Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-09-2021, 22:41   #242
Driada
 
Driada's Avatar
 
Reputacja: 1 Driada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputację
Ciemne brwi Mazzi podjechały do góry, ale równie szybko jej twarz rozjaśnił szeroki uśmiech. Otworzyła usta aby rzucić zaczepnym tekstem na przywitanie… tylko rzut kątem oka na najnowszy nabytek Betty ten zapał ostudził. Zamiast w koszarowy sposób wyrazić radość ze spotkania tak sympatycznej mordki po drugiej stronie lady, należało postawić na trzymanie poziomu. Jakiegokolwiek bez rubasznych odniesień, przynajmniej na tę chwilę.
- Jamie musisz mi pomóc bo nie wiem czy zachlałam pałę i już sobota, czy mnie moje piękne oczy mylą i mi się tu mały cud zespawnił? - rozłożyła ramiona i podeszła pod ladę aby wychylić się i po przyjacielsku uścisnąć lodziarę, cmokając ją w policzki.
- Świetnie wyglądasz, aż nie wiem czy patrzeć na lody czy na ciebie - dodała szeptem, bo jednak jęzor zdradliwy sam się pchał gdzie nie trzeba - Chociaż to drugie pamiętam jest o niebo słodsze.

- Oh Lamia! - lodziara zaśmiała się ciesząc się z takiego słodkiego powitania. Dała się cmoknąć i sama też cmoknęła policzek sierżant. A rączki jakoś jak ją objęły to nie chciało im się opuszczać tego życzliwego ciała obleczonego w małą czarną. Wilma też do nich podeszła i cmoknęła się krótko a Amelia przywitała się uśmiechem i sympatycznym skinieniem swoje blond głowy. Shauri za to patrzyła na nie wszystkie jakby nie do końca wiedziała co się dzieje albo co się zaraz stanie.

- I nie mylisz się ja tu pracuję tylko w weekendy no ale poprosili mnie bo się koleżanka pochorowała no to jestem. A mieszkam ze wszystkich najbliżej bo prawie przy samym placu. - wyjaśniła latynoska szatynka co tu robi poza swoją standardową zmianą.

- Ale dobrze, że cię widzę! I tak miałam jakoś z wami się spotkać, zwłaszcza z tobą. Masz chwilkę skoczyć na zaplecze? - zagaiła jakby sobie coś nagle przypomniała skoro już Lamia ją odwiedziła.

Mazzi przyjęła minę jasno mówiącą, że jest to poświęcenie na które jest gotowa.
- Dla ciebie wszystko - odparowała wachlując rzęsami i już widziała jak zatyka te latynoskie usta jej własnymi gaciami w znajomym kibelku na zapleczu. Dzień od razu zrobił się lepszy, więc i tę radosc uzewnętrzniała że prawie jej sie skraplała porami skóry
- Dasz naszym dziewczynom po tej duzej misie żeby się nie nudziły jak skoczymy obgadać parę tematów na zapleczu? - wskazała na Shuri i Amy, przyciągając do siebie Willy aby było wiadomo, że bękarcice są w pakiecie na tę rozmowę.
- Amy znasz, a to Shuri. Jeszcze nie czuje się dobrze, niedawno wyszła ze szpitala więc ją tu przyprowadzamy - wskazała na Hinduskę - Bo nic tak nie nadaje sensu życiu jak lody. Zwłaszcza z twojej zdolnej rączki - posłała całusa czarnuli za ladą.

- Tak, tak oczywiście. Wam też zrobię. - Jamie okazała pełną wolę współpracy przy tych lodach a na tą wzmiankę na zapleczu z obu bękarcicami to tak się uśmiechnęła jakby sobie wyobrażała to bardzo podobnie jak Lamia.

- Te są dobre. Chcesz spróbować? Czy wolisz inne? - Amelia widząc, że jest okazja zamówić to po co przyszły starała się nową koleżankę wciągnąć w rozmowę. Problem z wyborem dla Shauri był taki, że na wszystko o co ją zapytano czy pokazano na wystawie grzecznie kiwała głową zgadzając się bez namysłu. Jakby bała się podać niewłaściwą odpowiedź. A jak żadna z koleżanek nie chciała ja ponaglać to trochę to trwało. Z bękarcicami poszło o wiele sprawniej i wkrótce Amelia została z Shauri w sali głównej i czterema pucharkami zamówionych lodów. A Jamie zbabrała obie żołnierki na zaplecze.

- Dzisiaj mam luźniej bo środek tygodnia no i sama urzęduję jak widzicie. - powiedziała Latynoska już normalnym tonem. - Chodźcie pokażę wam coś! - dodała jakby wreszcie miała okazję zacząć temat dla jakiego je tu ściągnęła.

- Będziesz się rozbierać? Nieźle się zaczyna. - Wilma zaśmiała się cicho widząc jak lodziara szybko zaczyna rozpinać guziki swojej koszuli. Latynoska też zareagowała podobnie.

- I co myślicie? Jak wam się podoba? - zapytała Jamie gdy rozchyliła swoją koszulę i pod spodem miała tylko stanik. Dlatego wymalowany markerem napis “Lesbian Bitch” rzucał się w oczy jak neon na jej płaskim brzuchu. Zaś wzrok brunetki patrzył na nie z ekscytacją oczekując jakiejś reakcji.

Bękarcice spojrzały na siebie synchronicznie i kiwnęły głowami, by zaraz wrócić do dokładnego oglądania nowego dodatku do ich znajomej... Równocześnie zmrużyły oczy przekrzywiając karki Lamia w prawo a Willy w lewo, przez co stuknęły się głowami choć wydawało się to im nie przeszkadzać.
- Pasuje ci jak karcer do dekownika - saper wyraziła swoje zdanie robiąc mądrą minę i wydęła usta wyraźnie się nad czymś zastanawiając
- Zajebiście ci pasuje - dodała gdy na jej gębie pojawiał się coraz szerszy wyszczerz - Lesbian Bitch, brzmi jak tytuł filmu akcji - przytakiwanie powtórzyło się - Co nie, Willy?

- Mhm. Odpowiedni napis na odpowiednim miejscu. A pokażesz nam dół? - Wilma przygarnęła Rybkę do swojego boku łapiąc ją za biodro a sama zapytała lodziary wskazując brodą na jej brzuch. Rzeczywiście z dwóch wyrazów jeden był powyżej a drugi poniżej pępka. I ten dolny, “Bitch” był nieco przycięty przez górną krawędź spódniczki.

- Pewnie. - Jamie roześmiała się ucieszona z wrażenia jakie wywarł to napisane markerem hasło. Aby zaprezentować je w pełni bez wahania zaczęła rozpinać tą czarną mini jaką miała na sobie. Ale też ruszyła w stronę szafek i otworzyła jedną z nich wyjmując mały plecak.

- To Karę dzisiaj poprosiłam aby mi zrobiła. Bo jak się obudziłam w poniedziałek to miałam coś takiego na brzuchu. Tylko szminką. No ale jak czarne to lepiej widać. - lodziara ze spiętymi w kok włosami i rozpiętej koszuli położyła mały plecak na krzesło a po chwili grzebania wyjęła z niego jakąś książkę. A z niej luźną, złożoną kartkę. To widocznie było to bo z ekscytacją podeszła z nią do obu bękarcic.

- Zobaczcie na to. To jest “Lesbian Bitch”! - zaśmiała się wesoło podając im tą kartkę. Była złożona na pół ale jak się ją rozwinęło widać było… Jamie. Narysowaną węglem na zwykłej kartce z bloku. W bezczelnie, wyuzdanej pozie, w porwanych pończochach, narzuconej niedbale skórzanej kurtce i rozwiązanych glanach. Patrzyła prowokująco na obie bękarcice spod zmrużonych powiek. Albo na jakąś dominę jaka musiała stać tuż przed kamerą bo widać było tylko jej zgrabne nogi. No i smycz jaką trzymała w dłoni a prowadziła do obroży jaką Lesbian Bitch miała na sobie. No i właśnie ten napis miała na brzuchu tak samo jak teraz miała żywa Jamie. Jeszcze jakiś stylizowany podpis w rogu pewnie artysty. Pewnie na “D” a dalej trudno było odczytać. I z dedykacją. “Lesbian Bitch, dla Jamie”. I data. Chyba poniedziałkowa.

- No, no… To ty? No, no… - Wilma która wydawała się całkiem zainteresowana rozbierającą się lodziarą teraz chłonęła ten szkic i widocznie jej się spodobał.

- No i to jestem ja jako Lesbian Bitch. Kolega mi narysował. I no właśnie chciałam z tym iść do was. Znaczy do ciebie Lamia. Myślisz, że można by zrobić jakiś taki film z Lesbian Bitch? Bo ona ma supermoce! Lesbijskie! Znaczy jak jakaś kobieta ma takie tendencje no to Lesbian Bitch ma takie feromony, że może ją namówić na numerek i w ogóle fajne rzeczy. Aha i jeszcze z Madi muszę pogadać. Bo chyba sobie zrobię taki tatuaż. Jak myślicie? - Jamie była wyraźnie rozradowana i podekscytowana. Ćwierkała jak nastolatka co właśnie wróciła z pierwszej wizyty w kinie albo jakiejś wycieczki i na gorąco opowiadała jak było. I to z entuzjazmem. Stanęła przy obu partnerkach i wreszcie dała im się wypowiedzieć.

Saper wyciągnęła paczkę fajek, odpalając dwa i jednego podając Wilson. Kiwała powoli do słów Latynoski zachowując poważną minę, a jej głowa opadła na ramię dziewczyny bo tak się lepiej myślało.
- Nie będzie takiego filmu - powiedziała wreszcie tonem jakby mówiła że sorry, ale nie ma teraz poczęstowaćszlugiem. Zrobiła specjalnie przerwę, zaciągając się z premedytacją ale zanim nabrane nagle przez lodziarę powietrze nie zmieniło się w litanię pytań “dlaczego nie?”, dodała - Serial jebniemy, bo to ma potencjał - wreszcie się uśmiechnęła półgębkiem, łypiąc na żywą modelkę to na obrazek i nawijała pewnym tonem - Kostium ci się pierdolnie aby był znak rozpoznawczy, wymyślimy parę epizodów i w sumie już parę bym miała pomysłów ale to na razie szkice - wyszczerzyła się pełnoprawnie - Chętne na nawracanie foczki zawsze się znajdą. A tu mamy gotowca - wskazała na obrazek - Ale z tym tatuażem poproś Madi o zmywalny. Henna albo coś, na tusz i igły zawsze jest czas a tak sama sobie zobaczysz jak to na tobie wygląda na dłużej i czy za pół roku się nie znudzi, albo by nie pasowało w innym miejscu - pyknęła fajka z wyraźną przyjemnością. O tak, węglowy szkic działał jak okienko przez które zaczęła dostrzec mnogość pomysłów na ten konkretnie projekt i aż zacierała mentalnie szpony z radości.

Jamie jak usłyszała, że nie będzie takiego filmu to zrobiła tak zaskoczoną minę, że aż wyglądała głupiutko i zabawnie. Zamrugała oczami patrząc na panią reżyser z niedowierzaniem a potem na Wilson jakby sprawdzając czy ta słyszy to samo. Zresztą Wilma też spojrzała na Lamię jeszcze raz chociaż lepiej nad sobą panowała albo lepiej niż Jamie znała sierżant w stanie spoczynku. Dopiero jak reżyser Mazzixxx wspomniała o serialu lodziara klasnęła w dłonie z radości i roześmiała się na całego.

- O tak, serial! Oh dzięki Lamia jesteś najlepsza! - Latynoska z tych emocji aż objęła szyję czarnulki przytulając się do niej i ściskając mocno aby okazać jej swoją radość i wdzięczność.

- Ja nie muszę za to brać, żadnych papierów, mnie wystarczy promowanie lesbijskiej miłości i aby kobiety a zwłaszcza lesbijki były ukazane w pozytywnym świetle. A na resztę się zgadzam. O rany serial! Słyszałaś Willy!? Lesbian Bitch będzie miała swój serial! - wydawało się, że ich profesjonalna i żarliwa lesbijka zaraz rozpłacze się ze szczęścia i wzruszenia od nadmiaru tych dobrych wieści. Patrzyła to na jedną, to na drugą bękarcicę i aż chyba nie wiedziała co powiedzieć. To Wilma jej pomogła.

- A z tym tatuażem Rybka ma rację. Pogadaj o czymś na próbę z Madi. Ona się zna to na pewno coś ci mądrego doradzi. - wojskowa specjalistka podchwyciła pomysł swojej pierwszej dziewczyny i Jamie grzecznie kiwała główką aby dać znać, że tak właśnie zrobi.

- Słyszysz co Gwiazdka mówi? - saper dołączyła do dialogu, obejmując obie kobiety i przyciskając je do siebie. Patrzyła na lodziarę, ruchem głowy wskazując tą trzecią - Zna się i ma łeb na karku, w końcu to Willy, no nie? Więc ogarnij z Madi temat, potem niech Kara ci się pomoże dokładnie zmierzyć… - cmoknęła -... zdjąć miarę na ten kostium. I mam nadzieję że po robocie wpadasz na koncert RB? Będzie u nas wieczorem w magazynie - zakończyła z uśmiechem sprzedawcy marzeń.

- O. Rude Boy gra jakiś koncert? Dzisiaj wieczorem? No ja zamykam o 18-tej. Potem muszę wracać do domu, przebrać się i tak dalej. Ale wieczorem mogę być już do waszej dyspozycji! - Jamie uściskała jedną i drugą bękarcicę. Trochę się zdziwiła tym niezapowiedzianym koncertem punkowców ale z drugiej strony przy ich anarchistycznej i chaotycznej naturze jakoś to nie dziwiło aż tak, że dają koncert bez zapowiedzi. A okazja była w sam raz aby znów się spotkać to lodziarze było na rękę.

- I jej, będziemy robić serial o Lesbian Bitch! Cudownie! Już się nie mogę doczekać! Kiedy zaczynamy!? Rany ja to bym mogła już teraz zaczynać! - latynoska szatynka aż nie mogła się nacieszyć swoim szczęściem jakim ja obdarowała pani reżyser. Cieszyła się jak dziecko z wymarzonego prezentu.

- Pogadaj z Karą i myślę od przyszłego tygodnia będziemy zaczynać to ogarniać. Kostium się parę dni szyje w tym czasie rozpiszemy konspekt scenariusza, poszukamy aktorów i aktorek przede wszystkim abyś miała kogo nawracać i obracać. A w ogóle słyszałam że masz kontakt do kolesia którego wołają Niagara. Przydałby się do tej drugiej, mniej ładnej części filmów - Mazzi zaśmiała się, całując ją krótko i czule - Zobaczysz, odjebiemy taki serial że nawet temu cwaniaczkowi Donowi języka w gębie zabraknie - pacnęła ja palcem w czubek nosa - Od przyszłego tygodnia ruszamy z tematem, teraz mamy od pyty na łbach z remontem… do niedzieli się ogarnie wszystko co trzeba. Ale - podniosła palec do góry aby zaznaczyć bardzo ważną kwestię - To nie za darmo takie rzeczy i obietnice. Coś za coś - parsknęła - Mówiłaś że masz te pudełka żeby przewieźć lody bezpiecznie do domu i z domu pod jednostkę tygryska… powiedz proszę że nie zapomniałas.

- No mam takie pudełka. A co? Potrzebne wam? To mogę wam pożyczyć. Tylko jakoś mi je podrzućcie przed końcem tygodnia aby się szef mnie nie czepiał. No a jak nie to trudno, spławię go jakoś. - aktorka mająca odgrywać Lesbian Bitch mówiła jakby była gotowa Lamii nieba uchylić gdyby tylko mogła. Na te pudełka na lody to tylko machnęła ręką dając znać, ża takie coś może załatwić od ręki.

- A ten kostium… - trochę puściła obie dziewczyny aby jeszcze raz przyjrzeć się postaci swojej bohaterki narysowanej na kartce.

- Glany to mam… Chociaż wiesz co? U was, u Eve w studio widziałam takie bicuory z takimi, dużymi, srebrnymi klamrami. Myślę, że nadawałyby się do takiego kostiumu. Tylko wtedy ich nie przymierzałam to nie wiem czy by pasowały. Rajstopy to też nie problem… Skórzana mini też się znajdzie… I kurtkę to też jedną mam… O… I obroża… A mogę mieć obrożę z napisem “Lesbian Bitch”? Bo takiej nie mam. Musiałabym zamówić. Ale znam jeden sklep z kolczykami i innymi takimi to tam chyba by mogli mi zrobić coś takiego… - Jamie patrzyła na kartkę pod kątem kostiumu dla siebie i na gorąco relacjonowała co ma, czego nie ma, co chyba ma lub mogłaby mieć.

- Aha ale po co nam jakiś facet w filmie o Lesbian Bitch? To nie będzie film o samych kobietach? - nagle jakby przypomniała sobie co Lamia mówiła przed chwilą. Zamrugała oczami dopytując się o to i wciąż stała w rozpiętej mini i koszuli nie bardzo wiedząc po co im jakiś facet w scenie z taką superbohaterką.
- To do innych produkcji - uspokoiła ją Lamia - W twoich też będa, ale raczej jako złe charaktery żeby im dać w zęby i wyratować foczkę z opresji i ją przeprowadzić na stronę gładkich ud i miękkich łon. A obroża to genialny pomysł. Pasuje do Lesbian Bitch - cmoknęła ją w policzek na uspokojenie - Ten pojemnik ci podrzucimy w czwartek tylko czy chcesz tu czy do domu. W ogóle pogadaj z szefem jakbyś mogła, czy możemy na weekend taki wypożyczyć oddamy w całości, kaucje zostawimy wiec niech sie nie martwi pierdołami.

- To wy się nie przejmujcie pierdołami! - roześmiała się Jamie i oddała znów rysunek Lamii a sama zaczęła zapinać swoją koszulę. - Teraz dam wam jeden a oddacie kiedy i gdzie wam wygodnie. W czwartek do 18-tej jestem tutaj a potem idę do siebie. To mnie łapcie jak nie tu to tu. Na pewno was przywitam i ugoszczę i zajmę się wami i w ogóle. Jak u mnie to może nawet Kara będzie. Ale nie jestem pewna. - powiedziała sprawnie zapinając ostatni guzik. I zaczęła wsadzać koszulę w swoją mini która ładnie podkreślała jej zgrabną figurę i długie, smukłe nogi.

- A na weekend nie ma problemu. Kiedy byście przyjechały? O której? To mogę wam już naszykować zamówienie. Będzie gotowe do odbioru. Tylko powiedzcie co chcecie. A oddacie po weekendzie. A szefem się nie przejmujcie. Jestem jego najładniejszą lodziarą to takie drobiazgi to drobiazgi właśnie. Zwłaszcza jak po weekendzie oddacie te pudełka. Więc to żaden problem. - pokręciła głową i puściła bękarcicom oczko kończąc poprawiać swój wygląd. Wyglądała jakby na tym zapleczu nie rozpięła ani jednego guzika.

- A ten Niagara? - znów przypomniała jej Wilson o co pytała ją Rybka.

- A. Niagara. No tak. Właściwie to ja go znam dość słabo. Wiem który to i nic więcej. Koleżanki mi o nim mówiły. A na kiedy go chcecie? Właściwie to nie wiem gdzie mieszka ani co robi. Musiałabym popytać. Ale jak jest jeszcze w mieście to pewnie go w końcu znajdę. A dokopać facetom na ekranie to pewnie! Do Lesbian Bitch na pewno pasuje! - roześmiała się znowu nie mogąc się nacieszyć tą produkcją jaką miały zacząć w przyszłym tygodniu.

- Na luzie - saper schowała obrazek do torebki - Jakoś na nie ten tydzień co będzie, a następny. Masa czasu, nic na hurra i już teraz. Miej rękę na pulsie i popytaj, a będziemy cholernie wdzięczne - Wyciągnęła rękę żeby wygładzić lodziarze kołnierzyk i poprawić włosy. Po krytycznym spojrzeniu zatwierdziła mundur bez poprawek.
- Wpadniemy w sobotę rano… ale takie nasze rano to koło pewnie 9 - zaraz dodała resztę - Super, zaraz ci rozpiszemy… zresztą ty jako specjalistka na pewno dobrze wiesz jakie lody najbardziej lubi tygrysek, które najczęściej zamawia… no i coś dla nas - wzruszyła ramionami - Wszystko się spisze zaraz coby nic nie uciekło. Zjemy i jeszcze chwile posiedzimy. Dzieciakom sie należy troche oddechu - łypnęła na salę i dodała cicho - Tą Shuri wyciągnęli z miejsca gdzie nas chcieli porwać w środę.

- Oh! - Jamie co do tej pory kiwała głową i uśmiechała się, wydawała się skora do pomocy i nic nie wydawało jej się nie do zrobienia słysząc wieści kim jest nowa hinduska dziewczyna jaka została w sali głównej wraz z Amelią żachnęła się zaskoczona.

- Ojej… Biedactwo… - lodziara załamała dłonie nad losem skrzywdzonej dziewczyny.

- Wydaje się, że jest w jakimś szoku czy co. No to z nią trochę jak z dzieckiem. Trzeba ostrożnie i delikatnie. Ona teraz mieszka z Amelią u Betty. - rudowłosa brunetka dopowiedziała coś jeszcze o nowej znajomej.

- Ojej, biedactwo… Można jej jakoś pomóc? - Jamie zapytała jakby naprawdę żal jej się zrobiło Shauri i losu jaki ją spotkał. A jakie o mało wraz z Lamią i dziewczynami sama nie podzieliła.

- Jak bedziesz czasem w okolicy to wpadnij do Betty i do nich - poprosiła saper. Miała w pamięci słowa lodziary podczas porwania, jeśli ktoś mógł dogadać hinduskę bez traumy, to prócz Amy, była to Jamie.
- Jesteś dziewczyną, ładną i spokojną. Fajnie jakbyś wpadła pogadać albo dam ci parę talonów to i kwiatki po drodze kupisz całej trójce. - nawijała dalej - będzie im z pewnością miło. Teraz jednak chodźmy do nich powoli. Póki nie wpadną na pomysł aby się ewakuować bez nas.

- Tak, tak, oczywiście. Może jutro. A nie, czekaj… Jutro to chyba mam być u was? A właściwie to mam coś wziąć czy się jakoś ubrać? Jak to będzie wyglądało. Bo z tego co Di mówiła to chyba mamy robić gangbang Eve czy coś takiego. Ale nie wiem czy nie żartowała. A w ogóle to ja bym też tak chciała taki tatuaż i przyjęcie do gangu. To jakbyście kiedyś coś planowały to ja bardzo chętnie. - Jamie popatrzyła przez krótki korytarz na główną salę. Ale tam widać było wciąż dwie głowy. Blondynki i brunetki. Skoro jeszcze nie uciekły to lodziarze się jeszcze przypomniało parę rzeczy na jutro i nie tylko.

- Załóż coś w czym sama poczujesz się jak Lesbian Bitch - doradziła saper i z ulgą odnotowała stan pełen oddziału. Zamarudziły więc w progu, a ona sięgnęła po kajet i ołówek aby skreślić na nowej stronie zamówienie na dziś i na weekend.
- Weź też coś co byś chciałą w Eve wpakować. - wyrwała kartkę i puszczając oczko podała lodziarze - Dobra, to jesteś następna w kolejce na chrzest. Mamy to umówione.

- Jasne! I jej ja to tylko tak mówię, że bym chciała też taką imprezę. Ale nie chciałabym się wpychać i mieszać. Mogę poczekać. - brunetka w firmowej koszuli lodziarni ucieszyła się słysząc to co mówi szefowa ich paczki ale jednak zrobiła zastrzeżenie nie chcąc wyjść na taką co się rozpycha łokciami.

- No to pogadamy jeszcze dziś wieczorem albo jutro. A mogę zabrać Karę? - już stały w przejściu i Amy pozdrowiła ich ruchem blond głowy i ciepłym uśmiechem. Pokazała łyżczeką na czekające na nich lody. Ona i Shauri już prawie swoje zjadły.

- Smakowały? Chciecie jeszcze raz? Na koszt firmy! - widząc to Jamie zapytała ich ciepło i wesoło.

- Shauri chcesz jeszcze jedne lody? Dasz radę zjeść? Jamie ci zrobi coś pysznego. - drobna blondnka zapytała nową koleżankę siedzącą naprzeciwko. Ta po chwili wahania ostrożnie i niepewnie skinęła krótko głową.

- No to widzimy się wieczorem. Tam gdzieś koło szpitala miejskiego. Ja to tam chyba jeszcze nie byłam ale Lamia wie gdzie to mnie pokieruje. Chyba, że jak chcesz to możemy podjechać tutaj. I tak jedziemy po ekipę do domu weterana. Bo vana kupiłyśmy dziś rano, ten co o tam stoi. - Wilma widząc, że Jamie zaraz będzie musiała wrócić do swoich lodziarskich obowiązków dorzuciła coś od siebie na te propozycje na dzisiejszy wieczór.




Furgonetka zaskrzypiała gdy zatrzymała się w strugach deszczu w wąwozie jaki prowadził od ulicy ze starym kinem do innej. Bo w międzyczasie pogoda się zepsuła i zachmurzyło się a w końcu zaczęło padać. Ale nadal było w miarę ciepło, że nawet w pończochach i krótkiej kiecce nie było specjalnie chłodno. Nawet jak się przebiegało od samochodu do drzwi.

- Trzeba będzie więcej kluczy dorobić. Steve ma swoje? - zapytała Wilma o prozę codziennego życia. O ile się orientowała Lamia to ich mężczyzna chyba nie miał kluczy od właśnie wspólnie tworzonego gniazda. A ona sama miała po prostu zapasowe klucze Eve. Chociaż jak dotąd nie było to zbyt wielkim problemem bo zawsze ktoś z ich czwórki lub bliskich przyjaciół był w domu.

- O. Zobacz. Chyba coś robili. - zauważyła Wilma jak weszły na krótki korytarz który rozdzielał się na drzwi prowadzące do garażu po lewej i schody prowadzące na zamieszkałe piętro po prawej. Były zawalone jakimś pyłem który ktoś zamiótł ale wciąż był widoczny. Kojarzył się z jakimś remontem albo pracami rozbiórkowymi. Weszły po schodach i Lamia znów otworzyła obite blachą drzwi kluczem. Co by nie mówić o Eve to nieźle się tu zabezpieczała przed przygodnym włamaniem.

- Oho. Ktoś posprzątał zwłoki. - rudowłosa specjalistka zaśmiała się cicho pod nosem. Bo gdy rano opuszczały lokal to właśnie tutaj zalegały nagie i półnagie niedobitki wczorajszej imprezy. Teraz nie było nikogo. Ale też dało się rozpoznać ścieżkę prowadzącą w lewo, tam gdzie Eve miała swoje studio i gdzie planowali pobudować pokoje mieszkalne dla ich powiększającej się rodziny. I drzwi były otwarte. Gdy tam podeszły usłyszały odgłosy prac i kobiece głosy. Pracował odkurzacz. A wewnątrz zastały żeński oddział sprzątający kierowany przez Eve.

- O! Wróciłyście! I jak było? Aha. I jak wam się podoba? Tak miało być? - fotograf uśmiechnęła się i podeszła do obu swoich dziewczyn całując je skromnie na przywitanie. A widząc powrót głównej projektantki reszta dziewczyn też przerwała prace porządkowe i przywitała się choć już mniej bezpośrednio niż krótkowłosa blondyna.

Oprócz Eve była tu jeszcze Di. Która obwiązała głowę bandaną i w samej koszulce wyglądała jak dziewczyna gangera. Albo członkini gangu. Były obie kurierki, Meg i Kimberly. Wyglądało na to, że wszystkie porządkują lokal po remoncie. A ściany jaka do tej pory oddzielała oba mniejsze pomieszczenia używane dotąd jako zapasowe magyznki teraz nie było. Została po niej blizna na suficie, podłodze i ścianach. Ale poza tym nie było po niej śladu. Nawet gruz został wyniesiony. Dziewczyny właśnie porządkowały te nowe pomieszczenie przed dalszymi pracami.

- No i zajebiscie - spacer kiwała głową, chodząc po pokoju i oglądając dzieło zniszczenia w wykonaniu chłopaków. Gdzieś po drodze zgarnęła obie swoje dziewczyny i przywitała się buziakiem z każdą z pozostałych foczek.
- Widać, że jednak do czegoś się te szarpidruty nadają jeśli nimi dobrze pokierować rozsądną damską ręką - kiwała głową, szczerząc zęby do Di i kurierek, a potem cmoknęła blondynę i rudą w skronie - Jest świetnie, teraz tylko gips, szpachla, siatka. Załatać, naciągnąć i pomalować gruntem na biało, a potem pierdolnąć szlaczki w palemki - odkleiła się od partnerek i zapaliwszy fajka, zaczęła krążyć po sporym teraz pomieszczeniu.
- Tu pierdolniemy wyro - wskazała przeciwległy do drzwi wejściowych kąt - Od ściany do ściany. Mocna drewniana rama, albo na paletach. Żeby pod spodem dało się choćby schować pościel. Na wszystko materace… - kiwała głowa - Ale najpierw wykuć dziury pod kable i gniazdka. Po cholerę sie spuszczac na wykończeniem jak za pół roku zrobi się zwarcie. Lepiej od razu nowe położyć - mruczała pod nosem aż do chwili gdy stanęła plecami do ściany i frontem do towarzystwa - Trzeba skołować meble. Ze dwie duże szafy, porządną komodę, albo dwie żeby miał gdzie trzymać swoje gamble. Jest wysoki, więc stabilne półki wzdłuż jednej ze ścian będą pasować, a sobie bez problemy ściągnie… i haki - pokiwała mądrze głową - Haki koło i nad łóżkiem muszą być. Wieczorem zanim Oliemu uderzy do łba klimat imprez pogadam z nim jak on to widzi i ile chce za pomoc. Fajnie jakby jakiś kumpli ściągnął… no od biedy ja mu pomogę, ale wtedy będzie potrzebna wasza pomoc w kupnie mebli gdzieś na targu. Vana też kupiłyśmy z Willy, łatwiej się to poprzewozi… i farby. Dużo farb - na koniec uśmiechnęła się delikatnie - A sie mu pierdolnie niespodziewajkę.

- Aha… To palety… Dużo? I dwie szafy… I nowe kable… Ale to bym musiała wiedzieć ile… I haki… A ile tych haków? Jakie to mają być haki? Dużo ich potrzeba? Bo materac i pościel to jakieś mam. Ale jak ma być kucie ścian na kable to na razie chyba nie ma co. Jakieś lampy i stojące i biurkowe też mam. Chociaż nie wiem które mogą działać, trzeba by sprawdzić. - reporterka wyjęła notes i zaczęła szybko notować zamówienie Lamii. Przy okazji dopytała się o parę rzeczy.

- Haki ze cztery, dwa wkręcane do w sufit, dwa w ściane. Takie jak te w magazynie - ta mamrotała, łypiąc na szybko sprokurowane notatki, aż pocałowała krótką blondynkę i przejęła zeszycik. Równie szybko zaczęła pisaninę, to marszcząc brwi, to mrużąc oczy.
- Tak… sprawidzmy te lampy Kociaczku - dodała, puszczając jej psotne oczko.

- To jednak dali radę? No popatrz. Jak zostawiałyśmy ich to myślałam, że przebimbają jako zwłoki cały dzień. - Wilma była pod wrażeniem. Chyba najbardziej takim, że punkowcy wbrew niezbyt solidnemu wrażeniu jakie sprawiali rano jednak się wywiązali z zadania.

- No. Pogoniłam ich trochę. No i Rude Boy. Zrobił robotę. Głupio im było być gorszym od niego. Zresztą jak sam zaczął rozwalać ścianę to trochę nie bardzo dało się spać. No i jakoś to poszło. A ja z dziewczynami nosiłyśmy ten drobniejszy gruz albo robiłyśmy im coś do picia. Bo pyliło strasznie i pić się cały czas chciało. Szma się skończyła to poleciałyśmy do sklepu. I ogarnęłyśmy obiad. - Diane streściła co się działo w domu po wyjeździe trójki gospodyń o wczesnym, deszczowym poranku.

- Jeszcze byli jak ja przyjechałam. Ale już kończyli i gruz nosili na dół. Jakiś złom tam leży to tam ich prosiłam aby wywalali gruz. No i pomogłam dziewczynom z obiadem. Głodni byli. I Alfę musiałam zamknąć w naszej sypialni bo cały czas wariował. I bałam się, że ktoś go rozdepcze albo zwieje gdzieś. To teraz już chyba można go wypuścić. - Eve dorzuciła swój kawałek historyjki co zastała po powrocie z pracy. Przy okazji wyjaśniła dlaczego Alfa się tu nigdzie nie pęta jak to miał w zwyczaju.

- Oni nie tak dawno pojechali. Wymyć się i szykować ten koncert. No a Lisa i Tina pojechały z nimi, żeby im pomóc. - dorzuciła Kimberly przeczesując swoje czarne włosy z pyłu.

- Aha! Umówiłam się z Tashą. Właściwie to powiedziała, że tak koło południa to jest prawie zawsze na tej siłce co Hale. To tam możemy ją łapać. No albo u niej w domu. Dała mi adres. Tylko prosiła, żeby nie z samego rana o ile to możliwe tylko tak chociaż o 9-tej. - Eve jakby przypomniała sobie co jeszcze rozmawiała z gwiazdą nocnych klubów zanim ta wróciła do siebie aby przygotować się na kolejny występ.

- I jeszcze mówiła, że w przyszły poniedziałek też może będzie miała wolny. - gangerka porozumiewawczo zabujała brwiami do Lamii jakby już czuła Tashę pod sobą w ten przyszły poniedziałek.

- No. Tak mówiła. Myślę, że to przez to jak ją rano tak ładnie zbajerowałaś. - fotograf pokiwała głową potwierdzając słowa Indianki i śmiejąc się wesoło na myśl, że sławna Tasha Love chyba ich poulbiła i nie ma oporów aby spędzać z nimi swój wolny czas.

- I mówiła jeszcze, że lubi jak się ją bierze w kuperek. Czaicie!? Tasha lubi w kuperek! No jest niesamowita! Nie mogę się doczekać aż powiem Madi! Oj też bym ją chętnie zapięła w ten jej śliczny, wypielęgnowany blond kuperek! - Diane roześmiała się także jak przypominały jej się kolejne detale dzisiejszych rozmów z tancerką erotyczną. I brzmiało jakby im więcej się o niej dowiadywała tym bardziej ona przypadała jej do gustu.

- Kupiłyście jakąś furę? - Meg za to zwróciła uwagę na co innego. Ale jako zawodowy kierowca mogło to być zrozumiałe.

- Dobrze że Tygrysek nas znalazł i regularnie bawi się w kominiarza albo montuje optykę, bo coś czuję że jeszcze trochę to nasze kuperki już was będą obchodzić tyle, co zeszłoroczny żołd - saper popatrzyła ironicznie na Indiankę, na moment odrywając się od pisaniny. Słuchała pilnie całej rozmowy i relacji, wciąż nie mogąc wyjść z podziwu, że RB i reszta tak zajebiście ogarnęli temat. Pokolorowana na zaimponowany dodała do mentalnej listy kolejny podpunkt, mianowicie zadośćuczynienie dla pewnego szarpidruta za pomoc w organizacji prac i całej reszcie zresztą też. Pomyśleć że cała ta chryja z powodu jednego byle tam ledwo jakiegoś niby kapitana paraspecjalsów. Który jeszcze nie postanowił uciec… znaczy oddalić się na z góry upatrzoną pozycję.
- Tak, mamy vana - Mazzi popatrzyła na kurierkę chociaż jej nie widziała. Przed oczami stanął jej pewien dobrze odkarmiony byczek o spokojnych orzechowych oczach. Uśmiechnęła się do niego czując gdzieś w głębi piersi przyjemnie buzujący koksownik.
- Nic co dupę urywa, na razie byle się toczyło - drgnęła, wracając na planetę Ziemia i do dziewczyny z Det - Będzie chwila to się ogarnie części to zrobi z tego porządną furę. Nawet mam namiary na całkiem zajebisty warsztat - wyszczerzyła się wyjątkowo wesoło już widząc minę Travisa jak wpadnie czystym przypadkiem na przyjacielską flachę i po prośbie. Wreszcie zyska okazję oraz pretekst aby go odwiedzić, bo nic poradzić nie mogła, że dziada polubiła. Eda hipisa zresztą też.
- Ale to jak już się trochę uspokoi - machnęła ręka - na razie się toczy, ropy nie gubi i da się nim wozić gamble. Przydatne przy przeprowadzkach i przewozach - pokiwała głową na koniec rżąc jak wyjątkowo radosna kobyła.
- Co do Tash, tez bym ja tu chętnie widziała jak najczęściej. Najlepiej gdzieś… jakoś tu - złapała za sporą piłkę gdzieś z przodu i na wysokości swoich bioder i mrugnęła do swojej blondi - Wtedy by pewna leniwa blond wywłoka wreszcie mogła zaznać porządnej musztry. Znam pewną zajebiście zdolną w tych tematach specjalistkę, o ile akurat nie będzie zajęta zabawą w rybaka gdzieś na pylistym poboczu parkingu - na koniec posłała szeroki wyszczerz do swojego rudzielca, pijąc do zabaw w budzie fury po opuszczeniu gościnnych progów kołchozu.
 
__________________
A God Damn Rat Pack
'Cause at 5 o'clock they take me to the Gallows Pole
The sands of time for me are running low...
Driada jest offline