Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-09-2021, 19:43   #104
Arvelus
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację

Endymion się… stresował. Nie wiedział co zaraz usłyszy, ale wiedział, że nawet jeśli będzie to odpowiedź “nie da się” to będzie to musiał po prostu zaakceptować… pomimo, że bardzo nie chciał. Zapukał do drzwi izby.
- Siosss… - uciął słowo nim do końca opuściło jego usta - Sorne? - niby-zapytał bardziej w celu obwieszczenia swojego przybycia.
- Otwarte! - Usłyszał po chwili z wnętrza.

Paladyn wszedł do środka zamykając za sobą drzwi, tak jak je zastał.
- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam… - Mimowolnie rozejrzał się po komnacie.


Duża komnata, oświetlona słabo jedynie kominkiem i paroma świecami, kilka regałów, stoliczków, duże łoże z baldachimem, skrzynia… skóra niedźwiedzia na posadzce. W sumie skromnie, ale schludnie, i miło dla oka.

Sorne siedziała przy toaletce z dużym lustrem, szczotkując włosy. Miała na sobie… zielone "coś" co chyba nawet było jakimś rodzajem koszuli nocnej? Przerwała czynność, po czym się nieco do Endymiona odwróciła na krzesełku.
- Oczywiście, że nie. W czym mogę pomóc? - Miło się uśmiechnęła.

Paladyn przez kilka wdechów, bez skrępowania oglądał pokój, a do jego nosa dotarły zapachy perfum, maści, pudru, i inne, łechtające męskie powonienie aromaty, świadczące o kobiecości tego miejsca.
- Ładnie tu. Przytulnie. Poznaliśmy Refremo - powiedział patrząc już na Sorne - Chciałem powiedzieć… że do listy powodów dla których cieszę się, że tu jesteście doszedł kolejny. Widziałem, że musiała wiele wycierpieć z ręki shaarytów. Cieszę się, że teraz poznaje mieszkańców krain z ich lepszej strony.
- Jej szczęście, jest naszym szczęściem - Odparła Najwyższa Kapłanka, po czym wskazała szczoteczką mały, podbity suknem taboret, po swojej prawej stronie, oddalony od niej o jakieś dwa kroki - Proszę, usiądź. I cieszy mnie, że i wam się tu podoba.
- I to jak… - potwierdził Paladyn z uśmiechem, siadając na taboreciku, który trochę pod nim zatrzeszczał - Aż chciałoby się nadużyć gościny i zostać sporo dłużej. Nie wiem jak reszta, ale konkretnie ja od bardzo dawna nie byłem tak ciepło przyjęty przez obcych. Dziękuję za to. To jest bardzo budujące gdy spotykam ludzi oceniających mnie poprzez moje świadome wybory… podjęcie ścieżki paladyna, a nie przez moje urodzenie.

Sorne uśmiechnęła się, i lekko skinęła głową.
- Pozwolisz, że wrócę do mojego zajęcia? Oczywiście będziemy rozmawiać dalej, i masz moją pełną uwagę, jednak rozczesywanie włosów trochę trwa…
- Oczywiście - odpowiedział z uśmiechem uznając to za grzecznościowe pytanie… no bo czemu miałby mieć cokolwiek przeciwko?
- Niektórzy uznają za nietakt, brak kontaktu wzrokowego z rozmówcą - Wyjaśniła kobieta najwyraźniej wyczuwając co paladynowi w głowie piszczy i przelotnie się uśmiechając, po czym wróciła do swojego zajęcia - Z czym więc przyszedłeś do mnie Endymionie? Chyba bowiem nie tylko z podziękowaniami za trwającą gościnę… która prawdę mówiąc, może trwać ile zechcecie - Zerknęła na moment na Orka.

- Chodzi o naszą wcześniejszą rozmowę. Powiedziałem już Amzie, że zostanie z wami na te kilka dni. Tak dla odmiany udało mi się to właściwie ująć w słowa i przyjęła to lepiej niż się bałem… w związku z tym… miałbym do ciebie Sorne gorącą prośbę. Napisałem dwa listy. Biorąc pod uwagę czas jakiego potrzeba powinniśmy wrócić w ciągu tygodnia, zakładając drobne komplikacje. Dwóch przyjmując duże. Więc jakbyśmy nie wrócili w ciągu trzech to oznacza, że najpewniej nie wrócimy... chciałbym cię prosić abyś wtedy jeden przekazała Amzie, drugi, jeśli macie takie możliwości, wysłała do mojej siostry w Neverwinter.
- Och, więc jednak wróbelek zostanie? - Sorne zerknęła na Endymiona z uśmiechem - Przekonałeś ją? A ja już rozmyślałam o małych podarunkach, żeby dziewczę było przy was bardziej bezpieczne… a listy, oczywiście. Jeśli nie wrócicie, wyślemy, choć osobiście uważam to za strasznie długi czas, odnośnie raptem wyprawy na drugą stronę tej góry…
- Na wyrost, zdaję sobie sprawę… ale idziemy do leża smoczycy. Wszystko może się wydarzyć i istnieje setka scenariuszy nie zakładających naszej śmierci, ale nie pozwalających nam szybko wrócić. I dziękuję Sorne… od czasu gdy rozmawiałem ostatnio z siostrą… wyleczyłem wreszcie jedną z moich dawnych ran. Bardzo bym nie chciał aby Mursha się o tym nie dowiedziała. A moja druga sprawa? Przemyślałaś już ją może? - zapytał paladyn niby-spokojnie, ale lekkie zadrżenie głosu go zdradzało. Sorne przerwała szczotkowanie, po czym poprzez lustro zerknęła na Endymiona. Uśmiechnęła się pod noskiem, i w końcu zwróciła ku Orkowi twarz.
- Widząc waszą, wprost młodzieńczą, nieskażoną miłość, jakbym mogła odmówić. Jutro rano… - Powiedziała z naprawdę ciepłym uśmiechem a Endymion… nie wiedząc nawet kiedy dopadł do niej i uściskał zaskoczoną kobietę, która poklepała go po ramieniu.
- Dziękuję, dziękuję, dziękuję… - po czym puścił ją, odchrząknął nieco speszony i usiadł na swoim taborecie.
- Dooobra… wybacz, nie spodziewałem się aż takiej reakcji. Naprawdę zachowuję się jak nastoletni gołowąs - stwierdził rozbawiony, bez dźwięku samokrytyki w głosie.
Powoli spuścił powietrze aby odzyskać panowanie nad sobą, wśród jej ciepłego uśmiechu.
- Dziękuję z całego serca… - powiedział w końcu - Jestem waszym dłużnikiem i na zawsze przyjacielem. Jeśli kiedykolwiek usłyszę, że potrzebujecie pomocy przybędę, choćbym miał przepłynąć Morze Spadających Gwiazd.
Sorne przez chwilę przyglądała się Paladynowi, po czym odłożyła szczotkę na toaletkę. Głęboko odetchnęła, na drobny moment przymykając oczy. Uśmiechnęła się.
- Jest… taka sprawa, z którą nie jestem pewna, czy wypada w ogóle ją wypowiadać... - Powiedziała cichym tonem Najwyższa Kapłanka, troszkę jakby minimalnie również nagle mając na moment drżenie w głosie.
- Zamieniam się w słuch - zadeklarował zupełnie poważnie paladyn - Jeśli w czymkolwiek mogę już pomóc z wielką radością to uczynię. Ewentualnie jeśli to coś większego musiałbym cię prosić aby to przełożyć na kiedy ukończę aktualne zadanie, nie mogę zostawić towarzyszy samych.
- To chyba nie powinno być AŻ TAKIM problemem… - Uśmiechnęła się Sorne, po czym wstała z krzesła, i zrobiła krok ku Orkowi.


...a ten dopiero wtedy zdał sobie sprawę, jak mało ma na sobie kobieta.
- Czy mogłabym, choć na tą teraz godzinę, stać się częścią waszego szczęścia? - Szepnęła Sorne, po czym zrobiła kolejny mały kroczek do oniemiałego Endymiona którego oczy znajdowały się teraz na wysokości pięknych krągłości kapłanki. Podniósł spojrzenie i patrzył na nią przez kilka mrugnięć. To wyraźnie nie było to co miał na myśli… to była jedna z naprawdę niewielu rzeczy których NIE miał na myśli, ale… ich milion przelatywał mu teraz przez głowę. Na krótki moment na jego twarzy wykwitł brzydki grymas, ale zmazał go błyskawicznie. Wstał ze stołka patrząc teraz na Sorne z góry.
- Ona nie może się o tym dowiedzieć… sam jej to powiem w odpowiednim momencie - jego słowa były zimne, trochę jakby wydawał jakiś wyrok, może na siebie?
- Oczywiście… - Uśmiechnęła się kobieta, po czym stanęła bliżej Orka, kładąc mu dłoń na torsie, i spoglądając prosto w oczy, a Endymion je zamknął na kilka chwil kiedy zbierał się w sobie i tworzył ciągi logiczne pozwalające mu zaakceptować co się dzieje “Samoocena jednego orka w zamian za ich pomoc”. To był dobry układ. Chwycił się tej myśli ze wszystkich sił i gdy otworzył oczy na jego ustach widniał zbójecki uśmiech, a palec już… wędrował. Od boku talii, na środek… powyżej pasa wstępując na skórę, powolutku wierzchem sunąc po nagiej skórze w górę, pomiędzy piersiami lekkimi slalomami zahaczając zarys ich obu… jej ciało lekko zadrżało... nad amuletem, po szyi wciąż patrząc jej w oczy, obserwując jej ekspresję… usta niemo się poruszyły, a oddech leciutko przyspieszył... palce zawędrował we włosy, na kark z kciukiem na jej policzku. Jego chwyt powoli nabrał… siły. Odrobiny agresji. Łagodnie, ale z pełną stanowczością, gestem nie znoszącym sprzeciwu przestawił kapłankę pod ścianę i naparł na nią, aż ledwie cal dzielił ich ciała. Jego udo nacisnęło na nią z dołu, kolano wcisnęło się między nogi zmuszając ją by stanęła w lekkim rozkroku, gdy druga ręka wpełzła pod koszulę, tym razem od środka do talii… tak głęboko i tak szeroko, że lewa pierś wyswobodziła się całkiem spod szaty.
- Gdzie masz klucz od pokoju? - zapytał niskim tonem wciąż trzymając ją mocno, aż czuł jej ząbki pod policzkiem. A Sorne drżała na całym ciele, głęboko oddychając z podniecenia, i aż chyba brakło jej sił, by odpowiedzieć… w końcu jednak szepnęła, niczym jakaś młódka, łamliwym głosikiem.
- J… jest w… drzwiach… ojej…


Paladyn powoli odwrócił się potwierdzając jej słowa i znów spojrzał na nią. W jego spojrzeniu nie było grama łagodności.
- To teraz zrobimy tak - powiedział, a jego kciuk krążył po jej policzku jakby wszystkie te ząbki chciał policzyć
- Stoisz tutaj. Zupełnie nieruchoma. Nie poprawiasz się, nie przeczesujesz włosów, nie patrzysz w innym kierunku, nawet nie oddychasz - palec znalazł się na ustach i otworzył je szeroko, obscenicznie.
- Ja idę zamknąć drzwi… jeśli będziesz grzeczną dziewczynką, to na tę godzinę... jesteś moją własnością - powiedział nisko gdy kciuk wpełzał jej do ust, na co ona go polizała języczkiem.
- Jeśli natomiast się poruszysz. Po prost wyjdę i więcej nie wrócimy do tego tematu. Rozumiemy się?
- Jak… mi... rozkażesz… - Szepnęła kobieta, drżąc jak osika, ze wzrokiem wbitym w ścianę.
- Grzeczna dziewczynka… - pochwalił Endymion z malutką odrobiną ciepła w głosie, jakby ją nią nagradzał i poklepał dwukrotnie po policzku. Ciut-ciut mocniej niż normalnie byłoby dopuszczalne nawet między najbliższymi przyjaciółmi.
- Och! Och! - Jęknęła Najwyższa Kapłanka, i aż zamknęła oczy.

Endymion uśmiechnął się, odrobinę okrutnie. Naparł na jej krocze udem i ścisnął mocniej za talię, po czym odwrócił się i poszedł do drzwi. Powolnym krokiem czując jak gdzieś tam w środku kotłuje się w nim gniew… i satysfakcja. Nie spieszył się. Zaplótł palce na krzyżu rozważając… po trzech krokach odwrócił się i spojrzał na kapłankę oceniająco. Ta zaś stała, jak ją zostawił… i aż drżały jej wyraźnie, zauważalnie nogi… Ten okrutny, nie-endymionowy uśmiech znów wykwitł na jego twarzy. Podszedł do drzwi. Chwycił klucz. I powoli, bardzo powoli go przekręcił delektując się jej widokiem, ale ostatni ruch był agresywniejszy… aż skobel stuknął i pozwolił temu dźwiękowi chwilę rezonować w ciszy.
- Więc czym teraz jesteś? - zapytał powoli się do niej zbliżając.
- Umm… twoją… zabawką? - Szepnęła Sorne.
- Również dobra odpowiedź - ork podszedł znów blisko niej - już możesz się ruszać - pozwolił, znów chwytając ją za policzki aż się usta otworzyły i wydęły, gdy palce naparły z siłą która rozwarła ząbki pod nimi, a druga ręka… powoli sunęła po jej udzie unosząc w górę materiał, zbliżając się i zbliżając… a kobieta oddychała coraz głębiej i szybciej, a jej piersi unosiły się wśród tych oddechów… nie miała na sobie majteczek. I wprost zalewała się już własnymi, miłosnymi soczkami.
Paladyn uniósł brwi z pobłażliwością gdy kciuk powoli sunął wzdłuż granicy między jej udem, a kroczem.
- Ktoś tu chyba lubi gdy to nim się dyryguje i po kątach rozstawia. Gdy ktoś większy, silniejszy przychodzi i pozwala byś oddała mu swój wybór. Swoje decyzje… siedem sekund. Za tyle masz być naga - polecił wciąż trzymając ją za pyszczek.
- Wszale nfje… - Wymamrotała Sorne, i jakoś udało jej się zerknąć na Endymiona. Miała w oczach ogień. Ale nagle jej nocna koszula, tak po prostu opadła nagle na podłogę, i to tylko w ciągu sekundy.
- Wcale nie, wcale nie - powtórzył Endymion jej słowa z dzikim uśmiechem na twarzy, wciąż patrząc na nią - usta mówią jedno, oczy drugie. Które kłamią? - zapytał, ale nie dał czasu na odpowiedź. Odwrócił ją i przycisnął do ściany wykręcając rękę na plecach, podnosząc ją powoli na tyle wysoko aż kapłanka musiała stanąć na palcach.

Kobieta syknęła.
- To… boli… - Wychrypiała.
Paladyn poluzował nieco chwyt, pozwalając jej opaść kilka cali i uznając, że wyszedł z wprawy. Albo może kwestia rasy partnerki? Uśmiechnął się do siebie nieco łagodniej i pobłażliwiej. Chwycił Sorne za pośladek, ściskając i masując, pozwalając palcom omsknąć się co kilka chwil… pieszcząc i rozprowadzając miłosne soki po całych okolicach, aż się lśniła cała z dołu.
Stanął za nią, a Sorne chciwie wygięła drżące biodra w tył.
- Zostań tak… - polecił jej i cofnął się dwa kroki, podziwiając obscenicznie prezentującą się najwyższą kapłankę gdy ściągał koszulę i spodnie. Odłożył je na bok, dając jej czekać. Zasłużyć. Podszedł znów do niej.
- Jeszcze tylko trochę… i grzeczna dziewczynka dostanie swoją nagrodę - mówił niskim, zachęcającym głosem gdy wkładał swoją lancę między jej uda a krocze, paznokciami lekko i powoli drapiąc ją wzdłuż kręgosłupa, od karku aż po krzyż - trzeba go nawilżyć. Aż się będzie z niego lało - w jego głosie brzmiał rozkaz.
- Czy… czy mam go skosztować? - Szepnęła Sorne, jednak i zaczęła poruszać się w przód i tył, masując "lancę" Endymiona między swoimi udami, a wprost kapiącą kobiecością. Tym razem to orka przeszedł baaardzo przyjemny dreszcz i uśmiech na jego twarzy znów zrobił się dziki gdy krew przyspieszyła. Uległość i posłuszeństwo mają swój niewątpliwy urok, ale gdy łączyły się one z własną inicjatywą... Takie kobiety to był skarb.
- Jak ślicznie poprosisz… - rzucił z satysfakcją, zastanawiając się jak dalece Sorne jest chętna dać się podporządkować. Ruchy bioder nagle ustały, i słychać było tylko ich oddechy.
- Czy… czy mogę… go posmakować? Proszę… - Najwyższa Kapłanka wprost zaskomlała a Endymion aż zamruczał zadowolony słysząc ten cudowny dźwięk. Chwycił ją za włosy i z siłą, ale bez agresji i powoli przyciągnął do siebie. Pocałował ją w bark. Namiętnie i mokro, gdy druga dłoń bawiła się piersią i sutkiem. Odgiął delikatnie głowę w bok prezentując jej szyję i ją też pocałował, ten pocałunek był dłuższy… wielokrotny, zakończony lekkim ugryzieniem orczych kłów. W tej jednej chwili była zupełnie na jego łasce, bo one z łatwością by rozszarpały delikatną kobiecą skórę i ciało. Odwrócił jej głowę i pocałował w usta… obrócił ją do siebie i znów przycisnął swoim ciałem do ściany, nie przestając całować, z udem intencjonalnie ocierajacym się o jej kobiecość. Po mniej więcej pięciu sekundach przerwał, odszedł dwa i pół kroku w tył i rozłożył na wysokości bioder ręce zapraszająco.
Na twarzy podnieconej kobiety pojawiły się rumieńce, a jej piersi podgrygiwały z każdym głębokim oddechem… grzecznie zniżyła się na kolanka, a po chwili i oparła na podłodze dłonie. Niczym jakaś grzeczna, oczekująca kotka, wpatrywała się na chwilę w pulsującą lancę Endymiona, z lekko uchylonymi usteczkami, podziwiając rozmiar.
- Wspaniały - Szepnęła, i w końcu na wszystkich czterech zbliżyła się, trącając czubek nabrzmiałej męskości… noskiem.
- Piękny… - Przejechała tym razem wzdłuż pulsującego penisa noskiem i ustami. Wciągnęła również jego zapach, aż on aż wierzgnął jej przed twarzą gdy Endymion spiął mięśnie by powstrzymać dreszcz. Mruknął, a może bardziej zaśmiał się aż tak nisko pod nosem z zadowoleniem
- Ojj… wiesz jak się podlizać mężczyźnie... - pochwalił niskim, wibrującym głosem, głaszcząc ją po główce jak małą dziewczynkę. Mówił powoli. Bez pośpiechu, z ekscytacją widoczną nie w jego postawie, ale w samych oczach i dzikim uśmiechu na twarzy. Takim jaki mógłby mieć aktor w teatrze grający wielkiego wilka już wiedzącego, że upolował tę śliczną, soczystą owieczkę.
- I skoro tak ładnie poprosiłaś… - ujął jej głowę za skronie, wplatając palce we włosy, a małymi sięgając aż pod jej szczękę powoli pozycjonując ją przed sobą… i powoli zbliżył. Dając jej wyczekiwać, a gdy wreszcie dotknął delikatnie jej rozwartych ust czubkiem "lancy"… zatrzymał się.
- Należysz do mnie… - powiedział bardzo powoli i wydał polecenie - powtórz to. I patrz mi w oczy.

Sorne z migoczącymi oczkami, trzymając dłonie na jego kolanach, uśmiechnęła się.
- Należę do ciebie… - Powiedziała, ustami łaskocząc przy tym miło sam czubeczek, utrzymując kontakt wzrokowy. Paladyn mruknął zadowolony i wznowił ruch delektując się widokiem jak zagłębiał się w ustach kapłanki, przypominając sobie ile satysfakcji mu kiedyś to sprawiało.
- Spotkałem tylko dwie które dały mu radę… więc się nie przejmuj - powiedział z pobłażliwością… i bezczelnym wyzwaniem gdy powoli zbliżał się do jej gardła, wciąż patrząc jej w oczy. Testując jej granice i umiejętności. Wyczekując kiedy oczka zmrużą się w ten cudowny sposób gdy jej wola zetrze się z protestującym ciałem… i zdziwił się, pozytywnie bardzo zdziwił. Wszedł w nią naprawdę głęboko, już do gardła, a kobieta trochę się dusząc, i oddychając chrapliwie przez nos, wytrzymała. Paladyn przytrzymał chwilę w miejscu jej głowę uznając, że starczy na razie… że ostatnie półtorej cala to na tę chwilę za dużo dla niej.
- Braaawo… - pochwalił mimo to - Bardzo zdolna dziewczynka. Bardzo - cofnął się powoli by dać jej swobodnie odetchnąć, samą końcówkę zostawiając w jej ustach. Kobieta jednak, wśród niemal odgłosu zwrotnego, odsunęła twarz w bok, po czym ciężko oddychając, wytarła usta i podbródek pełen śliny.
- Przepraszam… - Szepnęła, ponownie spoglądając w twarz Endymiona, uśmiechając się a paladyn… przyklęknął przy niej. Ujął twarz w dłonie i pocałował w czoło ciepło i długo.
- Świetnie sobie radzisz - powiedział na krótką chwilę stając się zwykłym, serdecznym Endymionem którego wszyscy znali... po czym się wyprostował i uśmiech znów zrobił się dziki. Wplótł dłoń w jej włosy z tyłu głowy w sposób dający mu pełną kontrolę i pokierował ją gdy powoli i sukcesywnie zcałowywała i zlizywała z niego wszystkie swoje własne soki. Krew wrzała w paladynie, że aż musiał powstrzymywać by tego nie okazywać za bardzo. Już zdążył zapomnieć jak bardzo kiedyś uwielbiał taki seks i teraz wszystko wracało, a satysfakcja z nim związana smakowała słodko jak miód.
Najwyższa Kapłanka pieściła więc pulsującą lancę Orka z każdej strony. Z boku, od dołu, z góry, wzdłuż i wszerz, uwijał się jej pracowity języczek, również po samym czubku… a potem, gdy paladyn puścił jej włosy zjechała wzdłuż, w dół. I podtrzymując sobie dłonią ciężki oręż Endymiona, jej języczek zawędrował na klejnoty Orka, gdzie kontynuowała pieszczoty… Ten zamknął oczy kierując głowę w górę i zaplatając palce za karkiem. Pozwalając jej ustalić własne tempo. Relaksując się. Oddając tej przyjemności i, może mimochodem, może intencjonalnie prezentując o ile większy był od kapłanki. Po chwili opuścił ręce, jedną zwieszają swobodnie, drugą opierając na biodrze i znów spojrzał na Sorne, której pół twarzy było w ten cudowny sposób zasłonięte. Była przepiękna w tym momencie. Otrząsnął się z tej wręcz agresywnej myśli.
- Starczy… teraz "aaaa"… - cofnął się ćwierć kroku i wrócił znów wypełniając jej usta - nie próbuj całego. Głębokie, powolne ruchy. I niech ten twój zdolny języczek nie przestaje pracować. Przyjęła więc go na powrót w usta, na chwilę nawet oczekując go z otwartymi, uśmiechając się na całego, nawet z wychylonym na moment języczkiem na zewnątrz. Endymion złapał ją za skronie, jak poprzednio.
- Dobra dziewczynka… - podrapał ją za uchem
- Dłonie spleć na krzyżu - polecił wysuwając biodra o dwa cale wprzód, gdy przyciągał jej głowę o trzy cale do siebie. Z początku powoli, bardzo powoli delektując się jej ustami, ale sukcesywnie… przyspieszając… za każdym kolejnym ruchem sięgając o pół milimetra, może ćwierć głębiej mając wciąż w głowie granicę, ustaloną na pół cala płycej niż przy pierwszej próbie… co jakiś czas się wycofując i naciągając jej policzek od środka aby mogła swobodnie odetchnąć, trochę odpocząć przez trzy wdechy. Brał ją więc tak sobie spokojnie w usta, posłuszną i uległą, ciężko oddychającą przy posunięciach, od czasu do czasu czując i jej języczek, aż powoli… Ork wyczuł znajome mrowienie. Był blisko. Oczami wyobraźni widział swoje nasienie na jej twarzy, w ustach i na piersiach. Był to wspaniały widok... ale przerwał… cofnął się o krok. Była grzeczna. Była bardzo grzeczna. Kucnął do niej przeplatajac palce przez jej włosy.
- Trochę mnie już bolą kolana... - Szepnęła Sorne.
- To mam wyczucie czasu, bo twoja “praca” właśnie się skończyła - uśmiechnął się do niej zachęcająco, wziął na ręce jakby nic nie ważyła (wśród jej cichego, i lekko zaskoczonego "och") i położył na jej łożu z baldachimem i teraz to on zaczął “pracę” gdy wycałowywał sobie ścieżkę w górę jej łydek, ud… aby oddać przysługę.
- Piękna… - powiedział cicho i wciągnął nosem jej zapach. Wciąż ją całował. Wciąż się drażnił gdy język i usta tańczyły wszędzie wokół, a wyciągnięta dłoń pieścił bok i pierś. W końcu przerwał… odetchnął powoli na jej kobiecość i liznął samiutkim czubkiem języka od dołu, w górę i z powrotem… i po tym się wręcz zassał, namiętnie, mokro… z werwą i chciwością a jej przeciągłe jęki i drżenie były mu jak hymn pochwalny. Potem nagle znów spokojnie… język kręcił slalomy od dołu, do góry… pomógł sobie ręką znaleźć jej “perełkę” i delikatnie ją pieścił samym czubkiem… muśnięciami warg coraz i coraz intensywniej, gdy drogę wskazywało mu jej ciało… jej dźwięki, dłoń w jego włosach. Zmieniał tempo, zmieniał techniki… czasem poświęcał czas udom które też ubiły pieszczoty. Nie spieszył się. Nie robił tego na czas. Dziewczynka była grzeczna… dziewczynka się napracowała… więc zasługiwała na odpowiednią nagrodę, a Endymion był więcej niż chętny ją dać.

Po kilku minutach tej raz intensywnej i namiętnej, raz spokojnej, niemal słodkiej gry… cały czas starając się utrzymywać jej rozkosz na niedalekim horyzoncie, ale nie przywoływać jej jeszcze… wznowił pochód w górę, na co Sorne westchnęła z zawodem.

Wycałowywał sobie ścieżkę wzdłuż jej bioder, brzucha. Wielkim slalomem… Endymion się nie spieszył, nigdy. Kiedyś nawet usłyszał to jako zarzut, ale… to była inna historia. W końcu, poprzez piersi i szyję ścieżka zaprowadziła go do niej. Pochylił się nad jej twarzą z uśmiechem na własnej.
- Jesteś przepyszna, ale teraz czas na danie główne… - powiedział niskim głosem, powoli na nią napierając… tak aby oboje mogli się tym delektować, oboje mogli to wyraźnie poczuć. Cały czas patrząc jej prosto w oczy. Wszedł w nią praktycznie na ślepo, bez żadnych pomocnych dłoni, taka była mokra i gotowa… i pięknie, długo zajęczała, aż przymykając na moment oczy. Paladyn westchnął przyjemnie gdy cały się w niej znalazł i… zatrzymał w tej pozycji na chwilę patrząc na nią z takimi… iskierkami w oczach.
- Pięknie wyglądasz - szepnął, co wywołało uśmiech na jej ustach, i cofnął się odrobinę, samym ruchem bioder… i wrócił. Już wcale nie powoli. Już wcale nie nad wyraz delikatnie, za to głęboko i… mocno.
- Oooooooch… - Spojrzała na niego, z tym grymasikiem ekstazy na twarzy, z lekko rozchylonymi ustami, ze szklącym wzrokiem… pochwyciła Endymiona za kark, i przyciągnęła jego twarz do jednej ze swych piersi.
- Nie przestawaj, proszę… - Szepnęła.
Paladyn uwielbiał każdy jedną głoskę tego zdania. Całował jej pierś, delikatnie ją kąsał i zwalczył jakże naturalną w tej sytuacji pokusę aby przyspieszyć… trzymał stałe, miarowe tempo delektując się każdym jednym jęknięciem, każdym westchnieniem, jej ramionami na swoim karku, nogami obejmującymi nagle jego talię … w pewnym momencie do niego dotarło, że on też przestał być bezgłośny. Chrząkał, mruczał, czasem wydobywały się nawet ciche warknięcia spomiędzy jego zacisniętych zębów.
- Moooocniej! Oooch tak!! Głębiej! Ooooch!! Mój ty brutalu… och tak! Tak! - Zatracała się w ekstazie Najwyższa Kapłanka, najwyraźniej będąc już blisko spełnienia.

Krew znów zawrzała dziko w Endymionie. Chwycił jej nadgarski i jedną dłonią je trzymając podniósł je wysoko nad jej głowę unosząc przyjemnie te piękne piersi. Przyspieszył jakby chciał wytrzeć wszystkie soki, zwiększył siłę jakby chciał jej gardła sięgnąć aż z każdym ruchem zaczęły wydobywać się obsceniczne chlupnięcia, a łóżko poskrzypywać. Jak ona się zatracała w odczuciach, tak on się zatracał… w jej twarzy. W jej grymasie, ekspresji… ugiętych brwiach, rozchylonych ustach... w tej chwili szczerze wierzył, że nie istnieje piękniejszy widok ani w krainach, ani nigdzie… Sorne doszła nagle i gwałtownie, i obficie. Coś nieźle trysnęło między jej udami, w połączeniu z jej krzykiem rozkoszy, z ciałem wprost się pod Orkiem rzucającym w konwulsjach. I wciąż nią rzucało, i rzucało, a ona aż zaczęła walczyć z jego przytrzymującymi jej nadgarstki łapami, coś niezrozumiale mamrocząc pod nosem, będąc najwyraźniej na te kilka chwil w świecie cudownego spełnienia.

Endymion przerwał. Cofnął się opierając dłonie na udach i z nieziemską satysfakcją, graniczącą z pewnym samouwielbieniem obserwował Sorne i mokre ślady na jej łożu i pod swoim pępkiem. Ona z kolei, wciąż jeszcze lekko drżąc na całym ciele, z przymkniętymi oczami i szybkim oddechem… szczypała swoje sutki, powoli chyba się uspokajając. Ork nachylił się nad nią. Pocałował w usta. Spokojnie, bez żądania czy oczekiwań. Odwzajemniła pocałunek, i zaplotła ręce na jego karku. Po chwili ponownie skubnęła swoimi ustami jego usta, i znowu.
- Ja… ty… to… - Sorne próbowała dojść ze sobą do ładu, potrzebowała chyba jednak jeszcze momentu, a Endymion był cierpliwy pieszcząc ją delikatnie dłonią, poświęcając uwagę jej piersiom które najwyraźniej zaniedbał, całując w usta jak kochankę i w czoło... jak małą dziewczynkę. Nie poganiał. Dawał czas, bo czemu miałby się spieszyć, jak każda ta chwila była aż tak satysfakcjonująca?
- Chciałbyś… - Zaczęła, ale musiała odchrząknąć - Chciałbyś od tyłu? - Spytała w końcu ze słodkim uśmiechem.

Endymion chwilę nie odpowiadał... ale jego ekspresja była odpowiedzią. Dziki uśmiech który wrócił na jego twarz. Pięknie prezentujący orcze kły.
- Myślisz, że dasz radę? - zapytał z wyzwaniem w głosie.
- Ummm… głuptasie… ja nie o tym… - Uśmiechnęła się Sorne.
- Tsk… to już ma więcej sensu - zaśmiał się cicho ale serdecznie - Oczywiście - przytaknął jej, ale nie poganiał w żaden sposób. Również dlatego, że on też wcale nie był daleko spełnienia i teraz każdy moment przerwy wydłużał drugą rundę. A chciał aby ona trwała.
- Dobrze jednak wiedzieć, co ci chodzi po głowie - Cicho zaśmiała się Najwyższa Kapłanka, gładząc jego policzek - Zrób więc miejsce…
- Hah… i że ty wcale nie oprotestowałaś jakoś zdecydowanie idei - uśmiechnął się bezczelnie, cofając się w tył, a robiąc to jeszcze wykorzystał okazję i na krótki moment przyssał się do jej kobiecości… tylko na krótki moment. Kilka ruchów języka i wyprostował się oczekując… a Sorne najpierw sięgnęła do nocnej szafeczki przy łożu, z której wyciągnęła mały słój jakiejś maści, już w sumie ładnie się do Orka wypinając, a on… podziwiał.
- Tsk, tsk, tsk… piękne macie tu... krajobrazy - zaśmiał się pod nosem dając Sorne czas by zrobiła z maścią cokolwiek chciała zrobić…
- Ale drzew mało… - Odparła równie dwuznacznie kobieta, po czym parsknęła. Zbliżyła się do Endymiona, nabrała maści na palce, i… zaczęła masować jego lancę, wpatrując się w twarz Orka. Pojawiło się miłe uczucie chłodu, wywołane ową maścią.
Paladyn odwzajemniał spojrzenie z niewielkim uśmieszkiem na twarzy… w pewnym momencie ujął jej twarz w dłonie i pocałował w sposób nie przeszkadzający jej w jej pracy.
- I gdy mówiłem, że świetnie smakujesz… to nie była łóżkowa gadka - uśmiechnął się do niej szerzej.
- Ty również - Odparła kobieta z miłym uśmiechem, i odwzajemniła pocałunek, wciąż powoli masując… - Gotowy?

I nie czekając na odpowiedź, odwróciła się do niego tyłem, będąc na łóżku na wszystkich czterech. Obejrzała się jeszcze przez ramię, uśmiechnęła, po czym głowę ułożyła bardzo nisko, a pupcię wypięła wysoko, oczekująca w lekkim rozkroku.

- Poczekaj… podziwiam i zapamiętuję - stwierdził “poważnym” tonem - Hmmm… w porządku. Zrobione.
Podszedł do niej bliżej… powoli. Znów każąc jej czekać gdy palec sunął wzdłuż jej łydki, potem dwa po jej udzie i całą dłoń, jakby chcąc całą wilgoć zebrać, między jej nogami. Podszedł jeszcze bliżej ustawiając się już… opierając o nią jedną rękę trzymając na jej krzyżu, a drugą za pośladek. Z kciukiem błądzącym “nie tam”.
- Tak, wiem, nie dasz rady, ale w moich wyobrażeniach dajesz - rzucił bezczelnie i przystąpił do rundy drugiej. Tym razem już bez ceregieli, czy przedłużania… kochali się już spokojniej, powoli, rozkoszując się tymi chwilami namiętności. A maść jaką zaaplikowała Endymionowi kobieta, najwyraźniej i miała efekty "opóźniające".
- Mmmm… tak lubię… złap mocniej za pupę… - Mruknęła Sorne, ciesząc się momentem.
- Szybciej chyba wyczerpiemy temat jeśli wymienisz mi czego NIE lubisz - zaśmiał się paladyn zaciskając palce mocniej, aż linia skóry pięknie się ugięła. W pewnym momencie, po głębszym pchnięciu dał jej klapsa… lekkiego, bardziej dla rozeznania terenu niż “na poważnie”.
- Och! A co to było? - Spytała kobieta, powoli zaczynając głębiej oddychać od nieustannego ruchu bioder Orka.
- To był... klaps… - oświadczył lekko dyszący paladyn z pełną pewnością siebie. Dostał swoją odpowiedź więc chwycił jej drugi pośladek i teraz mu poświęcał czas wciąż utrzymując rytm, ze wzrokiem utkwionym w wygiętych plecach kapłanki. Nachylił się nad nią tak daleko jak mógł nie tracąc tempa i sięgnął do jednej z jej piersi. Wymagało to odrobiny gimnastykowania się i wyciągania… ale dzięki różnicy rozmiarów było to wykonalne.
- Mmmm… - Mruknęła słodko Sorne, po czym ona sama zaczęła napierać w kierunku Endymiona lekko pupą. Chyba powoli znowu się zbliżała do rozkoszy…
- Trochę przyspieszymy… - uśmiechnął się paladyn chwytając ją za nadgarstek i powoli przeciągając go w okolice jej bioder... potem za drugi. Chwycił oba swoimi wielkimi dłońmi... I wtedy, jak obiecał, przyspieszył. Lepszy chwyt dużo zmieniał w tej pozycji i teraz paladyn zamierzał to wykorzystać. Chciał znów zobaczyć Sorne wijącą się pod nim… jęczącą bez opamiętania… moczącej własne łoże bez kontroli nad własnym ciałem. Te świeże wspomnienia otworzy mu szerzej oczy i znów wyrwał pomruki z gardła.
- Och… och… mmmm… ałłł… - Nagle jednak, kobiecie najwyraźniej zrobiło się niewygodnie, z wychylonymi w tył rękami - Czekaj, stop, Endymionie…

Paladyn natychmiast puścił ręce i przerwał jakikolwiek ruch.
- Wybacz. Wszystko w porządku? - zapytał z troską, a ona przesunęła się w przód, i Ork z niej wyszedł z cichutkim chlupnięciem.
- Tak, przepraszam, tylko zaczęło być mi bardzo niewygodnie… - Odwróciła się na kolanach całkiem twarzą do niego, po czym pogładziła dłonią jego policzek, i pocałowała miękko w usta i spotkała się z jednaką odpowiedzią.
- Wiesz kochany… - Szepnęła nagle mrużąc oczka - Pozwolę ci zdobyć, co chciałeś… - Przygryzła usteczka.

Paladyn otworzył na moment szerzej oczy i zbliżył się do niej o kilka cali, ujmując policzek w dłoń.
- Na pewno nie odmówię próby. Ale nie forsuj się za bardzo. Jak będzie boleć, mów. Jak się nie da to się nie da. I tyle. W porządku? Samą CHĘĆ spróbowania zdecydowanie doceniam.
- Ciiii… - Powiedziała niespodziewanie Sorne, i ucałowała dłoń na swym policzku. Uśmiechnęła się, po czym znowu odwróciła tyłem, przyjmując wcześniejszą pozycję… podała jednak nagle w tył słoiczek.
- Przygotujesz mnie? - Szepnęła zerkając przez ramię z kokieteryjnym uśmieszkiem.
- Z miłą chęcią - odpowiedział zamykając słoiczek w dłoni i pochylił się nieco w dół, chwytając ją za pośladki, rozwierając je szeroko. Rozkoszował się chwilę widokiem i pochylił się głębiej. Z entuzjazmem pomagając jej się rozluźnić własnymi ustami i językiem.
- End… co ty… tyyyyyyyyy… och! Ooochhh… - Sorne zadrżała na całym ciele z rozkoszy - Och… ojej… mój ty… mmmmmmm! To jest… wspaniałeeee - Jej soczki z kobiecości aż zaczęły spływać po udach, podczas gdy pieszczona "gwiazdka" mrugała co chwilę do Orka. Więc paladyn poświęcał jej czas, za takie pochwały był gotów go dużo poświęcić. Dobre trzy minuty minęły nim w końcu się wyprostował.
- Siostro Sorne - zaczął niezwykle... urzędowym tonem kładąc rękę na piersi - Najwyższa Kapłanko klasztoru Mitry… To jest oficjalnie NAJWSPANIALSZA reakcja na to jaką w życiu widziałem. Zostanie ona zapamiętana i na pewno jeszcze wiele razy przysporzy mi uśmiechu na pysku w zimne noce na trakcie - Powiedział, a ona cichutko się zaśmiała. Następnie odkręcił w końcu słoiczek który dostał. Zanurzył w nim dwa palce i rozprowadził… powoli i z delikatnością. Masując ją kciukiem aż się rozluźniła na tyle, że czubek palca sam swobodnie wchodził na pół cala. Podszedł w końcu bliżej. Naparł na nią delikatnie. Tyle, by poczuła, że jest już “u bram”.
- Sorne, czujesz się gotowa? - zapytał z jedynie troską w głosie. Spokojnie. Bez ziarna presji.
- Tak… tylko proszę kochany, naprawdę powoli… - Odpowiedziała cichym tonem kobieta.
- W żaden inny sposób bym sobie tego nie wyobrażał…
Nacisnął delikatnie… sprawdzając teren. Oceniając jej realne możliwości. Zakładając, że bardzo realną opcją jest, że nic z tego nie wyjdzie… ale mówił szczerze, że same chęci już docenia. Zelżał nacisk… i naparł znowu, wchodząc w nią, wśród jej cichego jęku. I znowu. I znowu… w powolnym, łagodnym rytmie mającym ją przygotować na każdy kolejny krok po kolei… i bardzo się zdziwił. Bardzo.
- Mmmmhhh…
- Wszystko dobrze?
- Taaaak…
- Dalej?
- Taaak… ochhh…
- Dobrze?
- Dobrze… - Sorne zadrżała na całym ciele, a on był już w niej naprawdę głęboko. Kobieta głośno odetchnęła.
- Możesz się poruszać, ale powolutku…
- Nie przestajesz mnie zadziwiać - pochwalił paladyn i kontynuował ruch. Tym razem go poszerzając. W żadnym razie nie przyspieszając. Po prostu za każdym jednym razem był on pełniejszy. Odrobinę głębszy na koniec ruchu, odrobinę płycej na jego początku.

Kobieta drżała na całym ciele, ciężko, choć wolno oddychając… mruczała jednak i przy tym z przyjemności, a zdumiony Ork, w końcu w nią wszedł do własnych granic.
- Mmmmm… wspaniałe uczucie… tak mnie rozpychasz… - Szepnęła Sorne a ork odpowiedział zadowolony pomrukiem.
- Możesz troszkę przyspieszyć…
- Tu odczucia też są niczego sobie. A do tego jakie widoki… - odpowiedział i zrobił jak prosiła. Nie miał nic przeciwko by w tej sytuacji to ona narzucała tempo, ale przyspieszał powoli.
- Troszkę szybciej… - Szepnęła po paru dłuższych chwilach kobieta… łącząc mocno swoje nogi razem, co tylko wzmocniło doznania u obojga. Po chwili znowu poprosiła o przyspieszenie… zaczynając już szybciej oddychać, i jęczeć coraz głośniej, a paladyn za każdym razem z radością usłuchiwał z wielką lubością obserwując ją całą, gdy spojrzenie skakało między innymi częściami jej ciała, mimo wszystko grzęznąc każdorazowo najdłużej na jej “gwiazdce” tak cudownie ciasno go obejmującej.

- Wytrzymaj jeszcze chwilkę… och… skończ ze mną… mmmm! Troszkę szybciej… oooo tak… - Wbiła obie dłonie w pościel, lekko po niej ocierając twarz, to z prawej, to z lewej, by i w końcu własnymi ząbkami wgryźć się w poduszkę, a i Endymion znów dopiero się zorientował, że przestał być cichy. Mruknął dłużej nisko.
- Jesteś niesamowita - głos miał niski i wibrujący, odrobinę gardłowy

W pewnym momencie, jęcząc już na całego, nagle jakimś wspaniałym ruchem nóg, jej obie połączone, mięciutkie stópki zaczęły ocierać o klejnoty Orka. To było to.
- Juuuuuuż…
- Taaaak...
Ork wręcz warknął przeciągle, a jego ruchy straciły płynność gdy dreszcz przeszedł przez jego całe ciało, a on spiął wszystkie mięśnie jednocześnie aby tylko utrzymać pion, gdy w niej eksplodował, zalewając wnętrze gorącymi strumieniami… a ona sama obficie trysnęła na łóżko. Wśród wzajemnych jęków rozkoszy, wśród jego warknięcia, jej pisku, urywanych oddechów i drżenia obu ciał… szybując gdzieś wysoko, zatracając się na te chwile w rozkoszy, odpływając do innego świata.

Oboje w końcu po prostu osunęli się miękko na łóżko, ciężko dysząc, i długo do siebie dochodząc. Endymion przygniótł sobą Sornę, próbując jakoś to nieco zanegować lekkim wsparciem łokciem na łóżku… kobieta jednak nie protestowała. Dyszał jej więc w kark, dotykając go nawet ustami. Leżeli tak… nie wiedział ile. Czując ją pod sobą, jej oddechy gdy się odrobinę, powoli unosiła pod nim. Był wymęczony i nieziemsko zadowolony. A gdy myśli wracały do niego widział Sorne wijącą się w obu orgazmach. To były niezwykle przyjemne i satysfakcjonujące widoki. Cudownie byłoby teraz z nią zasnąć… Wraz z kolejnymi siłami które udawało mu się z siebie wyłuskać całował ją lekko. Kąsał po karku samymi końcówkami kłów… oparł czoło chowając twarz w jej włosach, po czym w końcu zebrał się w sobie i przewalił obok niej, a potem na wpół bezwładnie na plecy. Wymamrotał krótką inkantację w dźwięcznym języku i przepuścił przez siebie boskie błogosławieństwo. Malutką odrobinkę… tyle, aby odsunąć ryzyko, że ulegnie i tu zaśnie, bo to miałoby gigantyczny potencjał aby wyjść naprawdę źle. Sięgną ręką w bok… drapiąc ją delikatnie i suwając palcami wzdłuż pleców w drobnych pieszczotach, czekając czy Sorne z tego stanu się obudzi jak on, czy zaśnie. Obie opcje mu się podobały na swój własny sposób.
Kobieta leżała z przymkniętymi oczami, z uspokojonym już oddechem, rozkoszując się teraz błogim lenistwem, i lekkim drapaniem po pleckach.
- Uch, cieknie ze mnie… - Szepnęła z uśmiechem pod nosem, i nadal nie otwierając oczu, jakoś tam udało jej się po krótkiej walce, wetknąć nieco prześcieradła między pośladki.
- Mhmmm… - Mruknęła cichutko, najwyraźniej jednak zasypiając.



Endymion rozkoszował się jeszcze chwilę widokiem, po czym powoli, aby dać jej spać wstał… zebrał swoje ubrania i ubrał, wcześniej oceniwszy czy są czyste. Usiadł przy jej biurku na środku pokoju, wziął kartkę papieru i zaczął pisać. Tylko zaczął bo na długi czas zatrzymał się po napisaniu “Sorne”. Wiele rzeczy chciał napisać, wiele jej powiedzieć… coś z tyłu głowy kazało mu dać jej wręcz brutalnie do zrozumienia, że to było jednorazowe i się nie powtórzy, chwilę potem rozważał żart z “przeprosinami” za zmarnowane szczotkowanie włosów. W końcu zaczął. Powoli, myśląc cały czas na dwa zdania wprzód i przez to te kilka zdań zajęło mu dobre dwadzieścia minut.

Ostatni raz pocałował Sorne delikatnie w pośladek, tak aby jej nie obudzić i zostawił list obok niej. Tam gdzie leżał gdy kapłanka zasypiała.


Wymykając się z jej pokoju Endymion czuł się jak złodziej. Zakluczył zamek od zewnątrz i wsunął klucz do środka przez szczelinę pod drzwiami. Nie mógł teraz wrócić do siebie. Śmierdział (wspaniałym) seksem na dziesięć metrów… i potrzebował czasu nim spojrzy na Amzę. Szybkim, niemal gniewnym krokiem skierował się do gorących źródeł. Dopiero po kilku godzinach wrócił do izby którą siostry im dały. Położył się prosto do łóżka patrząc na nią bardzo przelotnie… tyle by potwierdzić, że wciąż śpi.

Nie spał nic tej nocy. Dawno zapomniany, nieokreślony gniew kotłował się głęboko w nim. Gniew nie mający celu, nie znający ujścia. Gniew którym dawno temu żył Shura i którego się on kiedyś pozbył... na niedługo nim stał się Endymionem.
 

Ostatnio edytowane przez Arvelus : 12-09-2021 o 08:34.
Arvelus jest offline