza, a ja jestem Endymion.
- Jestem Refremo, miło was poznać! - Czerwona kobietka ślicznie się uśmiechnęła do obojga - I jeszcze raz wybaczcie psikus… - Cofnęła się nieco w wodzie, jakby płynąc na pleckach, i oczywiście prezentując przy tym swoje dwa skąpo odziane, duże i kształtne, kobiece walory.
Paladyn odwrócił głowę trochę w bok i zamknął oczy powoli spuszczając parę, bo pomimo że kobieta oddalała się to jakoś tak goręcej się zrobiło. Odwrócił swoją uwagę poświęcając ją Amzie, oceniając jak reaguje na sytuację. Dziewoja w tym czasie, najpierw przepłukała w wodzie oddany staniczek(bo był naprawdę gorący), a później przycupnęła za Paladynem, zakładając go. Gdy skończyła, uwiesiła się na plecach Endymiona, obejmując jego kark, i wpatrując się w Refremo.
- Śliczniusia jest, rybia wredotka... - Szepnęła Orkowi do ucha.
Paladyn patrzył na dziewczynę przez moment z ukosa gdy świadomie-naiwna wyobraźnia podsuwała mu przed oczy baaardzo przyjemne scenariusze… zupełnie ingnorując, że wszystkie groziły poważnymi poparzeniami.
- Yhym… i doskonale o tym wie - odpowiedział Amzie i zwrócił się do Refremo - To gorąco… skąd ono się bierze? Masz jakieś połączenie z planem ognia? Jesteś jakimś rodzajem wodnej salamandry? - pytał Endymion z nutą ekscytacji w głosie - Nigdy nie spotkałem nikogo twojego rodzaju… ani, swoją drogą, żadnego nie-humanoida taaak… urokliwego.
- Woda naturalnie ciepła, ale i ja ją dodatkowo podgrzewam - Czerwona kobietka zatoczyła małe kółko pływając na plecach… jej ogon, nieco widoczny pod wodą, był naprawdę dosyć długi, i bardziej przypominał wężowy, niż jakieś "rybki".
- Tam na dole, głęboko pod górą, tam dopiero jest gorąco, że cho cho… - Zaśmiała się Refremo, po czym zerknęła na Orka i… puściła oczko - Też jesteś niczego sobie…

Amza zamrugała ślipkami.

Endymion rzucił spojrzenie na dziewczynę oceniając jej reakcje… nie wyglądała na złą, czy zazdrosną… co go zaskoczyło. Bardzo pozytywnie zaskoczyło... jeśli rzeczywiście tak było a nie jego wciąż wrząca krew nie podpowiadała mu tego co sam chciał dostrzec.

- No właśnie teraz nie woda mnie interesowała tylko ty. Gorące źródła to coś spotykanego, ale aura jak twoja… widziałem to tylko u żywiołaków ognia i słyszałem, że salamandry tak mają, ale żadne z nich nie dałoby się zanurzyć w wodzie. Jesteś dla mnie zagadką.

Refremo zaśmiała się perliście…
- Moimi przodkami była Efreeti i męska Salamandra ognia. Gdzieś po drodze napatoczyła się również Syrenka. Był chyba i ludzki mężczyzna... Istny misz-masz rasowy, i oto jestem! - Uniosła energicznie rączki w górę, a dwie śliczne półkule na jej torsie podskoczyły, przyciągając wzrok Endymiona. Paladyn przełknął ślinę i wyszło to znacznie głośniej niż się spodziewał.
- Niesamowite… - Znowu zerknął na Amzę, chwytając ją za kostkę u nogi i ściskając dwukrotnie.
- Ta rozmowa jest dla ciebie komfortowa, Kruszyno?
- Ummm… stało się coś? - Mruknęła Amza.

A w tym czasie Czerwona nagle zanurkowała, znikając im na chwilę z oczu.

Paladyn patrzył na dziewczynę trochę dłużej, po czym sięgnął ręką za jej głowę i przyciągnął ją do pocałunku
- Uwielbiam cię - stwierdził krótko - ale ciekawa osóbka. Ciekawa jak cholera. Choć z bardzo złym wyczuciem czasu - dodał śmiejąc się. Amza z kolei naparła nieco mocniej swymi piersiątkami na plecy Endymiona.
- Ja nigdzie nie odpłynę… - Szepnęła i zachichotała.
- Wiem… - odpowiedział po czym dodał z wrednym uśmiechem - bo pływasz z gracją upuszczonego kamienia
- Osz ty… - Powiedziała Amza i… ugryzła Orka w ucho. Nie za mocno, ale i nie za lekko. I nie puszczała.
- Ała, ała, ała! - ćwierćkrzyczał Endymion udając, że próbuje się wyrwać - W porządku, w porządku, poddaję się, cofam co powiedziałem! Jesteś doskonałą pływaczką stylu grzbiet-orkowego!

A wtedy z wody wyskoczyła Refremo. Najwyraźniej, zanurkowała jak najgłębiej, po czym całym pędem wyskoczyła ponad wodę, i zatoczyła nad nią mały łuk, i znowu pluuusk, i jej nie było.
- Łał.. - Amza puściła ucho Endymiona, podobnie jak on, podziwiając mały popis, i mając na chwilę widok na calutkie ciało ich nietypowej rozmówczyni…
Paladyn obserwował w ciszy pokaz wodnych akrobacji, choć z nie mniejszą fascynacją… gdy znikała z oczu jego powoli sunąca ręka dotarła w końcu do boku Amzy i połaskotał dziewczę z nieprawdziwą agresywnością.

…która po chwili powoli nadpływała do nich z boku, tym razem na brzuszku.
- Podoba wam się tu? - Spytała ich z miłym uśmiechem.

- Hmmm… pomyślmy - mruknął teatralnie ork - gorąca woda - zaczął wyliczać na palcach - i to w czasie gdy alternatywą jest śnieżyca, więc liczy się podwójnie - odgiął drugi palec - Mam wokół siebie jedną piękną dziewczynę - trzeci palec, patrząc na Amzę - i drugą piękną kobietę - czwarty - jako bonus… płynąc tu widoki też były niczego sobie. Dobra, jestem tutaj jako jedyny zupełnie goły co tworzy bardzo dziwną dynamikę - cofnął jeden z palców i patrzał teraz na cztery spojrzeniem mędrca oceniającego wyniki skomplikowanego eksperymentu, ale po chwili jego mimika się rozpogodziła i wrócił na nią endymionowy łagodny uśmiech - uwielbiam to miejsce i jestem przekonany, że Amzie też się podoba, prawda, Kruszyno?
Dziewoja kiwnęła zaś potakująco głową…

- Siostry są bardzo miłe… bardzo… - Zachichotała Refremo, a Amza zamrugała oczkami, zerkając na Endymiona.
- Ale kiedyś tak nie było… - Dodała Czerwona, nagle smutnym tonem. A zarówno Ork, jak i Amza, zauważyli wtedy, na przepływającej obok nich kobietce bliznę na jej plecach, oraz dwie inne na ogonie, a także brak tu jednej łuski, tam drugiej…

Znowu blizny. Nawet na takim, wydawałoby się, cudownym ciałku.

“Jak BARDZO miłe?” już otwierał paladyn usta aby zapytać, ale zamknął je gdy zmienił się wydźwięk rozmowy.
- Gabriel mówił coś o zrujnowanej świątyni Shar chyba… siostry o tym, że tę świątynię odbudowały. Dostrzegam tu ciąg logiczny. Byłaś tu gdy te kamienie mieściły znacznie mroczniejszy kult… przykro mi, że spotkało cię to zło, ale też raduje mi się serducho, że miałaś dość siły by pomimo tego pozostać radosną i figlarną. Jesteś promykiem dobra w tym świecie a ich zawsze brakuje.
- Było, minęło, teraz jest lepiej! - Powiedziała Czerwona wesołym już tonem - I och! Jaki kawaler! - Dodała, po czym nagle chlasnęła ogonem, zalewając oboje wodą z góry do dołu, i zachichotała, odpływając już od nich w kierunku jaskini zajmowanej przez nagą Amrę i towarzyszące jej kobietki.
- Uuuupppsss - Powiedziała jeszcze Refremo, z takim bardzo wężowym "s", odwracając się do nich na moment i machając dłonią - To ja już nie przeszkadzam, bawcie się dobrze, paaaa!
Ork cienkim strumykiem wypluł z ust wodę
- Do następnego Refremo! - zakrzyknął za nią po czym odwrócił się do Amzy - To przypomnij mi, prezenciku, na czym to my stanęliśmy? - niby-zapytał gdy jego palce już sunęły w górę po jej łydce… podczas gdy ona przetarła buzię z wody, i kilku mokrych kosmyków z twarzy.

- Refremooooo!! - Rozległy się z dali kobiece piski.

- Hmm, co to było… - Wielce się zastanawiała Amza z uśmieszkiem na ustach, zwróciła jednak twarz w kierunku dźwięków.
- A może popłyniemy zobaczyć co dalej? - Powiedziała.

- Jak piękna pani sobie życzy - zgodził się Endymion uznając, że pobliskie piski mogą nie działać na nią zachęcająco - zapraszamy na pokład - wskazał swoje plecy gdy już zszedł do wody. Popłynęli więc dalej, w kolejną odnogę… i po chwili znaleźli się w następnej jaskini, w której nie było niczego niezwykłego. Był za to kolejny znowu tunel, tam jednak jakby było mniej światła. Za to z półmroku coś z daleka jakby błękitnie świeciło.

- Hmm… chcesz zobaczyć co tam świeci? - zapytał Endymion ale nie przestawał płynąć, tylko odrobinę zwolnił.
- Dobrze - Powiedziała Amza, odrobinkę mocniej chwytając się Orka, a on popłynął dalej. Powoli, bez pośpiechu. Czerpiąc przyjemność z tej chwili.



Amza zachłysnęła się powietrzem na takie widoki. A po chwili… zaczęła aż z radości cichutko się śmiać.
- Ale cudnie - Szepnęła.
- Niech to jeż kopnie… nie dziwię się, że siostry nie chcą się chwalić swoją lokacją… zaraz jakiś lokalny władyka by stwierdził, że to miejsce bardziej się nada na jego letni domek wypoczynkowy. - Paladyn płynął dalej podziwiając piękno tego widoku
- Gwiazdy na suficie, gwiazdka u mnie na plecach…. hmmm… nim powiedziałem to na głos brzmiało to na inteligentniejszy żart…
Amza cicho prychnęła.

Na środku jaskini znajdowała się kolejna wysepka, ta jednak ledwie co wystawała nad wodę. Ktoś za to zbudował na niej płaską platformę, mogącą pomieścić może trzy osoby, i małe drewniane schodki…

- O... widzę taras widokowy - ucieszył się Endymion bo czegoś takiego właśnie szukał… oglądanie świateł było ograniczone gdy nie bardzo mógł unieść głowę w górę. Popłynął trochę szybciej
- Dzięęękujemy, koniec podróży - ogłosił po tym jak skontrolował jakość drewna i ryzyko drzazg i pomógł jej się wdrapać na pomost, po czym sam wszedł.

Oboje po chwili rozłożyli się na platformie, podziwiając widoki, i lekko przytulając się do siebie… a Endymion udawał, że ani nie słyszy, ani nie widzi, jak Amza starając się nie zwrócić jego uwagi zsuwa z siebie bieliznę… kochali się wśród "gwiazd".


Godzinę potem, już po drobnych pieszczotach i czułościach “po” i odpoczynku Endymion zabrał Amzę na wycieczkę wokół jaskiń (pomijając tę gdzie Amara była z koleżankami) i skończyli na płytszej wodzie, gdzie przez dwa-trzy kwadranse pokazywał jej jak pływać na tyle by się na wodzie utrzymać… nie był bardzo dobrym nauczycielem, ale… to wcale nie o to tu chodziło. Po wszystkim Amza była przeszczęśliwa, ale wykończona więc po raz drugi tego dnia Endymion kładł ją do łóżka. Został przy niej dłuższych parę chwil, a humor mu się powoli psuł. Nie chciał jej tu zostawiać. Nawet na kilka dni. Nie kiedy jej słowa wciąż odbijały mu się echem w głowie, część go chciała wszystko rzucić… kazać się pieprzyć Kargarowi, Gabrielowi, dziewczynom a szczególnie Rhessajan… zostać w klasztorze na kilka tygodni a potem wrócić do Krain i spróbować normalnego życia. W Neverwinter, gdzie mógłby codziennie się widzieć z Murshą, poznać bliżej jej rodzinę… założyć własną... to wydawało się takie… słuszne. Odpowiednie.

Rzecz jasna nie zamierzał usłuchać tej części swojego “ja”. Nie mógł zostawić towarzyszy. Nie kiedy się podjął. Nie kiedy każdy kolejny krok był coraz cięższy i bardziej niebezpieczny. Drużyna nie miała marginesu błędu aby utracić swojego obrońcę. I tak naprawdę nie wiedział czy nadaje się do normalnego życia… całe swoje spędził na szlaku. Czy potrafiłby siedzieć na tyłku?

Podrapał ją ostatni raz delikatnie za uszkiem, wstał i wyszedł z pokoju. Miał jeszcze kilka spraw do załatwienia w klasztorze.
 

Ostatnio edytowane przez Arvelus : 12-09-2021 o 07:59.
Arvelus jest teraz online