Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-09-2021, 15:16   #295
Zaalaos
 
Zaalaos's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputację
Sędzia był otumaniony. Spadł w odmęty swych wspomnień tak nagle, tak intensywnie że rzeczywistość Londynu przestała mieć dla niego znaczenie. Nie był już wampirem, przeklętym stworzeniem by chodzić tylko w mroku i patrzeć na błędy innych.

Znów był w siodle, z zaufanymi ludźmi u boku, z bronią równie znajomą jak jego własne ciało. Znów mógł walczyć dla chwały swego sułtana… Znów czuł słońce na twarzy. Błogosławione ciepło, obietnica życia rozlewała się po jego członkach. Zamknął oczy i chłonął to ciepło całą swoją duszą. Byli elitą, symbolem władzy który pokazywano wszystkim w blasku światła… Byli też narzędziem tego kraju, represyjną siłą która działała w ciemnościach, rozwiązując najtrudniejsze zadania. Za kilka pokoleń byliby nazwani tajną policją. W dzisiejszych czasach po prostu byli.

- Okażemy perfekcję! - odparł dowódcy Yusuf, a jego słowa zostały natychmiast podchwycone przez resztę oddziału, coś na kształt okrzyku bojowego.

- Dobrze! Wąwóz ma około kilometra długości, musimy uderzyć gdy kolumna rebeliantów będzie już głęboko wewnątrz. Wyjście na dalszym końcu zablokują zwykli askerowie. Wyjście na bliższym zostanie zawalone gdy rebelianci wejdą wystarczająco głęboko. Gdy usłyszycie eksplozję wiecie co robić. Chaos i panika. Konie zostawcie związane, nie uda się ich ukryć we wnętrzu wąwozu. Macie pół godziny na zjedzenie czegoś i zajęcie miejsc. Ukryjcie się dobrze, jeśli któregoś z was zauważy straż przednia to wyrwę nogi z dupy. Rozejść się!

***

Dzień zmienił się w noc, a gęste chmury zakryły niebo, odbierając ziemi nawet tą resztkę światła którą zapewniał księżyc. Yusuf siedział skryty za skałami i czekał. Czuł napięcie swoje, jak i jego towarzyszy. Wszyscy spodziewali się że rebelianci się do tego czasu pokażą, i brak rozwiązania doskwierał wszystkim. Jakby na zawołanie, odbite od skalnych ścian, dobiegło do nich echo wielu stóp, zarówno ludzkich, jak i zwierzęcych. Trochę później do kroków dołączyły głosy, a dopiero potem pomarańczowa poświata. Nieśli pochodnie, co było kiepskim pomysłem. Z jakiegoś powodu poczuł falę irracjonalnego strachu, jakby ogień był dla niego bardziej zabójczy niż kule czy ostrza.

Yusuf otrząsnął się i zacisnął dłonie na swoim muszkiecie. Na kolbie czuł równiutkie nacięcia, każde z nich przedstawiało duszę którą wyzwolił z okowów ciała. Kolumna weszła już głęboko w kanion. Odnotował powolne, totalnie pozbawione koordynacji kroki rebeliantów. W końcu większa część ludzi wyminęła jego kryjówkę.

Jakby na zawołanie przez kanion przebiegła fala uderzeniowa eksplozji która z całą pewnością zawaliła drugie wyjście z kanionu. Nagły podmuch pogasił część pochodni, a Yusuf uniósł swoją broń do barku, wystrzelił, odrzucił ją w bok i zaszarżował z swojego miejsca ukrycia.

Nie widział wiele, ale słyszał spanikowane głosy rebeliantów. Niesiony szałem rzucił się na najbliższą sylwetkę i rozorał ja swoim jataganem od mostka do miednicy. Obrócił się i ściął głowę kolejnej osoby gładkim cięciem, po czym zatopił ostrze w brzuchu kolejnej. Kopniakiem zrzucił zwłoki z ostrza i ruszył dalej, niesiony krwawą furią.

***

Promienie słońca w końcu wyszły zza skał, oświetlając pobojowisko. Wszędzie leżały trupy. Dziesiątki, setki zwłok wyglądały jakby rzucały osąd na postępowanie ludzkości. Na Yusufa. Na jego pana. Wyczerpany stąpał po ciałach, bo nigdzie nie było wolnego skrawka ziemi który przyjąłby jego stopy.

Rebelianci byli cywilami. Spodziewał się że nie będą za dobrze wyszkoleni. Z całą pewnością nie tak dobrze jak on i reszta jego braci. Ale nie spodziewał się że będą tam kobiety. Dzieci. Starcy. Cywile bez broni i bez pancerza, których jedynym grzechem było poszukiwanie lepszego życia.

Opadł na kolana i zwymiotował, ale nie miał już czym.

- Żołnierzu… - dobiegł go słaby głos. Obrócił się, w stercie trupów wypatrzył starą kobietę. Umierała. - Jesteś… Demonem, a twój pan diabłem. Pożądasz krwi ludzi, ale żadna ilość cię nie zaspokoi. Nie jesteś… Godzien chodzić w blasku dnia. - gdy tylko skończyła mówić znieruchomiała.

Yusuf obrócił się i ruszył przed siebie, w dół rzeki krwi.

***

Rzeczywistość brutalnie szarpnęła Yusufem. Z odrazą odrzucił grafikę. Tym był. Tym wciąż jest i ponad to stara się wynieść. Odszukał pozostałych heroldów i wysłuchał ich słów.

- Chętnie skorzystam z twojej gościnności, Lady. - zwrócił się do Caterine, po czym obrócił się do Gangrela. - Pójdę z tobą znaleźć de Worde. Chcę wysłuchać jego spowiedzi.
 
Zaalaos jest offline