Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-09-2021, 12:10   #103
Santorine
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
- Ano… - rzekł Bharrig, rozochocony piwem. - Przejdźmy się no po tym waszym klasztorze, pokażcie mi, co tutaj jest ciekawego. Sorne miła jest, wszak nie pokazała wszystkiego.

Bharrig, po uczcie, w towarzystie Rity i Alix szedł w stronę - no właśnie - w którą to stronę właśnie się wybierali? Krasnolud zapytywał sam siebie, dokąd mogą zaprowadzić go jego nowe towarzyszki.

- A co tu jest do oglądania - Alix wzruszyła ramionkami - Salę biesiadną widziałeś. W szpitaliku mieszkacie, w kuchni pustki bo jedzenie magiczne…
- No chyba nie chcesz sali modlitewnej oglądać? - Wtrąciła Rita - Na dwór nie ma po co, bo zamieć…
- W takim razie, do mnie? - zapytał Bharrig. - Lub… Do komnaty, gdzie znalazłem was z Gerim?
- Ty masz ciasną klitkę! - Powiedziała Rita, a zaśmiały się obie.
- To choooo do nas! - Dodała radośnie Alix.

Dziewoje zaprowadziły więc w pobieżnie widziane już miejsce Krasnoluda… który po wejściu do środka uniósł krzaczaste brwii. Te komnaty wbrew pozorom były ogromne!



Geri zaczął wesoło biegać po wnętrzu, a obie dziewoje ściągnęły pantofelki, odrzucając je niedbale gdzieś po drodze.

- Jak ci się podoba? - uśmiechnęła się Alix - Tutaj ja śpię! - Wskoczyła na łóżko, i zaczęła po nim skakać.

- A ja zaraz tu, patrz! - Rita popędziła głębiej do środka, a tygrys za nią… Alix zeskoczyła więc ze swojego łóżka i pognała głośno tupiąc piętkami za resztą.



- I co? I co? - Spytały w sumie po chwili obie Druida.

- Mmm - zdumiał się krasnolud. - Niby klasztor, a jednak przestronnie… Spodziewać by się można, że to wszystko ciasne będzie, a tutaj… - pokiwał głową z uznaniem.

Druid przeszedł się parę razy po komnatach. Geri parę razy przeszedł się tak samo, jak on, rozprostowując łapy i ocierając się o nogi krasnoluda. Ten w międzyczasie lustrował pomieszczenie i jego przedmioty, przyglądając się otaczającym go przedmiotom i wyglądając przez okno, za którym było tylko zimno i zamieć.

Po pewnym czasie jednak uwaga Bharriga powędrowała z powrotem w stronę jego towarzyszek.
- Miło, ładnie… - rzekł do uroczej Alix i nadobnej Rity. - Jak i wy. Miłe, ładne - uśmiechnął się.
- Ach… Na wszystkie diabły. Cudem żeście nas znaleźli. Ledwie żeśmy uszli burzy i tym futrzastym potworom! - rzekł Bharrig, nagle dając ujście swoim emocjom.

W istocie, ledwo co przeżyli, tułając się na zboczach góry. To, że znaleźli się tutaj, w niewidzialnym klasztorze, graniczyło z cudem.

Dziewczęta zrobiły na moment smutno-przejęte minki, jakby współczując Krasnalowi. Nawet przycisnęły swoje dłonie do serduszek.
- Ooo...opowiesz o potworach? - Zająknęła się Alix, i obie już słodko się uśmiechnęły.
- Bestie czekały na nas na zboczach wzniesienia - opowiadał Bharrig. - Zdaje się, że umieli trenować lwy górskie, które służyły im, niby ogary myśliwym. Odparliśmy pierwsze natarcie i stanęliśmy na popas… Ale wkróce potem okazało się, że wywołali lawinę, która pędziła prosto na nas!

- Kiedy ostatecznie o włos uniknęliśmy lawiny, rzucili się na nas raz jeszcze, ale tym razem udało mi się odeprzeć pierwszą falę i później przegrupowaliśmy się, aby zetrzeć się z nimi po raz ostatni. Lawina dała im dużą przewagę, ale satyr… Hm. Cóż, magia pozwoliła nam zetrzeć się z nimi na równym gruncie, choć na początku było wyjątkowo trudno. Ostatecznie, zabiliśmy ich wszystkich.

Druid zrobił pauzę, myśląc o tym, jak w to wszystko wplątała ich Amza, która po drodze niemal sama zginęła parę razy.

- Łaaaał… - Obie przycupnięte dziewoje przy odpowiadającym Druidzie, słuchały go wprost z otwartymi buziami.
- Lwy górskie?
- Satyr??
- I co jeszcze? Co? - Posypały się pytanka.

Druid opowiadał przez pewien czas o przygodach, które spotkali na szlaku - o przeprawie przez las, o potyczce z Ettinem, a także o tym, jak życie członków drużyny wisiało na włosku i Endymionowi udało się zastraszyć kanibali. Podróż wydawała się bardzo długa z opowieści Bharriga.

- Łaaał…
- Ale przygody…
- I wy tak co dzień?
- To… okropne! - Zmartwiła się Alix.
- Ma to też swoje… Dobre strony - Bharrig uśmiechnął się, przypominając sobie wróżki w lesie. - Ostatecznie, spotkałem was. U was pewnie same nudy? Modlitwy i praca? Bez… - zrobił krótką pauzę, uśmiechając się krzywo - żadnych rozrywek?

Druid przyglądał się swoim towarzyszkom, które były ładne, piękne… Zupełnie jak ich przełożona! I jak wszystko było tutaj ładne i piękne ułożone, zadbane, a z drugiej strony odcięte od świata… Zupełnie jak jakaś iluzja, jakiś sen. Druid podniósł rękę przed siebie, oglądając ją i studiując, mając ochotę powiedzieć: “Uszczypnijcie mnie!”. Spojrzał na swoje towarzyszki i zamrugał oczami. To było zbyt piękne, aby być prawdziwe - pomyślał, patrząc na urodziwe dziewczęta. Szczególnie w kontekście tego, co przeżyli w ciągu ostatnich paru dni.

- Można popływać, żeby się nie nudzić - Powiedziała Rita.
- Albo co innego… - Dodała Alix, i wzięła Ritę za dłoń, wśród porozumiewawczego spojrzenia, i obie podeszły do łoża tej pierwszej. Zerknęły jeszcze na moment na Krasnoluda ze słodkimi uśmieszkami, po czym na nie weszły…

Klęcząc przed sobą, zaczęły się powoli i namiętnie całować, dłońmi wodząc wzajemnie po swych młodych ciałkach, masując karki, ramiona, piersi… spoglądały od czasu do czasu na Bharriga, prezentując mu niezwykłe przedstawienie.

- To drugie jest całkiem niezłe - rzekł Bharrig, obserwując ich wyczyny, czując w międzyczasie, jak krew napływa mu w wiadome okolice. Po pewnym (niezbyt długim) czasie, męskość Bharriga pulsowała pod skórzanymi spodniami, czego jakoś specjalnie nie miał ochoty ukryć. Alix i Rita, zerkając na Druida, zachichotały, po czym najpierw jedna, a potem druga, pomogły sobie ściągnąć wierzchni strój, wydobywając na światło dzienne małe cycuszki i słodkie brzuszki. Obie nadal się namiętnie całowały, obejmując, przytulając, i pocierając swymi piersiątkami o siebie… na ich twarzach pojawiły się rumieńce.
Bharrig, nie chcąc zostać w tyle za swoimi towarzyszkami, także zajął się swoim odzieniem wierzchnim: zrzucił z siebie koszulę, poluzował klamrę z pasa i wreszcie stanął przed nimi, oczekując reakcji. Jego ręce same podążyły w stronę jego męskości, eksponując ją i trąc o nią lekko.
Dziewczęta spojrzały na Bharriga, i wesoło zachichotały, po czym wpatrując się w jego budzącą do życia męskość, przygryzły kokieteryjnie usteczka. Przywołały go do siebie kiwaniem paluszków… obie jednocześnie i ściągając spódniczki, od razu z majteczkami. Miały bardzo słodkie, fikuśne "krzaczki".
Bharrig, uśmiechając się, przybliżył się do swoich towarzyszek. Nie spieszył się jednak. Podchodząc, pulsujące przyrodzenie falowało, w zabawny sposób podnosząc się i upadając w miarę leniwych kroków krasnoluda. Podszedłszy bliżej, pogładził włosy Alix, wdychając naturalny zapach dziewczyny i zahaczając odpowiednimi częściami ciała o jej ramię. Ot, przypadkiem. Na co dziewoja zareagowała kolejnym śmieszkiem… i po krótkim kontakcie wzrokowym z Krasnalem, po prostu się nieco pochyliła, złapała co trzeba, i wpakowała sobie do dziubka.

- Ale łakoczuch… - Zaśmiała się i Rita, podchodząc na łóżku na kolankach do Bharriga, i zaczęła się z nim całować, nie szczędząc języczka.

Bharrig ujął leciutko włosy i głowę dziewczyny w lewą dłoń, pozwalając Alix na pracę swoimi usteczkami. W istocie, pomimo tego, że była młódką w klasztorze, dziewczyna okazała się całkiem wprawna w swoim rzemiośle. Z wrażenia, Bharrig uniósł swoje krzaczaste brwi, ale nie miał czasu dumać nad tym, skąd Alix tyle wiedziała i rozumiała, bowiem w międzyczasie do pracy zabrała się Rita.

- Mmm… - mruknął, smakując dziewczynę, w międzyczasie dłonią gładząc jej smukłe plecy. I z czasem tylko wodząc palcami niżej i niżej.
- Położysz się? - Mruknęła Rita - Też chciałabym cię posmakować...
Alix, ani na chwilkę nie przerywając pieszczot wyprężonego "oręża" Druida, zachichotała.
Ano, wypadało się położyć - co też zrobił, odrywając się na parę chwil od ust Rity. Kiedy położył się wreszcie, czekał, co też zamierzają zmajstrować dwie dziewczyny, a leżąc, prężył swoją męskość, ku uciesze dziewcząt… które zajęły się dalszymi pieszczotkami, RÓWNOCZEŚNIE. Bharrig był wniebowzięty.

….

Najpierw kochali się we trójkę na łóżku Alix (a tygrys mruczał z niezadowolenia), finał owych igraszek był zaś nietypowy. Obie dziewczęta rzuciły się na dywany, i wypięły pupcie.
- A teraz jak pieski!
- O taaak!

Tygrys wprost cicho zawył.



~

Wymęczeni w końcu zasnęli, tuląc się do siebie nago… a obie smacznie śpiące gąski miały bardzo zadowolone minki.

W pewnym momencie Bharrig obudził się, opleciony rękami i nogami dziewcząt, z którymi spędził upojne chwile. Nagle, stwierdził, że zachciało mu się pić, a wizja beczki piwa zlokalizowanej w sali, gdzie odbyła się uczta znęciła krasnoluda na tyle, że w końcu wyplątał się z cudownie smukłych rączek i nóżek dziewcząt. Ubrawszy się po cichu, obawiając się, że kolejne przebudzenie zajmie go na kolejną godzinę lub dwie (lub więcej), wyszedł na korytarz, żądny więcej alkoholu w jego żyłach.

Metodą prób i błędów, oraz z iście właśnie krasnoludzkim zaparciem, Bharrig w końcu odnalazł salę biesiadną… która świeciła absolutnymi pustkami. Stoły bez ani okruszka, wszystko jakby wysprzątane do centymetra, i poustawiane jak należy… albo… albo po magicznej uczcie, gdy ta dobiegła końca, po prostu wszystko zniknęło, i tyle. Ajć…

Krasnolud westchnął boleśnie, przypominając sobie, że przecież mógł przygotować zaklęcie, dzięki któremu mógł wytworzyć piwo. Przekleństwo! Bogowie torturowali go, pozostawiając go samemu sobie w cichym klasztorze bez piwa! Cóż, postanowił się nie poddawać. Gdzieś w tym klasztorze był alkohol - musiał go mieć, inaczej nie nazywał się Bharrig Sjolmven! Zamierzał zatem podreptać schodami nieco niżej, aby zlokalizować spiżarkę. I przez następny niemal kwadrans szukał najpierw kuchni, którą w końcu znalazł… a ta wyglądała na taką, jakby w niej nieczęsto gotowano. No tak, magia.

Były i drzwi! Były i schody kamienne prowadzące w dół! Była i piwniczka!!!!



Pajęczyny… puste beczki bez wieka, były nawet uciekące przed nim ze dwa szczury. Kompletnie zero jadła.

Były i pełne beczki, które Bharrig zaczął ostukiwać. Bum, bum, i pusto… bum, bum, bum… no bogowie, jak to tak… bum, bum… no jak wy tak możecie pogrywać z ?? , no przecie musi być jakaś sprawiedliwość na tym świecie… BUM!

Coś było. Pełna beczka.

Bharrig obszedł beczkę wokół ze wszystkich stron, gapiąc się na nią, jak na jakieś dziwo. Dla pewności jeszcze opukał ze dwie-trzy inne beczki wokół niej i potem jeszcze raz dla pewności tą samą. Wyszeptał wykrycie magii, co było jeszcze starym nawykiem, który miał wykryć, czy przypadkiem rzecz nie była zabezpieczona jakimś alarmem, a potem, mając na podorędziu kufel, zaczął oglądać beczkę w poszukiwaniu kranika… a po tych wszystkich wyczynach, odkrył, iż w beczce jest wino. No jasny szlag.

- Lliro, wystawiasz mnie na ciężkie próby - sapnął krasnolud, który pomimo tego, że wolałby piwo, napełnił do połowy kufel winem i obwąchał zawartość, po czym wypił, zamierzając posilić się w misji poszukiwaniu złocistego trunku albo czegoś jeszcze lepszego, co siostry mogły chować, a o czym nie wiedział.

Kiedy upił parę łyków dobrego wina, rozejrzał się po mrocznej piwniczce, czy przypadkiem nie było jakichś innych beczek albo butelek, których zawartość wyglądała na zdatną do posmakowania… beczki były jeszcze trzy. I wszystkie zawierały jedynie wino.

- No to dzisiaj wino - mruknął do siebie.

Krasnolud napełnił kufel winem (widok kompletnie bez sensu w jego przekonaniu), po czym wziął z półki dwie butelki i napełnił je do końca. Cóż, los nie sprzyjał mu tym razem, więc… - tu rozejrzał się jeszcze wokół, szukając czegokolwiek, co mogłoby przyciągnąć jego wzrok - pozostało odejść i wygodzić dwóm dziewczętom w łożnicy.
 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!
Santorine jest offline